Zdalne wykrywanie nadchodzących trzęsień ziemi
z użyciem genialnego telepatycznego tzw. "Sejsmografu Zhang Heng'a"
(wielojęzycznie, np. po angielsku ,
polsku , itp.)
Zaktualizowano:
2018/8/8
Najnowsza aktualizacja:
punkt #C4
Menu 1:
Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
WSTĘP:
Czy jest to możliwe, że instytucja oficjalnej
nauki ziemskiej faktycznie osiągnęła już 100%
poziom korupcji, służąc już dokładnej "odwrotności"
tego do czynienia czego oryginalnie została powołana -
tak jak wyjaśnia to punkt #E3 z mojej strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm.
Znaczy, czyżby zamiast szerzyć prawdę i postęp,
zaczęła już służyć szerzeniu kłamstw, wyhamowywaniu
postępu, uniemożliwianiu poznawania, blokowaniu
dalszego rozwoju ludzkości, itp.? Innymi słowy, czy
jest to możliwe, że instytucja oficjalnej nauki ludzkiej
też osiągnęła już ów zwrotny punkt w swoim "cyklu
życiowym", od którego zaczyna się jej upadek -
tj. punkt równie zwrotny jakim np. dla religii
chrześcijańskiej było uformowanie "inkwizycji"
i palenie na stosie każdego kto próbował postępować
zgodnie z przykazaniami i wymaganiami zawartymi
w Biblii - zamiast postępować zgodne z powypaczanymi
doktrynami kościoła? Okazuje się, że
TAK.
Jednym zaś z dowodów na ów początek upadku
oficjalnej nauki jest urządzenie opisane na niniejszej
stronie. Urządzenie to znane jest obecnie pod nazwą
"Sejsmograf Zhang Henga" -
ponieważ około 2000 lat temu skonstruował
je chiński geniusz o tym właśnie nazwisku.
Filmowe wyjaśnienie jego działania jest włączone
do treści wideo o tytule "Dr Jan Pająk portfolio"
opisywanego na początku punktu #L4 tej strony,
a upowszechnianego za darmo w YouTube pod adresem
https://www.youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM.
Faktycznie jednak urządzenie to wcale NIE jest "sejsmografem",
bowiem sejsmograf wykrywa trzęsienie ziemi dopiero kiedy
zostaje przez NIE potrząśnięty. Tymczasem historyczne
dane informują, że owo urządzenie Zhang Henga zdalnie
wykrywało już trzęsienia ziemi kiedy te oddalone były
o około 500 kilometrów od owego aparatu. Urządzenie
to wykorzystuje bowiem w swym działaniu fale zaburzeń
telepatycznych, które gotujące się trzęsienie ziemi
rozsyła we wszystkich kierunkach. To właśnie z powodu
użycia telepatii w swej zasadzie działania, jego twórca
nazwał je "houfeng didongy yi" -
co oznacza 'instrument dla śledzenia przepływu
"fluidu" i poruszeń ziemi'. (W tej jego nazwie słowo
"fluid" stanowi obecnie używane tłumaczenie
staro-chińskiego słowa używanego dawniej do nazywania
wszelkich fizykalnych zjawisk, włącznie z telepatią,
manifestowanych w naszym świecie przez wiecznie
ruchliwy płyn z "przeciw-świata", który to płyn w moim
Koncepcie Dipolarnej Grawitacji
nazywany jest "przeciw-materią".) Niestety,
fakt wykorzystania w tym urządzeniu fal telepatycznych
jest użyty przez dzisiejszych naukowców jako doskonała
wymówka aby go NIE badać ani NIE budować. Wszakże
"telepatia" jest dla dzisiejszych naukowców tym czym
"herezja" była dla średniowiecznej inkwizycji. (Na przekór
takiej zaprzeczającej postawy wobec telepatii, oficjalna
nauka zbudowała już urządzenie zwane "LIGO",
a opisane w punkcie #E1.1 mojej strony o nazwie
telepathy_pl.htm,
które odbiera fale telepatyczne - tyle że aby NIE
łamać naukowego "tabu" jakim objęta jest telepatia,
to co "LIGO" odbiera dzisiejsi naukowcy nazywają
"falami grawitacyjnymi".) Oczywiście, dla
"houfeng didongy yi" owa "telepatia" stała się tylko
"wymówką" aby oficjalnie NIE podejmować budowy
tego urządzenia. Faktyczną bowiem przyczyną dla
której dzisiejsza oficjalna nauka NIE bada i NIE
wdraża ani opisywanego tu urządzenia, ani też
nie bada i nie wdraża dobrze już poznanych metod
zapobiegania trzęsieniom ziemi bazujących na tzw.
"moralności", jest jej "zachłanność" wyjaśniona
dokładniej w punkcie #R1 odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm.
(Rekomenduję aby później zaglądnąć do tamtego punktu
#R1, bowiem jest on jakby kontynuacją niniejszej strony.)
Okazuje się bowiem, że wielu "luminarzy nauki" odnosi
znaczące korzyści finansowe z faktu, że oficjalnie ludzkość
ciągle NIE zna efektywnej metody wykrywania gotujących
się trzęsień ziemi. Osoby owe cichcem więc sabotażują
wszelkie badania które mogłyby doprowadzić do wypracowania
takiej metody. Warto więc przeczytać niniejszą stronę
choćby tylko po to aby się przekonać jak wspaniałe są
możliwości i działanie starożytnego urządzenia telepatycznego
do zdalnego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi,
podjęcia badań którego decydenci dzisiejszej oficjalnej nauki
odmawiają z powodu zwykłej ludzkiej małostkowości i chciwości.
Po tej zaś stronie warto zaglądnąć do punktu #T3 ze strony o nazwie
woda.htm.
Punkt #T3 opisuje tam bowiem wyniki moich analiz najróżniejszych
trendów jakie dzisiaj rzucają się w oczy w otaczającej nas rzeczywistości.
Analizy te zaś konsystentnie sugerują, że około lat 2030-tych
nasza cywilizacja się załamie, zaś około 99.9% żyjących obecnie
ludzi wymrze w ogarniającym wówczas cały świat chaosie, głodzie,
rabunkach, wzajemnym mordowaniu się, zarazach, pomorach, oraz
towarzyszących temu wszystkiemu naturalnych kataklizmach (w tym
w przepotężnych trzęsieniach ziemi).
Czytanie niniejszej
strony najlepiej rozpocząć od jej punktu #E1,
a jeszcze lepiej od jej punktu #E3. Tam bowiem
zaczynają się opisy "Sejsmografu Zhang Henga".
Dopiero kiedy poznamy co ów instrument jest w
stanie dokonywać oraz jak jest on skonstruowany i
jak działa, warto powrócić do wybiorczego czytania
innych części tej strony. Jak się bowiem okazuje,
rozpoczęcie czytania od tych innych części, niestety
zaciemnia nieco to co najważniejsze na niniejszej
stronie. Te inne części ciągle pozostają więc na tej
stronie głównie z powodów czysto historycznych.
Wszakże początkowo były one tu stopniowo
dobudowywane najpierw aby naświetlić potrzebę
i wagę podjęcie badań i budowy omawianego tu
instrumentu, potam zaś aby też raportować o
wynikach ignorowanych uprzednio badań związanych
z tym instrumentem. W grudniu 2011 roku te inne
części zostały jednak wydzielone i uporządkowane
w formę zupełnie odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm.
Tutaj zaś pozostały tylko ponieważ sporo innych totaliztycznych
stron ciągle odsyła do nich czytelnika. Jednak faktycznie
to ich treść znacznie lepiej już poznawać z owej strony
quake_pl.htm -
ponieważ tam została ona bardziej uporządkowana i
dodatkowo pouzupełniana. Na owej stronie zawarte
też są punkty #R1 do #R7 - których poznanie
rekomendowałbym aby zacząć się orientować
"co naprawdę jest grane" w kręgach "luminarzy
nauki" odpowiedzialnych za badania trzęsień
ziemi. Na niniejszej więc stronie najważniejsza
prezentacja to ów "Sejsmograf Zhang Henga" -
do którego poznania począwszy od punktu #E1,
lub punktu #E3, proponuję przejść zaraz po
przeczytaniu tego "wprowadzenia".
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Cele tej strony:
Każdego roku trzęsienia ziemi powodują śmierć
setek, a niekiedy nawet i tysięcy ludzi. Tymczasem
od około dwóch tysięcy lat znane jest telepatyczne urządzenie
które pozwala wykryć na dużą odległość moment
nadchodzenia niszczycielskiego trzęsienia ziemi
i ostrzec o nim ludzi z wystarczającym wyprzedzeniem
czasowym aby ci zdołali uchronić siebie i swoje mienie.
Urządzenie to już zbudowano i wypróbowa w praktyce -
wiadomo więc że z całą pewnością działa. Dlatego
tylko z powodu rodzaju hipokryzji, uporu i małostkowych
interesów dzisiejszych naukowców nie jest ono
obecnie odbudowane aby mogło ocalać życie
i mienie tych tysięcy ludzi. Stąd głównym celem
niniejszej strony jest uświadomienie, że takie
urządzenie do zdalnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi już od dawna istnieje, wyjaśnienie
jak ono działa, oraz opisanie jak można je zbudować.
Strona ta ma także dodatkowe cele. Jednym z
nich jest uświadomienie, że tylko "w świecie bez
Boga" kataklizmy uderzałyby w niewinnych, zaś
ich faktyczne przyczyny leżałyby w działalności
i zachowaniach ludzi żyjących w dalekich krajach -
tak że poszkodowani sami NIE mieliby możności
aby im zapobiegać. Natomiast w świecie
rządzonym przez Boga, trzęsienia ziemi i wszelkie
inne kataklizmy są "karami" które Bóg wymierza
tylko tym ludziom którzy uprzednio na nie sobie zasłużyli
poprzez długotrwałe praktykowanie wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
jaka uniemożliwia życie zgodne z wymaganiami Boga.
Stąd jednym z celów tej strony jest naukowe udokumentowanie
że w naszym świecie rządzonym przez Boga, każdy
uderzony przez kataklizm sam sobie zasłużył na karę.
Strona ta dokumentuje również, że zrozumienie owego
faktu jest wysoce korzystne dla ludzi - co także podkreśla
punkt #B3 strony
landslips_pl.htm
oraz punkt #F1 ze strony
totalizm_pl.htm.
Wszakże dzięki zrozumieniu "co" i "jak" jest karane
przez Boga, każdy może teraz efektywnie bronić
się przed kataklizmami poprzez podjęcie postępowań
zapobiegawczych zgodnych z metodami działania
Boga - po szczegóły patrz punkt #C5.1 tej strony.
Jeszcze innym celem tej strony jest udokumentowanie,
że sporo ludzi "religijnych" także wpada w szpony
owej wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
której praktykowanie jest karane przez Boga zesłaniem
kataklizmu - dlatego sam fakt czyjejś "religijności" wcale
NIE chroni nikogo przed kataklizmem, tak samo jak sam
fakt czyjegoś wyznawania "ateizmu" wcale NIE zagraża
nadejściem kataklizmu.
Dlatego strona ta dokumentuje także typowo przeaczaną
prawdę iż "moralności" NIE wolno
mylić z "religijnością", a stąd że fakt czy ktoś
będzie dotknięty następstwami kataklizmu, czy też będzie
od następstw kataklizmu uchroniony, zależy wyłącznie od
tego "jak moralne jest życie które prowadzi" oraz "jak
aktywnie ktoś ten popiera moralność, prawdę,
sprawiedliwość, pokój, miłość, itp.". Najlepiej ów fakt jest
wyrażony słowami z bibilijnej "Księgi Ezechiela" wersety 33:18-19, cytuję:
"Jeśli odstąpi sprawiedliwy od sprawiedliwości swojej
i popełniać będzie zbrodnie, to ma za to umrzeć. Jeśli
odstąpi występny od swego występku i postępować będzie
według prawa i sprawiedliwości, to ma za to zostać przy
życiu." (Odnotuj, że ta ogromnie istotna zasada
postępowania Boga jest dodatkowo wyjaśniona nieco
szerzej w tej samej "Księdze Ezechiela", wersety 18:20-28.)
#A2.
Co mnie zainspirowało do napisania tej strony:
Nasza planeta nieustannie nękana jest morderczymi
trzęsieniami Ziemi. W drugi dzień Święta Bożego
Narodzenia z dnia 26 grudnia 2003 roku tragiczne
trzęsienie ziemi w mieście Bam z Iranu odebrało
życie ponad 30 000 ludziom. Również w ten sam
drugi dzień świąt, tyle że w dniu 26 grudnia 2004
roku, potężne trzęsienie ziemi i fale tsunami z
Oceanu Indyjskiego odebrały życie około 300 000
ludziom. Wszystkie owe mordercze przypadki
przypominają nam jak istotną dla ludzkości jest
zdolność do rozpracowania na Ziemi zasady
działania, metody, oraz instrumentu, które byłyby
zdolne do zdalnego wykrycia nadchodzących
trzęsień ziemi wystarczająco wcześniej zanim
zdołają one uderzyć. W chwili obecnej ludzkość
nie posiada takiego działającego urządzenia.
Niemniej, zaskakująco, już od 132 roku AD ludziom
znana jest sprawdzona w działaniu zasada działania
i efektywna metoda zdalnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi (znaczy jest ona znana już od niemal
2000 lat). Tyle, że zasada ta obecnie jest celowo
ignorowana przez dzisiejszą "ateistyczną naukę
ortodoksyjną" czyli przez dotychczasową oficjalną
naukę ziemską - tak jak nauka ta zdefiniowana została
w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Nikt oficjalnie zasady tej nie chce jej badać. Nikt też
oficjalnie nie chce budować bazującego na niej
instrumentu alarmowego. Sarkastycznie, powodem tego
celowego ignorowania cudownego instrumentu jest
fakt, że jego zasada działania wykracza poza horyzonty
filozoficzne dzisiejszej nauki. Bazuje ona wszakże
na przechwytywaniu i dekodowaniu "fal telepatycznych"
(przez starożytnych Chińczyków zwanych "chi"),
których istnienia owa "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
ciągle nie chce oficjalnie uznać. Ponadto
owa zasada działania jest bolesnym przypomnieniem
niedoskonałości i podrzędności dzisiejszej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej", która w 21-wszym wieku ciągle jest
niezdolna do zrozumienia zjawisk jakie stoją poza zasadą
działania urządzenia technicznego zbudowanego niemal
2000 lat temu. To dlatego jednym z najpilniejszych
zadań dzisiejszych społeczeństw jest "złamanie monopolu
na wiedzę" dotychczasowej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej"
oraz stworzenie dla niej efektywnej "konkurencji",
poprzez oficjalne ustanowienie zupełnie nowej
"nauki totaliztycznej" która będzie badała
rzeczywistość z przeciwstawnego niż dotychczas podejścia
zwanego "a priori" dla którego naukowych
i filozoficznych fundamentów dostarczają
Koncept Dipolarnej Grawitacji oraz
filozofia totalizmu.
Wszakże przez tak długo aż dotychczasowa nauka
zacznie mieć oficjalną konkurencję która
będzie "patrzyła jej na ręce", nauka ta nie pozbędzie
się dotychczas przez nią praktykowanej wysoce
niemoralnej kultury leniwego myślenia, niezweryfikowanych
przez nikogo twierdzeń które szybko okazują się zupełnie
nieprawdziwe, unikania definitywnych odpowiedzi i
brania odpowiedzialności za to co naukowcy twierdzą,
"naciągania" wyników badań do interesów tych
co najlepiej płacą, ukrywania prawdy, itd., itp.
Narazie bowiem nauka i naukowcy czasami
oficjalnie rozgłaszają kardynalne bzdury
tylko ponieważ brak jest innej autorytatywnej instytucji,
w rodzaju właśnie konkurencyjnej "nauki totaliztycznej" -
która mogłaby bzdury te ujawnić społeczeństwu i skorygować.
W chwili obecnej ludzkość opanowała technicznie
jedynie metodę wykrywania trzęsień ziemi
po fakcie czyli po tym jak one już uderzą.
Powodem jest, że narazie w użyciu znajdują się jedynie sejsmografy
inercyjne. Ich cechą zaś jest, że muszą one być "wstrząśnięte"
przez dane trzęsienie ziemi aby mogły je zarejestrować. Jednak
owa zasada działania i instrument, które znane były ludziom już
w startożytności, są znacznie bardziej doskonałe od dzisiejszych
sejsmografów. Umożliwiały one bowiem zdalne wykrywanie
trzęsień ziemi jakie dopiero są w stadium przygotowywania się.
Jednocześnie zaś owo oficjalne ignorowanie tej zasady i
instrumentu przez dzisiejszą naukę ziemską wcale nie pomniejsza
ich użyteczności, ani nie unieważnia historycznie potwierdzonych
ich sukcesów. Dlatego niniejsza strona internetowa przyjmuje
na siebie zaszczytne zadanie przypomnienia wszystkim o tej
celowo dyskryminowanej przez naukę zasadzie i instrumencie.
Wszakże owa zasada i instrument są już sprawdzone w
działaniu. Z ich użyciem starożyni Chińczycy byli w stanie
wykryć nadchodzące trzęsienia ziemi na długo zanim te do
nich dotarły. Niezwykłe urządzenie techniczne skonstruowane
dla omawianej tutaj zasady działania nazywane wtedy było
houfeng didongy yi. Owa nazwa w języku Chińskim
oznacza "instrument dla śledzenia
przepływu fluidu i poruszeń ziemi". (Odnotuj, że
słowo "fluid" zostało tutaj użyte w jego zrozumieniu z hydromechaniki.
Oznacza ono wszystkie substancje znajdujące się w stanie
innym niż stały.) Obecnie jednak urządzenie to jest znane
na Ziemi pod odmienną i raczej wysoce mylącą nazwą
"Zhang Heng seismograph".
Faktycznie to
każde trzęsienie ziemi "obwieszcza" swoje nadejście
przez spory okres czasu przed tym zanim uderzy. Jest powszechną
wiedzą, że owe "obwieszczanie" jest pochwytywane i rozumiane
przez wiele zwierząt które dostają ataku paniki w jakiś czas
zanim potężne trzęsienie ziemi ma uderzyć. Również niektórzy
ludzie którzy odznaczają się tzw. "zdolnościami psychicznymi"
są w stanie usłyszeć nadchodzące trzęsienie ziemi. Ponadto
urządzenie techniczne opisywane na niniejszej stronie internetowej
było w stanie "usłyszeć" i "zrozumieć" owe "obwieszczenia"
nadchodzących trzęsień ziemi. Dlatego było ono w stanie
nawet wskazać ile czasu pozostało zanim dane trzęsienie
ziemi miało uderzyć. Niefortunnie dla nas, tamto urządzenie
zbudowane zostało tylko jednorazowo około 2000 lat temu.
Potem zaś zostało ono zapomniane. Stąd dzisiaj ciągle
ono oczekuje na kogoś kto zrekonstrułuje je z użyciem
nowoczesnej techniki. Pechowo jednak, od czasu kiedy
ta strona została opublikowana w marcu 2003 roku,
moje nieustanne wysiłki aby znaleźć instytucję badawczą
która by mi dopomogła zbudować owo cudowne urządzenie,
jak narazie pozostały bezowocne. Wygląda na to, że nasze
dzisiejsze instytucje naukowe w sposób zamierzony unikają
zainwestowania w badania i technikę która byłaby w stanie
wyczuć ostrzeżenia zawarte w owych telepatycznych
"obwieszczeniach" nadchodzących trzęsień ziemi.
W punkcie #H4 pod koniec niniejszej strony internetowej
zostanie wyjaśnione, że podobnie jak trzęsienie ziemi
również i tornada wysyłają w przestrzeń
sygnał telepatyczny obwieszczający ich nadejście. Sygnał
ten także może zostać pochwycony i zrozumiany przez urządzenie
będące nieco zmodyfikowaną wersją instrumentu opisanego
na tej stronie internetowej. Dlatego zasada działania i instrument
"houfeng didongy yi", które wyjaśnione są na tej stronie,
nadają się do zdalnego wykrywania zarówno nadchodzących
trzęsień ziemi, jak i nadlatujących morderczych tornad,
a nawet huraganów.
Niniejsza strona internetowa pokazuje liczne fotografie dzisiejszych
replik "houfeng didongy yi". Należy tutaj jednak wyraźnie
podkreślić, że żadna z pokazanych tutaj replik nigdy
nie zadziałała. Wszystkie one są jedynie replikami które
kopiują zewnętrzyny wygląd i niektóre podzespoły tego
instrumentu, NIE są jednak zdolne zadziałać tak jak ów
instrument oryginalnie działał. Faktycznie też,
dotychczas nikt nie zdołał zbudować
repliki tego instrumentu która by zadziałała tak jak powinna
- na przekór że ludzkość tak chełpi się swoim dzisiejszym
poziomem techniki. Powodem ich niezdolności do zadziałania
jest, że wszystkie dotychczasowe repliki "houfeng didongy yi"
budowane były dla błędnej zasady działania. Zakładały one
bowiem, że instrument ten oryginalnie działał na zasadzie inercji -
czyli tak jak czynią to dzisiejsze sejsmografy. Tymczasem
faktycznie działa on na zasadzie "analogowego przetwarzania
sygnału przenoszonego przez fale telepatyczne". Dopiero
niniejsza strona po raz pierwszy ujawnia jaka była prawdziwa
zasada działania tego cudownego urządzenia.
#A3.
Pokrewna strona o nazwie
day26_pl.htm
omawia tematykę tzw. "tsunami" które
są indukowane opisywanymi tutaj trzęsieniami ziemi:
Tych z czytelników, których zainteresowała
treść niniejszej strony, zapraszam również
do przeglądnięcia pokrewnej strony o nazwie
day26_pl.htm.
Tamta pokrewna strona omawia tematykę tzw.
"tsunami" które jak wiemy za pomocą łańcucha
przyczynowo-skutkowego fizykalnie są zaindukowane
przez trzęsienia ziemi. Z tego powodu tamta strona
day26_pl.htm
poszerza oraz dodatkowo naświetla z odmiennej
perspektywy, wiele tematów omawianych również
na niniejszej stronie.
Część #B:
Dlaczego mordercze trzęsienia ziemi, oraz inne katastrofy,
są nieszczęściami tylko z ludzkiego punktu widzenia:
Dalsze
rozwijanie niniejszej "części #B" - bazujące
na empirycznych badaniach mechanizmów
działania moralności, w dniu 23 grudnia
2011 roku zostało przeniesione do punktów
#F1 do #N2 z odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm.
Tamta strona
quake_pl.htm
jest bowiem w całości poświęcona właśnie
omawianiu "totaliztycznych metod zapobiegania
trzęsieniom ziemi i innym kataklizmom" (tj. metod
obrony i zapobiegania wypracowanych dzięki
"a priori" podejściu do eksperymentalnych badań
zgodnych z zasadami nowej tzw. "nauki totaliztycznej",
a zapobiegających trzęsieniom ziemi i innym
kataklizmom poprzez wykorzystanie naszej
znajomości zasad działania mechanizmów
moralnych). Stąd niniejsza wersja tej
"części #B" zawiera tylko prezentację stanu
wiedzy osiągniętego w tym temacie do dnia
23 grudnia 2011 roku.
#B0.
Jeśli pozna się metody działania Boga, wówczas
wie się "za co" i "jak" Bóg nas potraktuje jeśli
postępujemy niemoralnie - ta zaś wiedza jest
wstępnym warunkiem ofektywnej obrony przed
trzęsieniami ziemi i innymi kataklizmami:
"Mordercze trzęsienia ziemi" należą do kategorii
"klęsk żywiołowych" które spełniają definicję
"kar boskich" dotykających całe społeczności.
Wszakże oprócz uśmiercania i niszczenia,
nie służą one żadnemu znaczącemu celowi
pierwotnemu. (Tymczasem większość zjawisk
które NIE podlegają definicji "kar boskich" typowo
służy wielu istotnym celom pierwotnym naraz -
np. rozważ wiatr, który np. zapyla, rozsiewa
nasiona, przenosi chmury i deszcze, itp.)
Aczkolwiek oficjalna nauka bada "trzęsienia
ziemi", ja nigdy nie natknąłem się na jakiekolwiek
oficjalne naukowe badania "kar boskich".
Sytuacja więc z badaniem "trzęsień ziemi" a
jednoczesnym unikaniem badań "kar boskich",
jest więc powtórzeniem podobnej sytuacji z
dzisiejszą medycyną ortodoksyjną - która
nastawia się na "leczenie symptomów" jednak
jak może tak unika "leczenia chorób". (To
właśnie dlatego w społeczeństwie upowszechnia
się coraz silniejsza opinia, że medycy celowo
unikają "leczenia chorób", bowiem zdrowi
ludzie byliby "złymi klientami" w kwitnącym
dziś businessie ortodoksyjnej medycyny -
patrz punkt #G2 na totaliztycznej stronie
healing_pl.htm.)
Ja jednak wierzę, że powodem braku oficjalnych
badań "kar boskich" jest strach dzisiejszych
naukowców przed zostaniem symbolicznie "spalonym
na stosie" przez "naukową neo-inkwizycję" obecnego
okresu "neo-średniowiecza". (Działalność owej
"naukowej neo-inkwizycji" operującej w
dzisiejszym okresie "neo-średniowiecza"
wyjaśniam w punkcie #I7 totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm.)
Jestem też gotów się założyć, że czytelnicy
również o takich oficjalnych badaniach "kar
boskich" nigdy nie słyszeli. A szkoda. Wszakże
na temat tego czego nasza cywilizacja naukowo
NIE bada, ludzie nie mają też najmniejszego pojęcia.
Szczególnie zaś to dotyczy "kar boskich" wymierzanych
całym dużym społecznościom (czyli "intelektom
grupowym" - jak takie całe społeczności nazywa
filozofia totalizmu).
Wszakże np. religie ograniczają swoje zainteresowania
głównie do indywidualnych ludzi, nie wskazują więc zasad
unikania "kar boskich" przez większe społeczności.
Tymczasem w punktach #B2 do #B4.4 na stronie o nazwie
mozajski.htm
dosyć niepodważalnie zostało udokumentowane na
powszechnie sprawdzalnym materiale dowodowym,
że "moralność" całych społeczności i wymierzane
im "kary", są zarządzane i serwowane przez
Boga
w odmienny sposób niż moralność i kary indywidualnych ludzi.
Innymi słowy, w sprawach "kar boskich" wymierzanych
całym społecznościom, nasza cywilizacja preferuje
pozostawanie w ciemnocie, niewiedzy i w równej
"ślepocie", jak pozostaje ona w sprawach
UFO.
A wszystko to na przekór że np. chrześcijaństwo
oficjalnie praktykujemy już od ponad 2000 lat, oraz
że okresowe sprawdzenia stanu wiary regularnie
potwierdzają iż aż około 90% ludzi ciągle w głębi
ducha wierzy iż Bóg jednak istnieje - nawet jeśli
otwarcie nie praktykują oni żadnej religii (po źródło
tej danej patrz punkt #D1 na totaliztycznej stronie
ufo_pl.htm).
Wiadomo zaś że "bez pracy nie ma kołaczy" - w tym
zaś przypadku "bez badań naukowych nie ma rzetelnej
wiedzy". A w sprawach "kar boskich" dobrze byłoby
posiadać jednak nieco nowoczesnej i rzetelnej wiedzy w
rodzaju "co dokładnie" jest karalne, oraz "w jaki sposób"
Bóg faktycznie wymierza kary większym społecznościom.
Wszakże wiedząc prawdę na ten temat, zamiast dotychczasowego
ślepego "dopraszania się o kary", poszczególne społeczności
mogłyby zacząć świadomie kar tych unikać. A o fakcie
że Bóg karze wybrane społeczności, nie ma już
najmniejszej wątpliwości. Wszakze Bóg wyraźnie
"obiecuje" nam to karanie w aż kilku miejscach
Biblii
(np. rozważ Wielki Potop, czy losy Sodomy i
Gomory dyskutowane w punkcie #B5 poniżej).
Na dodatek, co jakiś czas nam to karanie ilustruje -
jako przykład rozważ trzęsienie ziemi z Haiti opisane
w punkcie #C3 tej strony. Porzućmy więc na krótką
chwilę ową modną ostatnio "dwulicowość", że na
przekór iż zdecydowana większość ludzi w głębi ducha
wierzy jednak w istnienie Boga, ciągle oficjalnie, otwarcie,
rzetelnie i naukowo jakoby NIE wypada badać niczego
na temat tegoż Boga. Zdobądźmy się wreszcie na odwagę
aby logicznie, obiektywnie, oraz rzeczowo przeanalizować
sprawę "kar boskich" wymierzanych większym
społecznościom - tak jak zaleca nam to dzisiejszy
sposób użycia metod i narzędzi nowoczesnej nauki.
#B1.
Analizy pytań "dlaczego" ujawniają że nawet katastrofy i nieszczęścia są uzasadnione
i też przynoszą korzyści, zaś będąc takimi najwyraźniej są one wywoływane celowo:
Wszyscy znamy przysłowie "nie ma takiego
złego, co by na dobre nie wyszło". Uczy nas
ono, że wszystko to co my ludzie uważamy
za "zło", faktycznie ma również i dobre następstwa.
Przykładowo, każde zabójcze trzęsienie
ziemi nie tylko zabija masy ludzi, ale także
unicestwia dawne układy społeczne i instytucje
które podtrzymywały zastój i korupcję,
eliminuje stare, zagrzybiałe i niezdrowe budynki
w których bez niego ludzie zmuszeni byliby
mieszkać, stwarza okazję ludziom wierzącym
w Boga aby mogli wykazać moc swojej wiary
np. poprzez oddanie z jakim udzielają pomocy
ofiarom, itd., itp. Podobnie każda wojna
nie tylko że przetrzebia kraje, ale także zmusza
ludzi do nowego sposobu myślenia i działania,
eliminuje i odsuwa od rządów
pasożytniczych
ludzi i zwyrodniałe instytucje które w przeciwnym
przypadku utrzymywałyby zastój i wstecznictwo,
przypomina narodom wartość moralnego działania,
pokoju i negocjacji, itd., itp. Z kolei np. komary
nie tylko rozprzestrzeniają kilka morderczych
chorób, ale także motywują postęp poprzez
mobilizowanie ludzi do poszukiwań sposobów
na jakie daje się ich pozbyć, wskazują ludziom
te obszary na Ziemi w których już zapanowała
niszczycielska filozofia zwana
pasożytnictwem -
która odbiera ludziom motywacje, inicjatywę
i zdolność do działania (a stąd której upowszechnienie
objawia się m.in. wysokim "zarobaczeniem"
danej społeczności), oraz służą też kilku innym
celom. Nawet ból i cierpienia też służą
aż kilku pożytecznym celom - tak jak stara się
to wyjaśnić strona o nazwie
god_istnieje.htm.
Innymi słowy, katastrofy i nieszczęścia
są takimi tylko z punktu widzenia ludzi.
Natomiast z globalnego punktu widzenia
Boga
są one głównie kolejnym z owych licznych narzędzi
które pozwalają Bogu przywrócić balans i
totaliztyczne zasady postępowania
wszędzie tam gdzie te zostały już zarzucone.
Dzisiejsza ateistyczna nauka przyzwyczaja nas
do myśli, że katastrofy i nieszczęścia są wyłącznie
"złe". Poprzez zaś takie myślenie, dotychczasowa
nauka odbiera nam motywację do poszukiwania
odpowiedzi na owe pytania "dlaczego", a stąd także
i do odnotowywania owych pozytywnych następstw
wszelkich katastrof i nieszczęść. Z kolei bez
poznania owych pozytywnych następstw nasza
cywilizacja NIE potrafi dostrzec "dlaczego" Bóg
sprowadza na ludzi wszelkie katastrofy i nieszczęścia.
Nie znając zaś odpowiedzi "dlaczego", nasza
cywilizacja NIE uświadamia sobie istnienia bardzo
prostych sposobów na które można zapobiec
kataklizmom, ani NIE jest w stanie wypracować
efektywnych metod obrony przed kataklizmami -
w rodzaju sposobów i metod które ja opisuję w
punktach #B6 i #C5.1 niniejszej strony, a także
w punktach #A2.3 i #A2.2 odrębnej strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
(Sposoby te i metody bazują na ochotniczym
praktykowaniu w naszym życiu moralnej,
pokojowej i postępowej
filozofii totalizmu -
która całkowicie eliminuje u Boga potrzebę
sprowadzania na ludzi katastrof aby zmusić
ich do wdrożenia w swym życiu tej właśnie filozofii.)
Ateizm nie opanował jeszcze całego świata.
Istnieją więc np. osoby takie jak ja, które
wiedzą z całą pewnością że Bóg istnieje -
ponieważ przykładowo poznały one dowody
naukowe na istnienie Boga (w rodzaju
dowodów opisanych na totaliztycznej
stronie internetowej o nazwie
"god_proof_pl.htm").
Takie osoby świadome istnienia Boga
zapewne czasami zadają jednak sobie
owe pytania "dlaczego". Niestety,
nie znając wysoce efektywnej
teorii wszystkiego
zwanej
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji" -
która dostarcza nam klucza do naukowego
poznania Boga, typowo nie znajdują oni
poprawnej odpowiedzi na te pytania
"dlaczego". Dlatego w niniejszej części
tej strony postaram się wspólnie z czytelnikiem
odpowiedź tą znaleźć - bazując właśnie
na owym Koncepcie Dipolarnej Grawitacji.
Zanim jednak przystąpię do jej poszukiwania,
chciałbym tutaj przypomnieć że utrzymuje
ona swą ważność dla całego szeregu tego
typu pytań, których omawianie rozciągnięte
zostało aż na kilka totaliztycznych stron
internetowych. Przytoczmy więc tutaj przykłady
owych pytań typu "dlaczego" - odpowiedzi
na które są udzielone w niniejszej części
tej strony. "Dlaczego Bóg trapi ludność biednych
krajów morderczymi trzęsieniami ziemi" -
w rodzaju trzęsienia z Haiti opisanego
poniżej w punkcie #C3 tej strony. "Dlaczego
Bóg sprowadza na ludzi katastroficzne
fale tsunami" - w rodzaju tych opisanych na
odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"day26_pl.htm".
"Dlaczego Bóg wyniszcza ludność
niektórych obszarów niszczycielskimi
tornadami" - w rodzaju tornad opisanych
na odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"tornado_pl.htm".
"Dlaczego Bóg wyniszcza ludność
niektórych obszarów niszczycielskimi
huraganami" - w rodzaju tych opisanych
na odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"katrina_pl.htm".
"Dlaczego Bóg zmiata z powierzchni ziemi
całe osiedla zabójczymi lawinami ziemi
i błota" - w rodzaju tych opisanych na
odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"landslips_pl.htm".
"Dlaczego Bóg zsyła na wiele krajów
zabójcze choroby" - w rodzaju tych opisanych
na totaliztycznej stronie o nazwie
"plague_pl.htm".
Itd., itp.
Dla ludzi którzy nabyli już naukowej pewności
że Bóg istnieje oraz poznali metody działania
Boga, nie ulega najmniejszej wątpliwości że
wszystkie te katastrofy są faktycznie "karami"
zsyłanymi ludzkości przez Boga. Wszakże wszechmocny
Bóg rozciąga absolutną kontrolę nad całym naszym
światem fizycznym. Nic w całym wszechświecie
NIE dzieje się bez Jego zgody i działania.
Katastrofy NIE mogłyby się więc przytrafić bez
wiedzy i udziału Boga. Ponadto, dla tych co
uważnie badają owe katastrofy, Bóg zawsze
pozostawia w nich kilka drobnych szczegółów,
które dyskretnie mają im potwierdzić że katastrofy
te faktycznie wywodzą się właśnie od Boga
(np. niedotknięte kataklizmem kościoły
stojące w samym centrum zniszczeń -
tak jak to wyjaśnia 2 z punktu #B2 poniżej).
Dlatego zanim na tej strone udzielona będzie
zapytującym odpowiedź na owe pytania z
grupy "dlaczego Bóg zsyła katastrofy na ludzi",
najpierw przeglądnijmy w następnym punkcie
kilka przykładów takich dyskretnych informacji
wpisywanych przez Boga w typowe trzęsienia
ziemi. Wszakże owe informacje potwierdzają
konklusywnie, że każde duże i mordercze
trzęsienie ziemi faktycznie jest wywoływane
przez Boga. Ponadto przykłady te wskazują
ów prosty sposób (opisany poniżej w punkcie
#B6) na jaki ludzie mogą zapobiegać owym
katastrofom.
#B2.
Jak najróżniejsze regularności zawarte w rzekomo nieregularnych
trzęsieniach ziemi potwierdzają że NIE są one inicjowane przypadkowo:
Gdyby wszechświat NIE był rządzony rozumnym
i sprawiedliwym Bogiem, wówczas trzęsienia ziemi
pod każdym względem musiałyby mieć czysto
przypadkowy charakter. Jeśli jednak nasz wszechświat
JEST rządzony przez mądrego i sprawiedliwego
Boga, wówczas nawet w tak zdawałoby się przypadkowe
i chaotyczne zdarzenia jak owe trzęsienia ziemi,
Bóg też dyskretnie wpisuje cały szereg regularności.
Jak też się okazuje, uważny badacz faktycznie
może wykryć różne regularności w uderzeniach
morderczych trzęsień ziemi. Regularności owe
z jednej strony potwierdzają że trzęsienia ziemi,
podobnie jak wszystko co się dzieje w naszym
świecie fizycznym, faktycznie są rządzone przez
wysoce inteligentnego i przewidującego Boga.
Z drugiej zaś strony wskazują one nam "dlaczego"
ów mądry i sprawiedliwy Bóg prześladuje ludzi
trzęsieniami ziemi. Ponadto stwarzają one ludziom
możliwość przewidzenia miejsca i czasu kolejnego
morderczego trzęsienia ziemi. Przeglądnijmy więc
teraz najważniejsze z owych regularności występujących
w trzęsieniach ziemi.
1. Trzęsienia ziemi zawsze niszczą obszar którego
mieszkańcy osiągnęli już poziom tzw. "intelektu
agonalnego" w swoim praktykowaniu filozofii
pasożytnictwa. Tak więc pierwsza regularność
jaką każdy może odnotować zarówno w trzęsieniach
ziemi, jak i we wszelkich innych katastrofach trapiących
ludzi, to że "zawsze uderzają one w obszar który w
danym okresie czasu charakteryzuje się najsilniejszym
w danym regionie 'eksplozyjnym upuszczaniem
energii moralnej' powodowanym przez praktykowanie
przez ludność danego obszaru zaawansowanej
formy filozofii zwanej
pasożytnictwem".
Regularność ta została dokładniej opisana w punkcie
#B3 poniżej. Ponieważ objawy praktykowania
filozofii pasożytnictwa obejmują m.in. zastój, korupcję,
nieudolność, niezdolność do poprawy swojej sytuacji,
prywatę, egoizm, biedę, chaos, niezdecydowanie,
brak jedności i organizacji, uzależnienie od pomocy
innych zamiast od własnych przedsięwzięć, itp., postronni
widzowie takich trzęsień ziemi odnotowują niniejszą
regularność jako subiektywne wrażenie, że trzęsienia
ziemi zawsze zdają się uderzać i "krzywdzić" ludzi
którzy nawet i bez nich są już bardzo bezradni, biedni
i zdesperowani. Doskonałym przykładem trzęsienia
ziemi które uderzyło właśnie w taką społeczność już
wcześniej całkowicie sparaliżowaną ześlizgnięciem
się w stadium "intelektu agonalnego" w jego
praktykowaniu filozofii pasyżytnictwa, jest trzęsienie
ziemi z Haiti opisane w punkcie #C3 poniżej.
2. Trzęsienia ziemi i inne katastrofy zawsze
wymownie oszczędzają co najmniej jeden obiekt
religijny zlokalizowany w strefie zniszczenia.
Ja osobiście wierzę, że owo celowe oszczędzanie
obiektów religijnych jest najbardziej znamienną
i wymowną regularnością którą Bóg wyraźnie daje
nam do zrozumienia że dana katastrofa jest "karą boską
za praktykowanie filozofii pasożytnictwa". Regularność
ta rzuca się nam w oczy w praktycznie wszelkich
naturalnych katastrofach - chyba że zaistniał religijny
powód aby dane obiekty kultu lub religii zostały
zniszczone. Po raz pierwszy odkryłem ową
regularność już podczas analizy efektów tsunami
opisanego na totaliztycznej stronie
day26_pl.htm -
podczas którego domy mieszkalne były tam masowo
zniszczone, jednak meczety i świątynie buddyjskie
przetrwały tam nietknięte.
Potem ta sama regularność rzuciła mi się w oczy podczas
tsunami z wyspy Samoa z wtorku ranem, 29 września 2009 roku -
patrz jego opisy z punktu #F2 strony
day26_pl.htm.
Na wyspie Samoa także domy mieszkalne zostały
kompletnie zrujnowane, jednak stojący wśród nich miejscowy
kościół pozostał nienaruszony - i to na przekór iż był on
konstrukcją całkowicie zamkniętą która musiała
stawiać ogromny opór uderzającej go fali wody.
Ów ciągle tam stojący kościół z obszaru zniszczonego
przez tsunami wzmiankowany był w artykule
"Devotion among devastation" (tj. "Dewocja pośród
zniszczenia") ze strony A2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
wydanie z wtorku (Tuesday), October 6, 2009.
Ta sama regularność nieniszczenia kościołów
przez Boga została też potwierdzona
w trzęsieniu ziemi z wyspy Haiti - o czym piszę
poniżej w punkcie #C3, jak również w lawinach
błotnych z Brazylii które zmiotły z powierzchni
ziemi m.in. miasteczka "Teresopolis" i "Nova Friburgo"
(opisy tych lawin przytoczyłem w punkcie #H4 na stronie
landslips_pl.htm,
z kolei zdjęcia owych oszczędzonych przez lawiny
kościołów stojących w samym środku zniszczeń -
w styczniu 2011 roku można było oglądnąć na
polskojęzycznej stronie o adresie
http://angelus-silesius.pl/articles/powodz_brazylia.html#zdjecia).
Już po pierwszym sformułowaniu niniejszego
punktu moją uwagę zwróciły dwa dalsze potwierdzenia
opisywanej tu regularności (tj. że "podczas katastrof
Bóg zawsze pozostawia nam swój 'znak' poprzez oszczędzenie
jakiegoś obiektu religijnego zlokalizowanego w środku
strefy zniszczenia"). Jednym z tych potwierdzeń
było przypomnienie sobie dziwnego zdarzenia z
prastarą Biblią jakie podczas powodzi z miejscowości
Wairarapa ze środy dnia 5 lipca 2006 roku
było raportowane w nowozelandzkich wiadomościach
telewizyjnych. Mianowicie, w nieco innej niż ta w której
ja mieszkam części Wyspy Północnej Nowej Zelandii
nastąpiła wówczas niszczycielska powódź która zatopiła
wiele miejscowości i zniszczyła wiele domów. Ja wtedy
powodzią tą bardzo się interesowałem, bowiem bałem
się że ówczesne katastroficzne deszcze mogą przenieść
się i na obszar w którym ja mieszkałem i że zatopione
będzie również i moje mieszkanie - na szczęście tamte
tzw. "oberwania chmury" ominęły dolinę "Hutt Valley"
w której ja mieszkam (najprawdopodobniej dla powodów
wyjaśnionych w punkcie #I4 totaliztycznej strony o nazwie
day26_pl.htm).
Rolnik-właściciel jednego z tych zniszczonych domów
miał prastary i bardzo cenny egzemplarz Biblii. Kiedy
powódź ustąpiła, wówczas egzemplarz ten znalazł
się jak leżał na uprzednio zatopionej łące - był to
tak niezwykły przypadek, że pokazywano go wtedy
nawet w nowozelandzkiej telewizji. Niezwykłością
owego zdarzenia którą ów rolnik wskazywał jako
rodzaj cudu, było że woda zupełnie nie zamoczyła
ani nie zniszczyła tej Biblii - tak jakby Biblia ta wogóle
nie była zalana wodą i przez powódź przetrwała jakoś sucha.
Już po napisaniu niniejszego punktu zacząłem uważniej
niż poprzednio oglądać te części dzienników telewizyjnych
które raportowały o jakichś katastrofach. Ku swemu
zdumieniu, kiedy wieczorem w dniu 7 lutego 2010 roku dzienniki
telewizyjne Nowej Zelandii raportowały o pierwszej rocznicy
tzw. "czarnej soboty" - podczas której w Australii zginęły
173 osoby w wyniku katastroficznego pożaru lasu
z ichniego Stanu Victoria, ponownie dostrzegłem
opisywane tu potwierdzenie. Mianowicie, kiedy
kamery przypominały zniszczenia z jednej takiej
spalonej australijskiej miejscowości zwanej "Kinglake",
obiektyw kamery przypadkowo skierował się
na kościół który ocałał na przekór że wszystko
wokoło niego spłonęło. Jednocześnie nastąpiła
przerwa w komentarzu - niemal tak jakby ktoś z
jakichś powodów celowo "wycenzurował" z komentarza
informację iż ów kościół przetrwał nietknięty
tą katastrofą. Intrygująco, w czasach kiedy rok
wcześniej ów katastroficzny pożar lasu z Australii
miał miejsce, ja uważnie czytałem wszystkie raporty
i wysłuchiwałem wszelkich wiadomości na ten temat -
celowo poszukując informacji czy jakikolwiek kościół
przetrwał tam nietknięty. Wiem więc z całą pewnością,
że informacja o ocaleniu owego kościoła NIE była
wówczas nigdzie podana. Stąd teraz widzę w tym
zagadki, pytania i refleksje. Wszakże jest nie do pomyślenia
aby w demokratycznej Australii z jakichś powodów
ktoś celowo i systematycznie "wycenzurowywał"
informację o owym kościele. Zresztą aby to uczynić
celowo w sytuacji kiedy działało tam wielu niezależnych
reporterów, musiałaby to być jakaś duża konspiracja
wyciszania. Z drugiej strony aż trudno sobie wyobrazić
aby przetrwanie tego kościoła zostało zwyczajnie
przeoczone przez wszystkich tych reporterów. Intrygujące
jest też czy w sprawozdaniach z najróżniejszych innych
katastrof, na podobnej zasadzie też jest pomijana
istotna informacja o możliwym przetrwaniu tam obiektów
religijnych znajdujących się w zasięgu zniszczenia.
3. Każde trzęsienie ziemi, a także każdy inny kataklizm,
ma wbudowane w siebie cechy które dokumentują
równocześnie co najmniej aż trzy odmienne mechanizmy
jego powstania. Owe cechy, a także opisywane
nimi co najmniej owe trzy mechanizmy formowania
kataklizmów, w najlepszy sposób wyjaśnione zostały
w punkcie #C2 strony o nazwie
tornado_pl.htm.
Sa one też opisywane aż na kilku innych totaliztycznych
stronach. Tutaj NIE będę więc ich ponownie powtarzał.
4. Mordercze trzęsienia ziemi preferują uderzanie
w dniach świąt, a także w 13-tym i 26-tym dniu
miesiąca. Kolejną już odnotowaną regularnością
trzęsień ziemi są daty kiedy te najbardziej mordercze
z nich uderzają swoje ofiary. Jak to wyjaśniono w
punkcie #D8 na totaliztycznej stronie o nazwie
day26_pl.htm
oraz potwierdzona na przykładach z punktu #A2
i z części #C niniejszej strony, trzęsienia ziemi
mają swoje ulubione dni w których preferują
uderzyć swe ofiary. Najczęściej uderzają w czasie
jakiegoś święta (często nawet w jego pierwszym
dniu), ponadto w dniu 13-go danego miesiąca,
albo też w dniu 26-go (tj. 13+13) danego miesiąca.
Powody dla tej ich regularności starałem się
wyjaśnić w podrozdziale V5.4 z tomu 16 mojej starszej
monografii [1/4].
Przykładowo, kataklizm uderzający w święto upewnia
osoby wierzące w Boga, że ma on religijne uzasadnienie.
5. Praktycznie każde trzęsienie ziemi jest przewidziane
przez zwierzęta. Ta kolejna regularność wszelkich
trzęsień ziemi ma wielowarstwową wymowę.
Przykładowo dowodzi ona, że zwierzęta
są niewinne ludzkiego praktykowania filozofii
pasożytnictwa. Dlatego też Bóg zawsze pozwala
zwierzętom wyczuć ostrzeżenia o nadchodzącej
katastrofie. Zwierzęta doskonale więc wiedzą co
nadchodzi i jeśli zechcą mogą uniknąć zagłady.
Jak jest to wyjaśnione w dalszej części tej
strony, zwierzęta dowiadują się o nadchodzeniu
trzęsienia ziemi, ponieważ każde takie trzęsienie
wysyła "ostrzeżenia" na swój temat w postaci szczególnego
rodzaju "fal telepatycznych" które mogą być
odebrane i zdekodowane zarówno przez zwierzęta,
jak i przez odpowiednie urządzenia techniczne
(jedno z których to urządzeń jest opisane na tej
stronie). To dlatego niniejsza regularność dowodzi
również, że gdyby ludzie potrafili przełamać w sobie
wrodzone skłonności do poddawania się filozofii
pasożytnictwa, wówczas mogliby zbudować
opisywane na tej stronie urządzenie alarmowe
które by ich ostrzegało z dużym wyprzedzeniem
czasowym o nadchodzeniu każdego morderczego
trzęsienia ziemi.
#B3.
"Eksplozyjne" upuszczanie tzw. "energii moralnej" które sprowadza katastrofy:
Uzasadnienie dla powodów dla których Bóg
sprowadza naturalne katastrofy na niektóre
obszary ziemi, wynika z teorii dwóch
przeciwstawnych filozofii życiowych zwanych
totalizm oraz
pasożytnictwo.
Gdyby powody te spróbować wyjaśnić w jednym
zdaniu, wówczas stwierdzałyby one, że "w swoim
dążeniu do przywracania moralności, sprawiedliwości,
postępu i pokoju, Bóg uderza jakąś katastrofą w każdy
obszar w którym panoszenie się niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
osiągnęło już poziom 'intelektu agonalnego',
zaś następstwami owej katastrofy Bóg przywraca
tam praktykowanie moralnej
filozofii totalizmu".
Zgodnie z teoriami owych dwóch przeciwstawnych
filozofii, wszystko co tylko w naszym życiu
czynimy powoduje przepływ unikalnej energii
zwanej "energią moralną" przez granicę
oddzielającą dwa odmienne światy zwane
"naszym światem" oraz "przeciw-światem".
Jeśli to co czynimy jest "moralne" wówczas
owa unikalna "energia moralna" przepływa
z naszego świata do przeciw-świata.
Stąd w naszym świecie fizycznym takie
moralnie poprawne działania mają charakter
"implozji" owej energii moralnej. Tak zaś się
składa, że Bóg uczynił korzystnym dla ludzi
wszystko czego zasada działania bazuje na
"implozji" zachodzącej w naszym świecie fizycznym
(wszystko zaś co bazuje na "eksplozji" Bóg
uczynił niszczycielskim i niekorzystnym dla ludzi).
Jeśli natomiast czynimy coś co jest "niemoralne",
wówczas powoduje to że energia moralna
jest eksplozyjnie upuszczana z przeciw-świata
do naszego świata fizycznego. Czyli jeśli ktoś
praktykuje ową niemoralną filozofię zwaną
pasożytnictwem,
wówczas czyni niemal wyłącznie to co jest
niemoralne. Taka więc osoba, instytucja,
społeczność, albo państwo o pasożytniczej
filozofii powoduje lokalną "eksplozję" owej
"energii moralnej" - to zaś sprowadza katastrofy.
Powody dla których Bóg zmuszony jest niszczyć
obszary na Ziemi w jakich lokalne społeczności
praktykują filozofię zaawansowanego pasożytnictwa,
opisane zostały w podrozdziale KA8.2 z tomu 7 monografii
[8/2].
Mianowicie chodzi o to, że intelekty (tj. ludzie,
instytucje, społeczności, lub państwa) które
w swoim praktykowaniu filozofii pasożytnictwa
ześlizgną się w dół do poziomu tzw. "intelektu agonalnego",
nie mogą już zostać uratowane i jedyne wyjście
jakie wobec nich pozostaje to pozwolić im umrzeć.
Wszakże będąc już w stanie agonalnym NIE
są już w stanie zmienić swoich niemoralnych
zasad postępowania, zaś nawet jeśli ktoś ich
usiłuje ratować i sztucznie przedłuża ich
egzystencję - one jedynie będą konsumowały
środki i energię ratującego, jednak ich stan moralny
i zasady postępowania NIE ulegną już poprawie.
Jeśli więc będą sztucznie utrzymywane przy
życiu, nadal będą czyniły wiele złego, zaś ich
niemoralne działania coraz usilniej będą domagały
się przywrócenia sprawiedliwości. Na dodatek,
ich filozofia pasożytnictwa jest wysoce "zaraźliwa".
Jest więc jakby zakaźną chorobą moralną
która szybko się rozprzestrzenia na obszary
sąsiednie. Kiedy więc jakiś większy obszar
na Ziemi ześlizgnie się już w dół do owego
nieodwracalnego poziomu "intelektu agonalnego",
wówczas aby uchronić sąsiednie obszary
przed rozprzestrzenieniem się tej niebezpiecznej
"choroby moralnej", a także aby przywrócić
totalizm na owym obszarze, Bóg nie ma
innego wyjścia niż przerzedzić i przesegregować
ludność tego obszaru z pomocą jakiejś dużej
katastrofy. Wszakże każda duża katastrofa
unicestwia poprzednio prześladujące dany
obszar układy ludzkie, wygodnickie zależności,
pasożytnicze tradycje, zwyrodniałe instytucje,
itp. Obala też panujący tam zastój, wyzysk,
zmusza do moralnego działania, do udzielania
sobie wzajemnej pomocy, do organizowania się,
itp. W rezultacie takiej katastrofy, dany obszar
doświadcza najróżniejszych nacisków, podejmuje
nowe życie, nowi ludzie i nowe idee przejmują
tam wiodacą rolę, itp. Stąd zamiast uprzedniej
filozofii pasożytnictwa, obszar ten czasowo
zmuszany jest do zaadoptowania totalizmu.
Wszystkie więc obszary Ziemi gdzie
zamieszkujący je ludzie ześlizgnęli się już
do poziomu "intelektów agonalnych" w swoim
praktykowaniu filozofii pasożytnictwa, Bóg
dotyka lub unicestwia właśnie jakąś silną katastrofą.
Gdyby bowiem pozostawił je sobie samym,
wówczas ich pasożytnicza filozofia, jak rodzaj
jakiejś fatalnej plagi, rozszerzyłaby się na
sąsiednie obszary. Jednocześnie brak reakcji
na ich wysoce niemoralne postępowanie
uniemożliwiałby przywrócenie tam absolutnej
sprawiedliwości. (Odnotuj że Bóg wyraźnie
ostrzega ludzi za pośrednictwem
bibilijnej historyjki o losach "Sodomy i Gomory",
że społeczności praktykujące zaawansowaną formę
filozofii pasożytnictwa, lub wyniszczające ziemię,
będą zniszczone np. kataklizmami - po przykłady
patrz bibilijna "Księga Rodzaju", 18:22-33, 19:1-28,
albo patrz punkty #T1 i #T3 mojej strony o nazwie
woda.htm.)
Oczywiście, aby nie odbierać ludziom "wolnej
woli" i nie zmieniać ich pogladów, Bóg zawsze
tak dobiera rodzaj katastrofy jaką uderza daną
społeczność, aby wygladała ona na całkowicie
"przypadkowe" nieszczęście. Wszakże Bóg ma
do wyboru cały arsenał katastyrof jakie może
zaserwować, a nie tylko opisywane na tej
stronie trzęsienia ziemi. Inne, też przypadkowo
wyglądające katastrofy, obejmują:
tsunami,
tornada,
huragany,
lawiny ziemne,
plagi,
zawalenia się budynków,
pożary,
terroryzm,
powodzie, eksplozje, itp., itd. Dla każdej więc
sytuacji i grupy społecznej Bóg jest w stanie
wybrać zarówno katastrofę, jak i okoliczności
jej pojawienia się, tak aby te wygladały na
zupełnie przypadkowe i wyjaśnialne zgodnie
z owym "kanonem niejedoznaczności" opisywanym
m.in. w punkcie #C2 na stronie
will_pl.htm.
W ten sposób cele Boga mogą być osiągane
bez narzucania ludziom odmiennych poglądów
czy zmieniania ich stosunku do Boga.
#B4.
Jaki jest mechanizm zmiany filozofii u ludzi z obszarów dotkniętych katastrofą:
Motto:
"Każde zdarzenie wszechświata służy jakiemuś istotnemu celowi, a stąd potwierdza ono celowe działanie nadrzędnej inteligencji."
Praktykowanie niszczycielskiej filozofii
pasożytnictwa
wynika z zastoju. Zastój bowiem powoduje,
że niektórzy ludzie nabywają trwałe nawyki
pasożytnicze o wysoce niemoralnym
charakterze. Nawyki te nabywają głównie
osoby które nie posiadają silnego tzw. "szkieletu
moralnego" wynikającego np. z ich religii,
z pewności istnienia Boga, ze znajomości
totalizmu, itp. Stąd przykładowo, jeśli taka
pozbawiona szkieletu moralnego osoba przez
długi okres czasu jest pozostawiona sama
sobie i żyje w tych samych warunkach, wówczas
z upływem czasu zaczyna ona dbać wyłącznie
o siebie i o swoje interesy, postępuje tylko
wzdłuż tzw. "linii najmniejszego oporu", czyni
tylko to co absolutnie konieczne, odmiennie
traktuje tych ludzi których zna, a zupełnie
odmiennie postępuje z ludźmi których nie zna,
mówi (kłamie) jedno a czyni coś zupełnie innego,
itp., itd. Oczywiście, takie niemoralne osobniki
o skłonnościach do nabywania pasożytniczych
nawyków istnieją w praktycznie każdej społeczności.
Dlatego niemal każda społeczność pozostawiona
dłużej samej sobie i nie wystawiona na jakieś
zewnętrzne naciski, zaczyna wykształtowywać
różne pasożytnicze postępowania. Przykładowo,
formuje nieformalne układy i związki które
motywują ludzi do niemoralnych działań takich
jak zatrudnianie tylko swoich krewnych i przyjaciół,
kierowanie się zasadą "liczy się kogo znasz,
a nie co potrafisz", uprawianie korupcji,
znajdowanie sposobów na jakie daje się
eksploatować innych, formowanie monopoli,
wypłacanie sobie przez zarządy i dyrekcje coraz
wyższych pensji i premii, itd., itp. Każda więc
katastrofa, nawet jeśli tylko unicestwia ona
część członków danej społeczności, przerywa
zastój oraz niszczy te układy i nawyki. Wszakże
eliminuje ona ludzi jacy formowali uprzednie
wygodnickie układy i związki, zmusza tych
co przeżyli do podjęcia nowych działań,
pozycji i inicjatyw - co do których jeszcze
nie wiedzą jak mogliby je wykorzystać na
swoją korzyść, wprowadza do systemu
nowych ludzi oraz najróżniejsze nowe
naciski, zmusza niektórych kluczowych
ludzi do wyprowadzenia się lub emigracji
z danego obszaru, itd., itp. W ten sposób
każda katastrofa zmusza daną społeczność
do zmiany filozofii którą ona praktykuje
jako większy "intelekt grupowy", z uprzedniej
pasożytniczej na bardziej totaliztyczną. To
dlatego np. zaraz po drugiej wojnie światowej
niemal wszystkie społeczności z terytoriów dotkniętych
działaniami wojennymi zaczęły praktykować
filozofię totalizmu.
(Np. ja doświadczyłem osobiście owej totaliztycznej
filozofii za pośrednictwem społeczności mojej rodzinnej
wsi Wszewilki.)
Jednak w miarę jak czas upływał, nawyki
i filozofia owych społeczności ponownie
zaczęły "pełznąć" w kierunku pasożytnictwa.
Stąd w chwili obecnej w niemal wszystkich
społecznościach owych terytoriów ponownie
panoszy się już pasożytnictwo. Z kolei na
terytoriach które od dawna już nie zaznały
ani działań wojennych, ani też jakiejś
poważniejszej katastrofy, poziom panującej
tam pasożytniczej filozofii zaczyna być już
bliski owego nieodwracalnego "stanu agonalnego".
Wkrótce więc Bóg nie będzie miał już innego
wyjścia jak ponownie wstrząsnąć je jakąś
kolejną katastrofą która przywróci w nich totalizm.
#B5.
"Standardowa procedura" kataklizmu:
Na początku tej strony, w jej punkcie #A1,
podkreśliłem że Biblia jest bardzo jednoznaczna -
jeśli ktoś prowadzi życie "niesprawiedliwego",
wówczas będzie z tego powodu uśmiercony.
Z kolei na kilku odrębnych stronach, np. tej o nazwie
biblia.htm,
podkreśliłem z naciskiem ustalenie totalizmu,
że Biblia zawiera nakazy i wymagania Boga
"jak ludzie mają prowadzić swoje życie", oraz
że owe nakazy i wymagania NIE są negocjowalne -
jeśli ktoś ich NIE wypełnia, poniesie za to konsekwencje.
Z tego powodu wszystkie tzw. "intelekty grupowe" -
czyli narody, miasta, czy społeczności, które
odmawiają prowadzenie swego życia w sposób
dzisiaj zwany "moralnym" (tj. w sposób zgodny w
wymaganiami Boga), są traktowane kataklizmami
które uśmiercają "niesprawiedliwych" oraz
korygują moralność owych "intelektów grupowych".
Punkt #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
(a także punkt #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm
i punkt #J2 strony o nazwie
pajak_jan.htm)
wyjaśnia ustalenie filozofii totalizmu, że
pełny i zbalansowany obraz
rzeczywistości uzyskuje się tylko jeśli rzeczywistość
tą bada się jednocześnie przy aż dwóch podejściach,
mianowicie przy podejściach "a posteriori"
(czyli "od skutku do przyczyny") oraz "a priori"
(czyli "od przyczyny do skutku"). Niestety,
zazdrośnie strzegąca swego "monopolu na wiedzę
i edukację" dzisiejsza "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
bada rzeczywistość z tylko jednego podejścia -
przez klasyków filozofii zwanego "a posteriori"
(tj. "od skutku do przyczyny"). Przy takim zaś
podejściu, nauka ta widzi tylko "połowę rzeczywistości",
a stąd np. NIE jest w stanie wskazać żadnej skutecznej
metody obrony przed kataklizmami. Tymczasem,
kiedy autor tej strony przeanalizował już nagromadzone
przez siebie obserwacje kataklizmów zaprezentowane
m.in. w "części #C" tej strony, na całych stronach
day26_pl.htm i
landslips_pl.htm,
w punktach #H2 do #H4 strony
tapanui_pl.htm
a także w punkcie #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
wówczas wyłaniają się z nich wyraźne regularności.
Regularności owe, przy odwrotnym podejściu
filozoficznym zwanym "a priori" (tj. przy podejściu
"od przyczyny do skutku", a ściślej
"od Boga, który jest
przyczyną wszystkiego, do otaczającej
nas rzeczywistości, która jest skutkiem działań
Boga"), wskazują aż kilka relatywnie
łatwych metod obrony przed kataklizmami. Niestety,
ta sama "ateistyczna nauka ortodoksyjna" ma
powody (np. niebezpieczeństwo utraty swego
"monopolu na wiedzę") aby blokować upowszechnianie
wiedzy na temat owych metod obrony. Wszakże
gdyby okazało się że faktycznie zadziała
któraś z metod obrony przed kataklizmami jakie
ja wypracowałem, wówczas by to również oznaczało
że poprawne są i działają też wszystkie inne idee
które ja też wypracowałem, a których upowszechnienie
oficjalna nauka blokuje już od około ćwierćwiecza,
ponieważ unieważniają one poprawność fundamentów
dzisiejszej ateistycznej nauki - tj. takie idee jak mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
totalizm,
magnokraft,
wehikuł czasu,
komora oscylacyjna,
itd., itp. Dlatego nauka ta będzie czyniła
wszystko co w jej mocy aby powstrzymać sprawdzenie
którejkolwiek z owych metod obrony. Niemniej,
wziąwszy pod uwagę dzisiejszą rozpaczliwą sytuację
ludzkości z kataklizmami, a także szybko nadciągającą
zagładę i wyludnienie lat 2030-tych w jakich wymrze
99.9% żyjących obecnie ludzi (po szczegóły patrz opisy
z punktu #T3 mojej strony o nazwie
woda.htm),
w żywotnym interesie zagrożonych miast, społeczności
i krajów leży ratowanie się z pomocą każdej już wypracowanej
metody obrony, nawet jeśli dotychczasowa oficjalna
nauka ma do tej metody jakieś nieracjonalne uprzedzenia
i usiłuje NIE dopuścić do jej upowszechnienia wśród
ludzi. Ten obowiązek "spróbowania" obrony rozciąga
się również i na metody obrony które opisuję na
niniejszej stronie - zgodnie z wyjaśnianą w punkcie #F1 strony
totalizm_pl.htm
zasadą, że prawda
jest źródłem postępu, nawet jeśli jest przykra.
Teoria wszystkiego
zwana
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji"
wyjaśnia nam że Bóg jest to po prostu ogromny,
samo-świadomy, naturalny program (po szczegóły
patrz punkt #C2 na totaliztycznej stronie
god_proof_pl.htm,
lub punkt #I2 na totaliztycznej stronie
dipolar_gravity_pl.htm).
Będąc zaś programem, Bóg lubuje się w opracowywaniu
"standardowych procedur działania" dla niemal
wszystkich swoich przedsięwzięć (przykłady aż
całego szeregu takich standardowych procedur
działania Boga, włączając w to procedurę
stwarzania kolejnych ras ludzi, opisane zostały
w punktach #D1, #D2, oraz #D3 totaliztycznej strony
newzealand_visit_pl.htm).
Zapewne dlatego, jeśli prowadzenie przez jakiś
intelekt grupowy "niesprawiedliwego" życia
zmusza Boga do zesłania kataklizmu na ów
intelekt, wówczas również ów
kataklizm Bóg zesyła
zgodnie ze "stadardową procedurą 'karania'
katastrofą danej niemoralnej społeczności".
Owa standardowa procedura sprowadzania katastrofy
została najlepiej opisana w wersetach od 18:20 do 19:28
z bibilijnej "Księgi Rodzaju" przy okazji omawiania tam
zniszczenia Sodomy i Gomory, zaś potem zilustrowana
licznymi przykładami niemoralnych miast już ukaranych
przez Boga - po streszczenia legend o takich zniszczeniach
miast patrz punkty #H2 do #H4 strony o nazwie
tapanui_pl.htm
lub punkt #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Moje dotychczasowe analizy tych z kataklizmów, do opisów
których miałem dostęp, ujawniają esencję aż kilku najczęściej
powtarzających się etapów w typowo realizowanej przez
Boga "standardowej procedurze kataklizmu". Z kolei nasze
poznanie na co Bóg najbardziej zważa w każdym z tych
etapów, pozwala nam na wypracowanie efektywnych metod
obrony przed kataklizmami.
Oto etapy które zdają się powtarzać najczęściej w już mi
znanych kataklizmach jakie dotychczas analizowałem.
(1) Ostrzegające przypomnienie "co" i
"jak" jest karane przez Boga.
(2) Sprawdzenie "skarg" ludzi przybyłych do danego
miasta lub społeczeństwa, czyli sprawdzenie czy wysoka
liczba skarg postronnych świadków na zachowania ludności danego
miasta czy społeczeństwa, kwalifikuje już je do zesłania mu kary Boga.
(3) "Wyklarowanie powodów" dla których
kataklizm ten jest zesyłany na daną społeczność.
(4) "Ostrzeżenie" danego miasta (lub społeczności)
że będzie mu zaserwowana katastrofa - jeśli jego mieszkańcy
NIE zmienią swego postępowania i filozofii na bardziej "moralne",
oraz stworzenie mu szansy aby mógł się obronić i ochronić.
(5) Sprawdzenie czy nastąpiła wymagana "zmiana"
filozofii i zachowań. Ludność wytypowanej do kataklizmu
miejscowości jest sprawdzana czy potrafiła udokumentować,
że faktycznie zmieniła swoje zachowania i filozofię.
(6) Policzenie i wyprowadzenie "sprawiedliwych"
z wytypowanego do zniszczenia kataklizmem obszaru,
oraz przygotowanie ratowania tych co na uratowanie
zasługują. Ten etap ma więc na celu upewnienie że
ci ludzie, którzy NIE zasłużyli sobie na karę Boga, są
chronieni (patrz "Księga Rodzaju", wersety 19:12-22).
Przykładowo, zgodnie z wersetem 9:12 z bibilijnej
Ewangelii św. Marka, jaki interpretuję m.in.
w punktach #T3 i #T2 swej strony o nazwie
woda.htm,
oraz w "części #H" strony
2030.htm,
aby dopomagać ludziom zasługującym na uratowanie
z globalnego wyludnienia nadchodzącego na Ziemię
w latach 2030-tych, na Ziemię już po raz trzeci z kolei
zostaje przysłany "żołnierz Boga" w Biblii opisywany
pod imieniem Eliasz.
(7) "Zesłanie kataklizmu" (patrz "Księga Rodzaju",
wersety 19:24-28). W przypadku też kiedy istnieje realna
szansa, że dane miasto (lub społeczność) ciągle może zmienić
swoje postępowanie na bardziej moralne, wówczas niszczycielska
katastrofa jest serwowana w co najmniej 3-ch nasilających
się stopniach, po każdym z których ponawiana jest
realizacja wszystkich etapów (1) do (7) opisanych powyżej,
oraz dawany jest czas wymagany do zmiany zachowań
i filozofii tego miasta (czy społeczności). I tak, najpierw
serwowany jest
(7a) "kataklizm ostrzegający"
który niszczy mienie, jednak zwykle NIE pochłania ofiar
w ludziach. Jeśli po nim ciągle NIE następuje zmiana
zachowań i ciągle dana społeczność kontynuuje praktykowanie
filozofii pasożytnictwa,
wówczas Bóg serwuje
(7b) "kataklizm przynaglający"
iż najwyższy już czas na zmianę filozofii
i zachowań. Ten niszczy zarówno mienie,
jak i odbiera życie sporej liczbie ludzi.
Jeśli i po owym "katakliźmie przynaglającym"
ani filozofia ani zachowania NIE ulegają
zasadniczej zmianie, wówczas Bóg serwuje końcowy
(7c) "kataklizm anihilujący".
Po tym katakliźmie dane miasto (czy dana społeczność)
zostaje całkowicie wymazane z powierzchni ziemi. Przestaje
się więc nadawać do dalszego zamieszkania. Po zmiecieniu
owego miasta (czy społeczności) z powierzchni ziemi,
pozostawiane są jednak po nim najróżniejsze pozostałości
które służą później jako
(8) "lekcja moralna dla przyszłych generacji ludzi".
Przedyskutujmy więc teraz krótko najistotniejsze cechy
każdego z powyższych etapów.
Ad. (1): Ostrzegające przypomnienie "co" i "jak" jest
karane. Tą funkcję wypełnia jakieś wydarzenie
celowo zaindukowane przez Boga, które zwraca uwagę
mieszkańców danego miasta (lub danej społeczności)
na obowiązek przestrzegania nakazów Boga. Z kolei
owe nakazy Boga już od 2000 lat są klarownie wyłożone w
Biblii
i w religiach, zaś ostatnio są również rekomendowane przez
filozofie totalizmu
z pomocą nowoczesnego języka i dzisiejszych
notacji. Po przykłady takich wydarzeń - patrz
treść punktu #G2 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
lub punktu #B5.1 na stronie
will_pl.htm.
Oczywiście, praktycznie cała Biblia wyraźnie wyjaśnia
"co" i "jak" jest karane przez Boga. Na dodatek do
tego, istnieją w niej ustępy i wersety które klarownie
podkreślają najbardziej karalne zachowania.
Przykładowo, w "Księdze Powtórzonego Prawa",
wersety 27:15-26, podany jest długi wykaz "przeklęty kto...".
Natomiast werset 18:22 z "Księgi Kapłańskiej (Leviticus)"
przypomina - cytuję: "Nie będziesz obcował z mężczyzną,
tak jak się obcuje z kobietą". Z kolei werset 30:1
z księgi "Mądrość Syracha czyli Eklezjastyk" stwierdza -
cytuję: "Kto miłuje swego syna, często używa
na niego rózgi, aby na końcu mógł się nim cieszyć"
(po więcej szczegółów na temat dyscyplinowania
młodzieży - patrz punkt #B5.1 na stronie
will_pl.htm).
Mnie osobiście fascynuje przykładowo, jak
niewypowiedzianie inteligentnie i umiejętnie
wersety 18:23-32 z bibilijnej "Księgi Rodzaju",
wyraźnie ostrzegają tych co wiedzą jak je
czytać, zaś pretendują być zwykłym "bajdurzeniem
starożytnych pastrzy" dla ateistów którzy czytają
je z wewnętrznym uprzedzeniem. Jeśli bowiem
ktoś poczyta sobie owe wersety, wówczas
uderzy go w nich owo sześciokrotne powtarzanie
zapewnienia o niezniszczeniu miasta przy
coraz mniejszej liczbie "sprawiedliwych".
Powtórzenia te wyłapują i zatrzymują więc
uwagę co mniej uważnego i wnikliwego wierzącego,
aby mimo wszystko mu uświadomić, że jeśli
mieszka w obszarze w którym żyje spora
liczba szczególnie moralnie postępujących
ludzi (tj. "sprawiedliwych"), wówczas NIE
powinien się lękać - jest bowiem bezpieczny.
Wszakże Bóg wyraźnie obiecuje w
autoryzowanej przez siebie Biblii,
że nigdy NIE będzie karał ani niszczył obszaru
zamieszkałego przez sporą liczbę "sprawiedliwych".
Dodatkowo owe wersety podkreślają, że najmniejsza
liczba owych szczególnie moralnych ludzi
jaka ciągle jest w stanie uchronić daną
miejscowość przed "karą Boga" jest
dziesięciu sprawiedliwych. Stąd
jeśli ktoś chce się upewnić, czy dany obszar
jest bezpieczny przed "karą Boga" - na
przekór że duża proporcja jego mieszkańców
wcale NIE zachowuje się moralnie, wówczas
powienien tylko policzyć, czy faktycznie zna
tam co najmniej "dziesięciu sprawiedliwych"
mieszkających lokalnie. Ważne jest też przy
tym aby zwrócił uwagę na dokładne znaczenie
użytego w biblii słowa "sprawiedliwy", a stąd
nie policzył za owych "10 sprawiedliwych"
jakichś 10 osób które "sprawieliwymi" wcale
NIE są. Wszakże "sprawiedliwy" to nie
tylko ten kto wsłuchuje się w głos sumienia,
sam żyje moralnie, oraz kto daje moralny
przykład innym, ale także ktoś kto czyni
coś co polega na osądzaniu i kategoryzowaniu
innych - czyli ktoś kto aktywnie udziela się
społecznie, kto polaryzuje, przyciąga i skupia
wokół siebie innych moralnie postępujących ludzi,
kto wywiera moralny wpływ na innych, itp.
"Sprawiedliwych" wcale też NIE wolno mylić
z ludźmi "religijnymi" - wszakże jak ostatnie
skandale religijne to podkreślają, ktoś może
być wysoce "religijny", jednak ciągle praktykować
karalną przez Boga
filozofię pasożytnictwa.
Na przekór tak istotnego znaczenia dla
wierzących, dla zwykłych czytających
oraz dla ateistów te same powtórzenia
z wersetów Biblii na temat owych "sprawiedliwych"
służą równocześnie zupełnie odwrotnemu
celowi - mianowicie zniechęceniu. Stąd
np. u ateistów zapobiegają one wzięciu
na poważnie i dokładnemu przeanalizowaniu
treści tychże wersetów. (Wszakże Bóg
czyni wszystko zgodnie z działaniem
"pola moralnego" oraz z tzw. "kanonem
niejednoznaczności" - opisanym w punkcie
#C2 totaliztycznej strony
will_pl.htm.)
Jeśli jednak ktoś posiada tzw. "szkielet moralny",
zaś dzięki niemu potraktuje te wersety poważnie
jako "wiadomość od Boga", a stąd dokładnie je
przeanalizuje, wówczas odkrywa dwa istotne
fakty. Pierwszym z nich jest że wersety
18:27-32 już NIE referują do Sodomy,
a referują do dowolnego "miasta" na
świecie. Drugim zaś faktem jest że wersety
te zostały celowo i umiejętnie tak sformułowane,
aby wyrażały wszystko w czasie przyszłym.
Innymi słowy, owe wersety to ostrzeżenia
i wyjaśnienia jakie Bóg udziela wszystkim
społecznościom i wszystkim miastom na Ziemi,
a jakie rozciągają swoją ważność na wszystkie czasy.
Ad. (2): Sprawdzenie "skarg" ludzi przybyłych do
danego miasta. Jeśli jakieś miasto (lub
społeczność) praktykuje karalną przez Boga
filozofię pasożytnictwa,
wówczas objawiem tego praktykowania zawsze
jest że niemal wszyscy obcy przybyli do tego
miasta, "skarżą się" potem na potraktowanie jakie
tam otrzymali. Przykładowo, mieszkańcy tego
miasta (lub społeczności) formują rodzaj aroganckiej
"kliki" która uznaje tylko "swoich" zaś patrzy z góry
na innych, uprzykrza życie wszystkim przybyłym,
jest snobistyczna, zazdrosna, zachłanna i niczym
się nie dzieli, nie wie co to uczynność, pomaganie
i uprzejmość, itd., itp. Oczywiście, w takim mieście
(lub społeczności) przybyli źle się czują i skarżą
się na potraktowanie jakie ich tam spotyka. Bóg
więc z naciskiem podkreśla w Biblii, że "skargi"
przybyłych są przyczyną podjęcia "postępowań
karnych" wobec danego miasta (czy społeczności).
Przykładowo, dla Sodomy i Gomory skargi te
są podkreślone w bibilijnej "Księdze Rodzaju",
werset 18:20, zaś w przypadku miasta Niniwy -
w "Księdze Jonasza", wersety 1:2 i 3:2.
Potem skargi takie są też odzwierciedleniem
co zewnętrzny świat sądził o danym mieście
(czy społeczności), a więc również jak ono
w przyszłości będzie prezentowane w "lekcji
moralnej dla przyszłych pokoleń". Oczywiście,
Bóg doskonale widzi poziom moralności tego
miasta z "implozji" i "eksplozji" jego energii
moralnej. Jednak dla ludzi "implozje" i "eksplozje"
energii moralnej pozostają niewidzialne.
Wszakże sama "energia moralna" jest niewidzialna
dla ludzkiego wzroku. Jednak Bóg stworzył ową
energie i widzi jej przepływ. Dla Boga obszary
w których ludzie masowo praktykują filozofię
pasożytnictwa wyglądają więc jak rodzaje
wulkanów rozpraszających energię moralną.
Stąd Bóg może łatwo odnotować i wybrać
te obszary na Ziemi, które z powodu
masowego praktykowania filozofii pasożytnictwa
osiągnęły już poziom "intelektu agonalnego" -
a stąd które dopraszają się aby Bóg je dotknął
jakąś katastrofą. Problem jednak polega na tym,
że o niemoralnych zachowaniach mieszkańców
karanego obszaru, muszą dowiedzieć się
postronni świadkowie z innych obszarów.
Wszakże tylko wówczas dana kara służy
następnym generacjom jako "lekcja moralna".
Aby zaś "kary Boga" mogły służyć ludziom
za "lekcje moralne", konieczne jest aby osoby
spoza ukaranych obszarów poprzednio skarżyli
się usilnie na karane miasto. To z tego powodu
liczebność "skarg" przyjezdnych staje są "spustem"
który wyzwala zesłanie "kary Boga" na dane miasto.
Wiedząc, że to "skargi" przyjezdnych sprowadzają
kataklizm, można oczywiście opracować kryzysową
metodę "zaradzania kataklizmowi" która bazuje
na eliminowaniu takich skarg. Chociaż metoda
taka tylko "leczy symptomy a nie chorbę",
w kryzysowej sytuacji można jej użyć
dla tymczasowego oddalenia kataklizmu.
Ad. (3): Wyklarowanie powodów. Ponieważ
kary Boga są faktycznie "lekcjami moralnymi"
jakie długo potem mają służyć ludziom jako
drogowskazy moralnego postępowania, zanim Bóg
podejmie "postępowanie karne" wobec jakiegoś
miasta, najpierw wyklarowuje dokładnie "za
co" dana kara jest serwowana. W celu tego
wyklarowania, w dawnych czasach Bóg używał
najróżniejszych obcych przybyszów wysyłanych
do karanego miasta, aby tam doświadczyli
najróżniejszych zniewag, złego potraktowania,
szczucia psami, itp., a potem zanosili wieści o
tym potraktowaniu do reszty świata - po
szczegóły patrz np. werset 19:5 z bibilijnej "Księgi
Rodzaju" lub patrz np. punkt #H4 ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
W dzisiejszych czasach owe klaryfikacje powodów
(skargi ludzi źle potraktowanych) są zawarte w artykułach
w gazet, z wiadomościach telewizyjnych, w opisach
na stronach i w blogach internetowych, itd., itp. -
aczkolwiek nadal najczęściej wywodzą się one od
przybyszy spoza danego miasta. Wszakże najpełniejszym
wskaźnikem czyjejś moralności jest jak ten ktoś traktuje
obcych, emigrantów, starsze wiekiem osoby, słabszych
od siebie, itp. - czyli wszystkich tych co NIE
przynależą do "układów", "kliki", grupy "swoich",
ani do "byłych kolesiów z tej samej szkoły".
Ad. (4): Ostrzeżenie. Każde karane przez Boga
miasto (czy społeczność) jest zawsze najpierw
"ostrzegane" że będzie ukarane. Ponadto dawane
są mu najróżniejsze szanse aby przed nadchodzącą
karą mogło się wybronić i ochronić. Ostrzeżenie
typowo zawiera też wyjaśnienie "za co" dana kara
będzie zaserwowana - oraz zawiera też warunek
"jeśli dane miasto (czy społeczność) NIE zmieni
swoich zachowań i filozofii". O tym że Bóg faktycznie
wymaga zmiany filozofii praktykowanej przez dane
miasto, wyraźnie świadczą cechy zaakceptowanej
przez Boga "zmiany", opisane w bibilijnej historii
niemoralnego miasta "Niniwa" - patrz Biblia,
"Księga Jonasza", wersety 3:1-10. Po przykłady
sposobów na które w dawnych czasach takie
"ostrzeżenia" były dostarczane, warto zaglądnąć
do punktu #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
lub do punktów #H2 i #H4 strony
tapanui_pl.htm.
Oczywiście, w dzisiejszych czasach mamy gazety,
radio, filmy, widea, telewizję, internet, telefony, itp.
Dzisiaj więc ostrzeżenia mogą przyjmować np. formę
wypowiedzi, filmów lub wideów opublikowanych w
owych mediach - jako przykład patrz punkt #C4 z
niniejszej strony, albo patrz artykuł "Kaumatua's
earthquake prophecy will come true ... eventually"
(tj. "Przepowiednia maoryskiego jasnowidza o
trzęsieniu ziemi ulegnie wypełnieniu ... pewnego
dnia"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post -
dyskutowany w 8 z punktu I3 strony
day26_pl.htm,
czy też patrz punkty #G2 i #H3 na stronie
przepowiednie.htm.
Z kolei przykład wykazu najważniejszych ostrzeżeń
udzielonych dzisiejszym społeczeństwom o zagładzie
i wyludnieniu jakie zapewne nadejdą już w latach
2030-tych, podałem w punkcie #T3 swej strony o nazwie
woda.htm.
Szansa dawana przez Boga każdemu miastu
(lub społeczności), aby mogło się obronić lub
ochronić przed nadchodzącym kataklizmem,
ma charakter moralnej "samoregulacji". Jest
ona najlepiej zilustrowana i wyjaśniona w punkcie
#I1 tej strony, na przykładzie Nowej Zelandii.
Na długo bowiem zanim Nowa Zelandia doświadczona
została trzęsieniami ziemi z Christchurch,
otrzymała ona pokazany na "Fot. #D1" poniżej
model urządzenia do zdalnego ostrzegania
przed nadchodzącymi trzęsieniami ziemi,
a także otrzymała ekspertyzę w formie
mojej wiedzy i zdolności twórczych, jaka
pozwalała na zbudowanie działających
prototypów owego urządzenia i na ich
użycie dla ostrzeżenia mieszkańców
Christchurch (i innych miast Nowej
Zelandii), że trzęsienie ziemi właśnie
się zbliża.
Ludzka nieznajomość "ostrzeżeń" o nadchodzących
kataklizmach typowo wynika z tego, że Bóg upewnia
się jedynie aby przyjęły one formę dostępną
dla każdego zainteresowanego (tj. aby każdy
kto będzie zabity albo zrujnowany w wyniku
danych kataklizmów, mógł się wcześniej
dowiedzieć że właśnie nadchodzą - oczywiście
tylko jeśli wiedzieć to zechce). Zapoznanie się
bowiem z owymi "ostrzeżeniami", Bóg pozostawia
"wolnej woli" i wyborowi każdego z zainteresowanych.
Aby więc dowiedzieć się o takim "ostrzeżeniu",
NIE wystarczy pasywnie "leżeć na brzuchu" i
odczekiwać aż ktoś zacznie nam je wykrzykiwać
wprost do ucha - tak jak to czynią dzisiejsi politycy
i sprzedawcy. Zgodnie z działaniem tzw. "pola
moralnego", "ostrzeżeń Boga" trzeba aktywnie
i pracowicie poszukiwać - typowo w miejscach które
oficjalnie się ignoruje, a które mają długą tradycję
szczerego potwierdzania prawdy. Wszakże leży w
osobistym interesie każdego, aby dzięki wczesnemu
poznaniu takich ostrzeżeń, móc podjąć przygotowania
i obronę przed danymi kataklizmami. Kiedy bowiem
kataklizmy nadejdą, NIE daje się już wybronić
przed ich niszczycielską siłą z pomocą typowej
dzisiaj wymówki "mnie o nich NIE ostrzeżono".
Ad. (5): Sprawdzenie czy nastąpiła zmiana filozofii i zachowań.
Zanim zesłany jest jakiś kataklizm, najpierw ma miejsce
sprawdzenie czy uprzednie posunięcia Boga, np.
ostrzeżenie lub wcześniejsze potraktowanie, odniosły
już zamierzony skutek, zaś dane miasto (lub społeczność)
faktycznie zmieniło swoje postępowania i filozofię na
wymaganie "moralniejsze". Jeśli mieszkańcy tego miasta
potrafią udokumentować innym ludziom (m.in. tym którzy
uprzednio na nich się skarżyli), że rzeczywiście zmienili
swoje zachowania na bardziej "moralne", wówczas
kataklizm zostaje odwołany. W "Księdze Jonasza"
z Biblli, wersety 3:1-10, zawarte zostało klarowne
potwierdzenie, że jeśli mieszkańcy danego miasta
dadzą innym ludziom wyraźnie znać, iż zmienili
swoją filozofię, wówczas kataklizm zostaje odwołany.
Ad. (6): Policzenie i wyprowadzenie "sprawiedliwych"
oraz przygotowanie sposobów uratowania tych niewinnych
co zasługują na uratowanie od kataklizmu. Policzenie
"sprawiedliwych" wynika z obietnicy Boga omawianej
w "Ad. (1)" powyżej, że miasto w którym mieszka na stałe
co najmniej 10-ciu takich "sprawiedliwych" NIE zostanie
zniszczone. Tuż więc przed zesłaniem kataklizmu Bóg
się upewnia, że liczba "sprawiedliwych" jest już w danym
mieście poniżej wymaganych 10-ciu, poczym wszystkich
ich wyprowadza z miasta. W praktycznie też niemal każdej
katastrofie istnieją ludzie, którzy jej unikają z powodu
uprzedniego pokierowania które otrzymali, lub przez jakiś
cudowny "zbieg okoliczności". Aczkolwiek typowo są
to "zwykli" ludzie, których nie daje się opisać definicją
"sprawiedliwych", ciągle najczęściej są oni bardziej
moralni od innych, a ponadto w dalszym ich życiu
zwykle się okazuje że Bóg miał dla nich jakieś istotne
zadanie do wypełnienia. Chociaż owe "zbiegi okoliczności"
które ich ratują przed kataklizmem, zwykle wyjaśnia
się ateistycznie jako "przypadki", jeśli dobrze je
przeanalizować, wówczas faktycznie okazują się
one "wyprowadzeniem 'moralnych' i pokierowaniem
'niewinnych' z obszaru dotykanego karą danej
katastrofy". (Proszę odnotować, że "zbiegi okoliczności"
faktycznie do dzisiaj pozostają "niewyjaśnione",
bowiem tak naprawdę to dotychczasowa "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" wcale NIE wie "co" lub "kto"
rządzi "przypadkami" o inteligentnych następstwach.)
Szczerze mówiąc, to ja sam miałem aż kilka "przypadków"
w swoim życiu, kiedy moje życie ochroniły właśnie
tego typu "przypadki" (przykład kilku moich osobistych
"zbiegów okoliczności" opisany jest w punkcie #77
z podrozdziału W4 w tomie 18
monografii [1/5],
zaś krótko wzmiankowany w punkcie #M3 strony
fe_cell_pl.htm,
oraz w punkcie #H2 totaliztycznej strony
god_proof_pl.htm.)
Powinienem tutaj dodać, że zagłada i wyludnienie lat
2030-tych będą zbyt masowe i wszechogarniające aby
każdy bogobojny człowiek mógł być indywidualnie
wyprowadzony w bezpieczne miejsce. To dlatego zapewne
na Ziemię przysyłany jest już po raz trzeci ów bibilijny
Eliasz, aby w ogólny
sposób przygotować i poinstruować osoby zasługujące
na uratowanie - tak jak wyjaśnione jest to w punkcie #M1 strony
antichrist_pl.htm.
Ad. (7): Zesłanie katastrofy. Jeśli dana społeczność
ma zostać ukarana katastrofą, wówczas moment
i okoliczności kiedy katastrofa ta uderza są
starannie zaplanowane. Przykładowo, jej data
jest często tak dobrana, aby ludziom którzy są
czuli na ukryte sygnały, uwypuklić religijne powody
dla jej zaserwowania. Te miasta (i społeczności)
o których Bóg i inni ludzie otrzymali już uprzednie
upewniania, że z całą pewnością NIE zmienią
one swoich filozofii, są niszczone szybko jednym
druzgoczącym kataklizmem. Niedawnym przykładem
takiego kataklizmu jest indonezyjska "Bandar Aceh" opisana na stronie
day26_pl.htm.
Jednak te miasta i społeczności, które ciągle wykazują
potencjał do zmiany swojej filozofii, typowo "karane"
są w trzech stopniach, serwowanych z rosnącą siłą.
Przykłady owych "trzech stopni" w karzących kataklizmach
wskazane zostały w punkcie #M1.2 ze strony
telekinetyka.htm.
Omówmy teraz te stopnie:
Ad. (7a): "Kataklizm ostrzegający". Jest on
zesyłany na początku jako rodzaj "ostrzeżenia",
a jednocześnie "testu na moralność" i demonstracja
niszczycielskich zdolności "natury". Pokazowo
niszczy on mienie, jednak albo wogóle NIE odbiera
życia, albo też uśmierca jedynie symboliczną
liczbę ludzi. Po nim następuje jakiś okres czasu,
w którym zagrożenie kataklizmem wprawdzie wisi
ponad głowami karanych, jednak dana jest im
szansa aby udokumentowali że zmienili swoją
filozofię. W razie potrzeby ów "kataklizm ostrzegający"
jest im powtarzany aż kilka razy. Czasami Bóg
wysyła też do nich dodatkowo "interpretatora" który
wyjaśnia dokładnie mieszkańcom danego miasta co
oznacza ów "kataklizm ostrzegający", a jeśli trzeba
to również jaka jest wymowa i symbolika "kataklizmu
przynaglającego" który po nim przychodzi. W bibilijnej
"Ewagelii w/g św. Mateusza", werset 10:15 zawarte
jest ostrzeżenie Boga co się stanie jeśli miasto
zignoruje takie napomnienia. Werset ten stwierdza,
cytuję: "Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej
i gomorskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu."
Jeśli więc ani w wyniku tego "kataklizmu ostrzegającego",
ani czasami nawet w wyniku wyjaśnień "interpretatora",
mieszkańcy miasta ciągle NIE dokonują wymaganej
zmiany swojej filozofii i moralności, wówczas
serwowany jest im "kataklizm przynaglający"
którego niszczycielska siła wstrząsa już każdego
mieszkańca.
Ad. (7b): "Kataklizm przynaglający". Ten niszczy
już NIE tylko dużo mienia, ale również odbiera życie
sporej liczbie ludzi. Z dotychczasowych analiz wynika,
że w przypadku miast typowo niszczy on około połowy
ich infrastruktury (tj. domów, ulic, kanalizacji, zasilania
w wodę i elektryczność, itp.), oraz uśmierca taką liczbę
ludzi jaka jest konieczna aby każdy mieszkaniec miasta
osobiście odczuwał po kimś żałobę. Po owym "katakliźmie
przynaglającym" Bóg typowo pozwala mieszkańcom
odbudować miasto, czasami tylko przypominając im
że sprawa ciągle NIE jest zamknięta, oraz uważnie
obserwując czy w efekcie tej odbudowy moralność
i filozofia jego mieszkańców ulega wymaganej poprawie.
Jeśli jednak miasto NIE udowodni Bogu iż przeszło
przez istotną zmianę filozofii i moralności, wówczas
po zakończeniu odbudowy serwowany jest końcowy
"kataklizm anihilujący" - który kompletnie wymazuje
to miasto z mapy świata.
Ad. (7c): "Kataklizm anihilujący. Ten zmiata
z powierzchn i ziemi całe dane miasto (lub całą
daną społeczność), tak że przestaje się już nadawać
do dalszego zamieszkania przez ludzi, a stąd znika
z map świata. Jak jednak wynika z badań już zaistniałych
przypadków, zwykle pojawia się spora przerwa czasowa
pomiędzy "kataklizmem przynaglającym" a owym końcowym
"kataklizmem anihilującym". Przerwa ta wygląda jak
rodzaj "sprawdzania czasowego" czy zniszczenia
od "kataklizmu przynaglającego" spowodowały wymaganą
zmianę filozofii i moralności. Przykładowo, tak właśnie
działo się z Pompeą. Najpierw zostało zniszczone tylko
około połowy zabudowy Pompei, poczym Bóg dał jej
16 lat czasu i spokoju - co pozwoliło jej mieszkańcom
aby ją odbudować. Kiedy jednak się okazało że owe
zniszczenia i wysiłek odbudowy NIE spowodowały
zmiany filozofii i moralności, w 16 lat później Pompea
została "wymazana z mapy" owym końcowym
"kataklizmem anihilującym" w formie erupcji
Wezuwiusza. Innym podobnym przypadkiem było miasto
Salamis na Cyprze - opisane w punkcie #H3 strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
Najpierw zostało ono w połowie zniszczone najazdem.
Kiedy zaś się odbudowało, jednak niemoralność i dekadencja
jego mieszkańców NIE uległy zmianie, zostało ono zmiecione
dokumentnie z powierzchni ziemi aż trzema kolejnymi falami tsunami.
Jeśli więc ktoś by ekstrapolował tamte losy Pompei i
Salamis do dzisiejszych czasów, zapewne znalazłby
aż kilka miast opisanych m.in. na niniejszej stronie
i na stronach do niej pokrewnych (np. na stronach
tornado_pl.htm,
katrina_pl.htm,
landslips_pl.htm czy
day26_pl.htm),
których dalsze losy warto byłoby teraz uważnie obserwować
aby zobaczyć czy po zakończeniu ich odbudowy po
"katakliźmie przynaglającym" jaki otrzymały, moralnie
najniepoprawniejsze z nich też zostaną wymazane z
mapy świata.
Ad. (8): Lekcja moralna dla potomnych. Aby
przyszłe pokolenia miały drogowskazy i wytyczne
dla moralnego życia, historia i następstwa danego
kataklizmu są potem dokumentowane w formie legend,
opisów historycznych, pozostałości materialnych
zniszczonego miasta lub społeczności, itp. Przykłady
takiego udokumentowania są zaprezentowane w
punktach #H2 do #H4 ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
#B6.
Prosty sposób na jaki większe społeczności są jednak w stanie zatrzymać nadejście morderczych trzęsień ziemi i innych katastrof:
Obrona przed trzęsieniami ziemi i przed innymi
katastrofami jest bardzo prosta. Wystarczy
bowiem aby społeczność z danego obszaru
wyeliminowała powody dla których Bóg jest
zmuszony je "karać" poprzez zsyłanie na nie
owych katastrof. Owo zaś wyeliminowanie
ma miejsce już wtedy kiedy dana społeczność
jako całość zacznie ochotniczo praktykować w
swoim postępowaniu moralną filozofię zwaną
totalizmem.
(Np. praktykować tzw. "intuitywny totalizm" -
który sprowadza się do prostego słuchania i realizowania
podszeptów własnego organu "sumienia".)
Innymi słowy, obszary na których ludność
praktykuje jakąś wersję filozofii totalizmu będą omijane
przez wszelkie katastrofy. Wszakże katastrofy
te uderzają jedynie w obszary na jakich ludność
praktykuje odwrotność totalizmu, czyli filozofię zwaną
pasożytnictwem.
Innym także efektywnym sposobem chronienia
danej społeczności lub danego miasta przed
katastrofami jest upewnienie się że w żyje tam
i aktywnie działa owych co najmniej
"dziesięciu sprawiedliwych" o których
wyraźnie nas upewnia werset 18:32 z bibilijnej
"Księgi Rodzaju". Poprzez udzielenie nam takiego zapewnienia w
autoryzowanej przez siebie świętej księdze,
Bóg wyraźnie daje nam do zrozumienia, że
osoby żyjące "sprawiedliwie" (czyli zgodnie
z nakazami własnego sumienia) są pod szczególną
opieką Boga. (Trzeba jednak odróżniać owych
faktycznych "sprawiedliwych" od np. "dewotek"
czy nawet od niektórych kapłanów o pasożytniczych
skłonnościach.) Stąd każda społeczność powinna
być wysoce zainteresowana aby takie "święte
osoby" osiedlały się u niej i współzamieszkiwały
w jej gronie. Wszakże jeśli w danej społeczności
żyje 10 lub więcej takich "sprawiedliwych" osób,
wówczas społeczność ta NIE będzie dotknięta
żadną morderczą katastrofą. (Jeśli jednak żyje
ich tam mniej niż 10-ciu, wówczas katastrofa
ciągle może nadejść, ponieważ Bóg spowoduje
iż owe osoby z jakichś powodów odejdą stamtąd
na czas owej katastrofy, lub że następstwa
katastrofy ich wybiorczo ominą.) Co ciekawsze,
Bóg nie tylko udzielił nam owej obietnicy, ale także
bez przerwy ilustruje prawdziwym życiem iż jest ona
dotrzymywana. Jako przykłady rozważmy miasto
Rzym i kraj Indie. W Rzymie mieszka Papież i
jego kardynałowie. Na przekór więc że Włochy
mają wulkany i są często wstrząsane trzęsieniami
ziemi oraz innymi katastrofami, a także na przekór
że wielu zwykłych mieszkańców Rzymu jest daleka
od "moralnego postępowania", Rzym zawsze
wychodzi bez większego szwanku. Podobnie jest
z krajem Indie którego zwykli mieszkańcy wcale
NIE są aniołkami. Jednak wśród ludzi mieszka tam
wielu "sprawiedliwych" mistyków którzy postępują jak
święci. Wszakże w dzisiejszych czasach tylko w
Indiach ciągle daje się znaleźć mistyków w rodzaju
niejakiego Prahlad Jani z Ahmedabad, o którego
niezwykłych zdolnościach informowały zaszokowane
gazety - np. patrz artykuł "Mystic who lives on air
staggers docs" (tj. "Mystyk który żyje z powietrza
podważył wiedzę lekarzy") ze strony A15 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 11, 2010). Okazuje
się bowiem że aby żyć, ów mistyk wcale NIE potrzebuje
ani żywności ani wody - a żyje z powietrza. Niewierzący
w jego możliwości lekarze poddali go ścislemu testowi
aby sprawdzić czy faktycznie wyżyje bez żywności
i wody. W tym celu zamknęli go na 15 dni w szpitalu
z Ahmedabad, nieustannie otaczając go aż 30-ma
lekarzami, bez przerwy sprawdzając reakcje jego
organizmu, oraz w sposób ciągły śledząc każdy jego
ruch kamerami telewizyjnymi. Okazało się wówczas
że przez owe 15 dni żył, zachowywał się i reagował on
normalnie, niczego nie jedząc ani nie pijąc, a także nie
udając się do toalety. Test ów kompletnie podważył więc
konwencjonalną wiedzę medyczną dzisiejszych czasów.
Nic dziwnego że mając takich świętych ludzi,
poza kilkoma małymi obszarami które są z daleka
omijane przez owe indyjskie święte osoby, Indie
jako całość wogóle nie są niszczone katastrofami.
Jednak położone tuż przy granicy Indii obszary
sąsiednich krajów, np. Pakistanu, Sri Lanki, czy
Bangladeszu, są już trapione częstymi katastrofami.
Wyjaśnienie - w owych innych krajach brak jest
owych co najmniej "dziesięciu sprawiedliwych"
współzamieszkujących w danej miejscowości ze
zwykłymi ludźmi podatnymi na wpływy filozofii
pasożytnictwa.
Innym miejscem na Ziemi które ja osobiście
sprawdziłem, że w jego bliskości faktycznie
też żyje wymagana liczba owych "10 sprawiedliwych",
są okolice Petone w Nowej Zelandii (w której to
miejscowości m.in. żyję również i ja). Jak też
dokładniej raportuję to w punktach #I1 do #I4 strony
day26_pl.htm -
owe Petone także starannie omijane jest przez
naturalne kataklizmy i wybryki pogody, nawet
jeśli te dotykają miejscowości sąsiadujące z Petone.
Oczywiście, społeczności które praktykują
filozofię totalizmu będą wykazywały również
wystarczająco otwarte głowy aby akceptować,
rozwijać i urzeczywistniać wszelkie nowatorskie
idee. Z kolei owe idee dostarczą im również
ateistycznych uzasadnień i możliwości które
spowodują że katastrofy będą ich omijały.
W ten sposób praktykowanie filozofii totalizmu
będzie chroniło przed katastrofami niezależnie
czy ktoś wierzy w Boga czy też nie.
Przykładowo, społeczności wyznające totalizm
już dawno zbudowałyby urządzenie opisane
na tej stronie i zwane "sejsmografem Zhang
Henga". (Natomiast społeczności praktykujące
filozofię pasożytnictwa nigdy do takiego zbudowania
NIE będą w stanie się zebrać, zaś nawet gdyby
ktoś dał im je za darmo to i tak by je zmarnowały -
tak jak starożytni Izraelici zmarnowali kiedyś
daną im za darmo
Arkę Przymierza -
patrz
bibilijna "Księga Wyjścia", 25:10-28,
zaś Mongołowie zmarnowali opisane tu
urządzenie - patrz "Fot. #F4" poniżej.)
Z kolei urządzenie to chroniłoby je przed
padnięciem ofiarami trzęsień ziemi (a także
innych katastrof naturalnych) których
nadchodzenie owo urządzenie będzie
zdalnie wykrywało.
Tak nawiasem mówiąc, to niestety w ostatnich
czasach coraz więcej obszarów na Ziemi zbliża
się do poziomu "intelektu agonalnego". Jest
więc pewnym, że liczba morderczych katastrof
będzie w najbliższym czasie szybko się
zwiększała. Tylko więc czekać jak zostanie
nimi uderzony np. obszar w którym my sami
mieszkamy, albo jakieś inne obszary Ziemi -
np. kraj Somalia czy miasto Londyn. Wszakże
chociaż z naszego niedoskonałego (bo ziemskiego)
punktu widzenia narazie nie zawsze jest
widać jaki poziom zaawansowania filozofii
pasożytnictwa osiągnęła ludność poszczególnych
obszarów Ziemi, ciągle Bóg ma doskonałe
rozeznanie w tej sprawie. Stąd Bóg wie
dokładnie którą społeczność powinien
następnym razem skierować na właściwe
tory z pomocą jakiejś katastrofy.
Przygotowane z nieco odmiennego punktu
widzenia wyjaśnienie dlaczego ludzkość jest
trapiona przez Boga trzęsieniami ziemi oraz
innymi klęskami, podane też zostało w punkcie
#J1 totaliztycznej strony internetowej
newzealand_visit_pl.htm.
Z kolei wyjaśnienie i uzasadnienie zasady obrony
przed kataklizmami zawarte jest w punkcie #G4
totaliztycznej strony o nazwie
healing_pl.htm.
#B7.
Zasady przewidywania że kataklizm nadchodzi:
Powodem dla którego warto naukowo poznawać
cele, sposoby myslenia, oraz zasady postępowania Boga,
jest uzyskanie zdolności do przewidywania "co wkrótce
nastąpi". To dlatego jednym z celów nowo-formującej
się "nauki totaliztycznej" opisywanej w punktach
#B5 i #A2 tej strony, jest na tyle dokładne poznanie
celów, sposobów myślenia, oraz metod działania
Boga, aby poznanie to umożliwiało nam przewidzenie
"co Bóg uczyni w danej sytuacji". Z kolei nasza wiedza
co Bóg uczyni, pozwala nam na lepsze dostosowanie
naszych działań i zachowań do wymogów Boga, a
tym samym na prowadzenie przez nas szczęśliwszego
i bardziej spełnionego życia. Wszakże w przypadku
np. "kataklizmów" opisywanych na tej stronie, takie
dokładne poznanie Boga pozwoli na przewidywanie
czy dana społeczność będzie tą następną w którą
jakiś kataklizm wkrótce uderzy, a tym samym pozwoli
na ewentualne przygotowanie się na nadchodzący
kataklizm - czasami zaś nawet na podjęcie działań
które pozwolą nam go uniknąć. Chociaż bowiem
Bóg typowo NIE pozwala ludziom przewidzieć
"kiedy" dokładnie kataklizm uderzy (wszakże
zdolność do takiego przewidywania nadawałaby określonym
ludziom status "proroków", podczas gdy ów status
jest zbyt drogocenny aby nadawać go komuś tylko
za tą zdolność - to dlatego pod koniec punktu #B8 tej
strony przypominam i podkreślam stwierdzenie z Biblii,
że dokładną datę kiedy coś nastąpi zna jedynie Bóg
Ojciec), niemniej Bóg ciągle daje ludziom szansę na
poznanie wszelkich oznak jakie informują dokładnie
"gdzie" taki kataklizm już wkrótce uderzy.
Niestety, myślenie Boga jest trudne do poznania,
bowiem jest drastycznie odmienne niż myślenie
ludzkie. Dotychczasowe badania dokonywane przez
filozofię totalizmu
ujawniają, że "Bóg myśli na wielu poziomach
jednocześnie". Znaczy, w przeciwieństwie do
ludzi, Bóg działa i myśli tak jak czynią to dzisiejsze
"wieloprocesorowe komputery" opisywane w
punkcie #C6 strony o nazwie
prawda.htm.
To "wielopoziomowe" (czy "wieloprocesorowe")
myślenie pozwala Bogu uwzględniać i przetwarzać
równolegle i w tym samym momencie czasowym
ogromną liczbę najróżniejszych wpływów, czynników,
działań, zachowań, ograniczeń, zobowiązań,
itd., itp. (Ludzie natomiast "myślą jednopoziomowo" -
tak jak dzisiejsze "jednoprocesorowe komputery",
znaczy zawsze w danym momencie czasowym
wykonują lub rozpatrują tylko "jedno działanie",
"jeden problem", "jeden powód", "jedno rozwiązanie",
"jedno wyjaśnienie", "jedną drogę", "jeden wynik",
itp.) Dlatego decyzja Boga że dany obszar,
czy dana społeczność, mają zostać uderzone
kataklizmem, jest podejmowana przez Boga
poprzez równoczesne uwzględnienie całej
długiej listy czynników. Z tego powodu
nasze naukowe przewidzenie "gdzie" będzie
następny kataklizm (czyli odpowiedzenie
na najważniejsze dla każdego pytanie "czy
miejsce w którym właśnie mieszkam będzie już
niedługo zniszczone kataklizmem?") - jest dosyć
trudne, aczkolwiek ciągle jest możliwe. Jak dotychczas
filozofia totalizmu
zdołała już zidentyfikować aż kilka najważniejszych
czynników, które Bóg najwyraźniej bierze pod uwagę
przy wyborze miejsca i społeczności jakie mają być
tymi "następnymi" uderzonymi przez kataklizm.
Wylistujmy teraz najważniejsze z owych czynników:
(1) Stopień zagłębienia w
filozofię pasożytnictwa -
odzwierciedlany ilością "skarg" jakie poszkodowani
przybysze wygłaszają na ludność danego obszaru.
Ten czynnik jest najważniejszy - to dlatego będzie on omówiony
dokładniej w następnym podpunkcie #B7.1 tego punktu.
Wszakże kataklizmy uderzają tylko te społeczności które
już praktykują zaawansowaną formę filozofii pasożytnictwa.
Tam zaś gdzie filozofia ta NIE jest praktykowana, brak
jest skarg na miejscowych, a więc brak jest też kataklizmów!
Niestety, w dzisiejszych czasach filozofia pasożytnicza
panuje już w niemal każdym kraju i w każdej społeczności.
Jedyne więc pytanie jakie ciągle należy sobie zadawać,
to czy jej "stopień zagłębienia" osiągnął już poziom jaki
jest karalny przez Boga.
(2) Intensywność strumienia informacji nauczającej
inne obszary, czyli "informatyczna wartość" manifestacji
filozofii pasożytnictwa
praktykowanej na danym obszarze. Bóg stworzył
i utrzymuje ludzkość dla bardzo istotnego celu, mianowicie
dla "powiększania wiedzy". (Ów "cel stworzenia i
istnienia ludzkości" najlepiej wyjaśniają podrozdziały
A3 i A3.1 z tomu 1 mojej najnowszej monografii
monografii [1/5],
zaś skrótowo omawia go też punkt #B2 na stronie
will_pl.htm.)
Jak zaś ujawniają to analizy kataklizmów, jeśli jakaś
społeczność praktykuje "agresywną wersję pasożytnictwa",
która aktywnie "daje w skórę" innym pasożytniczym
społecznościom, udzielając im w ten sposób istotnych
lekcji moralnych, wówczas Bóg wstrzymuje się przed
zniszczeniem takiej pasożytniczej społeczności. Wnosi
ona bowiem zbyt znaczącą "wartość edukacyjną" do
naszej cywilizacji aby ją zwyczajnie zniszczyć - po
więcej szczegółów patrz punkt #B7.2 poniżej. Wszakże
dla Boga wiedza oraz edukacja są głównym
celem wszelkich działań. To dlatego np. agresywnie zachowujący
się Somalijczycy wcale NIE są dotykani kataklizmami -
chociaż poziom ich pasożytnictwa jest głębszy niż np.
poziom w Haiti albo w Japonii. Jednak Haiti i Japonia
"nie udzielały lekcji moranych" innym narodom, stąd
ich pasożytnictwo NIE służyło postępowi wiedzy ani
edukowaniu ludzkości. To dlatego w punkcie #C7
niniejszej strony (a także w punktach #B4 i #B1 strony
parasitism_pl.htm)
wyjaśniam, że jest ogromnie istotne aby być aktywnym
w tym co się czyni, bowiem pasywność jest
karana przez Boga tak samo jak "współudział w szerzeniu
zła". Niestety, praktykowanie "agresywnej wersji pasożytnictwa"
NIE chroni przed kataklizmem, a jedynie opóźnia czas
jego nadejścia. Po jakimś bowiem czasie zanika
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
generowanej przez daną pasożytniczą społeczność
(tj. reszta świata jest już wystarczająco przez nią
"wyedukowana") co oznacza że Bóg przestaje mieć
powody aby dalej tolerować danego "pasożytniczego
edukatora". Stąd po takim zaniku "strumienia informacji
nauczającej" Bóg traktuje tą społeczność karą na jaką
sobie od dawna zasługiwała (chyba że w międzyczasie
naprawi ona swoją filozofię i moralność). Ponieważ
owo "wstrzymujące nadejście kataklizmu" działanie
"strumienia informacji edukującej" jest ogromnie
istotne, omówione ono zostanie dodatkowo w
podpunkcie #B7.2 niniejszej strony.
(3) Chroniąca przed kataklizmem obecność tzw.
"10 sprawiedliwych". Ową obecność wyjaśniam
dokładniej aż w kilku punktach tej strony, np. patrz
punkty #B6, #B7.1, czy #C5.1. Warto przy tym
odnotować, że jest ogromnie istotne aby zdawać
sobie sprawę z faktu, że nasz "intelekt zbiorowy"
(tj. nasz kraj, nasze miasto, nasza miejscowość,
nasza instytucja, nasza rodzina, itp.)
jest już zagrożony kataklizmem, tyle że nadejście
zniszczeń narazie jest powstrzymywane albo przez
owych "10 sprawiedliwych", albo też przez znaczącą
"intensywność strumienia informacji nauczającej".
Wszakże wówczas możemy do kataklizmu się
przygotować, a nawet możemy podjąć kroki zaradcze
które oddalą groźbę nadejścia nieszczęścia. Dlatego
w podpunkcie #B7.3 poniżej wyjaśnię, jakie oznaki
informują, że nasz intelekt zbiorowy został już
wytypowany przez Boga do otrzymania kataklizmu -
jeśli NIE zmieni on swoich postępowań.
(4) Przyszłość. To co kogoś spotyka obecnie,
jest zależne od tego co ten ktoś uczyni w przyszłości -
co wyjaśnia dokładniej strona
god_istnieje.htm
oraz punkt #F1 na stronie
rok.htm.
Chociaż my ludzie narazie NIE mamy wglądu do
przyszłości, ciągle możemy ją zgrubie oszacować
poprzez "ekstrapolowanie generalnych trendów"
jakie widzimy w danej społeczności.
(5) Karma. Te społeczności które mają zaciągniętą
jakąś "złą karmę do spłacenia", są dotykane wcześniej przez
kataklizmy od społeczności które karmy takiej nie pozaciągały.
Oczywiście, powyższe to tylko niektóre z czynników
jakie już zaistniałe kataklizmy wskazują, że Bóg je
uwzględnia przy wyborze społeczności która będzie
tą następną ukaraną kataklizmem. Niemniej nawet
po poznaniu tylko tych kilku powyższych czynników,
jeśli "nauka totaliztyczna" pozna także jak przyporządkowywać
jakieś "ilościowe wagi" do poszczególnych z nich,
wówczas będzie już dawało się przewidzieć "kto następny"
oraz "czy moje miejsce zamieszkania jest już zagrożone".
Aby zrozumieć znaczenie owych "ilościowych wag",
proponuję czytelnikowi aby na bazie niniejszego i
następnego punktu rozważył teraz kilka jakichś
społeczności, np. miejscowość w którym czytelnik
sam mieszka, oraz np. jakieś dobrze wszystkim znane
kraje (powiedzmy Anglię, Niemcy, czy USA), poczym
spróbował przewidzieć które z analizowanych przez
niego społeczeństw będzie najwcześniej ukarane przez
Boga jakimś znaczącym kataklizmem. Już wkrótce
bowiem zapewne czytelnik będzie mógł się przekonać,
czy jego przewidywania okażą się poprawne.
(Jeśli zaś czytelnik zechce udokumentować poziom
trafności swoich przewidywań, wówczas może
mi przysłać email ze swoim uzasadnieniem
"kto" i "dlaczego" będzie tym "następnym",
oraz "jaki rodzaj" kataklizmu Bóg
najprawdopodobniej tam ześle.)
Ponieważ dwa najważniejsze z powyższych czynników,
tj. (1) "stopień zagłębienia w filozofię pasożytnictwa"
oraz (2) "intensywność strumienia informacji nauczającej",
w typowych przypadkach wywierają najsilniejszy wpływ
na nadchodzenie lub oddalanie kataklizmów, omówione
one zostaną dokładniej w podpunktach które teraz nastąpią.
#B7.1.
Jakie oznaki informują nas że mieszkamy w gronie społeczności
która jest bliska stanu "intelektu agonalnego" w swoim praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa
(a stąd już bliska kataklizmu):
Jak to wyjaśniłem już dokładniej w punktach
#I5 i #I6 totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm,
w dzisiejszych czasach, w których władzę
nad Ziemią sprawuje pokolenie "Midasów
na odwyrtkę", filozofia pasożytnictwa szybko
się pogłębia w praktycznie każdym kraju
świata. Nie ma więc wątpliwości że wszyscy
żyjemy w społecznościach które już od
dawna praktykują
filozofię pasożytnictwa.
Jedyną wątpliwość jaką możemy ciągle mieć,
to czy poziom zaawansowania owej filozofii
w naszej społeczności jest już bliski stanu
"intelektu agonalnego" - który dla Boga
jest znakiem że należy rozważyć zaserwowanie
jej jakiegoś kataklizmu. Dlatego dobrze jest
poznać kilka najbardziej charakterystycznych
oznak owego stanu "intelektu agonalnego".
Oto one:
1. "Wynalazcza impotencja" - czyli brak wdrożenia
choćby najmniejszego wynalazku na obszarze danego
kraju. Pierwszymi oznakami że dany kraj zapadł
się już niebezpiecznie głęboko w filozofię pasożytnictwa,
jest tzw. "wynalazcza impotencja" spowodowana
szalejącym w tym kraju tzw. "przekleństwem wynalazców"
opisywanym w punktach #G1 do #G9 totaliztycznej strony
eco_cars_pl.htm.
To "przekleństwo wynalazców" powoduje że w owym
kraju NIE daje się już wdrożyć do trwałego dorobku
ludzkości żadnego, nawet najmniej złożonego,
wynalazku technicznego czy odkrycia - którego
wdrożenie zależy od moralności, dobrej woli i od
poparcia całego szeregu ludzi. Oczywiście, taka
"wynalazcza impotencja" wcale NIE oznacza
że dany kraj czy naród zupełnie NIE posiada
swoich twórczych (moralnych) wynalazców, ani że owi
wynalazcy wcale NIE tworzą wartościowych wynalazków,
a jedynie oznacza, że dominująca tam "filozofia
pasożytnictwa" uniemożliwia wdrożenie lokalnych
wynalazków do technicznego dorobku ludzkości.
Dzieje się tam tak ponieważ lokalni pasożyci tak
usilnie prześladują wynalazców w owych krajach,
że ci albo zmuszani są do całkowitego zarzucenia
prób zbudowania swego wynalazku (tak jak to
zostało opisane w punktach #H1 do #H2 strony
newzealand_visit_pl.htm),
albo też zdobywają się na zbudowanie swego
wynalazku jednak lokalni pasożyci uniemożliwiają
im jego wdrożenie do użytku (tak jak to opisuje strona
boiler_pl.htm),
albo też ponadludzkim wysiłkiem wynalazcy ci
przełamują opory i budują swój wynalazek, a
nawet przełamują opory pasożytów i wdrażają
swój wynalazek do użytku, jednak miejscowi pasożyci
ciągle marnotrawią potem ten wynalazek poprzez
uniemożliwienie jego wdrożenia do dorobku całej
ludzkości (tak jak to opisuje totaliztyczna strona
mozajski.htm).
Przyczyną owej "wynalazczej impotencji" jest, że
zasada działania
"przekleństwa wynalazców" sprowadza się do
takiego "organizowania" losów
danego wynalazcy, aby w jego wysiłkach
urzeczywistnienia swego wynalazku musiał on
pokonywać opory najbardziej pasożytniczych
przeciwników jego wynalazku jacy tylko żyją w
danym kraju. Dzięki bowiem takiemu
ustanowieniu zasady działania tego przekleństwa,
Bóg
upewnia się że postęp techniczny jest dokonywany
jedynie w najbardziej totaliztycznych krajach świata,
oraz że tylko społeczności owych najbardziej totaliztycznych
krajów świata jako pierwsi korzystają z owoców i
dobrodziejstw wynalazczości oraz postępu. Do
przykładów krajów, które już dawno osiągnęły aż
tak znaczący upadek w filozofię pasożytnictwa
że panuje w nich całkowita "wynalazcza impotencja",
należą m.in. też oba kraje z którymi los związał moje
życie, czyli Polska i Nowa Zelandia. Żaden z obu
tych bliskich memu sercu krajów nie może się poszczycić
iż na jego terytorium wdrożono choćby najmniejszy
wynalazek którego urzeczywistnienie wymagało
totaliztycznej kooperacji co najmniej kilku jego obywateli.
2. Skargi i niezadowolenie przyjezdnych. W
punkcie #B5 powyżej wyjaśniłem, że zgodnie z
Biblią i totalizmem "skargi przyjezdnych" są faktycznie
owym "spustem sprowadzającym kataklizm". Dlatego
ich prawda, ilość i treść są doskonałymi wskaźnikami
poziomu czyjegoś zagrożenia kataklizmem, a stąd
w interesie każdego leży aby je sumiennie monitorować.
Oczywiście, aby usłyszeć prawdę i szczere skargi,
należy pytać tylko tych przyjezdnych którzy już NIE
są jakoś uzależnieni od danego miasta czy społeczności
(np. pytać ich tuż przed wsiądnięciem do samolotu
i odlotem, albo pytać kiedy już odchodzą na dobre
z miejsca swej pracy). Wszakże prawdy i skargi NIE
da się usłyszeć od emigranta który liczy na pozwolenie
pozostania, od turysty który właśnie się zameldował
i NIE chce przyszłych kłopotów, albo od przejezdnego
podwładnego który nadal chce utrzymać swoją pracę
i zarobki. (Tymczasem większość miast i społeczności
szuka opinii o sobie właśnie poprzez wypytywanie
takich "uzależnionych" od siebie.)
3. Szybki i wyraźny spadek poziomu energii moralnej,
oraz pojawienie się symptomów tego spadku, takich
jak niemoralność, przeczulenie, niesprawiedliwość,
zakłamanie, przekładanie formy nad treścią, itp.
Następstwem praktykowania filozofii pasożytnictwa
jest szybki i wyraźny spadek średniego poziomu
energii moralnej w danym społeczeństwie. Z kolei
oznakami tego spadku są wszelkie objawy omawiane
m.in. w punkcie #D4 strony
parasitism_pl.htm
oraz w (iv) z punktu #F2 strony
nirvana_pl.htm,
takie jak m.in. niemoralność, przeczulenie, niesprawiedliwość,
wyzysk, lenistwo, bezrobocie, bieda, głód, fałsz, zakłamanie,
depresja, nałogi, zboczenia, przestępczość,
bandytyzm, zdziczenie, itp. Jeśli te zaczynają
uderzać nas w oczy na każdym kroku i przy
każdej okazji, oraz jeśli towarzyszą im coraz
bardziej alarmujące zjawiska w rodzaju tych
opisanych w artykule "Rampant spread of the
vile germ that spreads acute sensitivity disorder"
(ze strony B5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), May 11, 2010),
wówczas to oznacza, że pomału nadchodzi
kolej i na ukaranie przez Boga społeczności
w której i my żyjemy.
4. Zanik "eksportowania" pasożytniczych zachowań
oraz skierowanie agresji ku wewnątrz.
Następstwem ześlizgiwania się w szpony pasożytnictwa
zawsze jest wzrost agresji. In głębiej jakiś intelekt
tkwi w pasożytnictwie, tym jest bardziej agresywny.
Z kolei w owej agresji pasożytniczych intelektów
istnieją dwie wyraźne fazy, które można nazwać
(1) agresja kierowana na zewnątrz (tj. agresja
eksportowana), oraz (2) agresja kierowana do
wewnątrz. W przypadku indywidualnych pasożytów,
agresja (1) kierowana na zewnątrz zwykle sprowadza
się do "eksportu agresji" czyli do bicia (a nawet
zabijania) zupełnie obcych sobie ludzi lub
przechodniów, do prześladowania podwładnych
i kolegów w pracy, do kłótni z sąsiadami, itp.
Natomiast agresja (2) kierowana do wewnątrz
sprowadza się do prześladowania i bicia własnej
rodziny, do zabijania żony lub męża, itp. Z kolei
w przypadku pasożytniczych społeczności, agresja
(1) kierowana na zewnątrz zawsze polega na
"esporcie pasożytniczych zachowań" - tak
jak to ma miejsce np. w pasożytniczej Somalii
(która generuje piratów jacy napadają na statki
przepływające w okolicy tego kraju). Oczywiście,
przejawami "eksportu agresji" jakiegoś pasożytniczego
intelektu zbiorowego są nie tylko piraci, ale także
wojny, terroryzm, utarczki na granicach, pogróżki, itp.
Natomiast agresja (2) kierowana do wewnątrz
wyładowuje całe zło w obrębie własnej społeczności -
tak jak to miało miejsce np. w pasożytniczej Haiti
czy w bibilijnej Sodomie i Gomorze. Jak wynika
to z dotychczasowych analiz, Bóg NIE 'karze"
katastrofami tych pasożytniczych intelektów które
są ciągle w fazie "eksportowania agresji". Jedynie
ostrzega je coraz częściej z pomocą np. "aktów
terroryzmu" czy "wypadków" (w rodzaju tych
opisanych w punkcie #H2 strony
eco_cars_pl.htm),
że są już blisko "stanu agonalnego". Uderzane
morderczymi katastrofami są dopiero te intelekty
które osiągną fazę agresji (2) skierowanej do
wewnątrz. Dlatego jeśli czytelniku zamierzasz
śledzić poziom zagrożenia katastrofą miesca
swego zamieszkania, wówczas powinieneś
zwrócić uwagę na chwilę kiedy społeczność
w której mieszkasz zaniecha "eksportu egresji"
a zacznie agresję tą kierować ku wewnątrz.
Ten moment jest bowiem już początkiem końca.
5. Brak "dziesięciu sprawiedliwych". Jeśli
ustalimy że w miejscu naszego zamieszkania
faktycznie zapanował już stan "intelektu agonalnego"
- bowiem widzimy tam już oznaki opisane w
poprzednich punktach 1 do 4 powyżej, wówczas
warto abyśmy policzyli ilu "sprawiedliwych"
mieszka w najbliższej okolicy. Jeśli bowiem
w naszym bliskim sąsiedztwie NIE możemy
się doliczyć owych co najmniej 10 społecznie
aktywnych ludzi, którzy wypełniają definicję
"sprawiedliwych" - tj. którzy nie tylko mówią
o moralności i dobru, ale także wdrażają moralność
i dobro we wszystkich swych działaniach, a
stąd dla wszystkich wokoło są wzorcami moralnego
i sprawiedliwego postępowania (czyli którzy
zgodnie z opisami w punkcie #B6 tej strony
chroniliby swe otoczenie przed katastrofą),
wówczas warto zacząć się przygotowywać
na nadejście nieuniknionego.
6. Nasilające się katastrofy. Jeśli na
jakimś obszarze panuje filozofia pasożytnictwa,
wówczas niektóre miasta i społeczności
z tego obszaru są bardziej zaawansowane
od innych w jej praktykowaniu. Te zaś z nich
które już osiągnęły poziom "intelektu agonalnego"
będą karane przez Boga najróżniejszymi
katastrofami. Jeśli więc blisko nas zaczynają
się pojawiać częste i powtarzalne katastrofy
w rodzaju trzęsień ziemi, fal tsunami, tornad,
huraganów, powodzi, deszczów, obsuwisk
ziemi, mrozów, śnieżyc, zanieczyszczeń,
dymu, pyłów, plag, susz, pożarów, zawaleń,
eksplozji, aktów terroryzmu, bandytyzmu,
epidemii, chorób, itp., wówczas jest to oznaką
że właśnie osiągamy stan "intelektu agonalnego".
Od tego czasu wszystko może się stać w chwili
kiedy najmniej się tego spodziewamy.
7. Agresywne zachowania pogody i natury.
Badania dokonywane "a posteriori" przez dzisiejszą
"ateistyczną naukę ortodoksyjną" (patrz punkty
#A2 i #B5 powyżej po wyjaśnienie co to oznacza)
uspokajają ludzi, że "środowisko kształtuje człowieka".
Tymczasem te same badania dokonywane jednak
z pozycji "a priori" ujawniają, że to "moralność
i filozofia ludzi kształtuje zachowanie się natury
i pogody" (czyli że to moralność ludzi
kształtuje ich środowisko). W rezultacie, jeśli
ktoś potrafi oddzielić aktualne zachowywania się
pogody i natury danego obszaru, od długoterminowych
cech powpisywanych w jego klimat, wówczas
się okazuje, że owe aktualne zachowania się
pogody i natury są rodzajem "znaków" które
są w stanie dokładnie nas poinformować jaki jest
aktualny stan moralności i filozofii społeczności
mieszkającej na danym obszarze. Tym samym
"znaki" owe potrafią ostrzec jeśli do miejsca tego
zbliża się jakiś zabójczy kataklizm. Dokładniej tą
niezwykłą zdolność lokalnej pogody do odzwierciedlania
stanu moralności i filozofii mieszkańców danego
obszaru, opisuje punkt #I4 na totaliztycznej stronie
day26_pl.htm.
Oczywiście, powyższe wcale nie wyczerpuje
wszystkich oznak zbliżania się danej społeczności
(np. miasta) do stanu "intelektu agonalnego",
a stąd do zesłania na nią jakiejś morderczej
katastrofy. Po podsumowanie dalszych informacji
na ten temat - patrz strona internetowa o
filozofii pasożytnictwa.
Natomiast pełny opis tego stanu zawarty jest
w tomie 13 mojej najnowszej
monografii [1/5],
w tomie 7 znacznie krótszej
monografii [8/2] "Totalizm",
a także w tomie 8 mojej starszej
monografii [1/4].
#B7.2.
"Intensywność strumienia informacji nauczającej"
oraz jej zdolność do powstrzymywania nadejścia
kataklizmów na społeczności które już osiągnęły
poziomy "intelektów agonalnych" w swoim praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa
(a stąd które już powinny być ukarane kataklizmami):
Jeśli czytelnik służył w polskim wojsku, wówczas
zapewne wie, że "sierżant" zawsze ma do
wyboru aż dwa odmienne sposoby jak nauczyć
pluton swoich żołnierzy poprawnego wykonywania
jakichś działań (np. poprawnego "prezentowania
broni"). Mianowicie, może albo (1) użyć poprawnego
przykładu poprzez np. nakazanie aby z szeregu
wystąpił żołnierz, który czyni to właściwie, poczym
pokazał innym "jak to czynić powinni", albo też
może (2) użyć "metodę
ofermy kompanijnej" poprzez np.
nakazanie aby z szeregu wystąpił najgorszy
żołnierz (kiedyś popularnie zwany "ofermą
kompanijną") i rozkazanie mu aby pokazał reszcie
żołnierzy "jak tego nie wolno im czynić". Dokładnie
tak samo Bóg postępuje z ludźmi. Mianowicie,
Bóg uczy ludzi zarówno poprzez eksponowanie
"dobrych przykładów" postępowania, jak i poprzez
uwypuklanie "złych przykładów" postępowania.
Ponieważ jednak w ostatnich czasach na Ziemi
niemal całkowicie zaniknęły "dobre przykłady",
prawie jedyne jakie Bóg ciągle może ludziom pokazać
to owe "złe przykłady". Niemniej z punktu widzenia
głównego celu Boga, jakim jest "powiększanie wiedzy",
owe "złe przykłady" są równie edukujące ludzkość
jak byłyby "dobre przykłady" - gdyby Bóg miał ich
wystarczającą liczbę. Aby więc umożliwić edukowanie
świata przez "agresywne wobec innych" społeczności
pasożytnicze, które dostarczają swoim postępowaniem
takich właśnie "złych przykładów", Bóg opóźnia ich
wyniszczanie kataklizmami aż do czasu kiedy
ich edukujący wpływ na innych sam zaniknie.
W dzisiejszym świecie istnieje wiele narodów i
społeczności, które od dawna zasługują już na
kataklizm. Ponieważ jednak wyjaśniona powyżej
ich "misja edukacyjna" jeszcze się NIE zakończyła,
ciągle upłynie sporo czasu zanim jakiś kataklizm
faktycznie je dotnie. Wskaźnikiem zaś dla wszystkich
kiedy ich czas zacznie już nadchodzić, jest tzw.
"intensywność strumienia informacji nauczającej".
Ponieważ czytelnik może NIE rozumieć co
dokładnie pojęcie to oznacza, wyjaśnię je
szerzej. I tak, w poprzednim przykładzie "ofermy
kompanijnej" z polskiego wojska, "oferma" ta
wcale NIE spełnia funkcji "nauczyciela" dla innych
przez cały czas. Mianowicie, uczy ona innych tylko
kiedy kilka szczególnych warunków zostaje spełnione,
np. kiedy w jakiś sposób uwaga innych zostaje na
nią zwrócona - np. poprzez jej wywołanie przed szereg
żołnierzy, kiedy postępuje ona w sposób nieznany
przez innych - np. "wywinie" coś co wszystkich
zaszokuje, itd., itp. W takich zaś momentach pomiędzy
tą "ofermą kompanijną" a resztą żołnierzy następuje to
co w informatyce nazywa się "przepływem informacji".
Wkrótce potem jednak ów "przepływ informacji"
zanika - znaczy każdy już wie co owa "oferma
kompanijna" potrafi wywinąć i przestaje zwracać
na nią uwagę. Innymi słowy, w odmiennych
czasach taki informatyczny "przepływ informacji"
może następować z różną "intensywnością" -
podobnie jak przez ten sam przewód w różnych
czasach "prąd elektryczny" też może przepływać
z różnymi "natężeniami". Doskonałymi przykładami
zmian w "intensywności przepływu informacji" są
dzisiejsze "widea" wystawione w internecie do wglądu
w "YouTube". Mianowicie, zaraz po tym jak ktoś
wystawi tam nowe ciekawe wideo, wielu "surferów" rzuca
się aby je oglądnąć - w liniach internetowych ma więc
wówczas miejsce duża "intensywność przepływu informacji".
Jednak z upływem czasu niemal wszyscy zainteresowani
poznaja już owo wideo, co powoduje że "intensywność
przepływu informacji" od niego do innych ludzi niemal
całkowicie wtedy zanika.
Dokładnie tak samo działa "intensywność strumienia
informacji nauczającej" generowanej przez co bardziej
aktywne i agresywne pasożytnicze intelekty. Kiedy
owa intensywność jest duża, świat czegoś się jednak
uczy na przykładzie owych intelektów. (Wszakże
nawet "najgorsza lekcja" też jest lekcją która edukuje.)
Dlatego nawet jeśli zasługują one na kataklizm, Bóg
wstrzymuje się z jego zaserwowaniem. Z upływem jednak
czasu, owa "intensywność strumienia informacji nauczającej"
stopniowo dla nich zanika. Kiedy więc intensywność
ta osiąga poziom wystarczająco niski aby przestać
mieć wpływ edukacyjny na resztę ludzi i swiata, Bóg
uderza dane pasożytnicze intelekty kataklizmami na
które od dawna one sobie zasłużyły.
Dzisiejszy świat jest pełen "intelektów grupowych"
które od dawna zasługują na "kataklizm anihilujący" -
jednak narazie ciągle generują one zbyt znaczącą
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
aby Bóg już obecnie je zniszczył jakimś kataklizmem.
Wysoce edukujące i otwierające oczy jest
uświadomienie sobie kto do nich należy. Ciekawe
więc czy czytelnik potrafi sobie wydedukować
które powszechnie znane kraje, narody, oraz
globalne instytucje, należą do tej właśnie kategorii
pasożytniczych intelektów już od dawna zasługujących
na zniszczenie, jednak nadal chronionych przez ową
nauczającą informację którą one obficie generują?
#B7.3.
Po czym poznamy że miejscowość w której mieszkamy już
zasłużyła na kataklizm, tyle że albo owych "10 sprawiedliwych"
albo też duża "intensywność strumienia informacji nauczającej"
narazie powstrzymuje nadejście zniszczenia:
W dzisiejszych wysoce niemoralnych
czasach, w których karalna przez Boga
filozofia pasożytnictwa
upowszechniła się praktycznie po całym świecie,
wielu z nas żyje w krajach, miastach, czy
miejscowościach, albo pracuje w instytucjach,
które od dawna zasłużyły już sobie na niszczycielski
kataklizm, jednak z najróżniejszych powodów narazie
Bóg wstrzymuje się z jego zaserwowaniem. Wszakże
prędzej czy później owo wstrzymywanie kataklizmu
się zakończy i nasz intelekt oberwie tym na co sobie
zasłużył. Ponieważ zaś my sami jesteśmy "pod-intelektami"
owego "intelektu grupowego", a stąd jesteśmy
współ-odpowiedzialni za jego stan moralny, kiedy on oberwie,
nam również się dostanie (pamiętajmy bowiem przysłowie,
że "gdzie drwa rąbią tam wióry lecą"). Dlatego jeśli jest
się już w takiej sytuacji, dobrze jest zdawać sobie z
tego sprawę. Wszakże można wówczas do nadchodzącego
kataklizmu odpowiednio się przygotować oraz można
też podjąć najróżniejsze kroki zaradcze. W tym punkcie
opiszę więc najróżniejsze wskaźniki, które charakteryzują
te kraje, miasta i miejscowości, które już mają kataklizm
wiszący nad ich głową, tyle że z jakiegoś powodu jest
on opóźniany.
Najważniejszym wskaźnikiem, że nad naszymi głowami
"wisi" już jakiś złowieszczy kataklizm, jest jeśli nasz
"intelekt grupowy" już został uderzony "kataklizmem
ostrzegającym", lub nawet ich kilkoma. Takie bowiem
"kataklizmu ostrzegające" łatwo odnotować. Wyglądają
one wszakże bardzo poważnie, niszczą sporo mienia,
tyle tylko że typowo ciągle jeszcze NIE odbierają życia
ludziom. Po nich jednak przychodzi już "kataklizm przynaglający"
który, niestety, uśmierca już wielu ludzi - tak jak wyjaśniają
to punkty #B5 i #C6 niniejszej strony. Dlatego po nadejściu
"kataklizmu ostrzegającego" NIE warto już czekać aż
nadejdzie po nim "kataklizm przynaglający", a raczej
trzeba natychmiast i energicznie zacząć podejmować
kroki zaradcze i obronne opisywane na niniejszej stronie.
Źródłem licznych wskaźników, że kataklizm już
wisi nad głowami naszego intelektu grupowego
(zbiorowego), jest ogromna "zaraźliwość"
filozofii pasożytnictwa.
Zaraźliwość ta powoduje, że jeśli nasz intelekt
grupowy już ześlizngął się do głębi pasożytnictwa
karalnej przez Boga, wówczas w podobnej sytuacji
znajdują się też inne intelekty grupowe które sąsiadują
z naszym, a także wszystkie pod-intelekty które są
składowymi naszego intelektu grupowego. Ponieważ
zaś niektórzy z owych "sąsiadów" naszego intelektu
grupowego, a także niektóre z jego "pod-intelektów",
NIE spełniają wymogów które dla nas powstrzymują
nadejście kataklizmu, owe sąsiednie intelekty grupowe,
oraz niektóre z naszych "pod-intelektów składowych"
będą już trapione kataklizmami i nieszczęściami.
Dlatego pierwszym i najoczywistrzym sygnałem
rozpoznawczym, że nasz intelekt grupowy już zasługuje
na kataklizm, tyle że z jakichś powodów nadejście tego
kataklizmu narazie jest opóźniane przez Boga, jest że
niektóre składowe pod-intelekty naszego intelektu
grupowego, a także całe podobne intelekty z sąsiedztwa,
są już powtarzalnie trapione najróżniejszymi nieszczęściami
i kataklizmami. Jeśli więc np. sąsiedujące z nami
miasto jest trapione powodziami, trzęsieniami ziemi,
huraganami, tornadami, itp., albo niektóre budynki
z naszego miasta są nagle rujnowane, zapadają
się pod ziemię, palą je pożary, trapią powodzie,
itp., wówczas jest to oznaką że i nad naszymi
głowami już wisi niszczycielski kataklizm. Będzie
więc już tylko sprawą czasu kiedy on uderzy.
Kolejna grupa wskaźników wynika z zachowań ludzi.
W intelekcie grupowym opanowanym przez pasożytnictwo
ludzie zachowują się odmiennie niż w totaliztycznym
intelekcie. Znaczy, niemal wszyscy demonstrują tam
cechy ludzi praktykujących zaawansowaną formę
pasożytnictwa. (Cechy te są podsumowane na stronie
parasitism_pl.htm,
zaś dokładniej opisane w tomie 13
monografii [1/5].)
Przykładowo, ludzie dużo i pięknie mówią, jednak
niemal nic NIE czynią (zgodnie z przysłowiami
"puste garnki czynią dużo hałasu" albo "jałowa
krowa najwięcej ryczy"), to co się mówi jest odwrotnością
tego co się czyni, forma dominuje tam nad treścią,
ludzie stają się tam ogromnie chytrzy na pieniądze,
niemal nikt ani nic nie dotrzymuje terminów, godzin,
zobowiązań, itd., itp.
Jeszcze jedna grupa wskaźników wynika z samego
powodu dla którego Bóg wstrzymuje nadejście
kataklizmu. Mianowicie, jeśli powodem tym jest
obecność owych "10 sprawiedliwych" w naszym
mieście czy intelekcie grupowym, tak jak to ma
miejsce w wielu dużych miastach Polski, a także
w okolicach Petone w której ja mieszkam, wówczas
tych "sprawiedliwych" faktycznie daje się rozpoznać
w tłumie i policzyć że rzeczywiście jest ich tam 10-ciu,
lub nawet więcej. Jeśli zaś powodem jest np. duża
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
wówczas nasze miasto lub miejscowość jest słynna
w swoich okolicach, a czasami i na świecie, z tego
co czyni - tak jak np. obecnie na każdym możliwym
polu słynne jest USA czy Anglia.
Jeśli na podstawie dostępnych nam wskaźników
odkryjemy że nasz "intelekt grupowy" (tj. np.
miejscowość w której mieszkamy, czy instytucja
w której pracujemy), ma już kataklizm wiszący ponad
swoją głową, wówczas warto zacząć się do niego
przygotowywać. Opisowi jak to czynić, poświęcona
jest cała niniejsza strona - dlatego dobrze jest zacząć
od jej dokładnego przeczytania. Gdybym zaś miał tu
przypomnieć jakie działania są najważniejsze w owych
przygotowaniach, to podkreśliłbym że należą do nich
(1) podjęcie samemu praktykowania
filozofii totalizmu
oraz (2) podjęcie nakłaniania innych aby zaczęli oficjalnie
wdrażać w edukacji publicznej oraz w codziennym życiu
ustaleń "nauk totaliztycznych", szczególnie zaś ustaleń
Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
#B8.
Czy owo lawinowe nasilanie się trzęsień ziemi, powodzi i innych
naturalnych katastrof oznacza iż właśnie zbliża się "koniec świata"?
Motto:
"Świat fizyczny istnieje dla bardzo istotnych powodów, stąd aby się skończył również musiałyby zaistnieć bardzo istotne powody."
Jak długo sięgam pamięcią, co kilka lat jacyś
następni "fałszywi prorocy zagłady" spragnieni
fortuny, sławy, lub wpływu na innych ludzi,
obwieszczają, że właśnie nadchodzi "koniec
świata" i wyznaczają nawet termin kiedy cały
świat ma ulec ostatecznej zagładzie. Wszakże
jeśli mają oni business jaki wytwarza dobra
obiecujące ludziom przetrwanie "końca świata",
np. jaki wytwarza podziemne bunkry, czy jeśli
sprzedają oni swoje zasiewające panikę książki,
albo jeśli są oni kapłanami jakiejś ubogiej religii
czy kultu, którzy potrzebują uległych im wyznawców,
wówczas nic tak NIE ożywia ich interesów, jak
postraszenie końcem świata. Potem zaś, gdy
termin ów mija i nic się NIE staje, mogą oni
przecież wyznaczyć następny termin i udawać,
że wiedzą o czym mówią, a nawet podpierać
swe twierdzenia jakimiś następnym "autorytatywnym
źródłem czy danymi".
W latach 2009 i 2010 na całym świecie hałaśliwie
zaczęła zakłócać życie ludzi coraz bardziej
histeryczna kampania owych "fałszywych
proroków", strasząca że w 2012 roku świat
miał jakoby się skończyć. Tamte prognozy
sprytnie ubiegł jednak jeszcze w 2011 roku
jakiś amerykański radiowy "kaznodzieja",
który podobno zdołał "zarobić krocie" dzięki
przekonaniu wielu naiwnych, że powinni
zainwestować swoje oszczędności w "ostrzeganie"
bliźnich iż "koniec świata" ma jakoby nastąpić
w dniu 21 maja 2011 roku - po więcej szczegółów
patrz artykuły z tamtych czasów, np. "Apocalypse
business booms for Family Radio" (tj. "Rozkwit
byznesu Apokalipsy w Rodzinnym Radiu"), ze strony B3 gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), May 20, 2010), albo
też patrz artykuł "When doomsday forecasts go wrong"
(tj. "Kiedy przewidywania sądu ostatecznego się
nie sprawdzają") ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
(wydanie z soboty (Saturday), May 21, 2011). (W tym
ostatnim artykule przypomnianych jest m.in. aż 5 innych
podobnych przypadków ogłaszania przez kogoś kolejnej
daty końca świata - które, oczywiście, wszystkie się
NIE sprawdziły.)
W niniejszym punkcie uzasadnię na empirycznym
materiale dowodowym, dlaczego osoby praktykujące
jakąkolwiek formę
filozofii totalizmu
NIE powinni zupełnie zwracać uwagi na owo straszenie,
a brać je za to czym ono faktycznie jest, tj. za czyjąś
próbę zarobienia pieniędzy, zwrócenia na siebie
uwagi, wywarcia negatywnego wpływu na innych,
stania się sławnym, przysporzenia dotacji uległych
wyznawców swemu kultowi czy religii, itp.
Po kolejnym fiasku takich "przewidywań" dla
roku 2000, kiedy to zgodnie z prognozami
wielu fatalistów świat miał się skończyć m.in.
z powodu komputerowego wirusa "Y2K", kolejni
z takich "fałszywych proroków" powyznaczali
następne terminy "końca świata", jednym z których,
według ich opinii, miał być grudzień 2012 roku.
Tamtym razem jakoby termin miał być wiarygodny,
bowiem opierał się jakoby na starożytnym tzw.
"kalendarzu Majów" - tj. kalendarzu ciągle pamiętającym
epokę kamienia łupanego, chociaż znanym
z historii jako niezdolnym do ujawnienia swoim
mocodawcom, Majom, że właśnie nadchodził
ich własny koniec. Szczerze mówiąc, to gdyby
zgodnie z logiką tamtych "przepowiadaczy 2012 roku"
ktoś zaglądnał do punktu #B5 na mojej stronie o nazwie
pigs_pl.htm,
wówczas mógłby zacząć ogłaszać że "koniec świata" nastąpi
w dniu 28 stycznia 2025 roku, ponieważ "Chiński kalendarz"
z tamtej strony kończy się na owym roku. (Oczywiście,
w rzeczywistości tamten mój kalendarz kończy się
tylko ponieważ gdzieś musiałem go zakończyć, a
cierpliwości mi zabrakło właśnie na owej dacie aby
poza nią nadal wyszukiwać i spisywać dalsze daty
owego "Chińskiego kalendarza księżycowego" -
jednak faktycznie to gdyby ktoś zechciał, wówczas
ów kalendarz mógłby przedłużać niemal w nieskończoność).
Ponieważ na niniejszej stronie wyjaśniam najważniejsze
aspekty problemu naturalnych katastrof, zaś niniejszy
punkt napisałem i opublikowałem jeszcze przed grudniem
2012 roku, za swój obowiązek uważałem aby również
rozwiać tutaj obawy czytelników co do tamtego roku
2012, plus oczywiście co do wszelkich innych już
jakoby bardzo bliskich dat "końca świata", z jakimi
z całą pewnością różni "fałszywi prorocy" bez
przerwy będą wyskakiwali. Chociaż więc już
dawno minął grudzień 2012 roku (i nic się
wówczas NIE stało), poniżej przytoczę bez zmiany
to co napisałem przed czasem zanim on nadszedł.
Wszakże moje opisy dla tamtego już przeszłego
czasu, są równie ważne dla wszystkich następnych
fałszywych proroctw z jakimi kolejni "prorocy" bez
przerwy będą wychodzili. Oto więc co napisałem
w tym punkcie przed grudniem 2012 roku:
Gwarantuję tu każdemu, że świat się NIE skończy
ani w grudniu 2012 roku, ani o żadnej innej dacie
którą wskażą jakieś indywidua żądne sławy lub
pieniędzy. Niemniej spowodowane przez
niemoralnych ludzi nasilanie się katastrof naturalnych
w połączeniu z uporem ludzi w dalszym wyniszczaniu
naszej planety, może spowodować spore wyludnienie
Ziemi jakie będzie miało miejsce już w niedalekiej
przyszłości. Wyludnienie to może nawet doprowadzić
do już niedługiego wypełnienia się owej starej polskiej
przepowiedni opisanej w punktach #H1 do #H4 totaliztycznej strony
przepowiednie.htm,
że nasza planeta aż tak się wyludni, iż "człowiek
będzie całował ziemię jeśli zobaczy na niej ślady
innego człowieka". Wszakże
Bóg
używa katastrof tylko dla korygowania moralności
ludzi. Niedoskonali ludzie są zaś Bogu ogromnie
potrzebni. Stanowią oni bowiem narzędzie i pomoc
eksperymentalną jakie Bóg nieustannie używa w
celu powiększania swojej wiedzy - tak jak to opisałem
m.in. w punktach #B2 i #B1.1 z totaliztycznej strony
antichrist_pl.htm,
czy w punkcie #F1 totaliztycznej strony
rok.htm.
Ja wcale NIE jestem jedyną osobą, która od dawna
stara się upewnić innych ludzi, że ani w grudniu
2012 roku, ani o żadnej innej dacie jaką zapewne
niestrudznie będą wymyślali i wyznaczali owi "prorocy
całkowitej zagłady ludzkości", wcale NIE będzie
"końca świata". Podobne upewnienia, tyle że
uzasadniane zupełnie innymi przesłankami
niż te które wynikają z moich badań, co jakiś
czas ukazują się w publikatorach.
Przykładowo, jedno z nich opublikowane było
w pisanej formie w artykule "World not ending,
says guru" (tj. "Świat się nie kończy, potwierdza
guru"), ze strony 6 malezyjskiej gazety
The Sun
(free copy), wydanie z wtorku (Tuesday), August
17, 2010. Artykuł ten powtarza wypowiedź "guru
z Indii", tj. niejakiego Sri Sri Ravi Shankar, 54,
założyciela i właściciela "Art of Living Foundation" -
tj. fundacji która opłacana jest przez Narody
Zjednoczone (United Nation) aby działała w
zniszczonych wojną obszarach, takich jak
Kosovo, Irak, czy Afganistan. Zapewne
w ramach tego zadania (oraz aby jednak
NIE ryzykować przy tym wybrania się np.
do Afganistanu czy do Iraku), w pokojowej
Malezji fundacja ta realizowała serię programów
jakie przekonywały pokojowo żyjących Malezyjczyków
aby wyzbyli się uprzedzeń na temat rasy, religii,
wykształcenia, przynależności społecznej, itp.,
oraz nauczały Malezyjczyków jak mają się
rehabilitować, motywować, modlić i żyć w
pokoju. Na temat końca świata, ów guru
przekazał 8000 tłumowi ze stadionu w Penang,
Malezja, że w 2012 roku świat jedynie dozna
transformacji na bardziej duchowy i oparty na
większej miłości bliźniego. Artykuł nie wyjaśnił
jednak, ani co będzie napędzało ową transformację,
ani jak zdaniem owego guru transformacja ta się
dokona.
Dostępny jest również najróżniejszy empiryczny
materiał dowodowy, który także dowodzi, że ani
grudzień 2012 roku, ani żaden inny termin leżący
w zasięgu zycia dzisiejszych ludzi, wcale NIE
może być "końcem świata". Jednym z najbardziej
ilustracyjnych przykładów takiego materiału
dowodowego są "wglądy do przyszłości". Wszakże
niektórzy ludzie (np. rozważ Nostradamusa) byli
w przeszłości, oraz ciągle są obecnie, zabierani
do przyszłości, gdzie jest im demonstrowane, że
świat ciągle będzie wówczas istniał. Przykładowo,
w punkcie #J3 strony
wszewilki_jutra.htm
opisana jest dokładniej moja podróż do przyszłości.
Podróż ta wybiegała znacznie poza rok 2012 i
poza zasięg mojego zycia, bowiem widziałem
w niej stare drzewa mające co najmniej 50 czy
nawet 100 lat, jakie rosły w mojej rodzinnej wsi
Stawczyk
w miejscach gdzie obecnie wcale NIE ma drzew.
Obecnie więc szacuję, że najprawdopodobniej
byłem w Stawczyku przyszłości w 2222 roku -
po szczegóły patrz punkt #C4 ze strony
stawczyk.htm.
Owo oszacowanie oznacza, że prawdopodobnie
był mi dany wgląd do przyszłości która odległa
była wówczas o ponad 212 lat. Ciągle jednak
widziałem tam ludzi zadowolonych z życia i
zajętych swoimi sprawami, tak jak czynią to obecnie.
Fakt więc, że niektórzy ludzie zabierani są do
przyszłości i widzą tam, że świat ciągle będzie
wówczas istaniał i nawet "miał się zupełnie dobrze",
dowodzi dosyć jednoznacznie, że uprzednie
straszenie ludzi rokiem 2012, zaś obecne straszenie
iż właśnie jesteśmy na progu "ostatnich czasów",
jest tylko kolejnym z długiej listy przykładów
"straszenia końcem świata", które to straszenie
jest ulubionym zajęciem tych, jakich
Biblia
opisuje mianem "fałszywych proroków".
Jednym z najpewniejszych sposobów oszacowania
stopnia zbliżenia się ludzkości do "końca świata",
jest oszacowanie jak daleko zrealizowany już został
tzw. "omniplan" opracowany przez Boga
dla naszego świata fizycznego. Podobnie bowiem
jak życie każdego z ludzi jest rządzone rodzajem
"programu życia i losu", jakiego ponowne uruchamianie
pozwala nam np. na urzeczywistnianie tzw.
"uwięzionej nieśmiertelności"
opisywanej w punkcie #H1 strony o nazwie
immortality_pl.htm,
również życie całego świata fizycznego jest
rządzone specjalnym "programem sterującym", który przez
Koncept Dipolarnej Grawitacji
nazywany jest
"przestrzenią czasową"
albo
"omniplanem".
Treść tego boskiego "programu sterującego"
została częściowo ujawniona ludziom różnymi
źródłami, np. rozważ te wersety
Biblii
które wyjaśniają, że ludzie pokonają śmierć dopiero
przy samym końcu czasów. Jak też dokumentują
to niektóre fakty z życia, przykładowo działanie
tzw. "przekleństwa wynalazców" opisywanego
m.in. w punkcie #G1 strony
eco_cars_pl.htm -
które NIE pozwala aby przedwczesne wynalazki
popsuły precyzję urzeczywistniania tego "omniplanu",
Bóg
stopniowo wprowadza w życie ten swój "boski plan"
z iście żelazną konsekwencją. Jeśli więc ludzie chcą
się dowiedzieć kiedy w przybliżeniu nastąpi ów "koniec świata",
wówczas powinni sprawdzić na jakim poziomie realizacji
owego boskiego "omniplanu" ludzkość właśnie się znajduje.
Doskonałym zaś wskaźnikiem poziomu zrealizowania
tego boskiego "omniplanu" jest tzw. "Tablica Cykliczności"
mojego wynalazku, opisywana na całym szeregu
totaliztycznych opracowań - m.in. w podrozdziałach
B1 i LA1 z tomów odpowiednio 2 i 10 mojej gratisowej
monografii [1/5],
czy na totaliztycznych stronach internetowych o nazwach
propulsion_pl.htm,
magnocraft_pl.htm i
pajak_jan.htm.
Zgodnie z informacją dostarczaną nam ową "Tablicą
Cykliczności", do chwili obecnej Bóg pozwolił ludziom
urzeczywistnić jedynie niecałe 30% wynalazków (i
to jedynie tych najbardziej prymitywnych i prostych)
jakie ludzkość ma urzeczywistnić przed nadejściem
"końca świata". Gdyby więc załozyć liniowy przyrost
ludzkich wynalazków, wówczas to by oznaczało, że
świat fizyczny istnieje dopiero przez NIE dłużej niż
jakieś 30% czasu swego istnienia zaplanowanego przez
Boga
i wpisanego do boskiego "omniplanu". Natomiast nawet
przy kumulacyjnym (wykładniczym) przyroście nowych
wynalazków, na przekór iż obecnej formie ludzkości
pozostałoby wówczas do przeżycia znacznie mniej
niż 70% całkowitego czasu jej trwania, niemniej ciągle
byłyby to (nadal czekające do przeżycia) całe setki,
jeśli nie tysiące, lat, wymaganych dla skompletowania
wszystkich wynalazków jakie Bóg zaprojektował, że
ludzkość ma zrealizować i doświadczyć podczas
obecnej fazy jej szkolenia na "żołnierzy Boga".
Przykładowo, po tym jak ja odejdę z tego świata i NIE
będę już w stanie wspomagać swymi poradami budowniczych
magnocraftów i
wehikułów czasu,
podjęcie budowy tych wehikułów przez płatne zespoły
"ateistycznych naukowców ortodoksyjnych" o
wysoce ograniczonych horyzontach myślowych,
zgodnie z tym co wyjaśniłem w punkcie #J3 strony
magnocraft_pl.htm
może im zająć nawet 50 razy dłuższy czas, niż zajęłoby
to mi samemu, czyli może nawet potrwać dłużej niż
pół tysiąca lat. A zgodnie z informacją z Biblii, koniec
świata NIE nastąpi przecież przed pokonaniem
śmierci przez ludzkość - czyli przed zbudowaniem moich
wehikułów czasu.
Na dodatek do Biblii, fakt ten potwierdza bowiem wiedza
na temat działania wehikułów czasu jaka już została
poznana przez nową "naukę totaliztyczną". Zgodnie
z ową wiedzą, Jezusowe "latające miasto" (tj. Nowe
Jeruzalem), opisywane m.in. w punkcie #J3 strony o nazwie
malbork.htm,
czy w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
jest właśnie "wehikułem czasu". Zanim więc Bóg pozwoli
wybranym "sprawiedliwym" zamieszkać w owym mieście
nieśmiertelności i szczęścia, najpierw będzie chciał aby
chociaż kilku z nich doświadczyło w swoim uprzednim
życiu fizycznym szeregu owych niezwykłych zjawisk
opisywanych w punktach #H1 do #H7 strony o nazwie
immortality_pl.htm
(tj. aby osoby owe poznały osobiście co to takiego "uwięziona
nieśmiertelność", "wieczna szczęśliwość", "wieczyste
potępienie", itp.). Wszakże owe zjawiska ludzie mogą
poznać tylko jeśli uprzednio zbudują "wehikuły czasu". Z tego
powodu, faktycznie leży w żywotnym interesie Boga, aby
zanim nadejdzie "koniec świata", ludzie najpierw zbudowali
moje "wehikuły czasu", poczym dokładnie poznali wiedzę
i zjawiska związane z działaniem i użytkowaniem owych
wehikułów czasu.
Najbardziej pewnego określenia kiedy koniec
świata faktycznie może nastąpić, należy szukać w
Biblii
(a być może także w świętych księgach innych
religii). Wszakże autorem (inspiratorem) Biblii
(oraz innych świętych ksiąg) jest sam Bóg - On zaś wie
dokładnie kiedy zaplanował koniec dla obecnej formy
ludzkości. Ponadto, ze sposobu na jaki Biblia została
napisana jest nam już wiadomym, że zawiera ona
dobrze ukryte informacje na temat każdego kluczowego
posunięcia Boga. Zakończenie obecnego świata jest
zaś jednym z najbardziej kluczowych takich posunięć.
Niestety, Bóg tak sformułował Biblię, że wszelkie
kluczowe informacje są w niej doskonale zaszyfrowane
i typowo NIE daje się ich odcyfrować bez włożenia
w to ogromnego nakładu pracy i dociekań. Według
też mojego rozeznania, wszystkie dotychczasowe
dociekania ludzi na temat "gdzie" i "jak" Bóg zaszyfrował
w Biblii datę nadejścia końca świata, są obarczone
najróżniejszymi błędnymi założeniami i wypaczonymi
interpretacjami - a stąd zdecydowanie fałszywe.
Jak też narazie, mi samemu udało się znaleźć w
Biblii tylko jedno zgrubne uspokojenie co do końca
świata, dające się odcyfrować bez podejmowania
budzących wątpliwości założeń i interpretacji, które
to uspokojenie opisałem już uprzednio w punkcie
#C4 strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Uspokojenie to zawierają wersety 12:11-12 z "Księgi
Daniela". Stwierdzają one - cytuję z polskojęzycznej
Biblii tysiąclecia [1#I1]: "A
od czasu gdy zostanie zniesiona codzienna ofiara,
zapanuje ohyda ziejąca pustką, [upłynie] tysiąc
dwieście dziewięćdziesiąt dni. Szcześliwy ten,
który wytrwa i doczeka tysiąca trzystu trzydziestu
pięciu dni." Aby zrozumieć
co wersety te stwierdzają, trzeba m.in. znać
szyfr jaki Bóg używa w Biblii dla określania roku
nadejścia końca świata, który to szyfr ujawniony
został w wersecie 4:5 "Księgi Ezechiela", cytuję:
"Podaję ci lata trwania ich winy w liczbie dni".
Trzeba też wiedzieć, że "codzienna ofiara"
została zniesiona z chwilą ukrzyżowania
Jezusa. Aczkolwiek dokładny rok ukrzyżowania
Jezusa nadal NIE został ustalony ponad wszelką
wątpliwość, w celu zinterpretowania dyskutowanych
tu wersetów, ze wszystkich lat podawanych przez
"ekspertów" najkorzystniej wybrać rok 31 AD. W
owym bowiem roku historycznie odnotowano trzęsienie
ziemi - o jakiego pojawieniu się podczas krzyżowania
Jezusa pisze Biblia, a ponadto gdyby kiedyś udało
się ustalić ponad wszelką wątpliwość, że ukrzyżowanie
to miało jednak miejsce później, np. w roku 33 AD,
wówczas ludzkość by tylko na tym skorzystała,
uzyskując np. dodatkowe dwa lata istnienia przed
zakończeniem tego świata. Jeśli więc powyższe
reguły zastosować do w/w wersetów 12:11-12, czyli
jeśli do roku 31 AD dodać 1290 lat, poczym dodać
jeszcze 1335 lat, wówczas wersety te mozna rozumieć,
że z ich pomocą Bóg nas uspokaja, iż koniec
obecnego świata z całą pewnością NIE nastąpi
wcześniej niż w 2656 roku. Sposób
jednak na jaki wersety te zostały sformułowane
sugeruje, że koniec ten może nawet nastąpić
znacznie później niż w 2656 roku.
Do wyznaczonego w ten sposób
2656 roku odnosi
się aż kilka zasad jakie w zastosowaniu do
"końca świata" wyjaśniłem w punkcie #C4 swej strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Przykładowo, odnosi się zasada, iż im
bliższą datę końca świata ktoś wskazuje, tym większe
jest prawdopodobieństwo, że motywuje go w tym
osiąganie jakichś korzyści; natomiast im dalsza data
jest wskazywana, tym większa pewność iż osoba ją
wskazująca sama wierzy w poprawność tej daty i
ujawnia ją innym na zasadzie moralnego obowiązku
i przysługi. To zapewne z powodu działania
tej zasady, ja nigdzie NIE spotkałem aby ktoś (poza
mną samym) wskazywał rok 2656 jako możliwy rok
końca świata - na przekór, że dane na jego temat
są łatwe do odszyfrowania z Biblii i na przekór, że
dosyć klarownie dane te wskazują, iż odnoszą się
właśnie do końca świata. Wszakże 2656 rok leży
poza zakresem życia dzisiejszych ludzi. Wskazując
go nikt więc NIE jest w stanie ani zaindukować paniki
która zwiększyłaby liczebność zwolenników jego kultu
czy religii, ani zwiększyć swej fortuny poprzez masową
sprzedaż swej książki czy swych podziemnych schronów.
Inna zasada też odnosząca się do 2656 roku, stwierdza
iż kiedy koniec świata faktycznie
się już zbliży, ludzie NIE będą świadomi jego bliskości.
Ta zasada też będzie spełniona dzieki faktowi, że w końcowych
latach Biblia zapowiada aż taki rządowy terror i prześladowania
wiedzy o Bogu oraz moralnie postępujących ludzi,
że posiadanie Biblii zapewne będzie wówczas
zabronione, zaś upowszechnianie informacji o
treści Biblii będzie surowo karane. (Odnotuj z
artykułu [1#C4(9)] wskazywanego w punkcie #C4 strony
immortality_pl.htm,
że już w dzisiejszych czasach istnieją kraje w których
posiadanie Biblii jest zabronione i oficjalnie karane.)
Moje naukowe ustalenia i opracowania w owych więc
czasach będą zapewne traktowane tak samo, jak herezja
była traktowana w czasach inkwizycji. Jeszcze inna
zasada stwierdza, że dla uniknięcia
błędnych interpretacji bibilijnych słów i wyrażeń, każdą
co bardziej istotną informację Bóg powtarza w Biblii
w co najmniej trzech miejscach i z użyciem co
najmniej trzech odmiennych sformułowań.
Jeśli więc rok 2656 faktycznie ma być rokiem końca
świata, wówczas dodatkowo jest on jakoś zaszyfrowany
w jeszcze co najmniej dwóch dalszych miejscach Biblii.
Niestety, narazie jestem zbyt zajęty innymi badaniami
aby wyszukać te miejsca i postarać się je zinterpretować
na bazie stwierdzeń nowej "nauki totaliztycznej". NIE
wykluczam jednak, że to uczynię w przyszłości - jeśli
tylko zdołam znaleźć wymaganą ilość wolnego czasu.
Trzeba bowiem mieć tu na uwadze, że drugie i dalsze
powtórzenia co bardziej istotnych dat są w Biblii
szyfrowane coraz dogłębniej - jako przykład rozważ
bibilijny opis 1260-letniej długości politycznej władzy
kościoła rzymsko-katolickiego (tj. od 538 AD do 1798
AD), zakodowany w wersecie 7:25 "Księgi Daniela"
słowami "czas i czasy i pół czasu" (w znaczeniu
360 dni plus 2x360 dni plus 180 dni, kiedy każdy
dzień reprezentuje jeden rok - zgodnie z w/w
wersetem 4:5 "Księgi Ezechiela"), zaś powtórzony
w wersecie 12:14 z "Apokalipsy Św. Jana".
Warto tutaj też podkreślić, że do "końca świata"
odnosi się też owa osobista obietnica Boga
wyrażona w wersecie 18:32 z "Księgi Rodzaju" w
Biblii,
a dotycząca znaczenia tzw. "10 sprawiedliwych"
(już opisywanych powyżej na tej stronie w punkcie
#I1). Mianowicie, owa obietnica wyraża osobiste
zapewnienie Boga, że NIE zniszczy On danej
społeczności i obszaru, jeśli zamieszkowało w nich
będzie co najmniej 10 osób spełniających boską
definicję tzw. "sprawiedliwych". Ponieważ zaś
ze swojej definicji "koniec świata" spowodowałby
iż zarówno cała Ziemia, jak i wszystkie społeczności
zamieszkujące Ziemię, zostałyby zniszczone przez
Boga, owa obietnica z punktu #I1 tej strony z definicji
rozciąga swoją ważność również i na "koniec świata".
Wyrażając to innymi słowami, ludzkość ma również
osobistą obietnicę Boga, że "koniec świata" NIE nastąpi
przez aż tak długo, przez jak długo w obrębie tzw.
"strefy zniszczenia" ciągle będzie zamieszkiwało
co najmniej 10 ludzi spełniających podaną w Biblii
boską definicję "sprawiedliwych". To właśnie
aby spełnić ową obietnicę, Bóg wyjaśnia w Biblii
że w czasach tuż przed końcem świata, na Ziemi
zapanuje kompletna niemoralność i bezbożność -
innymi słowy, że na całym ówczesnym świecie
NIE będzie dawało się wówczas już znaleźć owych
"10 sprawiedliwych" wymaganych dla uchronienia
Ziemi przed tym zesłanym przez Boga "ostatecznym
kataklizmem". Oczywiście, wiele osób NIE wierzących
w Boga będzie wyrażało najróżniejsze zastrzeżenia
co do wiarygodności osobistych obietnic Boga zawartych
w Biblii. Typowym powodem takich zastrzerzeń
jest, że uprzednio praktycznie nikt na świecie nie
badał naukowo i obiektywnie czy Bóg faktycznie
dotrzymuje swoich obietnic, a także że dotychczasowy
poziom wiedzy ludzkiej na temat Boga i boskich wymagań
moralnych był ciągle zbyt niski aby ludzie dokładnie
wiedzieli jakich zachowań moralnych Bóg spodziewa
się po ludziach. (Przykładowo, w odniesieniu do
opisywanej tutaj obietnicy na temat "10 sprawiedliwych",
faktycznie to do niedawna nikt NIE mógł dokonywać
sprawdzeń jak Bóg dotrzymuje tejże obietnicy,
bowiem uprzednio NIE była jeszcze sformułowana
filozofia totalizmu.
Stąd ludzie uprzednio NIE potrafili jeszcze zdefiniować
poprawnie pojęcia
moralność
podanego w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm -
a wiec także NIE byli w stanie zdefiniować kto
właściwie wypełnia boską definicję "sprawiedliwego"
opisanego tutaj w punkcie #I1.) Dlatego ja
prawdopodobnie byłem pierwszym naukowcem,
który używając wysoce obiektywnej "nauki
totaliztycznej" (opisywanej m.in. w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punktach #C1 do #C4 strony o nazwie
telekinetyka.htm)
dokonał takiego naukowego sprawdzenia poziomu
wypełniania przez Boga obietnic które Bóg zawarł
w Biblii. Okazało się wówczas, że obietnice te są
spełniane "co do litery". Przykłady ich wypełniania
opisałem m.in. w punktach #I3 do #I5 totaliztycznej strony o nazwie
petone_pl.htm,
w punkcie #I3 totaliztycznej strony o nazwie
day26_pl.htm,
oraz pod koniec punktu #G2 strony o nazwie
healing_pl.htm.
Jak też każdy czytelnik może o tym się przekonać
na bazie tamtych moich badań i sprawdzeń,
faktycznie Bóg z iście "żelazną konsekwencją"
dotrzymuje każdej swojej obietnicy - np. o
nieniszczeniu obszaru w którym zamieszkuje
co najmniej "10 sprawiedliwych", czy o uzdrowieniu
każdego kto wykaże silną wiarę we własne uzdrowienie.
Podsumowując rozważania z tego punktu, oraz
esencję ustaleń zawartych na innych totaliztycznych
stronach, na bazie raczej rozległego materiału
dowodowego daje się dosyć jednoznacznie
wykazać, że "końca obecnego świata fizycznego"
NIE było ani w 2012 roku, ani też NIE będzie go
w następnych setkach, a może i tysiącach, lat,
jakie będą poprzedzały zbudowanie przez ludzi
wehikułu czasu.
Dopiero po zbudowaniu "wehikułów czasu", oraz
po uzyskaniu (dzięki tym wehikułom czasu)
powszechnego dostępu do owej opisanej powyżej
tzw. "uwięzionej nieśmiertelności", będzie mógł mieć
miejsce "koniec świata" - jeśli ówczesne władze
NIE będą pedantycznie przestrzegały wymagania,
że dostęp do "uwięzionej nieśmiertelności" jest
zarezerwowany wyłącznie do osób przeżywających
zapracowaną nirwanę.
Ja od wielu już lat badam tego typu sprawy, stąd
mam podstawy logiczne i empiryczne aby z całym
swym autorytetem gwarantować, że straszenie
"końcem świata" w roku 2012, czy w dowolnym
innym terminie leżącym w zakresie życia dzisiejszych
ludzi, było i jest jedynie kolejnym upowszechnianiem
paniki przez tzw. "fałszywych proroków".
Skoro już tu mowa o "prorokach", wówczas
warto odnotować, że zgodnie z totalizmem wszystko
co istotnego Bóg dokonuje, zawsze celowo czyni
to o takim czasie i dacie, aby NIKT z ludzi NIE
był w stanie przewidzieć kiedy dokładnie to nastąpi.
W ten bowiem sposób Bóg unika niepotrzebnego ustanawiania
"proroków" - co podkreślam w aż kilku miejscach
niniejszej strony, np. patrz przy początku punktu #H3
czy pod koniec punktu #P5. Gdyby bowiem ktoś z ludzi
był w stanie przewidzieć kiedy dokładnie Bóg coś uczyni,
wówczas inni ludzi by niepotrzebnie okrzyknęli takiego
przewidującego za kolejnego "proroka". Tymczasem aby
ktoś mógł faktycznie zostać prawdziwym "prorokiem",
musi sobą wypełniać znacznie więcej wymagań (szczególnie
moralnych) niż być jedynie w stanie przewidzieć kiedy
coś nastąpi. Dlatego ów fakt, że dokładne daty
kiedy Bóg uczyni coś bardzo istotnego, NIE są do
poznania przez nikogo z grona ludzi, Bóg z naciskiem
podkreśla m.in. w Biblii. Przykładowo, w odniesieniu
do "końca świata", w wersecie 13:32 z bibilijnej
"Ewangelii w/g św. Marka", Bóg stwierdza - cytuję:
"Lecz o dniu owym lub
godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani
Syn, tylko Ojciec." Aby też samemu wypełnić
zalecany w Biblii nakaz Boga, że każda istotna
sprawa musi być potwierdzana przez co najmniej
dwóch lub trzech niezależnych "świadków" (po szczegóły
tego nakazu patrz punkt #C5 na stronie o nazwie
biblia.htm),
powyższą informację Bóg też dodatkowo powtarza,
tyle że innymi słowami, w wersecie 24:36 bibilijnej
"Ewangelii w/g św. Mateusza", oraz w wersecie
1:7 bibilijnych "Dziejów Apostolskich". Proszę tu
odnotować, że w/g ustaleń filozofii totalizmu, powyższa
informacja (o celowym uniemożliwianiu przez Boga
formowania "proroków" poprzez łatwe pozwolenie
komuś na przewidzenie dat co istotniejszych kataklizmów)
utrzymuje swoją ważność również dla wszelkich
innych najbardziej istotnych kataklizmów i posunieć
Boga - to dlatego jest ogromnie trudno przewidzieć
"kiedy" i "gdzie" uderzy np. zwykłe trzęsienie ziemi,
tsunami, powódź, torando, huragan, pożar, itp.
Innymi słowy, z powodu opisanej tutaj zasady Boga
aby NIE zamieniać w "proroków" ludzi którzy na to
NIE zasługują swoją moralnością i pobożnością,
jeśli kiedykolwiek usłyszymy o jakiejś kolejnej
szeroko rozgłaszanej i bliskiej już dacie nadejścia
"końca świata" (lub jakiegoś konkretnego kataklizmu),
wówczas możemy być absolutnie pewni, że
"koniec świata" (ani ów kataklizm) z całą pewnością
NIE nadejdzie o owej dacie.
Jednak zaprzeczając tu definitywnie możliwości
"końca świata", chciałbym jednocześnie wyraźnie
podkreślić, że ostatnio niemoralność ludzka stacza
się coraz bliżej poziomu "intelektu agonalnego" z
filozofii pasożytnictwa -
którego Bóg najwyraźniej NIE ma zamiaru dalej
tolerować. Dlatego, zgodnie z tym co wyjaśniłem
na stronach niniejszej i innych jej pokrewnych, np.
petone_pl.htm,
day26_pl.htm czy
tornado_pl.htm,
z coraz większą pewnością należy się spodziewać,
że w najbliższych latach owo nasilanie się naturalnych
katastrof, albo stopniowo, albo też raptownie, usunie
z Ziemi większość niemoralnych osobników
i niemoralnych społeczności - zgodnie z zasadą
"wymierania najniemoralniejszych"
opisywaną w punkcie #G1 strony o nazwie
will_pl.htm.
Dla tych zaś niemoralnych ludzi którzy z powodu praktykowania
filozofii pasożytnictwa
już wkrótce będą musieli umrzeć, faktycznie ich
niewielkie "światki" niedługo się skończą. Niemniej
osoby które praktykują jakąś formę
filozofii totalizmu
nie mają powodu aby się obawiać. Empiryka bowiem
wykazuje, że kiedy nadejdzie zagłada, oni na najróżniejsze
sposoby będą ratowani. Ponieważ zaś praktykujący
totalizm ocaleją, bez względu na to ilu ich się ostanie,
ciągle świat fizyczny i ludzkość będą nadal istniały i
nadal będą konstunuowały wypełnianie funkcji jakie
Bóg na nich nałożył.
Powyższe omówienie tematu "końca świata" (z punktu
widzenia nowej "totaliztycznej nauki" opisanej tu w #A2),
jest też powtórzone w punkcie #N1 z totaliztycznej strony o nazwie
quake_pl.htm.
W podobny sposób jak poprzedni punkt #B8
wykazuje na łatwo sprawdzalnym przez
każdego materiale dowodowym, że na
"koniec świata" owi zasiewający panikę
"fałszywi prorocy" będą musieli jeszcze
poczekać przez raczej długi okres czasu
rzędu wielu, wielu tysięcy lat, również
podobnie sprawdzalny materiał dowodowy
wykazuje, że na Ziemi nigdy NIE będzie
"światowej wojny nuklernej".
(Tj. że nigdy NIE będzie wojny która swoim
promieniowaniem i opadami radioaktywnymi
wyniszczyłaby całą ludzkość, oraz której
żaden człowiek by NIE przeżył a w jej wyniku
Ziemia by całkiem opustoszała - chociaż zapewne
będzie nawet kilka wojen, w których wybiorczo
użyta będzie broń jądrowa jaka może nawet
zniszczyć całe pojedyńcze kraje lub narody.)
Ponieważ jednak omówieniu tematyki wojen
poświęcona jest cała odrębna totaliztyczna
strona, ów materiał dowodowy że "światowej
wojny nuklearnej" nigdy NIE będzie, omówiony
został w "części #J" (tj. w punktach #J1
do #J4) odmiennej strony o nazwie
bitwa_o_milicz.htm.
Tam też odsyłam czytelników aby się zapoznali
z owym materiałem dowodowym.
Część #C:
Przegląd najbardziej morderczych trzęsień ziemi
z 21 stulecia działających jako "kary boskie"
serwowane co bardziej niemoralnym społecznościom:
Dalsze
rozwijanie punktów #C1 i #C5 do #C6.2
z niniejszej "części #C" (tj. punktów
traktujących o trzęsieniach ziemi
zachodzących w Christchurch, Nowa
Zelandia), w dniu 23 grudnia 2011 roku
zostało przeniesione do punktów #P4 do
#P7 oraz #B2 z odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm.
Stąd niniejsza wersja punktów #C1 i #C5
do #C6.2 z tej "części #C" raportuje tylko
rozwój sytuacji i stan wiedzy osiągnięty w
tym zakresie do dnia 23 grudnia 2011 roku.
#C1.
Ziemia się trzęsie bez przerwy - tyle że w większości przypadków jest to rodzaj "zasłony dymnej"
która ma ukryć przed ludźmi celowość i moralną wybiorczość kataklizmów zsyłanych przez Boga:
W wielu krajach świata ziemia trzęsie się
bez przerwy, chociaż zazwyczaj niezbyt silnie.
Przykładami takich krajów jest Nowa Zelandia
czy Japonia. Aby np. naocznie odnotować
te nieustanne (choć słabe) trzęsienia ziemi
w Nowej Zelandii, wystarczy zaglądnąć na
wskazania sejsmografów pokazywane na
żywo m.in. na stronach internetowych
www.geonet.org.nz/drums.html czy
www.gns.cri.nz/what/earthact/earthquakes/.
Owe nieustanne chociaż słabe trzęsienia ziemi
są Bogu potrzebne dla umożliwienia niektórym
ludziom utrzymania ateistycznych poglądów. Wszakże
skoro ziemia trzęsie się bez przerwy, ateiści
mają podstawy aby sądzić że trzęsienia ziemi
są zjawiskami "naturalnymi" jakie następują w
czysto "przypadkowy" sposób. Natomiast dla
wierzących, Bóg zawsze wpisuje w owe
katastroficzne trzęsienia ziemi kilka dyskretnych
wskazówek, w rodzaju tych opisanych w punkcie
#B2, że faktycznie to On sprawuje nad nimi
pełną kontrolę.
#C2.
Trzęsienie ziemi z Chin z dnia 12 maja 2008 roku:
W poniedziałek dnia 12 maja 2008 roku, o
godzinie 2:28 po południu czasu lokalnego,
w południowych Chinach miało miejsce
trzęsienie ziemi o mocy 7.9 na skali Richtera.
(W dniu owego trzęsienia ziemi, na objętych
nim obszarach było właśnie jakieś lokalne
święto.) Epicentrum owego chińskiego
trzęsienia ziemi było zlokalizowane koło
10 km pod ziemią w prowincji Sichuan.
Jego szeroki opis przytoczony jest w
punkcie #E3 z totaliztycznej strony
katrina_pl.htm,
stąd nie będę go już tutaj powtarzał.
#C3.
Trzęsienie ziemi z Haiti z dnia 13 stycznia 2010 roku:
We wtorek dnia 12 stycznia 2010 roku (w
sporej części świata, włączając w to Nową
Zelandię, była wówczas już środa dnia 13 stycznia 2010 roku)
około godziny 4:30 po południu lokalnego czasu
(tj. o 16:30), potężne trzęsienie ziemi o mocy
7.0 stopni na skali Richtera zdewastowało kompletnie
wyspę-państwo Haiti z Morza Karaibskiego (tj.
sąsiada Kuby). W rezultacie tego trzęsienia ziemi
zginęło około ćwierć miliona ludzi - chociaż dokładna
liczba jego ofiar nigdy nie będzie znana z
powodu chaosu oraz braku państwowej dokumentacji
jakie panują w owym kraiku kompletnie już
sparaliżowanym praktykowaniem pasożytniczej
filozofii. Przedstawiciele "czerwonego krzyża"
twierdzili, że po tym trzęsieniu ziemi zmuszeni
byli podjąć największą operację ratunkową w
całej swojej dotychczasowej historii.
Trzęsienie ziemi z Haiti jest dla nas ogromnie
edukacyjne. Wszakże nawet owi "sceptyczni"
ludzie którzy będą zaprzeczali temu co niniejsza
strona stwierdza, NIE będą w stanie zaprzeczyć
że w chwili owego trzęsienia ziemi społeczność
Haiti osiągnęła już stan "intelektu agonalnego"
w swoim praktykowaniu filozofii pasożytnictwa.
Podczas więc kiedy powszechny brak wiedzy
co do sytuacji panującej na innych obszarach
poprzednio uderzanych trzęsieniami ziemi (oraz
innymi katastrofami) NIE upewnił nas wcześniej
że katastrofy zawsze dotykają tylko te obszary
które praktykują zaawansowaną formę pasożytnictwa,
trzęsienie ziemi w Haiti dostarczyło tego przełomowego
upewnienia. Haiti jest bowiem szczególną wyspą-państwem.
Mianowicie, dla osoby która jest świadoma
istnienia owej wysoce niemoralnej filozofii zwanej
pasożytnictwem,
Haiti jest przykładem wyspy całkowicie sparaliżowanej
tą filozofią. Praktykowanie przez Haitian owej
pasożytniczej filozofii widać tam na każdym kroku.
Wszędzie panuje tam korupcja, wyzysk, krzywda,
bieda, oszustwo, bandytyzm, oraz wszelkie inne
sytuacje i oznaki charakterystyczne dla stadium
"intelektu agonalnego" w czyimś praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa - jako przykład patrz
artykuł "Bandits running amok, warn police"
(tj. "Bandyci szaleją, ostrzega policja") ze
strony B1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), January 30, 2010
(artykuł ten opisuje jak bandyci z Haiti wykorzystują
po-trzęsieniową bezbronność i bezradność miejscowej
ludności aby tym efektywniej ją rabować i gwałcić),
a także artykuł "Chaos as crowds storm food aid
centres" (tj. "Chaos gdy dzicz zaatakowała ośrodki
rozdające żywność") ze strony A25 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), January 30, 2010 (ten
zaś artykuł opisuje jak w stolicy Haiti, czyli mieście
zwanym Port-Au-Prince, tłum bandytów napadł,
obrabował i zdewastował trzy ośrodki rozdające
ludności pomoc żywnościową). Wszyscy na świecie
doskonale też już zresztą wiedzą, że dokładnie tak
jak zawsze ma się to z każdym "intelektem agonalnym",
NIE ma takiej darmowej pomocy ani takich rozdawanych
pieniędzy jakie byłyby w stanie wyciągnąć Haiti z jej
moralnej "czarnej dziury" do której zepchnęły ją lata
praktykowania filozofii pasożytnictwa - co bardzo
klarownie wyraził i uzasadnił przykładami artykuł
"A country where aid billions achieve nothing" (tj. "Kraj
w którym nawet biliony dolarów pomocy nie są w stanie
nic osiągnąć", ze strony B5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 8, 2010.
Nie trzeba więc być nawet biegłym w swej znajomości
oznak pasożytnictwa, aby mieć absolutną pewność,
że ludność Haiti już dawno temu osiągnęła poziom
owego "intelektu agonalnego", czyli najbardziej
zaawansowanego stadium w swym praktykowaniu
tej niemoralnej i złowieszczej filozofii.
Wszystkie fakty wskazują na to, że opisywane
tutaj trzęsienie ziemi z Haiti było spowodowane
właśnie owym powszechnym praktykowaniem
przez Haitian tej niemoralnej filozofii zwanej
pasożytnictwem.
W zaawansowanym stadium owa filozofia powoduje
bowiem rodzaj "eksplozyjnego upustu energii moralnej" -
tak jak to wyjaśnia punkt #B3 tej strony. Istnieją
też dosyć liczne przesłanki pisane które zdają
się potwierdzać ten fakt. Przykładowo artykuł
"Pact with the devil brings ruins" (tj. "Pakt z diabłem
sciągnął ruinę") ze strony B3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), January 15, 2010)
opisuje jak w 1791 roku niewolnicy z owej Haiti
zawarli "pakt z diabłem" który respektują tam do
dzisiaj. Z powodu owego paktu, mieszkańcy Haiti
do dzisiaj praktykują wiarę która jest rodzajem
mieszaniny chrześcijaństwa oraz tzw. "voodoo"
(pisanego też "vodou") - tj. odmiany "czarnej
magii" zadedykowanej kultowi diabła. Tematowi
owej dziwnej religii mieszkańców Haiti poświęcony
był też artykuł "Chaos in the city of the dead"
ze strony A23 i A25 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), January 16, 2010),
oraz "Christians monopolising aid says voodoo 'supreme
master' " ze strony B3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z wtorku (Tuesday), February 2, 2010).
To praktykowanie pasożytniczej religii, jest
dodatkowo uzupełniane w Haiti praktykowaniem
filozofii pasożytnictwa
w codziennym życiu tej wyspy, a więc w działaniach
jej rządu, polityków, mieszkańców, businessmenów, gangów, itp.
W rezultacie tego, na owej wyspie panuje okropna bieda,
bezrobocie, nierząd, chaos, bandyctwo, korupcja, itp. -
np. patrz artykuł "Earthquake was the only misery
Haitians had not endured" (tj. "Trzęsienie ziemi
było dotąd jedynym nieszczęściem jakiego Haitianie
uprzednio jeszcze nie doświadczyli") ze strony B7
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), January 15, 2010).
Artykuł ten pisze, że średni zarobek mieszkańców
owej wyspy wynosił tylko około NZ$2.70 na dzień.
Mnie jednak w owym artykule szczególnie uderzyła
fotografia załączona dla jego zilustrowania. Pokazywała
ona bowiem m.in. nietknięty przez trzęsienie ziemi,
duży i kruchy marmurowy krzyż jaki był otoczony
morzem ruin z kompletnie porozwalanych, silnych
(bo betonowych) budynków. Ów nietknięty przez
trzęsienie ziemi duży, kruchy, marmurowy krzyż,
wypełniał bowiem kolejną regularność jaką wykazują
obszary dotknięte klęskami z rąk Boga, na których
to obszarach domy mieszkalne i biura są niszczone,
jednak obiekty religijne (np. kościoły, krzyże, świątynie,
meczety, itp.) pozostają tam nietknięte. W Haiti
wprawdzie zrujnowana została centralna katedra
chrześcijańska, jednak jest to zrozumiałe - wziąwszy
pod uwagę że praktykowano w niej ową mieszaninę
chrześcijaństwa i voodoo. Jednak ów kruchy
marmurowy krzyż - będący czystym symbolem
moralnego chrześcijaństwa, cudownie przetrwał
tam nietknięty przez to mordercze trzęsienie ziemi.
Materiał dowodowy dokumentuje, że Bóg ma taki
zwyczaj iż jeśli jedna "klęska żywiołowa" nie zdoła
skierować danej społeczności na drogę odnowy
moralnej i
totaliztycznych zasad postępowania,
wówczas serwowana jest jej następna klęska
żywiołowa o znacznie zwiększonej sile, lub nawet
cała seria klęśk - i tak aż do skutku. Trzęsienie
ziemi z Haiti najwyraźniej NIE osiągnęło zamierzonego
celu. Zamiast stać się narodem moralniejszym
i bardziej totaliztycznym, mieszkańcy Haiti stają
się coraz bardziej dzicy, barbarzyńscy i pasożytniczy.
Ilustruje to np. artykuł "Women at risk as rapists
prowl tent cities" (tj. "Kobiety są zagrożone jak
gwałciciele plądrują miasteczka namiotów") ze
strony B2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), March 18, 2010.
Także międzynarodowa pomoc, zamiast faktycznie
dopomagać i podnosić moralnie, była tam tak kierowana
że tylko zwiększała ona nierówności społeczne, poczucie
krzywdy, oraz przypadki niesprawiedliwości. Nic więc
dziwnego, że po daniu Haiti niemal roku czasu aby jej
mieszkańcy mogli się wykazać, Bóg stracił cierpliwość
i w październiku 2010 roku zaserwował im kolejną serię
nieszczęść. Pierwszym z nich była epidemia zabójczej
choroby "cholera" - patrz artykuł "Cholera epidemic
reaches capital" (tj. "Epidemia cholery dotarła do
stolicy") ze strony A16 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), October 26, 2010).
Drugim nieszczęściem były powodzie które niemal
równocześnie z cholerą zalały sporą cześć owej
wyspy i dodatkowo przyspieszyły rozprzestrzenianie
się epidemii. Owa druga seria nieszczęść potwierdza,
że w przypadkach kiedy dany naród wymaga moralnego
skorygowania przez samego Boga, wówczas korygowanie
to jest powtarzane z coraz większą siłą, aż odniesie wymagany
skutek. Ponieważ władze i mieszkańcy Haiti okazują się
wyjątkowo oporni w zrozumieniu lekcji moralnej
jaka jest im udzielana, nie powinno nas zdziwić,
jeśli za jakiś czas dowiemy się o następnej morderczej
katastrofie jaka uderzy ten pasożytniczy naród.
#C4.
Trzęsienie ziemi z Chile z soboty 27 lutego 2010 roku:
O godzinie 3:34 nad ranem w sobotę dnia
27 lutego 2010 roku (tj. o godzinie 7:34
wieczorem - czasu nowozelandzkiego)
miało miejsce podwodne trzęsienie ziemi
w Chile o sile 8.8 stopni na skali Rychtera.
Epicentrum tego trzęsienia ziemi umiejscowione
było 34 km pod dnem morza koło chilijskiej
miejscowości Talca. Stąd spowodowało ono
NIE tylko wstrząsowe zniszczenia budynków
na lądzie, ale także potężną
falę tsunami
która np. tylko w nadbrzeżnym mieście Vichato
(BioBio region) zmiotła do morza setki domów.
W jego wyniku w samych Chile trzęsienie to
odebrało życie ponad 800 ludzkim ofiarom.
Fale zaś spowodowanego przez nie morskiego tsunami
zawędrowały aż tak daleko jak Nowa Zelandia
i Japonia - gdzie na szczęście NIE wyrządziły
one większych szkód. W sposób wysoce wymowny,
największe zniszczenia bydynków, a także najwięcej
ofiar ludzkich, to trzęsienie ziemi spowodowało
w chilijskiej miejscowości o religijnej nazwie
"Concepcion" (co znaczy "Niepokalane Poczęcie").
Najwyraźniej Bóg w ten sposób stara się dać
nam do zrozumienia że "szlachectwo zobowiązuje".
Znaczy, jeśli ktoś przebywa w miejscu lub żyje
w miejscowości o religijnej lub świętej nazwie czy
tradycji, powinien zachowywać się w niej jak przystało
na miejscowość o takiej nazwie. (To zaś powinno
zacząć martwić mieszkańców nowozelandzkiego miasta o nazwie
Christchurch,
tj. "Kościół Chrystusa" - które to miasto ostatnio
coraz częściej trafia do wiadomości z zupełnie
niewłaściwych powodów i na temat którego
ostatnio daje się usłyszeć coraz więcej ludzkich
skarg i narzekań - po więcej szczegółów patrz strona
quake_pl.htm.)
Owo chilijskie trzęsienie ziemi ponownie obrazowo
potwierdza, że Bóg "karze katastrofami" wyłącznie
te społeczności które ześlizgnęły się już w szpony
"stanu agonalnego" w swoim praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa.
Na przekór bowiem że w społeczeństwie Chile
praktykowana jest pokazowa "pobożność", jeśli
ją się przeanalizuje wówczas wyraźnie widać
że ma ona charakter "dewotkarski". Mianowicie,
ludzie wprawdzie często tam się modlą, jednak
w codziennym życiu wielu z nich wcale NIE
praktykuje tego co religia i biblia im czynić
nakazuje. Ich codzienne życie jest więc zapełnione
zakłamaniem, oszustwami, wyzyskiem, oraz
niemoralnością. Ilustratywnym tego potwierdzeniem
były zresztą rabunki i przestępstwa popełnione
przez dotkniętą trzęsieniem ziemi ludność w krótki
czas po tamtejszej katastrofie - np. patrz artykuł
"Rampaging looters speed slide into chaos"
(tj. "Szalejący rabusie przyspieszają ześlizgiwanie
się w chaos") ze strony A13 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), March 3, 2010),
czy artykuł "Army moves in to quell chaos"
(tj. "Armia wysłana aby zdusić chaos")
ze strony B1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), March 4, 2010).
Wybory obszaru i sposobu zniszczenia owym
chilijskim trzęsieniem ziemi zdają się celowo być
tak zaprojektowane, jakby zesłaniem owej "kary"
Bóg ponownie chciał nam wyraźnie przypomnieć,
że NIE aprobuje kierunku w jakim obecnie zdążają
chrześcijanie w Chile i w niektórych innych krajach.
Przykładowo, w owym chilijskim trzęsieniu ziemi zawalona
została m.in. wieża dzwonowa w historycznym kościele
"Nuestra Senora de la Providencia" z Concepcion -
np. patrz artykuł "Terror in the night" (tj. "Nocna
trwoga") ze strony A13 nowozelandzkiej gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), March 1, 2010).
Tymczasem z najróżniejszych innych katastrof
wynika już jednoznacznie, że Bóg niszczy i zawala
obiekty religijne tylko w przypadku jeśli chce wyrazić
swoje niezadowolenie z wypaczeń jakimi zaczyna
obrastać praktykowanie religii na danym obszarze.
Wszakże przykładowo to właśnie z tego powodu
Bóg najwyraźniej zawalił katedrę w Haiti (patrz
poprzedni punkt #C3) - gdzie chrześcijanie trwają
przy zawartym kiedyś "pakcie z diabłem".
Jak najwyraźniej Bóg ponownie stara się nam
to przypomnieć, prowadzenie "moralnego życia"
i praktykowanie chrześcijaństwa wcale NIE
polega tylko na dewotkarskim chodzeniu do
kościoła, głośnym i widowiskowym modleniu
się, czy czytaniu Biblii - kiedy jednocześnie
w codziennym życiu praktykuje się dokładną
odwrotność tego co Biblia nam nakazuje, tj.
niemoralność, zboczenia, krzywdy, wyzysk, itp.
Aby "żyć moralnie" przede wszystkim trzeba
więc wypełniać na codzień (tj. praktykować) to
co Biblia nam nakazuje. Ilustratywnym przypomnieniem
tego faktu było dla nas właśnie powyżej opisane
chilijskie trzęsienie ziemi. Jest nim także cały
szereg innych "kar boskich" w formie nieszczęść,
katastrof i klęsk żywiołowych - jakie ostatnio
coraz częściej widzimy wokoło siebie.
Tsunami i trzęsienie ziemi z Chile jest także dyskutowane
w punkcie #F3 na pokrewnej stronie o nazwie
day26_pl.htm.
#C5.
"Ostrzegające" trzęsienie ziemi w Christchurch,
Nowa Zelandia, z soboty 4 września 2010 roku:
W sobotę dnia 4 września 2010 roku, o godzinie
4:35 nad ranem lokalnego czasu, silne trzęsienie
ziemi uderzyło w drugie co do wielkości, około
340 tysięczne miasto Nowej Zelandii, noszące
nazwę "Christchurch". (Tłumaczenie nazwy
tego miasta na język polski brzmi "Kościół
Chrystusa".) Epicentrum tego trzęsienia
ziemi położone było na głębokości około 10 km,
jakieś 40 km na zachód od Christchurch,
mniej więcej w połowie odległości pomiędzy
miejscowościami Darfield i Rolleston. Mapa
obszaru dotkniętego tym trzęsieniem ziemi
opublikowana była w artykule o tytule
"Earthquake" (tj. "Trzęsienie ziemi"), jaki
ukazał się na stronie A3 nowozelandzkiej
gazety [1#C5] o nazwie
The Press,
wydanie z poniedziałku, September 6, 2010
(na stronach A6 i A7 ta sama gazeta [1#C5]
publikuje liczne zdjęcia z owego trzęsienia).
Główne wstrząsy samego trzęsienia ziemi trwały
przez około 40 sekund. Pierwsze uderzenie tych
wstrząsów miało początkową moc 7.4 w skali
Richtera, pozostałość zaś głównych wstrząsów
miała moc 7.1.
Owo trzęsienie ziemi z Christchurch było dosyć
szczególne i wyraźnie różniło się od innych
trzęsień ziemi opisanych na tej stronie.
Przykładowo, o takich innych trzęsieniach
ziemi zwykle miałem niewiele informacji - bowiem
ich opisy nie pojawiały się w publikatorach do
których ja mam dostęp. Tymczasem na temat
tego trzęsienia ziemi w Christchurch miałem
dostęp do olbrzymiej ilości informacji - wszakże
nastąpiło ono w kraju w którym normalnie mieszkam.
Faktycznie to zastrzęsło ono nawet domem
w jakim znajduje się moje mieszkanie - wzbudzając
panikę sąsiadki która mieszka ponad moim
mieszkaniem. Tyle tylko że w chwili kiedy ono
nastąpiło ja przebywałem właśnie na swoich
wakacjach w odległym Kuala Lumpur, Malezja.
Stąd pierwsze jego cechy mogłem ustalić tylko
na podstawie opisów i zdjęć jakie opublikowane
były w malezyjskich gazetach. Jednak w 8 dni po
nim powróciłem już do Nowej Zelandii i mogłem
na bieżąco wyfiltrować najważniejsze informacje
z całego oceanu gazetowych i telewizyjnych
opisów jakie tam się pojawiały na jego temat.
Jedyny problem jaki ograniczał moje badania,
to że żyjąc w Nowej Zelandii bez zatrudnienia
już od 2005 roku, oraz nie otrzymując tam żadnego
zasiłku dla bezrobotnych czy jakiegokolwiek
innego wsparcia finansowego - tak jak to
wyjaśniłem w punktach #A2 i #B1
swojej autobiografii,
nie stać mnie było aby wybrać się osobiście
do Christchurch i dokonać badań oraz
sprawdzeń na miejscu tego trzęsienia ziemi.
Stąd wszystkie zaprezentowane tutaj informacje
uzyskałem zdalnie poprzez analizę artykułów i
zdjęć w gazetach i w wiadomości telewizyjnych.
Szczególne w owym trzęsieniu ziemi z
Christchurch było również, że ja
przewidywałem jego nadejście, tyle tylko że
nie wiedziałem kiedy dokładnie ono nastąpi.
Te swoje przewidywania oględnie opisałem
już na szereg miesięcy wcześniej zanim
ono nastąpiło - czytelnik znajdzie je ostrożnie
wkodowane zarówno w treść poprzednich
punktów z niniejszej strony, jak i w "części #I"
innej pokrewnej strony o nazwie
day26_pl.htm.
Poniżej dokonam przeglądu najważniejszych
cech owego trzęsienia ziemi z Christchurch,
wyfiltrowanych z ogromnej ilości informacji
jakie ukazały się na jego temat. Cechy te
ujawniają intencje, mądrość, dalekowzroczność,
przezorność oraz troskę z jakimi
Bóg
zaserwował ten kataklizm. Owo owe cechy:
1.
Cudowny brak śmiertelnych ofiar. Ani jeden człowiek
NIE zginął w tym trzęsieniu ziemi. Tylko dwóch ludzi
doznało nieco poważniejszych niż inni obrażeń
i zostało zabrane do szpitala. Jednak już niedługo
później zostali oni przywróceni do zdrowia.
Przywódca Nowej Zelandii w swoim przemówieniu
w TV stwierdził, że był to cud iż nikt z ludzi
NIE zginął. Przykładowo zgodnie z artykułem [1#C5.1]
"Quake scare for M'sians" (tj. "Trzęsienie wystraszyło
Malezyjczyków") ze strony N3 malezyjskiej gazety
Sunday Star
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku), w 1968
roku podobne trzęsienie ziemi o sile tylko 7.1, jakie
zdarzyło się w niemal bezludnym nowozelandzkim
obszarze zwanym "West Coast", ciągle zdołało
uśmiercić aż 3 ludzi. Z kolei trzęsienie ziemi z Haiti
(również o podobnej sile) odebrało życie licznym
ludziom - patrz jego opisy w punkcie #C3 powyżej
na niniejszej stronie, lub patrz artykuł [2#C5.1]
"Haiti's quake similar but deadlier" (tj. "Trzęsienie ziemi
z Haiti podobne jednak bardziej mordercze"), ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), September 9, 2010.
Wymowę cudownego charakteru
tego trzęsienia ziemi z Christchurch podkreśla
dodatkowo fakt, że miało ono miejsce w dużym
mieście tuż nad ranem, kiedy niemal wszyscy ludzie
głęboko spali w budynkach jakich ściany owo trzęsienie
ziemi pozawalało. Zanim też ludzie ci zdołali
pobudzić się ze snu i rozważyć ucieczkę ze
strefy zagrożenia, faktycznie było już po wszystkim.
Fakt że oczywisty cud towarzyszący owemu
trzęsieniu ziemi uchronił poszkodowanych nim
ludzi przed śmiercią, sugeruje, że owo trzęsienie
ziemi prawdopodobnie miało jedynie wstępny
charakter ostrzeżenia i potwierdzenia - tak jak
wyjaśnia to punkt #B5 powyżej na niniejszej stronie.
Zapewne dopiero jeśli owo potwierdzenie i ostrzeżenie
NIE odniesie zamierzonego skutku, tylko wówczas może być
rozważone zesłanie głównego kataklizmu, który -
zgodnie z tym co wyjaśniam w punktcie #I2 odrębnej
strony o nazwie
day26_pl.htm,
a także zgodnie z tym co napisałem w poprzednim
punkcie #C4 niniejszej strony, najprawdopodobniej
uderzyłby wtedy w największe miasto Nowej Zelandii zwane
Auckland. (Trzecie bowiem duże miasto Nowej Zelandii,
tj. Wellington - w którym obecnie ja mieszkam, narazie
jest chronione przed kataklizmem przez owych
"10 sprawiedliwych" opisanych w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm.)
2.
Nieproporcjonalny ogrom zniszczeń miasta
Christchurch i jego okolicy. W dużej ilości budynków
zawalone zostały ich ściany fasadowe, powaliły się kominy,
pozarywały co bardziej spadziste dachy. W jezdni
i w chodnikach ukazały się rowy i uskoki. Na drogach
pojawiły się szerokie pęknięcia i doły które uczyniły je nieprzejezdne.
Zaparkowane samochody były miażdżone opadającym
gruzem. Podziemne kable, rury z wodą i gazem,
oraz rurociągi kanalizacyjne uległy zniszczeniu,
zaś ulice zostały zalane ściekami i odchodami.
Koryta rzek zostały zablokowane, zaś spora część
miasta zalana została spowodowaną w ten sposób
powodzią. Na dodatek, równocześnie z owym
trzęsieniem ziemi w Christchurch pojawiły się
huraganowe wiatry oraz trudne do wytrzymania
zimno - np. patrz artykuł "High winds lift roofs,
knock out power" (tj. "Silne wiatry pozrywały dachy
i przerwały dopływ prądu"), ze strony A9 gazety [1#C5].
Wstępne oszacowania strat materialnych dokonane zaraz
po tym trzęsieniu ziemi, oceniały jego koszt na co najmniej
2 biliony dolarów nowozelandzkich. Artykuł [1#C5.2]
"Christchurch 'wobbled like jelly'" (tj. "Christchurch 'trzęsło
się jak galareta'") ze strony W41 malezyjskiej gazety
Sunday Star
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku) opisuje że
całe miasto trzęsło się jak galareta, zaś ludzie (a także
meble, telewizory, itp.) byli rzucani tym trzęsienim ziemi
po mieszkaniach i czuli się jakby znaleźli się w ogromnej
maszynie do prania.
Rozmiary zniszczenia spowodowanego tym trzęsieniem
ziemi mogą sugerować, że niezależnie od służenia jako
potwierdzenie i ostrzeżenie, trzęsienie owo zostało
zapewne tak zaplanowane aby spowodować też znaczącą
odnowę - tak jak to wyjaśnia punkt #B4 niniejszej strony.
3.
Towarzyszenie temu trzęsieniu ziemi całego szeregu
wysoce tajemniczych i zagadkowych zjawisk nieznanych
w innych trzęsieniach ziemi. Dokonajmy tutaj
przeglądu chociaż najbardziej niezwykłych z owych zjawisk.
3.1.
Przed-trzęsieniowy zanik elektryczności. Artykuł
[1#C5.1] twierdzi, że już na spory czas przed tym
zanim owo trzęsienie ziemi uderzyło, obszar
położony niedaleko od jego epicentrum doświadczył
zaniku elektryczności. (Taki przedtrzęsieniowy zanik
elektryczności odnotowany został np. w miejscowości
"Lincoln".) Skoro zaś owo trzęsienie ziemi
było poprzedzone jakimś zjawiskiem zdolnym do
całkowitego zablokowania przepływu elektryczności,
naukowcy powinni je intensywnie badać - wszakże
w przyszlości zjawisko to mogłoby być użyte do
ostrzegania iż właśnie nadchodzi taki silny kataklizm.
(Z moich odmiennych badań wynika, że owym
zjawiskiem blokującym przepływ elektryczności
są te same "fale telepatyczne" które w starożytnym
"Seismografie Zhang Henga" opisywanym w dalszej
części niniejszej strony wykorzystywane były do
wczesnego ostrzegania że silne trzęsienie ziemi
własnie nadchodzi na dany obszar.)
3.2.
Masowe ataki serca. Równoczesnie z owym zatrzęsieniem
ziemi, w przestrzeni propagowała się jakaś fala która
indukowała ataki serca u podatnych na nie ludzi. Zgodnie
z artykułem [1#C5.3.2] "Quakes cause heart
attacks" (tj. "Wstrząsy powodują ataki serca") ze strony
A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), September 10, 2010),
każdej fali sejmicznej towarzyszyła fala ludzi z atakami
serca zalewająca szpitale. Z zawartych w artykule
liczb wynika że ilość ataków serca była co najmniej
trzykrotnie wyższa niż normalnie. Ich interesującym
aspektem było, że czynnikiem jaki je powodował
wcale zdawał się NIE być np. strach indukowany
przez wstrząsy, a jakiś rodzaj promieniowania
jaki owo trzęsienie ziemi wysyłało w przestrzeń.
(Tj. zapewne był to ten sam rodzaj "fal telepatycznych"
który powoduje zadziałanie "Seismografu Zhang
Henga" opisywanego dalej na tej stronie.)
3.3.
Utrata poczucia kierunku u psów i kotów. Artykuł [1#C5.3.3]
"Did cattle know tremor was coming?" (tj. "Czy bydło
wiedziało że trzęsienie nadchodzi?") ze strony A2 gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), October 2-3, 2010),
raportował interesujące reakcje zwierząt (włączając domowe zwierzęta),
odnotowane przed omawianym tu trzęsieniem ziemi. Reakcje te
nazywali tam "earthquake precursors" - co można tłumaczyć jako
"zapowiedzi trzęsienia". Jak tam opisano, rolnicy odnotowali
że na króko przed nadejściem trzęsienia ziemi najpierw
świnie zaczęły głośno piszczeć - zaś ich pisk nasilał się
z czasem i stawał się coraz to piskliwszy. Potem do świń
dołączyły się krowy które zaczęły głośno ryczeć. Jednocześnie
różne ptaki zaczęły świergotać bardzo głośno i chaotycznie,
jakby ze strachu. W końcu cały ten hałas zwierząt raptownie
się uciął i zapanowała cisza. Jakieś 10 do 20 sekund później
grunt zaczął się trząść. Najbardziej jednak moim zdaniem
znacząca informacja zawarta w owym artykule dotyczyła
zaginięć psów i kotów w tygodniu poprzedzającym owo trzęsienie.
Jak bowiem się okazało, w tygodniu poprzedzającym trzęsienie
ziemi zgłoszono co najmniej dwa razy więcej zaginięć psów
i kotów niż w inne dni, zaś w samym dniu trzesienia nawet
aż kilka razy więcej zaginięć (np. w wiadomościach nadawanych
na kanale 1 TVNZ we wtorek dnia 12 października 2010
roku o godzinie 16:30, twierdzono że oficjalnie zgłoszonych
w ostanim dniu przed trzęsieniem ziemi było aż sześciokrotnie
więcej zaginięć psów niż w tym samym dniu ale poprzedniego roku).
To zaś oznacza, że przed trzęsieniem ziemi ziemia emitowała
w przestrzeń coś coraz silniejszego, co u zwierząt potrafiło
zakłócić ich poczucie kierunku i położenia. Tym czymś NIE
mogły jednak być ani fale elektromagnetyczne ani zakłócenia
pola magnetycznego. Wszakże te dwie wielkości są obecnie nieustannie
monitorowane przez najróżniejsze instrumenty zainstalowane
w całym szeregu instytucji badawczych. Owe zaś instrumenty
NIE wykrywają regularnych zakłóceń w polu magnetycznym
ani falach elektromagnetycznych pojawiających się przed
każdym trzęsieniem ziemi. Jedynym więc wyjaśnieniem
jest, że opisywane tu trzęsienie ziemi emitowało silne
fale telepatycznego hałasu
które wprowadzały konfuzję w umysłach zwierząt. Innymi
słowy, owe raporty o utracie poczucia kierunku u zwierząt
już na cały tydzień poprzedzający trzęsienie, stanowią jednocześnie
przesłankę dowodową, że nadchodzae trzęsienie ziemi
faktycznie emituje silną falę hałasu telepatycznego zdolną
wyzwolić zadziałanie "Sejsmografu Zhang Henga" opisywanego
na tej stronie. Hałas ten pojawia się co najmniej już tydzień
wcześniej niż dane trzęsienie ziemi i nasila się z upływem
czasu. Szkoda więc że dzisiejsi naukowcy tak uparcie
ignorują ustalenia mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
na temat
zjawiska telepatii.
Wszakże gdyby te ustalenia były brane pod uwagę, zaś
badania jakie prowadzę były oficjalnie popierane, wówczas
zapewne już dawno temu ja otrzymałbym możliwość zbudowania
urządzenia zdolnego do wczesnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi, bazującego na zdalnym identyfikowaniu fal
telepatycznych wysyłanych przez obszar na jakim trzęsienie
ziemi ma w przyszłości nastąpić. Nie trzeba tu wyjaśniać
ile mienia i istnień ludzkich takie urządzenie by mogło ocalić.
Interesująco, ów zanik zmysłu kierunku u zwierząt
zakłócanego silną falą teleptycznego hałasu
emitowaną przez gotujące się trzęsienie ziemi,
potwierdza dowodowo wyjaśnienie mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
jaki jest mechanizm działania zmysłu kierunku u
zwierząt, zaś unieważnia obecne wyjaśnienie tego
zmysłu dawane przez dzisiejszą naukę.
Mianowicie, dzisiejsza nauka twierdzi
błędnie, że zwierzęta poznają kierunek w którym
leży ich dom lub gniazdo poprzez oszacowanie
swego położenia względem pola magnetycznego
Ziemi. Stąd, zgodnie z dzisiejszymi naukowcami,
zwierzęta nawigują w swoich wędrówkach na tej
samej zasadzie jak kiedyś nawigowali ludzie po
morzach. Natomiast mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji
wyjaśnia nawigację zwierząt na zupełnie odmiennej
zasadzie. Mianowicie stwierdza on, że zwierzęta
mają dodatkowy zmysł podobny do ludzkiego
zmysłu "sumienia". Zmysł ten "podpowiada" im
inteligentnie wszystko co tylko zechcą wiedzieć,
np. gdzie jest ich gniazdo lub dom, jakich potraw
nie wolno im jeść bo są trujące, którą ofiarę mogą
łatwiej złapać i zjeść bo jest chora, jakie zioło będzie
pomocne na ich chwilową dolegliwość, itp. Przykład
działania u niedźwiedzi owego zmysłu podobnego
do ludzkiego "sumienia" opisany jest w punkcie #F4.1.2
strony o nazwie
stawczyk.htm.
Z kolei ów organ podobny do sumienia uzyskuje
informacje potrzebne danemu zwierzęciu poprzez
telepatyczne komunikowanie się z inteligentną
"przeciw-materią", tj. na podobnej zasadzie jak dzisiejsi
różdżkarze i radisteci uzyskują od owej przeciw-materii
odpowiedzi na swoje zapytania. (Jaki jest mechanizm
działania różdżkarstwa wyjaśnia to podrozdział I8.2.1
z tomu 5
monografii [1/5].)
Jeśli więc zbliża się silne trzęsienie ziemi, owa telepatyczna
komunikacja pomiędzy zwierzęciem i inteligentną przeciw-materią
zostaje przerwana przez zakłócający ją hałas telepatyczny.
W wyniku tego zwierzęta NIE są już wówczas w stanie
m.in. wrócić do swoich gniazd i domów - jeśli oddaliły
się od nich zbyt daleko.
3.4.
Ogłuszający bang oraz rytmiczne metaliczne zgrzyty.
Artykuł [1#C5.3.4] "Quake hits Christchurch"
(tj. "Trzęsienie uderzyło Christchurch") ze strony 39
malezyjskiej gazety
New Sunday Times
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku), stwierdza
że owo trzęsienie ziemi było zapoczątkowane przez
rodzaj jakby przepotężnego sonicznego "bangu" -
jaki było słychać jak przepotężną eksplozję. Potem zaś,
podczas całego okresu trwania tego trzęsienia, ludzie
słyszeli owe ogłuszające, rytmiczne metaliczne zgrzyty
i niezwykły hałas które porównywali do odgłosu ciężkiego
pociągu przetaczającego się przez ich sypialnie. Faktycznie
to ów niezwykły hałas komuś udało się nawet nagrać i anonimowo
był on odgrywany w środę, dnia 3 listopada 2010 roku,
o godzinie 19:15, w programie zwanym "Campbell Live"
na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej. Kiedy ja go
wysłuchiwałem, przypominał mi on rytmiczne klekotanie
powtarzalnego "tuu tutut, ..." pociągu dawnego typu który
jedzie po poskręcanych segmentowych szynach starego
typu. Tyle, że na owe "tuu tutut, tuu tutut, ..." - o tonie
rytmicznie skrobanych o siebie kamieni, nałożony był
dodatkowy dźwięk jakby głośnego i również rytmicznego
bulgotania.
Ja sam przeżyłem przez aż kilka trzęsień ziemi
i doskonale wiem, że typowo same
trzęsienia ziemi są bezgłośne. Jedyne dzwięki
jakie podczas nich słychać są wytwarzane przez
obiekty jakimi one rzucają - np. przez meble
w zatrzęsionym mieszkaniu. Niesamowitą (eerie)
bezgłośność typowych trzęsień ziemi potwierdza
też artykuł [2#C5.3.4] o tytule "Interesting
twist to the quake tale" (tj. "Isteresujący zwrot
w opisach trzęsienia"), ze strony A25 gazety
Weekend Herald
wydanie z soboty (Saturday), September 11, 2010.
3.5.
Zawalanie ścian budynków przez czynnik przybyły
drogą napowietrzną, a nie przez wstrząsy gruntu.
Jak wyraźnie sugerują to zdjęcia zniszczeń, to
właśnie ów jakby soniczny "bang" propagujący
się drogą napowietrzną (a nie ruchy ziemi) spowodował
pozawalanie się frontowych ścian tych budynków,
które były zorientowane niemal prostopadle do kierunku
epicentrum trzęsienia ziemi. Co nawet bardziej
intrygujące, zawaleniu uległy tylko te budynki i te
ich ściany frontowe, które NIE były osłonięte przed
siłą owego "bangu" sonicznego przez jakiś inny
budynek lub ścianę. W rezultacie, w sporej części
budynków, zawalone zostały jedynie górne fragmenty
ich ścian frontowych (a także wieże, dachy i kominy) -
bowiem tylko one pozostawały wystawione na ow
"bang" soniczny propagujący się drogą napowietrzną.
Pozostałe zaś zniszczenia spowodowane zostały
przez upadek owych zawalających się górnych
fragmentów ścian.
3.6.
Symetryczne "rozdęcie" wylotu setek kominów. Poprzez działanie
jakiegoś tajemniczego czynnika, setki kominów z Christchurch
które posiadały otwarte otwory skierowane dokładnie w górę,
zostały "rozdęte" od wewnątrz we wszystkich możliwych kierunkach -
wszystkie w jednakowej odległości od swego wylotu wynoszącej
około jednego metra. Wygląd owych kominów przypominał
mi wygląd rozdęcia intensywnie granych fujarek z wierzbowej
kory, jakie w czasach mojej młodości dzieci same sobie sporządzały
(w takich fujarkach z kory wierzbowej, owa kora była relatywnie
słaba, stąd jeśli się na nich intensywnie grało, fala dźwiękowa
powodowała ich rozdęcie na określonej odległości od ustnika).
Strażacy z Christchurch zmuszeni byli postrącać dosłownie
setki tak właśnie "rozdętych" kominów. Tajemniczy w owych
kominach jest fakt, że owo ich "rozdęcie" we wszystkich
kominach wyglądało tak samo i we wszystkich kominach
pojawiło się w takiej samej odległości od ich wylotu. To zaś
eliminuje wstrząsy gruntu jako powód ich powstania, zaś
sugeruje że spowodowane ono było przez jakąś falę prawdopodobnie
dźwiękową, propagującą się drogą napowietrzną. Niestety,
nikt nie zadał sobie trudu aby zbadać owe tajemnicze rozdęcia,
czy choćby aby zwrócić uwagę na ich tajemnicze cechy.
3.7.
Uprzedni brak pęknięcia skorupy zwanego "fault"
w epicentrum trzęsienia ziemi. Wysoce tajemnicze
w owym trzęsieniu ziemi było też, że zgodnie z
uprzednimi badaniami i zapewnieniami naukowców,
równina Canterbury (na której leży miasto Christchurch)
uprzednio nie miała żadnego tzw. geologicznego
"fault" (czyli pęknięcia w skorupie ziemi które staje
się zaczątkiem trzęsień ziemi). Owe uprzednie
zapewnienia naukowców nowozelandzkich, że
równina Canterbury NIE zawiera geologicznego
"fault", były potem nawet wyszydzane w wysoce
sarkastycznej fotografii [1#C5.3.7]
opublikowanej na stronie A23 gazety
The Press,
wydanie ze środy, September 8, 2010 roku.
Owa wykonana z samalotu fotografia ukazuje
zrypaną trzęsieniem ziemi zieloną łąkę jakiegoś
rolnika (czy też zielone pole z młodą zasiewą),
zlokalizowaną właśnie na owym nowym
geologicznym "fault" pomiędzy miejscowościami
Rolleston i Greendale, na jakiej to łące (czy
też polu) ów rolnik wypalił wysoce sarkastyczny
napis stwierdzający "NO FAULT HERE - yeah
right" (co można tłumaczyć jako "tu nie ma faultu -
tak oczywiście"). Zgodnie z naukowcami, najbliższy
taki geologiczny "fault" miał jakoby istnieć dopiero
pod grzebietami tzw. "Alp Południowych" - jakich
łańcuch przebiega ponad 100 km na zachód
od Christchurch. Tymczasem owo trzęsienie
ziemi ukazało uprzednio nieznany i jakby właśnie
tworzony taki zupełnie nowy "fault" - jakiego
przebiegu ani cech miejscowi naukowcy nadal
dokładnie zdają się ani nie znać ani nie badać. Co nawet
bardziej intrygujące, ów "fault" wcale nie przebiega
liniowo, a układa się jakby we fragment zamknietego
obwodu - co może sugerować że jest on zaczątkim przyszłego
wulkanu. W sumie, wszystko to zdaje się sugerować, że
Bóg
wcale z góry nie zakładał iż kiedykolwiek będzie
zmuszony potraktować trzęsieniem ziemi miasto
o nazwie "Chrischurch" (tj. "Kościół Chrystusa").
Zapewne dopiero ostatnie zachowania mieszkańców
tego miasta, wyraźnie zaprzeczające opisanemu w
poprzednim punkcie #C4 tej strony staropolskiemu
powiedzeniu że "szlachectwo zobowiązuje",
zmusiły Boga do użycia wobec nich aż tak
drastycznego posunięcia.
3.8.
Smród siarki. We wschodnich przedmieściach Christchurch
miejscowi odnotowali silny smród siarki, jaki porównywali do
smrodu odczuwanego w nowozelandzkim mieście Rotorua.
Smród ten opisany jest w krótkim artykule [1#C5.3.8]
"Sulphur smell not gas" (tj. "Smród siarki a nie gazu"), ze
strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), September 9, 2010).
Aczkolwiek smród ten został szybko zignorowany i mało-kto
zwrócił na niego uwagę, w połączeniu z okrężnym obiegiem
nowego geologicznego "fault" (opisanym w poprzednim
punkcie) zdaje się on zapowiadać niebezpieczeństwo,
że pod ziemią koło Christchurch zwolna formuje się
i napełnia eksplozyjną energią zupełnie nowy potężny
wulkan. Wszakże zapach siarki zawsze ulatnia się
z ziemi w okolicy czynnych wulkanów. (Po nieco
informacji o zapachu siarki ulatniającym się w
wulkanicznej Rotorua, patrz artykuł [2#C5.3.8]
"Deadly gas warning for hot pools" (tj. "Ostrzeżenie
o morderczym gazie dla gorących basenów") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), March 24, 2010.)
Gdyby zaś taki nowy potężny wulkan zgromadził wystarczającą
ilość energii aby przebić się przez zastałą skorupę ziemi
i eksplodować, z całą pewnością jego siła byłaby aż
tak duża, że zapewne miałby on charakter tzw. "pyroclastic
flow" - czyli że zmiótłby on z powierzchni ziemi
wszelkie ślady po istnieniu tam miasta Christchurch
i jego mieszkańców. Warto więc byłoby sprawdzić
badaniami, czy przypadkiem nie zanosi się że już
niedługo nasza planeta otrzyma drugą wersję
Pompei zlokalizowaną w centrum Nowej Zelandii.
Typowo ludzie nie wierzą, że na obszarze równinnym
może nagle eksplodować zupełnie nowy wulkan. Jednak
równiny Canterbury na których lezy miasto Christchurch
miały już raz taką równinną eksplozję. Jej ślady widać
do dzisiaj w tzw. "Centennial Park" zlokalizowanym na
obrzeżu miasteczka Timaru odległego zaledwie o około
160 km od Christchurch. To właśnie pod warstwą lawy
z takiego równinnego wulkanu, znaleziono w Timaru
najstarsze z dotychczas znanych kości ptaka Moa.
3.9.
Zagadka uporu wtórnych wstrząsów potrzęsieniowych (tzw. "aftershocks").
Niemal każde trzęsienie ziemi wywołuje kilka wstrząsów
wtórnych. Jednak po trzęsieniu ziemi z Christchurch
owe wstrząsy wtórne jakby nigdy nie miały zamiaru
ustać. Przykładowo w końcowych dniach września
2010 roku ich liczba przekroczyła już ponad 1000.
Każdy też z nich był sporej siły, bo rzędu 4 na skali
Richtera, a sporo przekraczało nawet ponad 5 - czyli
każdy z nich był jakby nowym znaczącym trzęsieniem
ziemi. Nękały one ciągle Christchurch nawet w połowie
października 2010 roku (kiedy to aktualizowałem
niniejsze informacje), zaś przykładowo wiadomość
z wieczornego dziennika telewizyjnego na kanale 3
TVNZ z godziny 18:00 w piątek dnia 8 października
2010 roku, stwierdzała że do owego czasu całkowita
liczba takich wstrząsów wtórnych wynosiła już aż 1575.
(W owym dniu Christchurch doświadczył dwóch następnych
takich wstrząsów o siłach 4.4 i 4.2 jakie pojawiły się w
odstępach 12 minut od siebie.) Owe wstrząsy wtórne
ciągle się pojawiały nawet na początku lutego 2011 -
kiedy to dokonywałem kolejnej aktualizacji tego punktu.
Do owego czasu miało tam miejsce już ponzad 10 000
takich wstrząsów wtórnych. Ich uporczywe pojawianie się
można więc też rozumieć jako sugestię, że owo trzęsienie ziemi
wcale NIE było jednorazowym wydarzeniem, a jest ciągłym
procesem który prowadzi do czegoś jeszcze znaczniej
poważniejszego. Szkoda że wygląda iż ich wymowa jest
ignorowana zamiast być intensywnie badaną. Wszakże
mogłaby prowadzić do wykrycia czego one są zapowiedzią.
3.10.
Wędrówka epicentrum ku środkowi Christchurch.
Niezwykłą cechą nietypowo licznych i długotrwałych
wtórnych wstrząsów potrzęsieniowych (tzw. "aftershocks")
z Christchurch jest, że ich epicentra wędrują i stopniowo
zbliżają się ku środkowi miasta Christchurch. W rezultacie,
w święto po angielsku zwane "Boxing Day" z dnia 26 grudnia
2010 roku, seria relatywnie niewielkich wstrząsów wtórnych -
najsilniejszy z których (z godziny 10:30 rano) miał siłę zaledwie
4.9 na skali Richtera, spowodowały w centrum Christchurch
ponowne zniszczenia które opisywane były jako nawet większe
niż zniszczenia od oryginalnego trzęsienia ziemi z dnia 4
września 2010 roku o sile 7.1 - po przykład opisów tych zniszczeń
patrz artykuł [1#C5.3.10] "Major aftershock cruel blow
for struggling stores" (tj. "Znaczący wstrząs wtórny okrutnym
ciosem dla zmagających się sklepów") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z wtorku (Tuesday), December 28, 2010. Zniszczenia
od tamtych wstrząsów wtórnych były aż tak duże, że władze
zdecydowały iż legalnie (np. dla celów ubezpieczeń) będzie
ono traktowane jako zupełnie nowe trzęsienie ziemi. Powód
zaś dla aż takich zniszczeń z relatywnie łagodnych powstrząsów
oficjalnie tłumaczono jako wynikający z faktu że ich epicentrum
znalazło się dokładnie pod samym środkiem Christchurch - np.
patrz artykuł [2#C5.3.10] "Quake directly beneath city"
(tj. "Trzęsienie dokładnie pod miastem") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), December 27, 2010. Ów
artykuł informował, że pod względem siły owe wstrząsy
wtórne były dopiero na 17 miejscu - jednak pod względem
zniszczeń okazały się być przodujące.
Jeśli jednak zamiast patrzeć ateistycznie na ową
wędrówkę wstrząsów wtórnych, spojrzymy na nie
z punktu widzenia intencji Boga, wówczas wyglądają
one jak zechęta do "opuszczania miasta" - zgodne
z procedurą kataklizmów opisaną w "Ad. (3)"
z punktu #B5 powyżej. Mianowicie, owa wędrówka
epicentrum ku środkowi Christchurch może wyglądać
jak doping "jeśli możesz to przenieś się w inne
miejsce - tutaj staje się już niebezpiecznie".
NIE bez symbolicznego znaczenia jest też fakt,
że owe opisywane tu niszczycielskie wstrząsy
wtórne miały miejsce 26-go grudnia, czyli w
dzień który dla dotkniętych nim ludzi zdaje się
przenosić wiadomość o treści "ja NIE aprobuję
Waszych wierzeń, filozofii i zachowań".
(O istnieniu wiadomości ukrywającej się pod
datą 26-tego, ja staram się ostrzegać m.in.
w 3 z punktu #B2 niniejszej strony, a także
w punkcie #D8 odrębnej strony o nazwie
day26_pl.htm.)
Nie powinno więc dziwić, że niektórzy mieszkańcy
Christchurch już potraktowali poważnie owe
ostrzeżenia i wyprowadzają się z tego miasta
jeśli tylko mają taką możliwość.
3.11.
Prawdopodobne zaistnienie przesłanek, że telepatyczne zjawiska
zaindukowane gotowaniem się nadejścia trzęsienia ziemi
do Christchurch, zaindukowały aż tak "nadprzyrodzone"
i zakłócające spokój zachowywanie się repliki starożytnego
wykrywacza nadchodzących trzęsień ziemi pokazanego
poniżej na "Fot. #D1", że zmusiło to muzeum do usunięcia
tego zdalnego wykrywacza z aktywnej wystawy. (Niestety,
oficjalne potwierdzenie tych przesłanek przekracza moje
możliwości.)
3.12.
Dysproporcja pomiędzy stanem moralnym części mieszkańców
Christchurch opisywanym przez publikatory, a następstwami
tego trzęsienia ziemi. Od sporego już czasu miasto Christchurch
zaczyna trafiać do wiadomości z powodów z jakich jego
mieszkańcy wcale nie mogą być dumni. Na dodatek mieszkańcy
Christchurch wykazali spory gniew i wrogość wobec możliwości
że Drugi Jezus odwiedził ich miasto w 1999 roku - tak jak to
opisane w punkcie #G2 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Pomimo tego Bóg potraktował ich wyjątkowo delikatnie.
Jest więc tajemnicą wartą wyjaśnienia dlaczego tak
się stało i jakie były intencje Boga kiedy dokonywał tak
delikatnego trzęsienia ziemi. Wszakże istnieje możliwość
iż było ono tylko rodzajem potwierdzenia, przypomnienia
i ostrzeżenia - jakie w przypadku zignorowania będą
miały znacznie poważniejsze następstwa w przyszłości.
3.13.
Ponad dziesięciokrotnie większa liczba alkoholików nagle leczących
swój nałóg. W dzienniku telewizyjnym na TVNZ 3 nadawanym
o godzinie 18:00 we wtorek dnia 25 stycznia 2011 roku, raportowane
było że po trzęsieniu ziemi w Christchurch ponad 10 razy
więcej ludzi niż w czasach uprzednich zgłasza się do klinik
i do organizacji leczących alkoholizm. Wyjaśnienie jakie tam
podawano dla tego niezwykłego zjawiska stwierdzało, że jest
to spowodowane zestresowaniem mieszkańców - które popycha
wielu z nich do alkoholizmu jaki następnie chcą leczyć. Czego
jednak ja NIE rozumiem, to że zjawisko owo pojawiło się zbyt
szybko po trzęsieniu ziemi i trwało zbyt długo, aby je tłumaczyć
po-trzęsieniowym alkoholizmem. Wszakże wpadnięcie w
nałogowy alkoholizm, uświadomienie sobie tego faktu, oraz
emocjonalne dojrzenie do podjęcia leczenia, typowo zajmuje
ludziom sporo czasu (zwykle aż wiele lat). Czyżby więc było
możliwe, że trzęsienie ziemi jedynie w jakiś sposób (np.
poprzez treść niniejszej strony, poprzez treść strony o nazwie
day26_pl.htm,
czy poprzez podszepty sumienia) uświadomiło alkoholikom
którzy już od dawna istnieli w Christchurch, że aby nie być
już dalej "kanani przez Boga", najpierw muszą wyzbyć się
swego wysoce niemoralnego nałogu? Wszakże trzeba
pamiętać, że gdyby w dzisiejszych czasach ktoś przybył
do kliniki dla alkoholików i stwierdzł że chce wyleczyć swój
nałóg ponieważ pragnie uniknąć dalszych "kar od Boga",
wówczas prawdopodobnie natychmiast by został odesłany
do domu wariatów. Znacznie więc wygodniej podać jako
oficjalny powód "ponieważ trzęsienie ziemi mnie zestresowało".
Szkoda że ja nie moge dokonać badań na miejscu jaka jest
prawdziwa przyczyna tego wysoce tajemniczego zjawiska.
3.14.
Zgodność z zaprognozowaniem. Już na sporo
miesięcy przed pojawieniem się trzęsienia ziemi
z Christchurch, ja przewidywałem że ono nastąpi.
Faktycznie też uderzyło ono zgodnie z moimi przewidywaniami.
Taka zgodność moich prognoz z faktycznymi zdarzeniami
jest raczej niezwykła. Z moich dotychczasowych
badaniach wynika bowiem, że
Bóg
typowo unika potwierdzania przepowiedni i przewidywań
jakiegokolwiek człowieka. Wszakże fakt czy swoimi działaniami
Bóg potwierdzi, czy też NIE potwierdzi, przewidywania
jakiegoś człowieka, jest tym istotnym szczegółem jaki m.in.
decyduje o różnicy pomiędzy np. "naukową prognozą"
a czyimś "ignoranckim bajdurzeniem", albo pomiędzy
np. "prawdziwym prorokiem" i "fałszywym prorokiem".
Tymczasem Bóg jest zbyt wszechwiedzący,
dalekowzroczny, przewidujący, oraz ma On w swojej
dyspozycji zbyt wielkie możliwości, aby bez istotnego
powodu nadawać jakiemuś człowiekowi zdolności przepowiadania
i popierać swoimi działaniami jego przewidywania czy ostrzeżenia.
To dlatego, jeśli ktoś z ludzi przewiduje iż już wkrótce ma
nastąpić jakas katastrofa, w typowych przypadkach jest niemal
pewnym że katastrofa ta NIE nastąpi w przewidywanym miejscu
i okresie czasu. Potwierdzeniem tej właśnie zasady jest np. tzw.
"pandemia" ptasiej i potem świńskiej grypy, jaka zgodnie z przewidywaniami
najróżniejszych uczonych w piśmie miała nastąpić już około
2008 roku, a jaka do dzisiaj się nie pojawiła. W podobny
sposób wielokrotnie już przewidywany "koniec świata"
nigdy NIE nastąpił w wyznaczonym przez ludzi terminie.
(Włączony w owe "fałszywe przepowiednie" jest także
i ów "koniec świata" który według przewidywań
najróżniejszych "fałszywych proroków" ma jakoby nastąpić
w grudniu 2012 roku - tak jak to wyjaśnia dokładniej
punkt #B8 w poprzedniej części niniejszej strony.) W
podobny sposób ludzkość nigdy NIE będzie doświadczona
"jądrową (3-cią) wojną światową" - bez przerwy przewidywaną
przez najróżniejszych "fałszywych proroków". (Po więcej
szczegółów dlaczego taka "światowa wojna nuklearna"
nie może mieć miejsca na Ziemi - patrz punkt #J4 na
totaliztycznej stronie
bitwa_o_milicz.htm.)
Jeśli więc, na przekór kierowania się przez Boga
zasadą aby ogromnie rzadko potwierdzać ostrzeżenia
i przewidywania indywidualnej osoby, Bóg ciągle
potwierdził przewidywania opisywanego tu kataklizmu,
najwyraźniej miał ku temu naprawdę istotne powody
i wyraźnie życzy sobie aby spisane zostało to co
prezentuje niniejsza strona, a także aby na ostrzeżenia
te (i na wyjaśnienia ich powodów) ludzie zaczęli jednak
zwracać uwagę.
Fakt że trzęsienie ziemi z Christchurch dało się
przewidzieć na podstawie sytuacji filozoficznej
i moralnej w Nowej Zelandii wprowadza sobą
najróżniejsze implikacje. Jedną z nich jest
następstwo podobieństwa Anglii (UK) i Nowej
Zelandii. Nowozelandczycy są ogromnie dumni
ze swoich związków z macierzystą UK i zawsze
podkreślają że ich kraj jest niemal dokładną kopią
kultury, języka, religii, filozofii, moralności, itp., w UK.
Duża liczba Nowozelandczyków ma nawet brytyjskie
paszporty i spędza znaczącą proporcję swego
życia w UK. Z kolei nowozelandzka telewizja
i gazety omawiają niemal wyłącznie UK i
angielskojęzyczne kraje, przeważająco ignorując
wiadomości z innych miejsc i krajów. Takie zaś
ścisłe związki z UK sugerują, że jeśli filozofia i moralność
Nowozelandczyków stanowiła powód dla opisywanego
tutaj kataklizmu, wówczas ich podobieństwo do UK
implikuje iż już wkrótce i w UK należy się spodziewać
równie potężnego kataklizmu.
3.15.
Takie zrealizowanie owego trzęsienia ziemi, że jego
pochodzenie, wymowa i następstwa dają się interpretować
aż na kilka odmiennych sposobów. Wszakże obecność
w trzęsieniu ziemi z Christchurch aż tak dużej liczby tajemniczych
i wcześniej nieznanych zjawisk jak niektóre z tych opisanych
powyżej, pozwala badaczom wyznającym cały szereg zupełnie
odmiennych poglądów wypracować i udokumentować
co najmniej 3 drastycznie różniące się od siebie
wyjaśnienia dla pochodzenia tego trzęsienia ziemi.
Zgodnie też z ustaleniami opisanymi w podpisie
pod "Fot. #D8", oraz w punkcie #C2 strony o nazwie
day26_pl.htm,
każde też z tych wyjaśnień może zadowalać odmiennych
ludzi w obecnym świecie pełnym drastycznie różniących
się światopoglądów. Przykładowo, obecność powyższych
cech pozwala aby zależnie od wyznawanego światopoglądu
to trzęsienie ziemi dało się wytłumaczyć jako (1) bezmyślne
działanie dzikiej natury, (2) celowe zniszczenia wywołane
przez UFOnautów, lub (3) moralnie i filozoficznie korygujące
działanie Boga. Na dodatek do tego, trzęsienie to dostarcza
też silnych przesłanek, aby w każdym z tych tłumaczeń
doszukać się zapowiedzi że niedługo będzie jeszcze dopisany
dalszy ciąg do tego trzęsienia ziemi.
W powyższych punktach ujawnione są tylko te tajemnicze
zjawiska, których zaistnienie w Christchurch udało mi się
ustalić zdalnie poprzez analizę artykułów w gazetach
i raportów w dziennikach telewizyjnych. Oczywiście,
gdybym mógł wybrać się do Christchurch i dokonać
badań oraz sprawdzeń na miejscu, z całą pewnością
wykryłbym, sprawdziłbym w terenie, oraz opisałbym,
znacznie więcej takich tajemniczych zjawisk. Niektóre
z nich być może byłyby w stanie w przyszłości ocalić
czyjeś mienie lub nawet życie. Niestety, pozostając
bezrobotnym już od 2005 roku, oraz nie mając żadnego
źródła dochodu ani nie otrzymując zasiłku dla bezrobotnych -
tak jak to wyjaśniłem na swojej stronie autobiograficznej o nazwie
pajak_jan.htm,
finansowo po prostu mnie nie stać abym tam się wybrał.
Wszakże Christchurch znajduje się na odmiennej wyspie
niż ta na której ja mieszkam, a ponadto bazująca na
monopolach struktura ekonomiczna Nowej Zelandii
powoduje że podróżowanie jest w niej okropnie drogie
i zupełnie nie na moją kieszeń. A szkoda. Wszakże
mój wieloletni trening w wykrywaniu i wyjaśnianiu
tajemnic natury, wsparty przez moją szeroką
i wielodyscyplinarną wiedzę reprezentowaną przez
teorię wszystkiego
zwaną
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji"
którą ja sam wypracowałem, pozwoliłby mi na wykrycie
oraz zinterpretowanie tych zjawisk i śladów materialnych,
których istnienie normalni naukowcy zwyczajnie przeoczą.
Na dodatek, moja odwaga osobista i oddanie moralności
oraz prawdzie pozwoliłaby mi na opublikowanie nawet
ustaleń których normalni naukowcy nigdy nie odważyliby
się podać do wiadomości publicznej.
Nie muszę się też tutaj już rozwodzić, że gdybym był na
miejscu w Christchurch, wówczas w rozmowach z lokalnymi
postarałbym się również ustalić moralne i filozoficzne powody
dla których Bóg zesłał tam ów kataklizm, a ponadto postarałbym
się ustalić czy faktycznie działania ludzi w odpowiedzi na
ów kataklizm już od początku zakręcają w moralnie niedozwolonym
kierunku - jak to zdają się sugerować raporty w nowozelandzkiej
prasie i telewizji (tym samym ustaliłbym też czy kataklizm
ten już wkrótce będzie powtórzony). Wszakże jak narazie
ja jestem jedynym naukowcem na Ziemi który wypracował
narzędzia i metody przeprowadzenia tego rodzaju oszacowań,
jedynym naukowcem który jest w stanie zakwalifikować
filozofie swoich rozmówców już na podstawie kilku zdań
jakie oni wypowiedzą, a także prawdopodobnie i jedynym
naukowcem który miałby odwagę opublikować swoje
ustalenia na ów temat.
4.
Niewidzialność naukowców. Po trzęsieniu ziemi
aż tak pełnym niewyjaśnionych tajemnic, możnaby
się spodziewać, że naukowcy rzuciliby się do ich
badania i do wyjaśniania zainteresowanej społeczności.
Tymczasem w potrzęsieniowym Christchurch
nowozelandzcy naukowcy byli zupełnie niewidzialni.
Jedynym śladem jaki mi pozwolił odnotować że
ciągle oni istnieją, był niewielki artykuł [1#C5.4]
"Fault awakens after 16,000 years of inactivity" (tj.
"Fault zbudził się po 16000 lat braku aktywności"),
ze strony A11 gazety
The Press,
wydanie z wtorku, September 7, 2010 roku. Niestety,
treść tego artykułu dokumentuje że naukowcy którzy
go zasugerowali wcale nie ruszyli się ze swoich foteli
z poręczami aby przebadać sytuację na miejscu. Jest
on bowiem pełem spekulacji zupełnie oderwanych
od realiów obecnych na miejscu tego trzęsienia. Nie
dostarcza też wyjaśnienia dla żadnej z zagadek wskazywanych
powyżej w 3.1 do 3.9. Powstanie zupełnie nowego
"fault" wyjaśnia on jako istnienie tego "fault" już od
16000 lat - jednak nie adresuje pytania jak to możliwe
że naukowcy uprzednio nie mieli pojęcia o jego istnieniu.
Nie ustosunkowuje się też do wielu zagadek owego
"fault", przykładowo dla faktu że jest on zakrzywiony -
tak jakby był on fragmentem okrężnego pęknięcia, albo
do faktu że jego długość wynosi jedynie około 30 km
zaś jego oba końce wcale nie łaczą się z żadnym
innym "fault". Warto tez odnotować, że ów artykuł
[1#C5.4] ukazał się w porannej gazecie już na 3-ci dzień
po trzęsieniu ziemi - co oznacza że musiał być pisany
nie później niż na drugi dzień. Tylko naukowcy siedzący
w wygodnych "krzesłach z poręczami" i oglądający
świat z wysokości swojej "wieży z kości słoniowej"
już na drugi dzień po trzęsieniu ziemi wiedzą z całą
pewnością że spowodował je nieznany wcześniej
"fault" jaki spał pod powierzchnią ziemi przez ostatnie
16000 lat.
W (1) z punktu #E1 na stronie o nazwie
rok.htm
wyjaśniłem, że począwszy od 1989 roku uczelnie
wyższe Nowej Zelandii "ujeżdżają tygrysa" - czego
efektem jest nieustanny spadek jakości ich nauczania
oraz spadek ich osiągnięć naukowych. Ów spadek
został już zresztą obiektywnie potwierdzony np.
badaniami opisanymi w artykule [2#C5.4]
"Universities slide down world ranks" (tj. "Uniwersytety
ześlizgują się w dół w zajmowanych pozycjach")
ze strony A7 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), September 8, 2010.
Według informacji z owego artykułu, uczelnie Nowej
Zelandii spadły już do pozycji pomiędzy 68 i 302. Nie
powinno więc nikogo dziwić, że w potrzęsieniowym
Christchurch miejscowi naukowcy pozostawali niewidzialni.
5.
Uszkodzenie kilku kościołów Christchurch, w tym
zawalenie wieży prezbyteriańskiego kościoła z
Hororata. Raport telewizyjny jaki po raz pierwszy
widziałem w Malezji w wiadomościach nadawanych
przez stację "Al Jazeera", pokazywał że owo trzęsienie
ziemi zawaliło wieżę 99-letniego, historycznego
kościoła prezbyteriańskiego z Hororata - pod
wezwaniem św. Jana. Fotografię zniszczeń owego
kościoła publikował też artykuł [1#C5.5]
"Tremors strike historic church" (tj. "Wstrząsy
uderzyły historyczny kościół"), ze strony A14
gazety [1#C5]. W połowie września 2010 roku
w internecie fotografia owego kościoła dostępna
była pod adresami
www.chch.anglican.org.nz/Lifestyle/Earthquake-Update oraz
www.anglicanlife.org.nz/Anglican-Life-Home/Lifestyle/Earthquake-Update/Earthquake-Hit-Churches.
Podczas trzęsienia ziemi z Christchurch
Bóg
działał ogromnie wybiorczo. Zniszczeniu uległy
tylko niektóre starannie wybrane budynki, co
nawet odnotowali zaskoczeni dziennikarze -
patrz artykuł [2#C5.5] "Surprise as
most houses left intact" (tj. "Zaskoczenie jako
że większość domów pozostała nietknięta"),
opublikowany na stronie A13 gazety [1#C5].
To zaś znaczy, że każde
zniszczenie z tego trzęsienia ziemi było NIE
tylko aktem Boga, ale także wyraźną wiadomością
od Boga. Na dodatek, z innych kataklizmów
wiadomo, że w typowych sytuacjach Bóg
oszczędza obiekty religijne, pozostawiając je
nietknięte. Stąd owe znaczące zniszczenia w
anglikańskich kościołach, też wyrażają sobą
konkretną wiadomość od Boga - na którą to
wiadomość staram się już zwracać uwagę
czytelnika w punktach #C3, #C4 i #C6 tej strony.
Można się domyślać, że owe zniszczenia są
oznaką dezaprobaty Boga dla dającego się
odnotować już od jakiegoś czasu stopniowego
"rozmywania" granic tego co odróżnia moralne
od niemoralnego, na jakie pozwalają kapłani
tego kościoła. Przykłady owego "rozmywania
granic" obejmują m.in. przedmiot nakazu powtarzanego
w Biblii aż wielokrotnie i wyrażonego np. słowami
z bibilijnej Księgi Kapłańskiej (Leviticus),
werset 18:22 - cytuję: "Nie będziesz obcował
z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!".
Albo stanowisko wyrażone artykułem [3#C5.5]
"Archdeacon backs atheist ads-on-buses campaign" (tj.
"Arcydziekan aprobuje ateistyczną kampanię
ogłoszeń-na-autobusach"), ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z wtorku (Tuesday), March 2, 2010.
Albo też inicjatywy w rodzaju wyeksponowania
przy kościele w Auckland słynnego plakatu
(billboard) który pokazywał św. Józefa w łóżku
z Matką Boską - tak jak wyjaśnia to artykuł [4#C5.5]
"Anger at biblical bed scene" (tj. "Dezaprobata
bibilijnej sceny w łóżku"), ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), December 17, 2009),
zaś zilustrowała fotografia owego "billboard" pokazana
przy artykule [5#C5.5] "Billboard will stay,
despite upsetting bishop" (tj. "Plakat pozostanie,
na przekór że wzburzył biskupa"), ze strony A9
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), December 19, 2009).
6.
Po głównym trzęsieniu ziemi, Christchurch było trapione
setkami wstrząsów wtórnych (tzw. "aftershocks").
Zgodnie z artykułem [1#C5.6] "Aftershocks
strike" (tj. "Po-trzęsieniowe wstrząsy uderzają")
opublikowanym na stronie 14 malezyjskiej gazety
The Malay Mail
(darmowe wydanie z wtorku, 7 września 2010 roku),
tylko podczas następnej nocy po owym trzęsieniu ziemi,
Christchurch zostało uderzone przez około 20 po-trzęsieniowych
"aftershocks" największe z których miały siłę 5.4. W
przedziale zaś całej doby od owego trzęsienia, naliczono
tam ponad 100 owych "aftershocks" o wielkości od 3.2
do 5.4 w skali Richtera. Owe wtórne trzęsienia ziemi
pojawiały się powtarzalnie aż przez kilkanaście następnych
dni, wstrzymując ludzi przed wejściem do swoich domów,
pogłębiając na ulicach niepewność i poczucie zagrożenia,
oraz dodając dalszych zniszczeń do tych spowodowanych
głównym trzęsieniem ziemi. Przykładowo, o całej ich
serii ciągle zaistniałej 14 września 2010 roku informowały
owego dnia wieczorne dzienniki TVNZ. Jak w owych
wiadomościach to podkreślano, do wówczas Christchurch
doświadczył już ponad 300 takich wstrząsów wtórnych
powstrzymujących powrót stabilności i normalności do
życia mieszkańców owego miasta. Owe wtórne wstrząsy
ciagle trwały nawet w listopadzie 2010 roku. Przykładowo,
o kolejnych dwóch z nich o sile niemal 5 na skali Richtera
informuje artykuł "More shakes" (tj. "Więcej wstrząsów")
ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), November 15, 2010).
W owym artykule informowano, że do wówczas Christchurch
był już wstrząsany przez aż kilka tysięcy podobnych
wstrząsów wtórnych.
Takie wydłużanie poczucia zagrożenia i niepewności
sprzyja zapewne rachunkowi sumienia, poszukiwaniu
przez ludzi prawdy, oraz bardziej poważniejszemu
potraktowaniu przez nich niezbędności odnowy -
zgodnie ze staropolskim powiedzeniem kiedy
trwoga to do Boga. Jak wysoką atmosferę
zagrożenia wprowadzają owe wtórne "aftershocks"
doskonale oddają to słowa burmistrza Christchurch
opublikowane w artykule [2#C5.6] "Big
aftershock rocks New Zealand city again" (tj. "Silne
wstrząsy ponownie zakołysały Nową Zelandią") ze
strony 14 malezyjskiej gazety
The Malay Mail
(darmowe wydanie ze środy, 8 września 2010 roku).
Burmistrz ów stwierdził, cytuję: "Aż wnętrzności mi
się wywracają. Kiedy to wszystko się skończy?
To jest jak życie w wirówce. ... Nasz personel
popłakuje, wozy straży pożarnej uganiają się po
centrum miasta, elektryczność nie dopływa, zaś
wielu, wielu ludzi jest całkowicie przytłoczone
tym wszystkim." (W angielskojęzycznym
oryginale (Mayor, Bob Parker, said):
"My guts is churning up here. When will this
thing end? It is like living in a maelstrom. ...
We have got staff in tears, we have got fire
engines going through the middle of the city,
power is out and a lot of people are very,
very churned up by that.")
7.
Symboliczna wymowa mojej nieobecności w Nowej Zelandii
w chwili owego trzęsienia ziemi. Z powodu kiepskiej
sytuacji finansowej, od 2008 roku ja nie wyjeżdżałem na
wakacje. W 2010 roku też nie miałem zamiaru wyjechać.
Do wyjazdu zmusił mnie głównie przewlekły kaszel,
jaki w owym zimnym, przeciekającym i zagrzybionym
mieszkanku jakie wynajmuję nie chciał ustąpić przez
wiele miesięcy. Wierzyłem więc że pobyt w gorącej
Malezji pozwoli mi ów przewlekły kaszel wyleczyć - co
też faktycznie się stało. Potem jednak się okazało, że mój
wyjazd z Wellington miał też wysoce symboliczne znaczenie.
Ujawnił bowiem, że Bóg - jeśli tylko zechce, wówczas z
łatwością może niepostrzeżenie usunąć każdą osobę
z zasięgu katastrofy jaką właśnie przygotowuje
dla danego obszaru. To z kolei oznacza, że miasto
Wellington przy którym ja mieszkam wcale nie jest
trwale chronione przed kataklizmami przez owych
"10 sprawiedliwych" których opisuję w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm.
Jeśli więc mieszkańcy Wellington ześlizgną się do
niedozwolonego poziomu
filozofii pasożytnictwa -
który stworzy potrzebę "korygującego kataklizmu",
zaś niektórzy z owych "10 sprawiedliwych" z niego
się wyprowadzą, wówczas Bóg bez trudności tymczasowo
usunie z miasta pozostałych z owych "10 sprawiedliwych"
jacy narazie ciągle je chronią, poczym zaserwuje miastu
wymagany kataklizm.
8.
Stworzenie szansy dla Christchurch, aby wypełnić
powiedzenie "nie ma takiego złego
co by na dobre nie wyszło". Brak ofiar
ludzkich, selektywność zniszczeń, oraz gotowość
rządu Nowej Zelandii do udzielenia pomocy
finansowej ludziom dotkniętym tym trzęsieniem
ziemi, ujawnia że owo trzęsienie ziemi może
też z czasem okazać się rodzajem "dobrodziejstwa"
dla Christchurch. Chodzi bowiem o to, że Nowa
Zelandia, włączając w to miasto Christchurch, ma
najbardziej pożałowania godne warunki mieszkaniowe
ze wszystkich krajów jakie ja znam, włączając w
to kraje tzw. "trzeciego świata" - np. Malezję.
(Który to fakt zwolna zaczynają sobie uświadamiać
także i sami mieszkańcy Nowej Zelandii - np. patrz
artykuł "Wellington's cold, damp homes worst in
country" (tj. "Zimne i zawilgocone wellingtowskie
domy najgorsze w całym kraju") ze strony A12
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
(wydanie ze środy (Wednesday) November 2, 2011.)
Typowe mieszkania w Nowej Zelandii są w domach
zbudowanych z dykty i zupełnie niezaizolowanych
przed zimnem. Typowo mają one błędnie
zaprojektowaną architekturę która ignoruje
realia klimatyczne i koncentruje się wyłącznie
na wyglądzie. Ich dachy i źle osłonięte ściany
zwykle przeciekają - w rezultacie czego owe
domy z dykty gniją, zaś ich mieszkania są
wilgotne, zagrzybione i wysoce niezdrowe dla
zamieszkujących je ludzi. Mieszkania są też
zimne, bowiem ich nieszczelne ściany, okna
i cała architektura uniemożliwiają ich efektywne
ogrzewanie. Nie bedę się tu już rozpisywał,
że obecna cena rynkowa owych podrzędnych
jakościowo domostw jest ponad 10 razy wyższa
niż wynosi ich faktyczna wartość - tak że normalny
Nowozelandczyk nie jest już ich w stanie
sobie zakupić. (To zaś praktycznie oznacza, że
na zakup domów stać jedynie tych bardziej bogatych
Nowozelandczyków, którzy potem je wynajmują
swoim biednym współziomkom, wykorzystując ową
sztucznie stworzoną trudną sytuację mieszkaniową
jako narzędzia dla bezwzględnej eksploatacji biednych
Nowozelandczyków przez ich bogatych współziomków.)
W rezultacie, opisywane tu trzęsienie
ziemi może być okazją jaką wyjaśnia artykuł
[1#C5.8] "Opportunity to build houses
suitable for our climate" (tj. "Okazja aby budować
domy odpowiednie dla naszego klimatu"), ze strony A21 gazety
The Press,
wydanie ze środy, September 8, 2010 roku.
9.
Niemal równoczesne uderzenie Nowej Zelandii przez
całą gamę innych kar i kataklizmów. Trzęsienie ziemi
z Christchurch było tylko jednym z całego szeregu
kataklizmów które ostatnio zaczęły uderzać w Nową
Zelandię, a których nieprzerwane pojawianie się jest
wskazówką że Bóg stracił już cierpliwość dla nieustannego
ześlizgiwania się mieszkańców owego kraju w szpony
filozofii pasożytnictwa.
Już wrótce po trzęsieniu ziemi z Christchurch, hodowcy
owoców "kiwi" z owego kraju, uparcie popierający
niemoralne zasady monopolistycznej sprzedaży owych
owoców, zostali ukarani wysoce niszczycielską chorobą
PSA - patrz artykuł "Grower begins to destroy kiwifruit"
(tj. "Sadownik zaczął niszczenie owoców kiwi") ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorek (Tuesday), November 16, 2010) -
która to choroba PSA w listopadzie 2010 roku zaczęła
raptownie dewastować nowozelandzkie sady z owocami
"kiwi" - tak jak to opisałem w punkcie #D5 strony o nazwie
fruit_pl.htm.
Dziwna choroba nagle zaczęła dziesiątkować również
poszukiwane na świecie nowozelandzkie ostrygi, których
eksport generuje około 30 milionów dolarów zysku rocznie -
po szczegóły patrz artykuł "Mystery as oysters wiped out"
(tj. "Tajemnicze wymieranie ostryg") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), December 3, 2010. Ponadto
u wybrzeży Nowej Zelandii, lub na jej plażach, co jakiś
czas pojawiają się ogromne ławice martwych ryb - patrz
artykuł "Mass of floating snapper a mystery to officials"
(tj. "Masa zdechłych snapperów zagadką dla urzędników")
ze strony A9 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), Decemb 2, 2010).
Nie wpomnę tutaj już, że nieodpowiedzialne wylewanie
trucizn na lasy, łąki i pola Nowej Zelandii spowodowały
masowe wyginięcie jej pszczół - tak że obecnie zobaczenie
pszczoły np. koło mojego domu jest już niemal niemożliwe.
Z kolei kopalnia węgla zwana "Pike River Coal Mine"
została wstrząśnięta eksplozją gazu o godzinie 15:43
w piątek dnia 19 listopada 2010 roku - patrz artykuł
"Don't seal the mine, beg relatives" (tj. "Nie zamurowujcie
kopalni, błagają krewni") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), November 26, 2010.
W wyniku tej eksplozji w kopalni zostało uwięzionych
29 górników, zaś każda kolejna próba ich uwolnienia
była udaremniana coraz to innym dziwnym "zbiegiem
okoliczności". W rezultacie zapewne NIE uda się
wydobyć na powierzchnię nawet ich ciał. Do tego
wszystkiego dadają się fenomeny pogodowe które
dewastują rolnictwo Nowej Zelandii. Przykładowo,
we wtorek 28 grudnia 2010 roku obszar Nowej
Zelandii znany jako "Golden Bay" został uderzony
największą od 150 lat powodzią - patrz artykuł
"Clean-up begins after storm inflicts worst flooding
in 150 years" (tj. "Sprzątanie się zaczyna po tym
jak sztorm spowodał najgorszą powódź od 150 lat")
ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), December 30, 2010).
Interesująco, owa "Golden Bay" leży niedaleko
Petone w której ja mieszkam - faktycznie gdyby NIE
góry otaczające Petone, wówczas zapewne byłoby ją
widać z mojego domu. Jednak kiedy w "Golden Bay"
szalała najgorsza powódź od 150 lat, w Petone świeciło
wówczas słońce - aż tak duża jest moc ochronna
owych "10 sprawiedliwych" których bronienie Petone
przed kataklizmami zostało opisane w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm.
W sumie, tylko dla ludzi pozbawionych zdolności do
patrzenia ciągle nie jest jeszcze widocznym, że Bóg
jest coraz bardziej rozgniewany na to co się dzieje
w Nowej Zelandii. (Oczywiście, Nowa Zelandia jest
tylko jednym z całego szeregu krajów o szybko
obniżających się moralnościach, którym Bóg coraz
wyraźniej ujawnia swój narastający gniew seriami
najróżniejszych kataklizmów podobnych do tych
które tutaj zostały opisane jako przykłady ilustrujące
objawy czyjegoś ześlizgiwania się w niedozwolony
obszar pasożytnictwa i niemoralności. Jedynym
zaś powodem dla którego pisze tutaj o Nowej Zelandii,
zamiast np. o Pakistanie, Afganistanie, czy Zimbabwe,
jest że dostęp do faktów i do precyzyjnych informacji
mam głównie o kraju w którym aktualnie mieszkam.
Wcale jednak to NIE oznacza, że w innych krajach
sytuacja moralna ich mieszkańców jest lepsza niż
ta którą tu opisuję.)
* * *
Niestety, problem - a zapewne również i "test na
moralność" jakiemu Bóg poddaje Nową Zelandię
za pośrednictwem tego trzesienia ziemi, polega
na tym że zarówno decydenci jak i poszkodowani
obywatele owego kraju sprawiają wrażenie zbyt
już zasiedziałych (complacent) i zbyt głęboko
zanurzonych w filozofię pasożytnictwa aby
owo trzęsienie ziemi obrócić dla dobra ludzi.
Przykładowo, z zapewne cenzurowanych a stąd
raczej ostrożnych wypowiedzi w prasie i w telewizji,
wyłania się obraz że ofiary trzęsienia są jednak
trapione wieloma plagami reprezentującymi typowe
manifestacje pasożytniczej filozofii. I tak, np.
trapi ich nadmierna biurokracja paralizująca
niemal wszelkie działania, odwlekanie i brak
rozstrzygajacych decyzji, monopolizowanie
wszystkich działań i decyzji przez instytucje
i władze które są zbyt wolne i zbyt nieudolne
aby podołać obowiązkom - które jednak
upierają się przy utrzymywaniu swego
monopolu i nie chcą dzielić robót (a stąd
i zysków) z innymi, monopolistycznie
nastawione prawa które wyróżniają wybrane
jednostki i grupy kosztem postępu i dobra
całego społeczeństwa, itd., itp. Jeden
poszkodowany przez owo trzęsienie ziemi
skarżył się w telewizji w dniu 15 listopada 2010
roku, że potrzęsieniowa biurokracja jest tak
silna, zaś istniejące prawa tak mocno krępują
działania obywateli, że on osobiście się
przekonał iż zbudowanie zupełnie nowego
domu na całkowicie nowej działce budowalnej
przychodzi mu łatwiej, szybciej i mniej kosztownie
niż naprawienie kilku uszkodzeń w starym domu.
Jak mocno owe monopolistycznie zorientowane
prawa potrafią paraliżować
obywateli, ja też przekonałem się na własnej
skórze około 10/10/10 - kiedy to wysiadł mi
programator w mojej pralce nowozelandzkiej
produkcji. Na przekór że jestem byłym profesorem
wykładającym kiedyś m.in. elektronikę, oraz
na przekór że na Politechnice w Timaru
prowadziłem kurs dla elektyryków, ciągle nie
mam nowozelandzkich uprawnień rzemielśniczych
elektryka uprawniających do naprawy pralek.
(Kiedyś miałem takie uprawnienia na Polskę,
gdy jako student dorabiałem sobie jako maszynista
młockarni - jednak polskie uprawnienia NIE
są ważne w Nowej Zelandii.) Stąd sklepom
NIE wolno sprzedać mi nowego programatora
wartego około 20 dolarów. Aby go więc wymienić
musiałbym zawołać "specjalistę" który za
"diagnozowanie" najpierw pobiera 100 dolarów,
potem zaś za "wymianę programatora" każe sobie
zapłacić około 200 dolarów. Tymczasem nowa pralka
kosztuje 699 dolarów. Naprawa kosztowałaby
mnie więc niemal połowę ceny nowej, podczas
gdy pralka ciągle byłaby już stara i zapewne wkrótce
coś innego by w niej nawaliło. Tak więc odkryłem
wówczas, że na przekór iż w pralce nawaliła mi
część warta 20 dolarów, oraz na przekór że aby
wymienić tą część potrzebny jest jedynie śrubokręt
warty około 5 dolarów, z powodu anty-postępowych
i ograniczających swobodę działania praw jakie
obowiązują w Nowej Zelandii, korzystniej
się okazuje kupić sobie nową pralkę za 699
dolarów niż naprawić starą. Podobne prawa
działają też w niemal każdym innym obszarze -
to dlatego np. ja NIE jestem w stanie podjąć tam
nawet realizacji relatywnie prostego tzw. "ogniwa
telekinetycznego" które sam wynalazłem - a
perypetie z którym opisuję m.in. w punkcie
#J1 strony internetowej o nazwie
fe_cell_pl.htm.
Działanie tych represyjnych praw na społeczeństwo,
miejscowi nazywają "red tape" (tj. "czerwona taśma") -
ponieważ zakuwają one ludzi i obezwładniają ich działania
tak samo skutecznie jakby ludzie zostali cali pooklejani lepką
taśmą - po inny przykład z tej samej kategorii patrz strona
boiler_pl.htm.
Do biurokracji i do zakuwających wszelką
inicjatywę praw, w Christchurch zdają się też
dodawać problemy z dystrybucją funduszy i
pomocy, problemy społeczne spowodowane
brakiem gotowości ludności do samodzielnego
działania i czekaniem aż inni wszystko dla nich
zorganizują, brak informacji i niewiedza co
naprawdę się dzieje, itd., itp. W rezultacie,
wygląda na to że zamiast odnowić moralnie,
owo trzęsienie ziemi z Christchurch tylko
ugruntowuje zasiedziałość i niektóre niemoralne
zachowania. To zaś oznacza, że po jakimś
czasie zapewne usłyszymy o następnym
katakliźmie, np. o następnym trzęsieniu
ziemi, tym razem znacznie już bardziej
niszczącym i pozbawionym cudu jaki
poprzednio miał miejsce w Christchurch.
#C5.1.
Istnieje bardzo prosty (i tani) sposób na jaki Christchurch (a także inne miasta i społeczności) mogłoby
się chronić przed wszelkimi kataklizmami - niestety miasto to postępuje dokładnie odwrotnie do tego sposobu:
Motto:
"Jeśli chcesz wieść spokojne życie dalekie od kataklizmów, wówczas 'ufunduj stypednium dla aktywnego totalizty'."
Jeśli wierzy się w stwierdzenia ateistycznej
nauki, wówczas po oberwaniu od jakiegoś
kataklizmu wypada tylko "usiąść i płakać".
Wszakże dla ateistycznej nauki, np. opisane
powyżej dewastujące trzęsienia ziemi z
Christchurch, czy np. katastrofalne powodzie
jakie w dniach 10 do 12 stycznia 2011 roku
zdewastowały Toowoomba i Brisbane z
Queensland w Australii, są wynikiem NIE
tego co dzieje się w danym miejscu, a tego
co dzieje się w całym świecie. Niestety,
obywatele Nowej Zelandii czy Australii
NIE mogą nakazać np. politykom USA aby
ci zaczęli kontrolować wyziewy z kominów
swoich fabryk, czy nakazać np. politykom Brazylii
aby ci powstrzymali dalsze wycinanie puszczy
amazońskiej. Dlatego przy wierze w poprawność
stwierdzeń "ateistycznej nauki ortodoksyjnej",
praktycznie każdy czuje się zupełnie bezsilny
w sprawach obrony przed kataklizmami. Wszakże
twierdzenia oficjalnej nauki są jak przemowy dzisiejszych
polityków - rozmywają one i przerzucją na
innych odpowiedzialność za popełniane niecności
i uniemożliwiają ustalenie co czynić aby
poprawić swoją sytuację.
Jeśli jednak wierzy się że światem rządzi
wszechmocny i sprawiedliwy Bóg, wówczas
obrona przed kataklizmami staje się możliwa
i nawet łatwa.
Wszakże w świecie rządzonym przez Boga
niszczycielskie kataklizmy są "karą" jaką Bóg
zesyła na tych co NIE żyją w zgodzie z Jego
nakazami. W takim więc świecie każde miasto
i kazda społeczność otrzymuje od Boga to na
co ona sama zasłużyła sobie swoim własnym
postępowaniem. (Odnotuj że w świecie
rządzonym przez Boga poziom ochotniczej
zgodności czyjegoś życia z wymaganiami
nakładanymi na ludzi przez Boga nazywa
się "moralnością". Stąd w takim
świecie, nadejście kataklizmów jest wynikiem
"niemoralności" mieszkańców danego
obszaru traktowanego jako pojedynczy
"intelekt grupowy".) Aby więc powstrzymać
nadejście kataklizmów w świecie rządzonym
przez Boga, wystarczy wybadać rzetelnie jakie niemoralne
zachowania Bóg karze kataklizmami, potem
zaś po prostu albo całkowicie wyeliminować
owe zachowania, albo też zmienić je na bardziej
moralne które Bóg zaakceptuje bez zesyłania
"kary". Innymi słowy, w świecie rządzonym
przez Boga, to co Ciebie uderza jest wyłącznie
Twoją własną winą. Stąd NIE możesz odpowiedzialności
za swoje nieszczęścia zrzucać na sąsiadów
czy na dalekie kraje, a musisz od siebie samego
zacząć poprawę własnej sytuacji.
Dotychczasowe badania dokonywane w ramach
filozofii totalizmu
i opisywane na niniejszej stronie oraz na stronie
day26_pl.htm,
sugerują że typowo istnieją dwa zasadnicze powody
dla których jakieś kataklizmiczne zjawisko natury
niszczy dany "intelekt grupowy". (Pojęcie "intelektu
grupowego" jest wyjaśnione m.in. w punktach #B2
do #B4.4 strony
mozajski.htm.
Rozumiany jest przez niego "twór składający się
z wielu ludzi i wiodący własne 'życie', a stąd
podlegający pod działanie mechanizmów i praw
moralnych" - np. miasto, wieś, społeczność, naród,
państwo, cała nauka ludzka, itp.) Powody te obejmują:
(a) nieobecność w owym "intelekcie grupowym"
wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych" którzy
chroniliby go przed kataklizami - tak jak to wyjaśniłem
w punkcie #A2.3 ze strony
totalizm_pl.htm,
oraz (b) niewłaściwa filozofia (a stąd i
niewłaściwe wierzenia) które ten "intelekt grupowy"
wyznaje. Przykładowo, w przypadku miasta Christchurch,
zamiast przyciągać i nakłaniać "sprawiedliwych"
do osiedlania się w owym mieście, mieszkańcy
Christchurch wolą raczej ich "wypędzać", zaś
przyciągać so siebie ludzi którzy reprezentują
odwrotność "sprawiedliwych" i którzy potem
czynią to miasto sławne z zupełnie niewłaściwych
powodów. Ja jestem świadomy o dwóch przypadkach
kiedy miasto owo faktycznie "odpychało" od
siebie "sprawiedliwych" mogących zmienić
jego losy (zamiast ich przyciągać). Jednak
jest oczywiste, że przypadki te reprezentują
bardziej trwały "trent" jaki w nim dominuje.
Pierwszym przypadkiem jest ten z 1999 roku,
kiedy to w mieście nastąpiło cudowne objawienie
że Christchurch będzie wizytowany przez
"Drugiego Jezusa" - co opisałem szerzej
w punkcie #G2 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Zamiast jednak pomagać dyrektorowi który
przygotowywał owo miasto do tamtej istotnej
wizyty, miasto wolało go wyszydzać i usunąć
z zajmowanej posady. Drugim przypadkiem
są moje własne starania o pracę w Christchurch.
Mianowicie, począwszy od czasu
wyemigrowania do Nowej Zelandii, ja osobiście
składałem co najmniej jedno podanie każdego
roku o pozycję na University Canterbury z
Christchurch. Wszakże ja uwielbiam to miasto
i chciałem w nim zamieszkać. Jednak wszystkie
te moje liczne podania były systematycznie
odrzucane. Odrzucanie to NIE mogło też
bazować na mojej wiedzy, wykształceniu,
doświadczeniu i umiejętnościach - wszakże
tymi zawsze biłem na głowę innych kandydatów -
tak jak wyjaśniam to m.in. w punkcie #E1 strony
rok.htm.
Musiało więc wynikać z moich poglądów które
były znane osobom z komisji kwalifikacyjnych,
a które są dalekie od ateizmu i od ortodoksyjności
dominujących ten uniwersytet i miasto.
Nie muszę tu już wyjaśniać, że wierzenia ludzkie
będące źródłami motywów dla obu powyższych
przypadków "odrzucania" przez Christchurch
"sprawiedliwych" mogących chronić to miasto,
były źródłem powodu (b) powyżej dla którego
miasto to gnębione jest seriami kataklizmów.
Po zidentyfikowaniu powodów dla których "intelekty
grupowe" (włączając w to Christchurch oraz wiele
innych miast i społeczności) są "karane" kataklizmami,
filozofia totalizmu
pozwala wypracować kilka prostych sposóbów
jak wyeliminować te powody.
Tutaj wyjaśnię tylko jak działałby jeden taki sposób,
jaki odnosi się do Christchurch, jednak jaki daje
dobre pojęcie jak zaprojektować podobne sposoby
dla innych miast i społeczności. Dla Christchurch,
taki najprostrzy i najtańszy z tych sposobów
stwierdza, że "wystarczy oficjalnie zaprosić
Jana Pająk do zamieszkania w Christchurch
na koszt jego mieszkańców, a kataklizmy
natychmiast zaczną omijać to miasto".
Działanie tego oficjalnego zaproszenia
opierałoby się na filozoficznych efektach
zrealizowania procedury wystąpienia z takim
zaproszeniem. Takie procedury spowodowałoby
bowiem wyeliminowanie zarówno powodu (a)
jak i powodu (b) powyżej. Wyeliminowanie
powodu (a) wynikałoby z faktu, że moja
(szeroko już znana) postawa moralna
kwalifikuje mnie jako jednego z owych
"sprawiedliwych" który chroniłby Christchurch
przed kataklizmami. Na dodatek, po zamieszkaniu
w Christchurch ja wkrótce otoczyłbym się grupką
zwolenników totalizmu, uzupełniając w ten sposób
liczbę sprawiedliwych do co najmniej 10-ciu.
Wszakże filozofię totalizmu można uważać
za rodzaj "generatora sprawiedliwych" -
jako że osoby które pedantycznie praktykują
"totalizm formalny" wypełniają jednocześnie ową
wymagającą definicję "sprawiedliwego" z treści
Biblii.
Z kolei wyeliminowanie powodu (b) wynikałoby z
samego procesu wystosowania dla mnie oficjalnego
zaproszenia do zamieszkania w Christchurch na
koszt miasta. Procedura takiego wystosowania
spowodowałaby bowiem znaczącą modyfikację
filozofii i wierzeń dominujących w owym mieście
traktowanym jako tzw. "intelekt grupowy". Z kolei
taka zmiana filozofii i wierzeń w mieście wyeliminowałaby
działanie owej zasady Boga opisanej w punkcie #A2.2 ze strony
totalizm_pl.htm,
"aby zawsze traktować ludzi materiałem dowodowym
który jest odpowiedni dla wierzeń jakie ludzie ci wyznają
i na bazie których podejmują oni swoje działania".
Innymi słowy, gdybym ja faktycznie został zaproszony
do zamieszkania w Christchurch na koszt miasta,
wówczas ów fakt zrealizowałby metodę obrony przed
"złośliwościami rzeczy martwych" opisaną w punkcie #A2.2 ze strony
totalizm_pl.htm.
Do powyższego warto też dodać, że w mojej obecności
zawsze dzieją się dosyć dziwne rzeczy które daje się
opisac nazwą "cichych cudów". Wykaz ich przykładów
podałem w punkcie #H2 strony
god_proof_pl.htm.
Ponadto, przesłanki które opisałem w punkcie #I3.1 strony
day26_pl.htm
sugerują, że "dar" chroniemia przed kataklizmami
przez "10 sprawiedliwych" prawdodpodobnie
daje się "delegować" do wybranego pojedyńczego
"sprawiedliwego". Gdybym więc zamieszkał w
Christchurch na koszt owego miasta, wówczas
zapewne też zaczęłyby tam się zdarzać takie
"ciche cuda", zaś wszelkie kataklizmy prawdopodobnie
zaczęłyby omijać to miasto z daleka - tak jak obecnie
omijają one miasteczko Petone w którym mieszkam.
(Po dowody omijania Petone przez kataklizmy -
patrz punkt #I3 na stronie
day26_pl.htm.)
Opisana powyżej metoda obrony przez "ufundowanie
stypendium dla aktywnego totalizty" jest szybka
i efektywna. Doskonale nadaje się więc ona
do "sytuacji kryzysowych" - tj. dla przypadków
kiedy filozofia praktykowana przez dane miasto
lub społeczność traktowane jako "intelekt grupowy"
już osiągnęła poziom
pasożytnictwa
przy którym Bóg zesyła kataklizmy. Jednak
w dzisiejszych czasach takie sytuacje panują
już w wielu obszarach świata, np. w Nowej
Zelandii obejmują już sporą liczbę miast i
prowincji regularnie trapionych suszami,
pożarami, powodziami, mrozami, śniegiem,
huraganami, trzęsieniami ziemi, chuliganami,
bandami, napaściami, itp. Z kolei w Australii objęte
jest nimi już aż kilka stanów regularnie trapionych
suszami, pożarami, powodziami, burzami pyłowymi,
tornadami, plagami szarańczy, itp. Nie będę się
tutaj już rozwodził nad resztą świata, włączając
w to Polskę i całą Europę, gdzie najróżniejsze kataklizmy
są na porządku dziennym. Oczywiście, przy stosowaniu
tej metody, "sprawiedliwym" zaproszonym
do osiedlenia się na koszt danej społeczności
niekoniecznie musi być moja osoba, a może być
dowolny aktywny "totalizta" praktykujący "totalizm formalny"
który wypełnia pecyzjnie wyjaśnioną w treści
Biblii
boską definicję "sprawiedliwego" i który na
dodatek jest szeroko znany w świecie z aktywnego
promowania owej nieortodoksyjnej filozofii.
Wszakże w opisanej tutaj metodzie taki zapraszany
"sprawiedliwy" wcale sam nie powstrzymuje
kataklizmów, a jedynie działa na filozofię
miejscowych ludzi na podobnej zasadzie
jak aktywne "katalizatory" działają w reakcjach
chemicznych - tj. wyzwala swoimi poglądami
i działaniami zmiany filozofii w danej społeczności,
zaś dopiero efektem owych zmian filozofii i
wierzeń jest zanik kataklizmów.
Pod względem formalnym, "zaproszenie aktywnego
totalizty do zamieszkania w Christchurch na koszt
tego miasta" wcale NIE różniłoby się znacząco od
tego co miasto owo czyni już od wielu lat. Wszakże
Christchurch jest prawdopodobnie jedynym miastem
na świecie, które przez wiele lat oficjalnie zatrudnia
na koszt swoich mieszkańców tzw. "Wizard'a" (tj.
"Czarownika") - który uprzednio na
centralnym placu owego miasta przeprowadzał
najróżniejsze "pogańskie rytuały" aby zabawiać
nimi przechodniów, gapiów i turystów. (Obecnie
ten centalny plac jest zniszczony.) Gdyby więc zamiast
"czarowania" ów "Wizard" stał się sławny z praktykowania
formalnej wersji totalizmu,
zaś gdyby zamiast zadziwiać przechodniów
swymi "pogańskimi rytuałami" spróbował on
raczej zaimponować Bogu oddaniem z jakim
walczy o właściwy rodzaj moralności, wówczas
zapewne nigdy NIE byłoby trzęsienia ziemi
w Christchurch. Tyle, że rozważając hipotetycznie
odmienność zorientowania i filozofii tego "Wizarda",
warto także zadać sobie pytanie, czy miasto
Christchurch zatrudniłoby go wówczas do roli
jaką tam wypełnia.
Jak czytelnik może się tego doczytać z
mojej autobiografii,
totalizm ciągle jest prześladowaną filozofią -
tak jak w pierwszych stuleciach AD prześladowane
było chrześcijaństwo. Wszakże wszystko co
wnosi istotny postęp, w tym totalizm, prześladowane
jest tzw. "przekleństwem wynalazców" opisywanym
w punkcie B4.4 strony
mozajski.htm.
Większość więc "totaliztów" ukrywa przed swym
otoczeniem praktykowanie tej filozofii. Jednak
dużo z nich jest w kontakcie ze mną - wszakże
ja jestem twórcą totalizmu. Dlatego jeśli ktoś
pragnie wejść z kontakt z najbliższymi siebie
totaliztami, powinien w tym celu zwrócić się do mnie.
Oczywiście, totalizm wskazuje także metody dla
długoterminowego "zapobiegania" kataklizmom
(działające bardziej trwale od powyższej metody
szybkiego i krótkoterminowego oddalania już
zaistniałego "kryzysu" spowodowanego kataklizmami).
Najpewniejsza z owych metod zaleca zagrożonym
społecznościom włączcie do programu nauki
w swych szkołach i uczelniach trzy dodatkowe
przedmioty, mianowicie:
"Koncept Dipolarnej Grawitacji",
"filozofię totalizmu" oraz
"filozofię pasożytnictwa" -
tak aby balansowały one "ateizm" i "naukową
ortodoksyjność" monopolistycznie forsowane
obecnie w wysoce stronniczej edukacji.
Takie zaś włączenie owych przedmiotów
zagwarantuje że nowe pokolenie wyrastające
w owych społecznościach już od samego
początku zacznie praktykować właściwą
filozofię oraz że automatycznie wygeneruje
ono sobie wymaganą liczbę "sprawiedliwych"
chroniących je przed kataklizmami.
Na zakończenie chciałbym tu wyjaśnić "dlaczego
ja opisałem tutaj to wszystko, pomimo że realistycznie
wiedziałem z góry iż dzisiejsi ateistyczni ludzie
zupełnie to zignorują, a niektórzy z nich zaczną
nawet z tego szydzić". Są ku temu trzy powody.
(1) W sytuacji Christchurch
znajduje się obecnie wiele miast i społeczności
na Ziemi. Na przykładzie więc miasta Christchurch
niniejszy punkt wskazuje im wszystkim, jak prosto
i tanio mogą się one wszystkie bronić przed coraz
częstrzymi dzisiaj kataklizmami. (2) Gdybym, znając
metodę obrony, zdecydował się ją przemilczeć,
wówczas winę za następstwa brałbym na swoje
barki. Jeśli jednak inni ludzie zostali poinformowani
co powinni uczynić aby uniknąć kataklizmów,
jednak na własną odpowiedzialność decydują
się tego NIE czynić, wówczas to na nich spada
cała odpowiedzialnośc za to co się staje. Ponadto,
(3) powysze opisy reprezentują też sobą oczywisty
materiał dowodowy na faktyczne działanie na
Ziemi wyjaśnionego tutaj powodu (b) dla zaistnienia
dzisiejszych kataklizmów. Wszakże powodem tym
są niewłaściwe filozofie i wierzenia dzisiejszych
ludzi, zaś punkt ten wyraźne dokumentuje że te
filozofie i wierzenia stały się już aż tak dominujące,
iż faktycznie uniemożliwiają one nawet wdrożenie
tak prostej i tak dobrze już udokumentowanej metody
ochrony przed kataklizmami jak ta opisana tutaj.
Zamiast więc faktycznie bronić się przed kataklizmami,
dzisiejsi ludzie wolą raczej postępować tak jak podps pod
"Fot. #D1" poniżej wyjaśnia że pracownicy "Te Papa"
postąpili z "houfeng didongy yi" - tj. wolą usuwać z
widoku i chować po piwnicach ten materiał dowodowy
który dokumentuje iż weszli na zupełnie błędną drogę.
Powinienem tutaj też dodać, że treść niniejszego
punktu #C5.1 była już opublikowana w dniu
18 stycznia 2011 roku. (Jego opublikowanie
nastąpiło w dwóch miejscach równocześnie,
tj. na ówczesnej wersji tej strony, a także we
wpisie numer #193 z dwóch blogów totalizmu
o adresach podanych w punkcie #L3 poniżej.)
Kiedy zaś w dniu 23 grudnia 2011 roku
opublikowana została również strona o nazwie
quake_pl.htm,
zawierająca opisy "metod zapobiegania trzęsieniom
ziemi i innym kataklizmom" bazujących na
zasadach działania mechanizmów moralności,
wówczas niniejszy punkt został tam powtórzony
w punkcie #P5.1 oraz uzupełniony dodatkowymi
informacjami w punktach #J1 i #J2.
#C5.2.
"Pole moralne" tak działa, że to co najłatwiej uczynić wcale NIE jest tym co przynosi korzystne następstwa:
Motto:
"Dla zagrożonych kataklizmem najistotniejsza jest odpowiedź: 'po czym inni poznają że my rzeczywiście zmieniliśmy praktykowaną filozofię'."
Oczywiście, tak jak można było tego się
spodziewać, opisane w poprzednim punkcie
moje sugestie metod z pomocą których
mieszkańcy Christchurch mogliby oddalić
obecny "kryzys zagrożenia kataklizmem"
okazały się "wołaniem na puszczy". Znaczy,
nikt nawet NIE rozważał "ufundowania stypendium
dla totalizty", "zaimportowania" do miasta
"10 sprawiedliwych", albo chociaż wprowadzenia np.
"Konceptu Dipolarnej Grawitacji"
do programu nauczania. Wszakże tylko niewielu
ludzi wie z działania "pola moranego" (opisywanego
w punkcie #A2.1 strony o nazwie
"totalizm_pl.htm"
oraz w punkcie #F1 strony o nazwie
"rok.htm"),
że chociaż "zignorowanie" przychodzi znacznie łatwiej
niż "zrealizowanie", tylko pracowite wdrożenie prawdy
może przynieść pożądane następstwa. Także zamiast
podjąć budowę tak potrzebnego Nowej Zelandii
"zdalnego wykrywacza gotujących się trzęsień ziemi",
opisanego na tej stronie, po pierwszym trzęsieniu
ziemi w Christchurch odnotowałem że model
tego wykrywacza (pokazany poniżej na "Fot. #D1")
został usunięty z aktywnej wystawy
w muzeum i schowany przed ludźmi do piwnicy.
Inne "wskaźniki zmiany filozofii" też wyglądały
podobnie. Przykładowo, skargi ludzkie na
Christchurch tylko się nasiliły, zaś sporo
mieszkańców miasta coraz głośniej narzekało
na załatwianie spraw wynikających z trzęsienia
ziemi opisanego w punkcie #C5 powyżej.
Aby dać tu jakieś pojęcie o rodzaju tych
skarg i narzekań, to w połowie lutego 2011
roku, czyli po upływie niemal pół roku od
owego trzęsienia ziemi, ciągle "formalne
szuflowanie papierkami" NIE zostało jeszcze
zakończone, zaś poszkodowani nadal NIE
otrzymali nawet formalnych pozwoleń na
podjęcie odbudowy swych zrujnowanych
budynków. Przez więc około pół roku życie
i postęp zostały zamrożone w Christchurch
przez biurokratów, zaś ludzie ciągle NIE
otrzymali formalnej zgody aby zacząć
przywracać to życie do normy.
#C6.
"Przynaglające" trzęsienie ziemi w Christchurch,
Nowa Zelandia, z wtorku, dnia 22 lutego 2011 roku:
Motto:
"Ludzie niestrudzenie odmawiają akceptowania prawdy, Bóg niestrudzenie prawdę tą im ilustruje."
We wtorek, dnia 22 lutego 2011 roku, o godzinie
12:51, kolejne katastroficzne trzęsienie ziemi
uderzyło Christchurch. Jego siła była zaledwie
6.3 w skali Richtera. Jednak jego epicentrum leżało
niedaleko od środka miasta, na płytkiej głębokości
tylko około 5 km pod ziemią. Unieszczęśliwiło ono
tysiące właścicieli domów, oraz wiele businesów
których siedziby zostały zrujnowane. Uśmierciło też
sporo ludzi. Np. w dniu aktualizowania tego punktu
w dniu 31 marca 2011 roku, dzienniki telewizyjne
podawały końcową liczbę 181 znalezionych ciał
zabitych. Dokumentnie zniszczyło też sporą
część miasta Christchurch – szczególnie tą
która miała sporo do czynienia z dochodami
i z prawami ludzi, a także z urabianiem
poglądów tzw. "opinii publicznej".
W tym kolejnym trzęsieniu ziemi ciągle można
dopatrzeć się aż szeregu "szczęśliwych zbiegów
okolicznosci". Przykładowo, uderzyło ono w środku
słonecznego dnia i to w godzinach tzw. "lunchu" -
tj. dokładnie "za dziewięć pierwsza po południu".
Stąd większość ludzi przebywała już poza budynkami
aby skorzystać z pogodnego dnia i zjeść sobie
lunch gdzieś na wolnym powietrzu. Dobre oświetlenie
pozwalało też aby owi ludzie mogli wyraźnie widzieć
co wokół nich się dzieje. A więc aby mogli też
uciekać przed upadającymi ścianami i gruzem.
Jak też widać to doskonale na ujęciach filmowych,
wielu ludzi uniknęło śmierci właśnie poprzez szybkie
uskoczenie lub odbiegnięcie z drogi walących się
gruzów, ścian i balkonów. Następstwa tego trzęsienia
ziemi ciągle były więc łagodniejsze od nieszczęść
które by ono wywołało gdyby uderzyło powiedzmy
w chwili gdy ludzie ciągle byli w biurach, np. około
godziny 10 rano, a stąd kiedy walące się budynki
waliłyby się na owych ludzi, albo kiedy byłoby ono
choćby o trochę wyższej sile. Można więc uważać,
że Bóg i tym razem miał na uwadze iż doświadcza
"Masto Chrystusa" i potraktowal owo
"Christchurch" relatywnie łagodnie.
Dzięki opisanym powyżej relatywnie "szczęśliwym
zbiegom okoliczności", w tym trzęsieniu ziemi z
Christchurch zaistniały jedynie 4 główne przypadki,
kiedy zawalające się budynki pochłonęły większą
liczbę ofiar ludzkich - choć przy mniej sprzyjających
okolicznościach takich "centrów umierania" mogłoby
być całe dziesiątki. Intrygująco, te cztery przypadki
reprezentują również najważniejsze źródła wpływów
na filozofię praktykowaną przez mieszkańców
Christchurch. Obejmują one m.in. budynki
dwóch najważniejszych instytucji kształtujących
poglądy mieszkańców Christchurch. Z tych
najwięcej ofiar pochłonął (1) budynek tzw "CTV"
(tj. lokalnej stacji telewizyjnej zwanej "Canterbury
Television"). Na swym szczycie budynek CTV
zawierał bowiem międzynarodową szkołę języka
angielskiego z około 100 zagranicznymi studentami -
głównie z Japonii. Budynek ten całkowicie się zawalił,
zaś niemal wszyscy ludzie z jego środka zginęli.
Ludzkie ofiary pochłonął także (2) częściowo
zapadły budynek lokalnej gazety z Christchurch,
zwanej "The Press" - znanej z jej "ortodoksyjnych"
artykułów. Warto tu jednak nadmienić, że w zniszczonym
centrum Christchurch zlokalizowany jest też
budynek 3-go kanału "Telewizji Nowozelandzkiej"
(ogólnokrajowej) - który przetrwał nietknięty. Interesująco,
ów nietknięty "kanał 3" od jakiegoś już czasu przewodzi
w Nowej Zelandii w walce o moralność, o prawdę,
o sprawiedliwość, o postęp, o równość, itp.
Wygląda więc na to, że jego przetrwanie
dokumentuje ścisły związek pomiędzy "aktywnym
obstawaniem za prawdą i za moralnością", a przetrwaniem
kataklizmu. Kolejnym przypadkiem zawalenia
pochłaniającego liczne ofiary był ośrodek finansowy,
legalny i ubezpieczeniowy Christchurch - do
biur którego dałoby się wytropić sporo ludzkich
skarg i narzekań publikowanych w prasie i
wypowiadanych w telewizji. Był to (3) niemal
całkowicie zapadły budynek tzw. "Pyne Gould Corporation".
W końcu, około 20 ofiar ludzkich pochłonął (4)
kościół anglikański (katedra) z centralnego
placu Christchurch (do wiernych kościoła anglikańskiego
zalicza się przeważająca większość mieszkańców
Christchurch). Interesująco, w sporej liczbie
innych kataklizmów, kościoły i inne obiekty religijne
zwykle przetrwały nietknięte - co podkreślam w punkcie
#B2 powyżej. Jedynie kościoły których praktyki
wypaczały nakazy zawarte w Biblii (tak jak katedra
w Haiti) zostawały zrujnowane. Tymczasem w
Christchurch niemal wszystkie kościoły zostały
zrujnowane - niezależnie od praktykowanej przez
nie religii. To obejmuje również katedrę katolicką -
z której dachu spadły dwie, z 3-ch tam istniejących,
kopuły blaszane. Na szczęście, ani w niej, ani przy
niej, nikt nie zginął. Czyż więc jest możliwe, że Bóg
wyraził w ten sposób swoją dezaprobatę m.in. dla źródła
skarg które jakiś czas temu wzburzyły opinię publiczną
z powodu niewłaściwego potraktowania (seksualnego
eksploatowania) dzieci objętych opieką kościoła
katolickiego? O tym wszakże że Bóg ma o coś
wyraźną pretensję do całego kościoła katolickiego z
Christchurch, świadczy dosyć symboliczne zdarzenie
z owej katedry opisane w artykule "Cathedral statue
turns the other cheek" (tj. "Posąg z katedry nastawił
drugi policzek"), ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), March 10, 2011.
Mianowicie, znajdujący się w owej katedrze posąg
"Our Lady" ("Naszej Pani" - czyli "Matki Boskiej"),
przed trzęsieniem ziemi skierowany był swoim przodem
do wiernych. Podczas trzęsienia ziemi odwrócił się
jednak o 180 stopni, tak że po trzęsieniu ziemi zaczął
być odwrócony tyłem do wiernych - tak jakby "NIE
mógł już na nich patrzeć". Zarówno gazeta, jak i wielu
ludzi, zapewne uważa owo "odwrócenie się posągu tyłem
do ludzi" za zabawny "zbieg okoliczności". Ja jednak
posądzam, że jest to wysoce symboliczny "znak" dany
ludziom przez Boga, tyle iż w typowy dla boskich działań
sposób wypełnia on tzw. "kanon niejednoznaczności" -
tak aby każdy mógł go interpretować na swój własny sposób
(kanon ten opisany jest, m.in. w punktach #C2 i #A2 strony
will_pl.htm).
Poza tymi czterema jednoznacznie definiowalnymi
miejscami uśmierceń, reszta ofiar ludzkich pochodziła
z przypadkowych chodników i ulic centrum miasta,
kiedy to ziemia się zatrzęsła i na głowy przechodniów
zaczęły się sypać kamienne parapety i cegły, zaś oni
byli zbyt powolni w ucieczce i NIE zdążyli uskoczyć.
Ostatnią żywą osobę wyciągnięto z gruzów już w środę
około 15 po południu, czyli w zaledwie jeden dzień
(albo w około 26 godzin) po trzęsieniu. Potem wyciągano
już tylko ciała. Co zastanowiło wielu, to że już w około
dobę po trzęsieniu zaniechano ratowania zagranicznych
studentów z owej szkoły językowej w CTV - co
dokumentuje artykuł [1#C6] "Search for CTV
survivors called off" (tj. "Zaniechano poszukiwań tych co
przeżyli w CTV") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), February 24, 2011.
Tymczasem w wiadomościach TV3 z piątku podawano,
że któryś z tych studentów ciągle wysłał SMS z prośbą
o ratunek jeszcze w czwartek, około 2-giej nad ranem.
(Ogromnie smutną historię kobiety pogrzebanej żywcem
w budynku CTV i komunikującej się z mężem aż do
chwili wyczerpania się baterii w jej telefonie komórkowym,
opisuje artykuł "Hope fades with dying phone battery" -
tj. "Nadzieja wycieka wraz z umierającą baterią
telefonu", ze strony A7 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), March 12, 2011.)
Dopiero kiedy do Nowej Zelandii dotarła ekipa
ratunkowa z Japonii, wznowiła ona poszukiwania
ciał własnych studentów w ruinach budynku CTV -
co podkreślił artykuł [2#C6] "Japanese rescuers
searching for their own" (tj. "Japońscy ratownicy poszukują
swoich własnych"), ze strony A4 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), February 25, 2011.
Z ogromnym współczuciem odnotowałem także,
że samo to trzęsienie ziemi, zniszczenia budynków,
oraz śmierci licznych ofiar, były jedynie początkiem
piekła jakie potem się rozpętało dla mieszkańców
Christchurch. Wszakże brak elektryczności,
uszkodzenia dopływu wody i odpływu ścieków,
smród i chorobotwórcze działanie ludzkich
odchodów które NIE odpływały ze ściekami,
brak paliw, brak sklepów i towarów w sklepach,
nieprzejezdne drogi, wytryski płynnych minerałów
z podziemi które zatapiały mieszkania, ogrody,
drogi oraz wsysały samochody, ewakuacje
sporych fragmentów dzielnic, liczne zakazy,
bariery i ograniczenia ponakładane przez władze,
powolność i selektywność reakcji, ociąganie
się z nazwaniem lub oddaniem ciał ofiar, raptowny
wzrost przestępczości, rozpętanie się zimnej
i wietrznej pogody, nieustanne "wstrząsy wtórne"
i zagrożenie ponownym trzęsieniem ziemi, itd.,
itp., spowodowały że dalsze życie w owym mieście
stało się jednym pasmem cierpienia. Na dodatek
pojawiły się liczne niebezpieczeństwa. Przykładowo,
Nowa Zelandia ma "problem azbestowy" bowiem
spora proporcja domów ma ów rakotwórczy minerał
zmieszany z tynkiem sufitów i ścian. Po trzęsieniu
ziemi w Christchurch, pokruszony na pył tynk
z owym azbestem był rozwiewany przez wiatry
tworząc zabójcze "azbestowe chmury" do wdychania.
Ci więc nieuświadomieni ludzie, którzy NIE ubierali
masek, zapewne wkrótce będą chorzy na "azbestową
pylicę". Na dodatek, poniszczone sklepy i instytucje
zaczęły przyciągać kryminalistów najróżniejszej maści.
Ponadto, braki nieuszkodzonych budynków zaczęły
eskalować ceny za wynajęcie. Nic dziwnego,
że już tylko przez pierwszy tydzień po tym trzęsieniu,
porzuciło Christchurch i odleciało samolotami aż
50 tysięcy mieszkańców, przy całkowitej populacji
tego miasta (w/g ostatniego "cenzusu") wynoszącej
348 tysięcy - dane podane w zestawieniu [3#C6]
ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), March 1, 2011). Sporo
bowiem rodzimych Nowozelandczyków jest właścicielami
więcej niż jednego domu w odmiennych częściach
kraju - miało więc dokąd uciekać. Ta liczba 50 000
obejmuje przy tym tylko tych co odlecieli samolotami -
a stąd których dało się oficjalnie policzyć
dzięki dokładnemu dokumentowaniu biletów jakie
prowadzą linie lotnicze. Ilu bowiem dalszych ludzi
opuściło Christchurch własnymi samochodami lub
autobusami, tego nikt NIE wie. W mieście głównie
pozostali więc tylko bardzo biedni - którzy NIE
mają dokąd uciekać, a także bardzo bogaci - którzy
wprawdzie posiadają też inne domy, jednak NIE chcą
utracić z oczu źródła swego dochodu i bogactwa.
Moje serce, współczucie i szczere kondelencje
są z mieszkańcami Christchurch. Ja sam też
straciłem oboje rodziców - wiem więc doskonale jak
to się czuje utracić kogoś nam najbliższego. Ponadto,
już aż kilka razy w swoim życiu traciłem też niemal
wszystko co posiadałem. Chociaż te moje kolejne
straty wynikały z niemoralności ludzi od których
byłem wówczas zależny (tak jak to wyjaśniam
dokładniej w punkcie #4 strony o nazwie
jan_pajak_pl.htm),
strata dorobku życiowego zawsze jest stratą
i odczuwa się ją tak samo boleśnie bez względu
na to kto, czy co, ją powoduje. Z tamtych moich
własnych strat najbardziej wyryło mi się w pamięci,
że ten kto stracił coś naprawdę dla siebie ważnego,
zwykle szczerze pragnie aby jego ból i cierpienie
mogło jakoś być obrócone w dobro dla innych.
Znaczy, aby jego strata była już ostatnią. To
właśnie z tego powodu napisałem niniejszą
stronę, stworzyłem otwierającą nam oczy
filozofię totalizmu,
nieustannie przypominam, że "moralność
jest kluczem do wszystkiego", wyjaśniam,
że "w świecie rządzonym przez Boga
'moralność' to poziom zgodności zasad naszgo
życia z wymaganiami nałożonymi na nas
przez Boga", itd., itp. Rozumiem bowiem
że na świecie wcale NIE brakuje ludzi którzy
spędzają całe swe życie na grzecznym
pocieszaniu, zachęcaniu, wychwalaniu,
oraz wybaczaniu innych. Natomiast brak nam
ludzi którzy mają odwagę wypowiadać prawdę -
szczególnie kiedy owa prawda jest gorzka, lub
kiedy jej publiczne wypowiedzenie zagraża im
utratą dobrze płatnego zawodu czy wygody
zajmowanej pozycji. Tymczasem - jak to
staram się wyjaśnić w punkcie #F1 strony
totalizm_pl.htm,
bez poznania prawdy NIE
ma postępu. Wszakże, jeśli np. tragedię
Christchurch rozpatrzy się z podejścia "a priori"
(tj. z podejścia "od przyczyny do skutku" - opisanego
w punkcie #B5 powyżej), wówczas aby znaleźć
skuteczną metodę obrony przed takimi kataklizmami,
najpierw trzeba poznać całą prawdę na temat
przyczyn dla których owe kataklizmy
nas nękają. Ktoś musi więc mieć odwagę aby
całą prawdę na temat tych przyczyn nazwać,
zdefiniować, wypunktować, oraz potem głośno
wypowiedzieć. Potrzeba zaś aż ogromnego bólu,
strat i zawodów, a także wielkiej miłości do Boga,
do swoich bliźnich, do natury i do świata w którym
żyjemy, w rodzaju tych którymi ja zostałem już
doświadczony, aby ktoś czuł się przygotowany
do podjęcia tej niewdzięcznej roli.
Wysoce uczącym przykładem losu który spotyka
osoby usiłujące ustalić prawdę i poinformować
o niej współziomków, była kampania zgodnego
potępienia i atakowania Nowozelandczyka, który
analizując współzależności pomiędzy odległościami
Księżyca od Ziemi, wielkościami przypływów morza,
oraz pojawieniami się trzęsień ziemi, przewidział
i publicznie to zapowiedział, że w niedzielę dnia
20 marca 2011, silne trzęsienie ziemi ponownie
uderzy Christchurch. Natychmiast na owego -
jak go nazwano "Moon Man" (tj. "osoba z Księżyca"),
zgodnym chórem potępienia napadły wszystkie
gazety, radio i telewizja. Każda ważna osobistość
wypowiedziała się też że NIE ma on racji i że jego
przewidywania są wysoce "nieodpowiedzialne"
i "szkodliwe" - patrz atrykuł "Quake forecast
reckless, says MP engineer" (tj. "Zapowiedź
trzęsienia ziemi lekkomyślna, stwierdził poseł
na sejm z dyplomem inżyniera") ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), March 21, 2011).
Lokalni naukowcy, których normalnie nigdzie ze świecą
NIE uświadczy, nagle powychodzili z ukrycia tylko
po to aby publicznie go zrugać i obwieścić że on
się myli (żaden z nich nie podał jednak swojej daty kiedy
mieszkańcy Christchurch powinni spodziewać się
następnego trzęsnienie ziemi). Natomiast słynne
"stowarzyszenie sceptyków" z Christchurch, które
kiedyś mi także dawało solidnie w kość na
głoszenie moich poglądów, zorganizowało
transmitowany przez telewizję "lunch" w restauracji
położonej dokładnie ponad przewidywanym
epicentrum zapowiadanego trzęsienia ziemi.
Aczkolwiek w normalnych okolicznościach
Bóg unika potwierdzania ludzkich przewidywań -
co wyjaśniam w (3.14) z punktu #C5 niniejszej
strony, tym razem Bóg zdecydował się interweniować.
Wszakże NIE mógł pozwolić aby uszły na sucho
aż tak niemoralne potępienia i napaści na kogoś,
kto jedynie pragnął prawdy i postępu wiedzy oraz
kto bezpłatnie wykonał prognozę którą powinni
wykonywać wysoko-opłacani naukowcy. Stąd,
na przekór że cały ów dzień minął spokojnie, tuż
przed godziną 22-gą Christchurch zostało jednak
uderzone wskazanego dnia wstrząsem o sile około
5 w skali Richtera, z epicentrum zlokalizowanym dokładnie
tam gdzie ów "człowiek z księżyca" to przewidział.
Czyli ów zwykły człowiek działając amatorsko odniósł
sukces w czymś do wykonania czego doskonale-płatni
"eksperci" okazują się kompletnie bezużyteczni,
mianowicie z sukcesem przewidział on NIE tylko
kiedy nastąpi kolejne trzęsienie ziemi w Christchurch,
ale także wskazał gdzie dokładnie będzie jego epicentrum.
Czy więc ktokolwiek z owych ważnych osobistości
go przeprosił albo przekazał mu wyrazy uznania?
Jak się okazało, NIE. Na drugi dzień nadal go
krytykowano w gazetach i telewizji, oświadczając
że on przewidywał "duże" trzęsienie ziemi,
tymczasem to które przyszło wcale NIE było "duże".
W tym miejscu powinienem zaznaczyć, że totalizm
nam ujawnia, iż z punktu widzenia moralności,
prawdy i postępu, to właśnie owa histeryczna kampania
przeciwko tamtej prognozie jest "nieodpowiedzialna"
i "szkodliwa". Wszakże akceptuje i nagradza ona
pasożytnicze zachowania dzisiejszych naukowców,
oraz ich kulturę typu "NIE czyń niczego", czyli
samemu nawet NIE próbuj prognozowania trzęsień
ziemi, za to gań i krytykuj każdego kto prognozowania
takiego dokona - nawet NIE sprawdzając uprzednio
czy jego prognozy okazą się poprawne (po
więcej szczegółów na temat "kultury" i zachowań
dzisiejszych naukowców - patrz punkt #C1 na stronie
telekinetyka.htm).
Przy takiej zaś kulturze i zachowaniach, postęp sam nigdy
się NIE wypracuje, zaś ludzie nigdy NIE będą poinformowani
kiedy powinni uważać bo zachodzi niebezpieczeństwo
iż ziemia ponownie pod nimi się zatrzęsie. Jak więc
widać "każdego spotyka dokładnie los na jaki zasługuje".
Ja powinienem tu się przyznać, że jestem
"zakochany w mieście Christchuch". Powodem jest
prawdopodobnie, iż ze wszystkich miast
Nowej Zelandii, architektura, parki i widoki
właśnie Christchurch są najbardziej podobne do tych
jakie pamiętam z mojej rodzinnej Polski. Kiedy
więc oglądałem w telewizji raporty z tej ogromnej
tragedii mojego najbardziej ulubionego miasta,
nie mogłem się oprzeć zapytywaniu, dlaczego
nawyki filozoficzne, moda, "naukowe zachowania",
oraz utarte sposoby załatwiania niektórych spraw,
NIE pozwalają jego mieszkańcom aby spróbować
odmienić swój los poprzez ochotniczą zmianę
filozofii którą praktykują. Wszakże w dzisiejszych
rozpaczliwych czasach, ludzie powinni czynić
wszystko co w ich mocy, oraz próbować każdej
już zidentyfikowanej metody obrony przed
kataklizmami, tak aby podobne tragedie przestały
się przytrafiać mieszkańcom dzisiejszych
miast i społeczności.
Zniszczenia budynków od opisywanego tu trzęsienia
ziemi były ogromne. Jak wyjaśnia to artykuł
[4#C6] o tytule "Counting the cost"
(tj. "Podliczenie strat") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), March 8, 2011,
z ogólnej liczby 140 000 domów istniejących
w Christchurch, około 10 000 trzeba będzie
wyburzyć bowiem NIE nadają się już do naprawy,
dalsze zaś około 100 000 zostało pouszkadzane -
chociaż ciągle jeszcze nadają się do naprawy.
(Odnotuj że w miastach Nowej Zelandii domy
typowo są drewniane i wyglądają zupełnie inaczej
niż domy w miastach Polski. Poza ścisłym centrum
miasta, czyli poza tzw. CBD, reszta zabudowy
to kilometry i kilometry taniutkch parterowych
domków jedno- lub dwu-osobowych o niemal
identycznie przybrudzonym wyglądzie, wykonanych
z dykty oraz pokrytych rdzewiejącym i zwykle
przeciekającym blasznym dachem, każdy z
których domków stoi w miniaturowym ogródku
w jakim poza obumierającą trawą i krzakami
zwykle nic innego nie wyrasta. Oczywiście,
każde miasto ma też co najmniej jedną dzielnicę
bogatych ludzi, w której domy są większe - chociaż
ciągle parterowe, czasami nawet wykonane z cegieł
i pokryte dachówką, zaś których powiększone
ogródki mają nawet kwiatki. Jednak owe dzielnice
z bogatymi, zdrowymi i ładnymi domami wcale
NIE są typowe, podobnie jak dobrze ubrani, zasobni
oraz zdrowi na ciele i duchu ludzie wcale NIE są
typowymi mieszkańcami dzisiejszej Nowej Zelandii.)
Okazało się także iż zniszczenia domów Christchurch
NIE były rozłożone równomiernie. Trzy przymorskie
dzielnice tego miasta (znaczy wschodnie
i najbardziej stare wiekowo oraz filozoficznie)
zostały bowiem zniszczone niemal dokumentnie.
Z kolei kilka zachodnich dzielnic miasta
(najnowszych - zarówno wiekowo jak i filozoficznie)
niemal wogóle nie ucierpiało zniszczeń.
Filozofia totalizmu
wyjaśnia, że każde działanie można zrealizować
na co najmniej dwa sposoby. Jeden z owych
sposobów, wspinający się najbardziej stromo "pod górę"
pola moralnego, totalizm zdefiniuje jako najbardziej
"moralny". Stąd, zgodnie z zasadą działania
"pola moralnego", będzie on najtrudniejszy do
urzeczywistnienia - wszakże jego realizację
w "intelekcie grupowym" będzie utrudniał mechanizm
tzw. "przekleństwa wynalazców", opisywany
m.in. w punkcie #B4.4 totaliztycznej strony
mozajski.htm.
Za to owoce tego najmoralniejszego sposobu będą
najbardziej korzystne, trwałe, oraz najbardziej
cieszące wszystkich zainteresowanych. Inny z
tych sposobów będzie schodził najbardziej stromo
"w dół" pola moralnego. Stąd totalizm zdefiniuje
go jako najbardziej "niemoralny". Za to
będzie on najłatwiejszy do zrealizowania. Z kolei
jego owoce okażą się w przyszłości najbardziej
niekorzystne i będą źródłem dalszych utrapień
dla wszystkich dotkniętych nimi ludzi. W przypadku
działania w rodzaju "odbudowa Christchurch",
przy aż tak dużym poziomie zniszczenia miasta
jak ten opisywany powyżej, relatywnie łatwo jest
ustalić który ze sposobów jego odbudowy kwalifikuje się
do której z obu powyższych katagorii. I tak, najbardziej
"moralna", chociaż najbardziej trudna do zrealizowania,
byłaby odbudowa Christchurch polegająca na
całkowitym wyburzeniu najbardziej zniszczonych
(wschodnich) dzielnic miasta, założeniu na ich
miejscu parków, oraz przeniesieniu dotychczas
zamieszkujących je ludzi do nowo-wybudowanych
dzielnic, tym razem zlokalizowanych już na
zachodniej (nowej) stronie miasta. Taka bowiem
odbudowa przyniosłaby wiele korzystnych następstw.
Przykładowo, przeniesienie sporej części ludności
do zupełnie nowych dzielnic spowodowałaby
zasadniczą zmianę w filozofii tych ludzi. Wszakże
spowodowałoby ono "wymieszanie" ludzi i zburzenie
starych "układów społecznych". W ten sposób
wyliminowałoby ono niebezpieczeństwo następnego
kataklizmu - tak jak to wyjaśnił punkt #C5.1 powyżej.
Ponadto, byłoby ono nieporównanie szybsze od naprawy
owych domów. Wszakże eliminowałoby ono wiele
czasochłonnych formalności biurokratycznych (w
rodzaju oszacowania i udokumentowania poziomu
zniszczeń każdego indywidualnego domu, wyceny
tych zniszczeń dla ubezpieczeń, zatwierdzania i
wypłaty ubezpieczeń, architektonicznego zaprojetowania
sposobu naprawy, itp.). Upraszczałoby też cały proces
odbudowy. Wszakże nawet najbardziej "sprawiedliwy"
proces redukowałby się wtedy do tylko czterech bardzo
prostych działań, mianowicie do: (1) wyceny ile stary dom
był warty (co jest już dokonane od dawna, bowiem w Nowej
Zelandii każdy urząd miasta posiada oficjalne wyceny
wszystkich budynków tego miasta - to bowiem na
podstawie tych wycen jest tam ustalane ile "komornego"
dany właściciel ma płacić miastu za każdy swój budynek),
(2) dania właścicielowi nowego domu o podobnej wartości -
tyle że już zlokalizowanego w nowej dzielnicy, (3)
przeprowadzenia się ze starego do nowego domu,
oraz (4) wyburzenia starego domu i założenia w
jego miejscu parku. Pozwalałoby ono też aby nowe
domy były budowane szybko, taśmowo i ekonomicznie
przez niezainteresowane w zyskach państwo - co
zmniejszyłoby ich cenę, jako że wyeliminowałoby
monopol budowlańców i architektów którzy w takich
sytuacjach bezpardonowo "podbijają ceny".
Zwiększyłoby też zapotrzebowanie na produktywnych
fachowców, zamiast na jałowych biurokratów - czyli
eliminowałoby obecną depresję ekonomiczną kraju.
Zmniejszałoby liczbę źródeł niezadowolenia i skarg ludzi,
które (zgodnie z punktem #B5 tej strony) stają się potem
powodem zaserwowania następnego kataklizmu danemu
miastu czy społeczności. Ponadto, eliminowałoby ilość
i poziom niemoralnych oszustw które są możliwe przy
okazji długotrwałych napraw wymagających wielu etapów,
dużej biurokracji, najróżniejszych urzędników, wypłat
przez sporo instytucji i przez państwo, mieszaniny
rzemielśników, harytatywnych składanek, itd., itp.
Na przekór iż rząd Nowej Zelandii faktycznie
zaoferował mieszkańcom Christchurch, że
podejmie się zrealizowania powyżej opisanej,
najbardziej "moralnej" zasady odbudowy tego
miasta, jak wynika z raportów w telewizji i w prasie,
sami mieszkańcy miasta, a także jego lokalne
władze, odrzuciły tą ofertę i uparły się przy
dokonywaniu odbudowy zgodnego z łatwym do
zrealizowania poruszaniu się "w dół" pola moralnego.
Znaczy, upierają się aby każdy dom odbudować
w miejscu na którym obecnie stoi, używając ów
najbardziej biurokratyczny, czasowo najdłuższy,
oraz najbardziej kosztowny proces dokumentowania
na papierze i wyceny każdego uszkodzenia,
wypłacania ubezpieczeń i kompensat rządowych,
opracowywania projektów architektów jak odbudować
każdy dom, poczym powolnej i kosztownej odbudowy
wymagającej usług dziesiątków najróżniejszych
rzemielśników i ich nadzorców. W rezultacie,
całe dzielnice miasta nadal będą położone na
najbardziej niestabilnym i najbardziej zagrożonym
terenie. Na dodatek, na przekór "utopienia" w owych
dzielnicach i domach ogromnych funduszy, domy
nadal będą tam stare, nadal przeciekające, wilgotne
i trudne do ogrzewania, nadal zagrzybione, nadal
niezdrowe i praktycznie nie nadające się do zamieszkania.
Co jednak najgorsze, przy tej zasadzie odbudowy
filozofia mieszkańców wcale NIE ulegnie zmianie.
Wszakże każdy pozostanie w "starych układach",
zaś zasiedziała atmosfera i stosunki międzyludzkie
nadal się nie zmienią. Za to pojawią się tysiące
nowych źródeł dla skarg i krzywdy międzyludzkiej.
Stąd, w niedługim czasie później Bóg zapewne będzie
musiał tam uderzyć następnym kataklizmem aby
jednak zmusić tych ludzi do powprawadzania koniecznych
zmian filozoficznych i moralnych.
(Odnotuj, że w przeciwieństwie do innych kataklizmów,
do których szczegółowych opisów NIE mam wogóle
dostępu, precyzyjne raporty i informacje o katakliźmie
w Christchurch mogę śledzić na bierząco i badać
pod ignorowanym przez dzisiejszą "ateistyczną
naukę ortodoksyjną" filozoficznym podejściem
"a priori" - tj. "od przyczyny do skutku", opisanym
dokładniej w punkcie #A2.6 strony
totalizm_pl.htm
i w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Ponieważ zaś, tak jak każdy inny kataklizm, niezależnie
od tragedii ludzkiej, kataklizm ten ujawnia również "wymiar
filozoficzny" - który powinien być obiektywnie badany
i poznawany dla dobra całej ludzkości, na niniejszej stronie
będę kontynuował raportowanie o wynikach swych badań
tego właśnie wymiaru filozoficznego. Mam bowiem nadzieję,
że wyniki moich obiektywnych badań, chociaż smutne i
czasami przykre, w sumie dobrze przysługują się owej wysoce
moralnej idei iż bez poznania prawdy NIE ma postępu,
a stąd w długoterminowym efekcie okażą się korzystne
dla wszystkich zainteresowanych.)
Wszystko co opisałem powyżej reprezentuje raportowanie
zdarzeń dokonane zaraz po tamtym trzęsieniu ziemi
w Christchurch. Jednak w miarę jak czas postępował
miały miejsce dalsze wydarzenia, część z których też
zasługuje tu na wzmiankowanie. Przykładowo, fakt że
praktycznie niemal wszystkie posunięcia osób kierujących
odbudową Christchurch w praktyce okazały się krzywdzące,
a stąd wzbudziły znaczącą falę niezadowolenia
i skarg zwykłych mieszkańców tego miasta. Aby
nie być tu gołosłownym, wskazę kilka takich posunięć
najbardziej krytykowanych i uważanych za wysoce
niesprawiedliwe. I tak przykładowo, natychmiast po
trzęsieniu ziemi całą centralną część miasta ogrodzono
i odcięto dostęp do niej właścicieli zawartych tam domów
i zakładów przemysłowych. W rezultacie, uniemożliwiono
tym właścicielom odzyskanie swoich najdrogocenniejszych
pamiątek i co cenniejszych własności. Potem zaś zaczęto
wyburzać tam domy, wraz z zawartymi w nich dobrami.
W rezultacie duża liczba ludzi poczuła się ograbiona i
skrzywdzona. Z kolei wobec wszystkich pouszkadzanych
domów wydano zakaz podjęcia jakiejkolwiek naprawy,
aż do czasu kiedy biurokratyczne formalności związane
z wyceną zniszczeń i sporządzaniem oraz zatwierdzaniem
projektów napraw zostaną pozałatwiane. Formalności
te jednak wloką się w nieskończoność i nawet pod koniec
maja (kiedy to pisałem niniejszy partagraf) ciągle były
dalekie od zakończenia. W rezultacie zima przyszła a
tysiące ludzi NIE miało tam gdzie mieszkać. Wszakże
ich własnych domów NIE wolno im było naprawiać, zaś
inne zamieszkiwalne budynki NIE są tam dostępne.
Dużo problemów zaindukowało tam też prawo
nowozelandzkie, które zakazuje ludziom dokonywania
czegokolwiek samemu (każdy rodzaj pracy wolno tam
dokonywać tylko "specjaliście" posiadającym "papiórek"
że nabył odpowiednie "uprawnienia" - tak jak wyjaśniłem
to już w ostatnim paragrafie punktu #C5 tej strony).
W rezultacie, ludziom NIE wolno tam samemu niczego
naprawiać, a do naprawy każdej "duperelki" muszą oni
tam wołać drogiego, niesolidnego, oraz niepunktualnego
"specjalistę". W sumie już po kilku miesiącach od dnia
trzęsienia ziemi zaczęło tam być klarownie widoczne,
że decyzje i posunięcia powymyślane i wdrożone przez
ludzi kierujących odbudową Christchurch okazały się
być najbardziej niemoralne i najbardziej krzywdzące ze
wszystkich możliwych tam do wprowadzenia w życie.
Najwyraźniej też nawet sam Bóg zaczął się z ich
powodu niecierpliwić i nawet wielokrotnie dał temu wyraz.
Przykładowo, owe niewielkie "wtórne trzęsienia ziemi"
wcale tam NIE ustały i powtarzały się okresowo co
jakiś czas - szarpiąc nerwy każdego. Ponadto, w
pierwszych godzinach porannych w środę dnia
18 maja 2011 roku Bóg prawdopodobnie specjalnie
zesłał pożar jaki wymownie ilustruje jego niezadowolenie,
a jaki opisywany jest m.in. w artykule "Three
firefighters hurt in early mornig blaze" (tj. "Trzech
strażaków poszkodowanych we wcześnie-porannym
pożarze"), ze strony A3 lokalnej gazety
The Press,
wydanie z czwartku (Thursday), May 19, 2011. Pożar
tren spalił bowiem budynek i cały sprzęt komputerowy
należące do tzw. "Trimble Navigation Co." - tj. amerykańskiej
firmy jaka była bezpośrednio uwikłana w odbudowę
Christchurch. Ta zatrudniająca 240 ludzi firma wykonywała
bowiem w Christchurch cyfrową mapę która potem
użyta miała być do sporządzenia 3-wymiarowego
modelu trzęsienia ziemi oraz do wypracowania zasad
przyszłej odbudowy owego miasta. Pożar zniszczył
jednak jej siedzibę i całe jej wyposażenie elektroniczne
używane dla owego cyfrowego mapowania Christchurch.
W czerwcu 2011 roku mieszkańcy Christchurch
zaczęli się coraz intensywniej skarżyć na biurokrację,
bezduszność, niesolidność, rabunki, niewłaściwe
potraktowanie, opóźnienia, niezdecydowanie
i brak działania władz, sekretywność, itp.,
jakie coraz otwarciej panoszyły się w owym
mieście. Najlepszym wyrazem tych skarg były
wypowiedzi zwykłych mieszkańców owego miasta
ujawnione na kanale 3 nowozelandzkiej telewizji
w powtarzalnie nadawanym tam programie
"Campbel Live" ze środy, 15 czerwca 2011
roku, godzina 19:00 do 19:30 (dobrze że Nowa
Zelandia ciągle ma chociaż jeden taki obiektywny
i walczący o prawdę bieżący program telewizyjny).
Oczywiście, można łatwo zgadnąć jak Bóg
reaguje na takie rosnące niezadowolenie
i skargi ludzkie. Zapewne dlatego w poniedziałek
dnia 13 czerwca 2011 roku, miasto Christchurch
zostało ponownie uderzone aż całym rojem trzęsień
ziemi. Najsilniejsze z nich, mające moc 6.3 w skali
Richtera uderzyło o godzinie 14:20 - po jego opisy
patrz np. artykuł "Trapped in hell" (tj. "Złapani w
piekielną pułapkę") ze strony A1 (a także stron A4 do A7 i B1) gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), June 15, 2011).
Owo trzęsienie ziemi spowodowało jedną ofiarę
ludzką - jakiegoś staruszka zabitego upadającą
cegłą. Dodało też miastu następną porcję zniszczeń.
Jednak to jego symbolizm miał zapewne najsilniejszą
wymowę. Wszystko bowiem o nim okazało się wysoce
symboliczne - co dawało się odnotować nawet z
dalekiej Polski (tak jak ujawniła to polskojęzyczna strona
angelus-silesius.pl/articles/2011/christchurch_13_czerwiec.html).
Przykładowo, jego data 13 była raczej symboliczna -
co wyjaśniam w (4) z punktu #B2 tej strony.
Symboliczne znaczenie miały też budynki
które ono zniszczyło - szczególnie zaś już
nienaprawialne doniszczenie przez nie obu
katedr miasta Christchurch (tj. zarówno doniszczenie
jego katedry anglikańskiej jak i katedry katolickiej).
Jeśli Bóg niszczy katedrę jakiegoś miasta,
wówczas można to brać za wyraźny znak boskiego
niezadowolenia z tego co czyni kościół tegoż miasta -
jako przykład patrz zniszczenie katedry na Haiti
zbaczającej w kierunku voodu i kultu szatana (tak
jak to opisane w punkcie #C3 tej strony). Pytanie
więc jakie ktoś mógłby zadać, to czy zniszczenie
obu katedr w Christchurch nie jest przypadkiem wyrazem
dezaprobaty Boga dla stanowiska owych kościołów
w sprawie wizyty w Christchurch Drugiego Jezusa
w 1999 roku - opisanej w punkcie #G2 odrębnej strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Wszakże oba te kościoły pozwoliły wówczas aby miasto
Christchurch (traktowane jako jeden duży "intelekt
grupowy") nie tylko odrzuciło ideę owej wizyty,
ale nawet podjęło niemal otwartą wojnę przeciwko
pamięci tamtej wizyty i przeciwko misji którą miała
ona zrealizować. Ciekawe też czy na zniszczenie
katedry anglikańskiej miała jakiś wpływ decyzja
opisana m.in. w artykule "Presbyterias retify gays"
(tj. "Prezbyterianie zatwierdzają homoseksualistów")
ze strony B3 nowezelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), May 12, 2011) -
w którym ujawniono że w owych kościołach
homoseksualiści mogą już zostawać kapłanami.
Czy więc jest możliwe, że owe
powtarzalne trzęsienia ziemi nieustannie niepokojące
to miasto służą np. nakłonieniu jego co bardziej
moralnych mieszkańców do opuszczenia miasta -
zanim zostanie ono całkowicie zmiecione z
powierzchni ziemi (tak jak zmiecione były miasta
Wineta i Salamis opisane w punktach #H2 i #H3 strony o nazwie
tapanui_pl.htm).
#C6.1.
Włosi nareszcie rozliczają swych naukowców - czy poszkodowani z Christchurch też powinni podążyć za włoskim przykładem?
Motto:
"Jeśli inżynier zbuduje coś co się zawali, lub jeśli lekarz kogoś otruje zamiast wyleczyć - zwykle wylądują za to we
więzieniu. To dlatego inżynierowie i lekarze są nawykli do praktykowania kultury odpowiedzialności i poszukiwania prawdy.
Jeśli jednak brak wiedzy lub lenistwo zawodowego naukowca (doskonale opłacanego za swoją pracę) spowoduje liczne śmierci -
typowo naukowcowi NIC za to nie grozi. To dlatego dzisiejsi zawodowi naukowcy nawykli do praktykowania kultury wygodnickiego
unikania odpowiedzialności i przekładania ładnie brzmiącej nieprawdy ponad niepopularną prawdę."
#C6.2.
Trzęsienia ziemi z Christchurch NIE ograniczały się tylko do tych opisanych powyżej -
jednak aby nie rozbudowwywać nadmiernie niniejszej strony, opisy dalszych z nich przeniesione zostały do strony
quake_pl.htm:
Silne trzęsienia ziemi rozpoczęte w Christchurch
w 2010 roku wcale NIE zanikły w 2011 roku,
a pojawiały się nadal w 2012 roku. Ja oczywiście
studiowałem uważnie wszystkie z nich. Wszakże
dostarczały mi one informacji na temat związku
pomiedzy kataklizmami a moralnością intelektu
grupowego żyjącego na danym obszarze.
Aby jednak NIE poszerzać nadmiernie niniejszej
strony, opisy następnych co istotniejszych trzęsień
ziemi z Christchurch, a także wniosków do których
wyciągnięcia mnie one naprowadziły, przeniosłem
do punktów #P7 i #B2 z odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm -
poświęconej w całości omówieniu bazujących na
wykorzystaniu mechanizmów działania moralności
"metod obrony przed trzęsieniami ziemi i innymi
kataklizmami".
#C7.
Trzęsienie ziemi z Japonii, z piątku dnia 11 marca 2011 roku:
Jeśli dowolny kataklizm, taki jak trzęsienie
ziemi czy fale tsunami, przeanalizować
naukowo z punktu widzenia "a priori" (tj.
"od przyczyny do skutku" w ich zrozumieniu
z pumktu #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm),
wówczas się okazuje że tzw. "intelekt
grupowy" nim dotknięty faktycznie został
potraktowany w "samoregulujący się" i
wysoce "fair" sposób - tak jak wyjaśnia to
punkt #I1 przy końcu tej strony. Jednym
zaś z wielu przejawów owej "fairness" jest, że
zaserwowanie kataklizmu zostaje dokonane
zgodnie z absolutnie sprawiedliwą "procedurą"
opisaną w punkcie #B5 powyżej. Częścią
zaś owej procedury jest "ostrzeżenie" iż
kataklizm nadchodzi i "stworzenie szansy"
aby się uchronić i wybronić przed jego
następstwami.
Jako więc naukowiec obiektywnie analizujący
kataklizmy zgodnie z owym "a priori" podejściem
do swych badań, wcale NIE jestem zdziwiony
że po katakliźmie w Christchurch przyszła też
kolej na Japonię (oraz że w przyszłości przyjdzie
kolej na kilka następnych technicznie wysoko
postawionych krajów). Wszakże jeśli obiektywnie
przeanalizuje się np. filozofię, moralność,
oraz postępowanie tych "intelektów grupowych",
wówczas odkrywa się, że na przekór swego
zaawansowania technicznego i wysokiej stopy
życiowej, oba one udzielają jednoznacznej
odpowiedzi na pytanie "dlaczego". Do obu tych miejsc
wypełniona też została "standardowa procedura
kataklizmu" opisana w punkcie #B5 tej strony.
Przykładowo, uczelnie w obu z nich od dawna
były dosłownie "bombardowane" propozycjami
badań i programami budowy opisanego na tej
stronie urządzenia ostrzegającego o nadchodzących
trzęsieniach ziemi - tak jak wyjaśnia to punkt
#I1 poniżej. Dopiero też w spory czas po tym
jak owe propozycje badań i rozwoju zostały
przez nie odrzucone, zostawały one dotknięte
niszczycielskim trzęsieniem ziemi. Faktycznie
więc owa regularność z punktu #B5, że kataklizm
przychodzi dopiero po "ostrzegnięciu" i po
"daniu szansy na obronę", została wypełniona
i dla nich.
Niszczycielskie trzęsienie ziemi przyszło do
Japonii o godzinie 14:46 lokalnego czasu,
w piątek dnia 11 marca 2011 roku. Miało
ono siłę początkowo ocenianą na 8.9 w
skali Richtera, potem zaś uaktualnioną
na 9.0. Trwało aż przez około 5 minut.
Zdewastowało ono północną część Japonii.
Z kolei zaindukowane tym japońskim
trzęsieniem ziemi zabójcze fale tsunami o
wysokości od 4 do 12 metrów, dopełniły
potem zniszczenia. Na dodatek do tego
wszystkiego, opisane poniżej (a także
wyjaśnione szerzej w punkcie #M1 strony
telekinetyka.htm)
"kardynalne błędy konstrukcyjne" japońskich
reaktorów jądrowych, stały się potem powodem
eksplozji paliwa jądrowego i skażenia środowiska
radioaktywnymi izotopami - które wygląda
jakby było co najmniej 4 razy silniejsze i
groźniejsze dla wszystkich mieszkańców
Ziemi, niż była kiedyś katastrofa w Czernobylu.
Telewizja nowozelandzka transmitowała na
bieżąco przebieg tego trzęsienia ziemi oraz
dewastację miast Japonii strasznymi falami
tsunami które przyszły po owym trzęsieniu.
Kiedy tak patrzyłem na śmierć i zniszczenia które
rozgrywały się na żywo przed moimi oczami, pytanie
rodziło się w moim umyśle, "czy gdyby uczelnie
Japonii faktycznie mnie zatrudniły - tak jak o to
się u nich dopraszałem, oraz faktycznie pozwoliły mi
zbudować opisywane tutaj urządzenie ostrzegające -
tak jak to usilnie i wielokrotnie proponowałem w
swoich propozycjach prowadzenia badań, to czy
owe zniszczenia i nieszczęścia ciągle miałyby tam
miejsce?" Wszakże otrzymując z dużym wyprzedzeniem
czasowym ostrzeżenie od moich urządzeń, że trzęsienie
ziemi właśnie nadchodzi, można byłoby tam pozamykać
i powyłączać rafinerie, rurociągi i elektrownie atomowe,
oraz ewakuować ludzi. Szkoda więc że Japończycy
(a także Nowozelandczycy, Chińczycy, Haitianie,
Tailandczycy, Amerykanie, Australijczycy, Anglicy,
Polacy, oraz szereg innych narodów) poodrzucali
moje liczne oferty poprawy ich bezpieczeństwa
przeciw-trzęsieniowego i energetycznego.
Wszakże i tak zatrudnili potem jakichś naukowców
na stanowiskach badawczych o które ja składałem
u nich podania. Moje więc oferty wcale NIE
kosztowałyby ich więcej niż i tak już wydali.
Z kolei urządzenia ostrzegające przed kataklizmami,
a także urządzenia generujące i przechowujące
energię, które proponowałem dla nich zbudować,
mogłyby zaoszczędzić im bilionowych strat
materialnych oraz uratować niezliczone istnienia
ludzkie.
Ta ogromna tragedia Japonii poszłaby na marne
gdybyśmy NIE starali się znaleźć w niej jakichś
lekcji na przyszłość które ona nam ujawnia -
a które mogą pozwolić nam uniknąć dalszych
podobnych nieszczęść. Dlatego poniżej skupię
się na wyjaśnieniu tych lekcji, które mi rzuciły
się w oczy. Oto one:
1. Kardynalny błąd konstrukcyjny japońskich
reaktorów atomowych. W artykule "Growing
terror" (tj. "Rosnący strach") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), March 16, 2011),
opublikowane zostały schematy japońskich reaktorów
uszkodzonych trzęsieniem ziemi. Kiedy oglądnąłem
te schematy, natychmiast rzuciły mi się w oczy
kardynalne błędy konstrukcyjne, których żaden
właściwie wyedukowany inżynier NIE popełniłby
przy konstruowaniu tak niebezpiecznych urządzeń.
Przykładowo, ze schematu wynikało, że pręty
paliwowe są tam wsuwane do reaktora od góry,
podczas gdy pręty sterujące (wyciszające reakcję)
wsuwane są od dołu. (Tymczasem dla bezpieczeństwa
powinno być zupełnie odwrotnie, mianowicie pręty
paliwowe powinny być wsuwane od dołu, zaś pręty
sterujące - od góry reaktora.) Innymi słowy, aby
w owych japońskich reaktorach zintensyfikować reakcję
jądrową, wystarczy pozwolić aby oba rodzaje prętów przemieściły
się zgodnie z działaniem grawitacji. Aby zaś wyciszyć reakcję,
oba rodzaje prętów trzeba przemieścić przeciwko grawitacji.
W przypadku więc jakiegokolwiek problemu z działaniem
reaktora, np. zepsucia się systemu hydraulicznego który
przemieszcza te pręty, reakcja jest intensyfikowana przez
zwykłe działanie grawitacji. Czyli reaktory te zostały
zaprojektowane zupełnie odwrotnie niż wymagają tego
elementarne zasady bezpieczeństwa - powinno bowiem
być tak, że po każdym zepsuciu się systemu przemieszczania
prętów, grawitacja powinna automatycznie "wyciszać"
reakcję jądrową - zamiast ją "intensyfikować". (Takie
zaś jej "wyciszanie" wymaga aby pręty sterujące były
wsuwane od góry, tak że grawitacja by je wsuwała do
reaktora i wyciszała nimi reakcję. Natomiast pręty
paliwowe powinny być wsuwane od dołu - tak aby
grawitacja sama je wysuwała z reaktora w przypadku
problemów z hydrauliką.) Co gorsza, po poznaniu
tego kardynalnego błędu konstrukcyjnego, sprawdziłem
też konstrukcję typowych reaktorów amerykańskich -
okazało się wówczas że wszystkie one są skonstruowane
dokładnie tak samo jak owe wadliwe reaktory japońskie.
Stąd jeśli silne trzęsienie ziemi wstrząśnie np. Ameryką,
świat ponownie doświadczy tych samych złowieszczych
efektów. Więcej informacji o owych "kardynalnych błędach
konstrukcyjnych" które sporo dzisiejszych reaktorów
atomowych zamienia w "bomby jądrowe czekające tylko
okazji aby eksplodować", podane zostało w punkcie #M1
totaliztycznej strony o nazwie
telekinetyka.htm.
2. Zupełna nieprzydatność "systemu wczesnego
ostrzegania przed trzęsieniami ziemi".
W punkcie #E4 oddzielnej strony o nazwie
telepathy_pl.htm
skomentowałem artykuł który ujawnił że na przekór
posiadania przez Japonię najlepszego na świecie
(i najdroższego) "systemu wczesnego ostrzegania
przed trzęsieniami ziemi", system ten podniósł alarm
z wyprzedzeniem tylko około 1 minuty - czyli zbyt
małego czasu aby chociaż zbiec po schodach typowego
biurowca. To dowodzi, że przez tak długo aż ludzkość
nie zbuduje starożytnego urządzenia opisanego na
niniejszej stronie, obecne "wczesne ostrzeganie"
bazujące na inercyjnych sejsmografach dzisiejszej
zasady działania i konstrukcji jest jedynie iluzją
i zwodzeniem opinii publicznej.
3. Ludzi pasywnych wobec grzechu Bóg
karze równie surowo jakby byli wspólnikami
owego grzechu - co wyjaśniają dokładniej
punkty #B4 i #B1 strony
parasitism_pl.htm.
Tymczasem Japonia jest właśnie pełna takich ludzi
pasywnych. Przykładowo, pasywność Japończyków
potwierdza artykuł "In Japan you sacrifice
emotions ... to the cause of not troubling anyone
else" (tj. "W Japonii poświęca się emocje ... dla
zasady nie wtrącania się w sprawy innych ludzi") ze strony A3
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), March 19, 2011.
Ta sama pasywność wyziera też z artykułu
"JAPAN: Inside the dead zone" (tj. "JAPONIA:
W środku martwego obszaru") ze strony B8 gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), April 1, 2011 - który
to artykuł opisuje jak skażeni promieniotwórczo
pacjenci są "wyganiani" z japońskich szpitali
ponieważ szpitale te się boją, że pacjenci ci skażą
radioaktywnie również i wnętrza owych szpitali.
Spowodowanie kataklizmu nuklearnego przez
narodową pasywność Japończyków jest też
otwarcie dyskutowane w artykule " 'Made in
Japan' nuclear disaster" (tj. "katastrofa nuklearna
'japonskiej produkcji' ") ze strony B5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), July 12, 2012.
Dowodem pasywności jest też artykuł "Plans for
reactors lodged after crippling tsunami" (tj. "Plany
budowy reaktorów zatwierdzone po wyniszczającym
tsunami") ze strony B2 gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), April 8, 2011. Artykuł
ten wyjaśnia bowiem że owa japońska firma
"Tepco" (tj. ta której reaktory eksplodowały)
właśnie ogłosiła że na początku przyszłego
roku podejmie budowę następnych dwóch
reaktorów atomowych. Opublikowanie owego
ogłoszenia nastąpiło w sytuacji kiedy zarówno
cała Japonia, jak i cała reszta świata, są ciągle
skażane radioaktywnymi opadami z eksplozji
poprzednich reaktorów. Na przekór też tego, że
ogłoszenie owo brzmi niemal arogancko, ciągle
zdaje się ono być przyjęte pasywnie i nie słyszałem
aby ktokolwiek przeciwko niemu protestował. Aż
tak wiele przejawów pasywności zdaje się sugerować,
że niezależnie od
karmy,
jednym z kolejnych powodów dla których Bóg
wybrał właśnie Japonię do opisanego tu kataklizmu,
jest zapewne brak "aktywności" jego mieszkańców
wobec nasilającej się niemoralności i zła - jako
przykład z zupelnie innej dziedziny rozważ stanowisko
większości Japończyków w sprawie zabijania wielorybów.
Jedna więc z lekcji która wynika z losów Japonii, to
że losy te ilustrują jak "pasywność" wobec niemoralności
i zła Bóg karze tak samo jak "współudział" w tych
karalnych zachowaniach.
4.Jeśli Bóg zsyła śmierć i zniszczenie, wówczas
spuszcza tam z uwięzi wszystkie żywioły i nieszcześcia
które są dostępne na danym obszarze. Przykładowo,
zarówno w Japonii, jak i wcześniej w Christchuch,
po trzęsieniu ziemi przyszło przeraźliwe zimno,
głód, brak wody pitnej i braki elektryczności - patrz
artykuł "Food, water, warmth needed desperately"
(tj. Żywność, woda, ciepło desperacko potrzebne")
ze strony A18 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), March 17, 2011.
Ponadto w Japonii niezależnie od trzęsienia ziemi
przyszło także mordercze tsunami, zaś potem jej
obszar został skażony zabójczą radioaktywnością - tak
jak opisują to punkty #M1.1 i #M1.2 z totaliztycznej strony o nazwie
telekinetyka.htm.
5. Kiedy wszystko idzie dobrze, jedynych których
widać to ci najwyżej płatni. Kiedy jednak wszystko
zaczyna się walić, ci najwyżej płatni nagle znikają, zaś
jedyni którzy pozostają na posterunku to owi najmniej
płatni i najbardziej zagrożeni. Doskonałym przykładem
takiej właśnie reguły jest naczelny dyrektor koncernu
elektrycznego "Tokyo Electric Power Co." ("Tepco") -
do którego należą reaktory z Fukushima. Jak ujawnia
to artykuł "Japanese hot under the collar over nuclear
plant chief's vanishing act" (tj. "Japończykom gorąco
pod kołnierzykami z powodu aktu zniknięcia szefa
nuklearnej elektrowni"), ze strony B5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), March 31, 2011),
dyrektor ten zniknął natychmiast po tym kiedy
pojawiły się pierwsze problemy z jego reaktorami.
Przed problemami mieszkał on w najbardziej ekskluzywnym
bloku z Tokyo, zwanym "The Tower", zawsze był
też pierwszym w kolejce do wszelkich ekskluzywnych
pojawień się i do sławy. Jednak po eksplozji reaktorów
tylko jego podwładni musieli nastawiać karku, on zaś
sam "wyparował" i ani urzędnicy ani też dziennikarze
nie potrafili go odnaleźć - chociaż jego podwładni ciągle
otrzymywali od niego polecenia. Podobnie wygląda
sprawa z publiczną widzialnością "ekspertów" i naukowców
którzy powinni teraz ostrzegać i informować świat o
nadchodzącym skażeniu radioaktywnym (tak jak skażenie
to wyjaśnia punkt #M1.1 z totaliztycznej strony o nazwie
telekinetyka.htm).
Owi eksperci też nagle gdzieś poznikali - w rezultacie
zwykli ludzie NIE otrzymują oficjalnie autoryzowanych
informacji co mają czynić ani co faktycznie obecnie
się dzieje. A trzeba mieć tu na uwadze, że owa katastrofa
z Fukushima prawdopodobnie jest co najmniej 4 razy
bardziej niebezpieczna i mordercza niż katastrofa z
Czernobyla, oraz że z jej powodu zapewne przyjdzie
teraz umrzeć wielu ludziom.
Chociaż jako obiektywny badacz kataklizmów,
dochodzę do owych generalnych wniosków opisanych
na tej stronie, jako człowiek czuły na ludzkie
nieszczęścia - który też przeżył swoją porcję
utrat dorobku życiowego i śmierci bliskich mu
osób, głęboko współczuję narodowi japońskiemu.
(Moje własne straty opisałem już w punkcie
#C6 tej strony, oraz w punkcie #4 strony o nazwie
jan_pajak_pl.htm.)
Gdybym więc mial taką możliwość, wówczas bym
uczynił wszystko co w mojej mocy, aby ulżyć
jakoś ciężkiemu losowi Japończyków. To właśnie
aby służyć idei owego ulżenia zgodnie z zasadą
"bez poznania prawdy NIE
ma postępu"
wyjaśnioną w punktach #F1 i #A2.9 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
uważam że oprócz uczuciowego spojrzenia
na opisywaną tu katastrofę, konieczne jest także
aby ktoś popatrzył na nią obiektywnie i starał
się ustalić jej moralne przyczyny - tak aby w
przyszłości można było uniknąć jej powtórzenia.
Tak zaś się składa, że to mi przypadła owa
niewdzięczna (chociaż ogromnie istotna) rola.
Niemal każdy poznał z telewizji, internetu, lub
gazet ogrom zniszczeń dokonanych przez
owo japońskie trzęsienie ziemi, falę tsunami,
oraz katastrofy reaktorów jądrowych. Nie ma więc
potrzeby abym tutaj powtarzał ich opisy. Gdyby
jednak ktoś szukał dalszych informacji o tym
japońskim trzęsieniu ziemi, tsunami i atomowym
skażeniu, może je znaleźć w licznych publikacjach
które ukazały się w dniach zaraz po nich następujących -
np. patrz ilustrowany artykuł "Wall of death hits
Japan" (tj. "Ściana śmierci uderzyła w Japonię")
ze strony A1 gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
March 12-13, 2011). Z kolei dalsze informacje
o wyłaniających się z moich badań procedurach
serwowania kataklizmów, które to procedury spełnione
zostały również i dla owego kataklizmu z Japonii,
można znaleźć w punktach #I1 i #B5 niniejszej strony.
#C8.
Waszyngton, USA - "ostrzegające" trzęsienie ziemi z wtorku 23 sierpnia 2011 roku:
We wtorek dnia 23 sierpnia 2011 roku, o
godzinie 17:51 czasu GMT, stolica USA,
czyli Washington DC, uderzona została
trzęsieniem ziemi o sile 5.8 w skali Richtera.
Trwało ono przez około 20 do 30 sekund.
Szerszy opis tego trzęsienia ziemi zawarty
jest w artykule [1#C8] o tytule
"Rare quake jolts eastern US" (tj. "rzadkie
trzęsienie ziemi wstrząsnęło wschodnie
USA") ze strony 11 malazyjskiej gazety
The Sun
(wydanie z czwartku (Thursday, August 25,
2011) - skąd zaczerpnąłem raportowane tu
dane. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi jakie
uderzyło stolicę USA po maju 1897 roku (kiedy
to zaistniało tam poprzednie trzęsienie ziemi
o sile 5.9 w skali Richtera). Epicentrum tego
wtorkowego trzęsienia ziemi było zlokalizowane
na głębokości 6 km pod małym miasteczkiem
Mineral ze stanu Wirginia (Mineral - znany
ze swoich reaktorów atomowych, jest
oddalony o 135 km od Washington DC,
zaś 61 km od Richmond w Wirginia).
Jeśli przeanalizować naturę tego amerykańskiego
trzęsienia ziemi, wówczas zgodnie z klasyfikacją
z punktu #B5 tej strony, daje się ono zakwalifikować
jako trzęsienie "ostrzegające". Znaczy, tak jak
miało to miejsce w przypadku ostrzegającego
trzęsienia ziemi z Christchurch, opisanego w
punkcie #C5 tej strony, należy teraz się spodziewać
że jeśli filozofia ostrzeganego nim "intelektu
grupowego" NIE ulegnie zmianie, wówczas ten
sam obszar już niedługo uderzony zostanie przez
"przynaglające" trzęsienie ziemi, które tym następnym
razem będzie zapewne już mordercze i pochłonie wiele
ofiar ludzkich oraz zniszczy znaczną proporcję mienia
(tj. które będzie amerykańskim odpowiednikiem dla
opisanego w punkcie #C6 tej strony "przynaglającego"
trzęsienia ziemi z Christchurch w Nowej Zelandii).
O "przynaglającym" charakterze opisanego tu
amerykańskiego trzęsienia ziemi świadczy
np. ujawnione powyższym artykułem [1#C8]
podobieństwo jego następstw do następstw
trzęsienia ziemi z Christchurch (tych opisanych
w punkcie #C5 niniejszej strony). Przykładowo,
w USA także nikt NIE zginął. Jednak popękały tam
kominy oraz widowiskowo pękł czubek powszechnie
znanego historycznego monumentu w Waszyngtonie.
Ponadto, w wysoce wymowny sposób w Waszyngtonie
katedra narodowa utraciła swoją spiralę i też popękała.
Niniejszy punkt przygotowałem w dniu 25
sierpnia 2011 roku. Ponieważ, jak zwykle
w przypadku dzisiejszych "intelektów grupowych",
NIE należy nawet liczyć iż ostrzegany tym
trzęsieniem ziemi "intelekt grupowy" zaprzestanie
wierzyć zwodniczym stwierdzeniom "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej" (opisywanej tu w punktach #B5,
#I1 i #C6, a także w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm),
wykaże rozwagę i zmieni swoją filozofię,
interesujące będzie teraz obserwowanie kiedy
ten sam obszar uderzony zostanie ponownie,
tym razem już przez "kataklizm przynaglający",
oraz jak poważne okażą się dla niego skutki
tego następnego "kataklizmu przynaglającego".
Część #D:
Dlaczego ludzkość jako całość NIE nauczyła się jeszcze przewidywać ani zdalnie wykrywać nadejścia trzęsienia ziemi:
#D1.
Trzęsienia ziemi wykryte z wyprzedzeniem czasowym są mniej niebezpieczne:
Aktywność sejsmiczna naszej planety ostatnio
silnie wzrasta. Każdego roku umiera lub traci
swoje najbardziej cenne mienie tysiące ludzi,
tylko ponieważ trzęsienie ziemi przyłapuje ich
w jakimś niebezpiecznym miejscu lub podczas
bezbronnego snu. Nasza dzisiejsza "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" (tj. ta monopolistyczna nauka
której nadal uczymy się w szkole i która opisana
została dokładniej w punkcie #A2 powyżej) jest
nadal bezsilna w stosunku do trzęsień ziemi,
ponieważ nie zna ona zasady na jakiej trzęsienia
te mogłyby być wykryte zanim nas uderzą.
Powodem jest, że nasze obecne instrumenty
do wykrywania trzęsień ziemi, tzw. "sejsmografy",
działają na zasadzie inercji. Dlatego, aby
wskazać zaistnienie danego trzęsienia ziemi,
faktycznie nasze dzisiejsze sejsmografy najpierw
muszą zostać "potrząśnięte" przez to trzęsienie
ziemi. Jedynie kiedy są one już potrząśnięte
przez to trzęsienie, ich inercyjny czujnik przemieszcza
się w stosunku do chasse, w ten sposób wskazując,
że trzesienie ziemi faktycznie miało miejsce. Jednak
dla ludzi jest wówczas już zbyt późno na ucieczkę.
Aby więc ratować życie, wykrywacze trzęsień ziemi muszą
być zdolne do podnoszenia alarmu na długo przed czasem zanim
dane trzęsienie uderzy. Tylko wówczas ludzie będą w stanie uciec
z zagrożonego obszaru, oraz uratować swoje najbardziej cenne
mienie. Niniejsza strona internetowa opisuje właśnie takie urządzenie
do wykrywania trzęsień ziemi, jakie ostrzega o nadchodzącym
nieszczęściu na długo przed czasem.
Fot. #D1 (K6 z [1/5]): Zdalny wykrywacz nadchodzących
trzesien ziemi. To niezwykłe urządzenie jest w stanie podnieść
alarm zanim trzęsienie ziemi nas
dopadnie, tj. wystarczająco wcześnie aby nam umożliwić efektywną
ucieczkę z zagrożonej strefy. Opisy z niniejszej strony wyjaśnią
zasadę działania i budowę tego instrumentu. Obecnie jest on znany
pod mylącą nazwą "Zhang Heng seismograph", chociaż wcale NIE
pracuje on na inercyjnej zasadzie działania dzisiejszych sejsmografów.
W mojej osobistej opinii, jego prawdziwe działanie ciągle najlepiej
jest opisane przez jego oryginalną nazwę starożytnych Chińczyków
brzmiącą houfeng didongy yi - co
znaczy "instrument dla śledzenia przepływu fluidu i poruszeń ziemi".
Replika "houfeng didongy yi" pokazana powyżej
"zrządzeniem Boga" została dana Nowej Zelandii
aby stworzyć ludności owego kraju "fair" szansę
na efektywne bronienie się przed serią trzęsień
ziemi jakimi Bóg miał zamiar kraj ten "ukarać" -
tak jak wyjaśnia to punkt #I1 poniżej na tej stronie
a także wyjaśnia pozycja (3) w punkcie #E2 na stronie o nazwie
wroclaw.htm.
Przez długi czas replika ta była nawet wystawiona
w Nowej Zelandii w muzeum zwanym
Te Papa
z Wellington. Pomiędzy latami 2003 a 2010, ja
miałem przyjemność aby ją tam powtarzalnie sam
oglądać, oraz aby pokazywać ją moim zagranicznym
wizytującym. Jest to bowiem dokładnie ta sama
replika którą ja studiowałem aby wypracować jej
hydrauliczną zasadę działania oraz aby wykryć
dlaczego jest ona zdolna do zdalnego wykrywania
trzęsień ziemi które ciągle są dopiero w stadium
swego przygotowywania się do uderzenia. Opisy
zaprezentowane na niniejszej stronie powstały też
właśnie z powodu owego dziwnego zdarzenia
"zorganizowanego przez Boga", mianowicie że
powyższe urządzenie niespodziewanie samo pojawiło
się jedynie kilka kilometrów od mojego mieszkania,
podczas gdy ja uganiałem się za nim po całym świecie
i byłem nawet gotowy polecieć do Chin aby je zobaczyć
i przeanalizować jego konstrukcję.
Niestety, z przykrością informuję tu zainteresowanych
czytelników, że powyższa replika "houfeng didongy
yi" została już usunięta z aktywnej wystawy w Te Papa
i starannie ukryta w obszernych piwnicach tego muzeum.
Raptowne jej usunięcie miało miejsce około czasów
kiedy nowozelandzkie miasto Christchurch zostało
zniszczone silnym trzęsieniem ziemi opisanym w punkcie
#C5 niniejszej strony. Szkoda, że faktycznego powodu
raptownego usunięcia tego urządzenia z wystawy nie
daje mi się ustalić. Intryguje mnie bowiem, czy tym
faktycznym powodem nie było czasem "nadprzyrodzone"
zachowanie się tego urządzenia już na kilka dni
poprzedzających tamto trzęsienie ziemi w Christchurch -
które zakłócało spokój wizytujących (i strzeżących)
to muzeum, przykładowo telepatyczne wpadanie
owego "houfeng didongy yi" w wibracje, jego buczenie,
głośne dzwonienie miedzianych kul upuszczanych z
pysków smoków, itp.
Ciekawe co przyszłe pokolenia będą myślały
o dzisiejszych Nowozeladczykach którym tak
desperacko jest potrzebne urządzenie do zdalnego
wykrywania gotujących się trzęsień ziemi - takie
właśnie jak ów opisywany tutaj "houfeng didongy
yi". Wszakże zamiast zbudować sobie te proste
(a więc i tanie) urządzenie, dzisiejsi
Nowozelandczycy wolą raczej wydawać biliony
na naprawianie następstw trzęsień ziemi. Zamiast
testować opisywane tutaj "hydrauliczne wyjaśnienie
dla jego zasady działania", wolą raczej gwarantować
bezrobocie dla twórcy tego wyjaśnienia, zaś
model samego urządzenia chować po piwnicach
swojego narodowego muzeum.
Powyższy "houfeng didongy yi" wcale nie jest
jedynym wysoce kontrowersyjnym eksponatem
usuniętym z aktywnej wystawy w muzeum "Te Papa".
Innym równie kontrowersyjnym eksponatem, o którego
posiadaniu przez to muzem też jestem świadomy,
jest tzw. "Colenso's Bell" - czyli dzwon pokładowy
pradawnego statku zapewne z Jawy, który zawiera
na sobie napisy w prastastaro-indyjskim alfabecie
"Sanskrit". Dzwon ten podobno znaleziony został
pod korzeniami wywróconego drzewa. (Aby zaś
drzewo samo się wywróciło, musi ono być bardzo
stare - np. nowozelandzkie drzewa "totara" same
się wywracają dopiero po ponad tysiącu lat.)
To zaś może sugerować, że dzwon ten przybył
do Nowej Zelandii na długo przed tym zanim przybyli
tam Maorysi - szczególnie że podobne do zawartych
na nim znaków jakoby widziane też były w prastarych
rysunkach w jakiejś jaskini, a także na płytce z
wreku dziwnego statku znalezionego na plaży
zwanej "Ruapuke Beach" a położonej pomiędzy
Raglan i Kawhia. Stąd istnienie tego dzwonu może
być wizualnym zaprzeczeniem oficjalnych twierdzeń,
że Maorysi jakoby byli pierwszymi odkrywcami
i zasiedleńcami (a stąd i właścicielami) Nowej Zelandii.
Dzwon ten jest opisany i zilustrowany we wielu książkach
o ciekawostkach Nowej Zelandii, np. na stronach
88-91 książki [1#D1] pióra Nicola McCloy,
"New Zealand mysteries" (Whitcoulls, 2005, ISBN
1-877327-36-0), czy na stronach 20-23 książki
[2#D1] pióra Robyn Jenkin, "New Zealand
mysteries", A.H. & A.W. Reed, Wellington 1970,
ISBN 0-589-00494-8. Opisy tego dzwonu daje
się również znaleźć np. w wyszukiwarce
google.co.nz,
gdzie można też zobaczyć jego ilustracje po wspisaniu
słów kluczowych
Tamil Bell Colenso's.
Ponieważ tornada i huragany wyzwalają podobne
zjawiska jak trzęsienia ziemi, powyższe urządzenie
jest również w stanie zdalnie wykrywać tornada
i huragany. Po więcej informacji na temat użycia
tego urządzenia dla zdalnego wykrywania huraganów
i tornad, patrz odrębna strona internetowa o nazwie
hurricane_pl.htm.
* * *
Zauważ że można zobaczyć powiększenie
każdej fotografii z niniejszej strony internetowej. W tym celu
wystarczy zwyczajnie kliknąć na tą fotografię. Ponadto
większość tzw. browser'ów które obecnie są w użyciu, włączając
w to populany "Internet Explorer", pozwala na
załadowanie każdej ilustracji
do swojego własnego komputera, gdzie można jej się do woli
przyglądać, gdzie daje się ją zredukować lub powiększyć,
a także gdzie ją można wydrukować za pomocą posiadanego
przez siebie software graficznego.
Gotujące się trzęsienie ziemi wysyła w świat
informację na swój temat w postaci tzw.
"fal telepatycznych" omawianych szerzej na
totaliztycznej stronie
telepathy_pl.htm.
Dzisiejsi naukowcy nie chcą jednak przyjąć
do wiadomości, że takie fale telepatyczne
wogóle istnieją. Bez zaś ich uznania i przebadania,
precyzyjne przewidywanie nadejścia trzęsienia
ziemi nie będzie możliwe.
Część #E:
Sejsmograf Zhang Henga który umożliwia przewidzenie i zdalne wykrycie właśnie nadchodzącego trzęsienia Ziemi:
#E1.
Starożytna idea "chi" (tj. "fal telepatycznych") dostarcza zasady działania dla wczesnego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi:
Starożytni Chińczycy
zgromadzili wyjątkową wiedzę na temat zjawiska jakie oni nazywają
"chi". (Zjawisko to znane jest także w innych kulturach. Dla przykładu
Japończycy nazywają je "reiki", Indyjczycy zwą je "vril", Europejczycy
nazywają je "promieniowaniem piramid", zaś Australijczycy i
Nowozelandczycy zwą je "vibes".) Ich wiedza o owym "chi" była na
tak wysokim poziomie, że nawet dzisiaj ludzie bez przerwy z niej
korzystają. Aby było śmieszniej, dzisiejsza ortodoksyjna nauka ciągle
ani nie ustaliła, ani nie garnie się aby ustalić, czym owo "chi" właściwie
jest. Dlatego w chwili obecnej cała nasza wiedza na temat "chi"
pochodzi ze starożytnych Chińskich manuskryptów. Na szczęście
ja dokonałem swoich prywatnych badań nad "chi". Niektóre z wniosków
do jakich doszedłem zaprezentowane są w podrozdziałach H2 i H7.1
monografii [1/5], której gratisowe egzemplarze można sobie
załadować z internetu albo poprzez zielone linki zawarte w
tekście, albo też poprzez "Menu 1" lub
"Menu 4"
z lewego marginesu niniejszej strony internetowej
(w celu takiego załadowania wystarczy kliknąć w owych menu na
"Tekst [1/5]").
Zgodnie z moimi ustaleniami, nazwa "chi" używana była
przez starożytnych Chińczyków dla opisania całego zbioru najróżniejszych
zjawisk jakie następują w tzw. przeciw-świecie. Obejmują one, między
innymi, zjawiska jakie w monografii [1/5] są opisane takimi nazwami
jak: fale telepatyczne (patrz podrozdział H7.1 z tomu 4 monografii [1/5]),
energia moralna (patrz podrozdział I4.3 z tomu 5 monografii [1/5]),
energia życiowa (patrz podrozdział I5.6 z tomu 5 monografii [1/5]),
oraz myśląca substancja nazywana przeciw-materią (patrz podrozdział
I2 z tomu 5 monografii [1/5]). Z owych odmiennych składników "chi",
najbardziej interesujące z punktu widzenia trzęsień ziemi są
"fale telepatyczne". Powodem jest, że fale telepatyczne faktycznie są odpowiednikami dla dźwięków, tyle że rozchodzą się one w przeciw-świecie. Jako takie, są one wytwarzane w sposób ciągły przez każdy obiekt i przez każdy proces. Jednak ich ton, a stąd także i wiadomość jaką w sobie przenoszą, zależy od procesu jakiemu dany obiekt został poddany. Dlatego, kiedy trzęsienie ziemi się zaczyna, owe telepatyczne "dźwięki" rozprzestrzeniają bardzo unikalny "hałas" jaki faktycznie powiadamia każdego kto się w niego wsłuchuje, że trzęsienie ziemi właśnie się gotuje i że już wkrótce uderzy. Jednak jak dotychczas tylko zwierzęta i bardzo szczególni ludzie zwani "psychikami" byli w stanie przechwycić owe telepatyczne informacje na temat nadciągającego trzęsienia ziemi. Czas więc abyśmy zbudowali urządzenie techniczne które byłoby w stanie to też uczynić.
Fot. #E1. Oto przykłady które illustrują unikalny
kształt "parabolicznej anteny komorowej"
przyjmowany przez instrument obecnie znany pod
mylącą nazwą "Zhang Heng Seismograph" (choć
instrument ten wcale nie stosuje zasady działania
dzisiejszych sejsmografów inercyjnych):
Fot. #E1a: Oto prawdopodobnie
najdokładniejsza replika odzwierciedlająca
kształt zewnętrzny "Zhang Heng seismograph".
Daje ona dosyć dobry pogląd jak ten instrument
faktycznie wyglądał. Dla przykładu, pokazuje ona
że oryginalnie jedynie głowy smoków były zamocowane
do "komory antenowej", nie zaś całe smoki jakie
są widoczne na innych replikach. (Faktycznie to
całe smoki przytwierdzone do "komory antenowej"
moim zdaniem mogą nawet wypaczyć poprawny
odbiór telepatycznego sygnału alarmowego, czyli
"chi".) Jedyna nieścisłość w powyższej replice
to najbardziej górna część - oryginalnie była ona
fragmentem czaszy kulistej i nie posiadała kołnierza
widocznego na powyższej replice.
W 2003 roku
powyższa replika była pokazywana na następujących
stronach internetowych:
inventors.about.com or
www.sra-4kids.com.
Zachęcam do oglądnięcie przynajmniej jednej z nich,
lub obu.
Fot. #E1b: Stary rysunek "houfeng didongy yi".
Pokazany on jest w artykule pióra Sara Rhodes,
"Chinese Contribution" (tj. "Wkład Chinczyków"),
w 2003 roku dostępnym na stronie internetowej
home.earthlink.net
(proponuje rzucić okiem na ów ciekawy artykuł).
Odnotuj z kształtu jego "komory antenowej" jak
doskonale kształt ten jest dostosowany do skupiania
sygnałow telepatycznych odbijających się od ścianek
na wlotach wody do pysków smoków.
Fot. #E1c: Jeszcze jedna stara replika
"houfeng didongy yi". Również bardzo dobrze odzwierciedla
ona paraboliczny kształt "komory antenowej" tego urządzenia.
W 2003 roku pokazana ona była na stronie internetowej
szkoły "Albertson College" z Idaho, USA.
W chwili przygotowania niniejszej strony, ową
interesujacą stronę szkolną dawało się odwiedzić pod adresem:
www.albertson.edu
(proponuje rzucić na nią okiem).
Fot. #E1d: Sensacyjny starożytny "artefakt"
ukształtowany jak replika "Sejsmografu Zhang
Henga". Wzór na tej replice zdaje się sugerować,
że może ona pochodzić z okresu Western Zhou
(1100 BC do 770 BC). Gdyby zaś owo pochodzenie
okazało się prawdą, wówczas praktycznie to
oznaczałoby, że "Sejsmograf Zhang Henga"
mógłby być nawet o ponad 1000 lat starszy,
niż obecnie w to się wierzy. Niestety, sporo
szczegółów tego "artefaktu" zdaje się jednocześnie
sugerować, że jest on jedynie zręcznie przygotowaną
"fabrykacją" spreparowaną już w dzisiejszych
czasach.
Aż kilka poznanych przez autora tej strony starożytnych
artefaktów o działaniu ciągle wyprzedzającym
dzisiejszy poziom oficjalnej nauki ludzkiej (w tym
trzy artefakty ciągle nieznanych oficjalnej nauce
urządzeń telepatycznych) omówionych zostało
na odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
artefact_pl.htm.
Pokazany powyżej, prawdopodobnie sfabrykowany
(chociaż wzorowany na rzeczywiście istniejącym
starożytnym urządzeniu telepatycznym) (1)
artefakt "Sejsmografu Zhang Henga", jest
tylko jednym z wielu znanych autorowi naukowo
niesłychanie zaawansowanych (chociaż wykonawczo
bardzo prostych) urządzeń technicznych starożytności.
Tamta odrębna strona "artefact_pl.htm" omawia
bowiem także (2) autentycznie pochodzący
z okresu średniowiecza artefakt "telepatycznego
telefonu" jaki czytelnik może sobie oglądnąć
na własne oczy w prastarym kościele mariackim
z Gdańska, Polska. Owa strona "artefact_pl.htm"
omawia też (3) swoisty artefakt "wielkiej
piramidę Cheopsa z Egiptu", wszystkie
szczegóły jakiej to piramidy wskazują, że była
ona działającym w starożytności urządzeniem
jakie umożliwiało telepatyczną wymianę myśli
na międzygwiezdne odległości. O owej zdolności
piramidy Cheopsa do telepatycznej wymiany
myśli na międzygwiezdne odległości świadczy
bowiem wysokie podobieństwo jej konstrukcji
i wewnętrznej konfiguracji do budowy i działania
elektronicznej tzw. "piramidy teleptycznej" -
relatywnie niedawno przekazanej ludzkości w
"darze" przez UFOnautę i szczegółowo opisanej w
traktacie [7/2]
(skrótowo ta "telepatyczna piramida" omówiona jest
też m.in. w punktach #E1 do #E3.2 strony o nazwie
telepathy_pl.htm).
Tamta totaliztyczna strona o nazwie
artefact_pl.htm
omawia też cały szereg innych starożytnych
artefaktów i urządzeń technicznych jakie
znacząco przewyższają dzisiejszy poziom
wiedzy i techniki na Ziemi. Przykładowo,
omawia ona bibilijną "Arkę Przymierza" -
oraz materiał dowodowy jakie dokumentuje,
że arka ta była starożytnym odpowiednikiem dla dzisiejszej
Komory Oscylacyjnej.
Strona ta podaje także kontakty do Mr Keewee Tan
Email: keeweetan@pacific.net.sg,
który jest właścicielem pokazanego powyżej
artefaktu kontrowersyjnej repliki "Sejsmografu
Zhang Henga", oraz ujawnia niektóre bardziej
szczegółowe informacje o owej replice. Serdecznie
zachęcam więc do "rzucenia okiem" na ową stronę.
#E2.
Czym są fale telepatyczne (starożytne "chi"):
Zachowania i cechy fal telepatycznych były opisywane przez dziedzinę wiedzy starożytnych Chińczyków zwykle nazywaną "feng shui" (patrz podrozdział H7.1 z tomu 4 monografii [1/5]), lub "hou feng". Właściwie to "feng shui" lub "hou feng" to po prostu zbiór wiedzy jaka podsumowuje naturalne prawa które rządzą odbijaniem, koncentrowaniem, osłanianiem, oraz wpływem medycznym fal telepatycznych. Najbardziej interesującym atrybutem "fal telepatycznych" jest, że niezwykle potężne spiętrzenie tych fal jest emitowane przez epicentrum każdego trzęsienia ziemi tuż przed tym kiedy owo trzęsienie ziemi ma nastąpić. Dlatego to spiętrzenie fal telepatycznych może zostać użyte w zasadzie wczesnego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi. Jest ono w stanie dostarczyć wyprzedzające ostrzeżenia o nadchodzących trzęsieniach ziemi na długo zanim owe trzęsienia nas uderzą. Ta zasada jest też faktycznie użyta w przeciw-trzęsieniowym urządzeniu alarmowym jakie opisuję na niniejszej stronie internetowej.
Ponieważ nauka ortodoksyjna nie wyjaśnia czym właściwie są owe fale telepatyczne (lub "houfeng"), najlepiej jeśli tutaj krótko podsumuję najważniejsze informacje na ich temat. (Dla pełnego zrozumienia czym one są najlepiej przeczytać rozdział H z tomu 4 monografii [1/5] opisujący tzw. "Koncept Dipolarnej Grawitacji", zaś szczególnie jego podrozdział H7.1 który dla jego lepszego zrozumienia poprzedzony będzie wcześniejszym przeczytaniem wstępu aż do podrozdziału H3 włącznie.) Dla potrzeb opisywanego tutaj urządzenia wystarczy mi uwierzyć na słowo, że fale telepatyczne daje się objśnić jako rodzaj przeciw-materialnych fal podobnych do dźwięku z naszego świata, które: (1) rozprzestrzeniają się nieskończenie szybko, (2) przenikają przez każdy obiekt tak jakby był dla nich całkowicie przeźroczysty, dlatego są w stanie z łatwością przeniknąć nawet przez takie ogromnie obiekty jak ziemia czy słońce, (3) są częściowo odbijane od każdej powierzchni, (4) są nieustannie emitowane przez każde zjawisko i każdy obiekt, przenosząc w sobie kompletną informację o tym zjawisku lub obiekcie, oraz (5) mogą być przechwytywane i rozszyfrowywane przez rośliny, zwierzęta, ludzi, a także przez urządzenia techniczne.
Fot. #E2: Spektakularna replika z Taiwanu
opisywanego tutaj instrumentu niesłusznie nazywanego
"Zhang Heng seismograph". (Zreprodukowana i
hyperlinkowana za pozwoleniem Centrum Komputerowego
Ministerstwa Edukacji, datowanego 3 listopada 2003 roku,
autoryzowana przez Yenchen Lin, Inżyniera Centrum, yenjen@mail.moe.gov.tw.)
Znajduje się ona na wystawie w słynnym "National Museum
of Natural Science" (tj. "Narodowym Muzeum Naturalnych
Nauk"), z Tai Chung na Taiwanie.
Powyzsza fotografia pochodzi z owego muzeum.
W 2003 roku była ona dostępna do oglądania na
stronie internetowej która pokazuje najróżniejsze
eksponaty z owego muzem. Owa strona posiadała adres:
content.edu.tw.
Proponuję rzucić na nią okiem, bowiem pokazuje ona
szczegóły paszczy smoka trzymającego "perłę".
Pokazuje ona też rysunek techniczny "inercyjnego"
mechanizmu, jaki zgodnie z opiniami niektórych
naukowców ortodoksyjnych powodował wypadanie
owych "pereł". (Odnotuj że niniejsza strona polemizuje
z owymi opiniami i wyjaśnia że urządzenie to wcale NIE
działało na zasadzie inercji.)
#E3.
"Houfeng didongy yi" działający na "chi":
W starożytnych Chinach został zbudowany i sprawdzony w działaniu sejsmograf jaki wykorzystywał "chi" dla wykrywania trzęsień ziemi na długi czas zanim one uerzyły. Zasada działania tego sejsmografu była tak zaprojektowana, że reagował on na owo spiętrzenie potężnych fal telepatycznych jakie jest wytwarzane przez epicentrum każdego trzęsienia ziemi tuż przed tym zanim owo trzęsienie ziemi uderzy. To cudowne urządzenie alarmowe do wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi i do podnoszenia wczesnych alarmów ostrzegawczych pokazane jest na "Fot. #D1". Zbudowane ono zostało w 132 roku AD przez genialnego astronoma i matematyka Chińskiego o nazwisku Zhang Heng. Dlatego obecnie znane jest ono pod niemal nic nie mówiącą angielskojęzyczną nazwą Zhang Heng seismograph. Jednak jego oryginalna Chińska nazwa była bardziej wymowna. Brzmiała ona "houfeng didongy yi" co zwykle jest tłumaczone jako
"instrument dla śledzenia przepływu fluidu i poruszeń ziemi". Odnotuj jednak, że segment "hou feng" owej nazwy specificznie referuje do fal telepatycznych. Segment ten precyzyjnie wskazuje, że owo urządzenie m.in. wykrywało ruchy chińskiego "chi". Pechowo jednak, w dzisiejszych czasach chińska nazwa "hou feng" jest błędnie tłumaczona jako "wiatry", podczas gdy powininna być tłumaczona jako "chi", a nawet jeszcze lepiej jako "fale telepatyczne". Stąd owa starożytna nazwa chińska dla tego urządzenia bezpośrednio podkreśla, że działało ono na zasadzie fal telepatycznych (tj. "houfeng"), a nie na zasadzie inercji. Opisy owego cudownego urządzenia mogą być znalezione w internecie jeśli słowa kluczowe "Zhang Heng seismograph" wpisze się w dowolnej angielskojęzycznej wyszukiwarce. Połowy wielkości replikę tego urządzenia wykonaną z miedzi, zarząd miasta Beljing (Pekinu) w Chinach podarował ciągle trapionej trzęsieniami ziemi Nowej Zelandii. Replika ta ma wysokość około 1.5 metra, zaś średnica jej beczko-kształtnego zbiornika w najszerszym miejscu wynosi niemal 1 metr. Waży ona 600 kg. W 2003 roku ta replika umieszczona była na wystawie do publicznego oglądania w muzeum nazywanym "Te Papa" (Nasze Miejsce), jakie znajduje się Wellington czyli w stolicy Nowej Zelandii - i zaledwie kilka kilometrów od mieszkania jakie wynajmowałem w 2003 roku. To właśnie ta replika została przeze mnie sfotografowana i pokazana na zdjęciu "Fot. #D1".
Fot. #E3. W Hong Kong'u istnieje fabryka
nazywanjąca się "Sinopro International Ltd.", która
zajmuje się produkcją replik tego instrumentu dla
zainteresowanych klientów. Powyższa fotografia
pokazuje dwie repliki "Zhang Heng seismograph",
które były wyprodukowane właśnie przez ową
fabrykę i zainstalowane w Sheraton Hotel z Chengdu,
Chiny.
Zdjęcia owych replik, a także innych - też
wyprodukowanych przez "Sinpro", w 2003 roku
można było oglądać na stronie internetowej tej
fabryki, która znajdowała się pod adresem
www.sinopro.com.
Powyższa fotografia zreprodukowana została za
uprzejmym pozwoleniem Pana Wayne Thompson,
Sinopro (wrtomson@sinopro.com).
#E4.
Historia życia Zhang Heng'a jest dosyć niezwykła:
Zhang Heng (czasami też pisany "Chang Heng") żył w latach od 72 AD do 139 AD, podczas rządów Wschodniej Dynastii Hanów. Większość swego życia spędził w mieście Luoyang (dzisiejsze miasto Nanyang), jakie było stolicą chińskiej prowincji Henan. W końcowym etapie życia był on nawet ministrem zarządzającym historycznymi zapisami dla swego władcy, chociaż jest nam wiadomym że odmówił przyjęcia wielu ważnych urzędów jakie były mu oferowane. W naszym dzisiejszym zrozumieniu był on niezwykłą osobą. Chociaż jego oficjalnym zajęciem była matematyka i astronomia, jego faktyczne zainteresowania leżały w moralności, filozofii, oraz w niewyjaśnionych zjawiskach. (Znaczy że był on jakby starożytną wersją mnie samego.) Dokonał on zapisów, jakie ujawniają że w dzisiejszym nazewnictwie mógłby być nazywany "świadomym uprowadzanym do UFO". Dla przykładu, opisywał on własną podróż przez kosmos, odmienne planety, oraz kosmiczne widoki, w ten sposób sugerując, że faktycznie to osobiście je widział i pamiętał. (Np. pisał "Niebo jest jak parasol, ziemia jest jak odwrócone naczynie", oraz "oglądnąłem się za siebie i widziałem obracające się słońce i księżyc".) W 132 roku AD zbudował on instrument opisywany na niniejszej stronie internetowej. Owo urządzenie było jednym z cudów technicznych naszej planety. Nawet dzisiaj wyprzedza ono stan naszej ortodoksyjnej nauki i techniki o co najmniej 100 lat. Jednak żadna dokumentacja techniczna owego cudownego urządzenia nie przetrwała do dzisiejszych czasów. Osobiście wierzę, że taka dokumentacja konstukcyjna istniała, jednak później została celowo zniszczona. Na szczęście dla nas, ów ktoś kto zniszczył ową dokumentację, przeoczył jeden bardzo krótki paragraf laickich opisów wyjaśniających jak owo urządzenie wyglądało i jakie były wyniki jego działania. Owe opisy zachowały się w biografii Zhang Heng'a z "Hou Han shu" - znaczy z "Historii Późniejszej Dynastii Hanów". Sejsmograf Zhang Heng'a był tak czuły, że wykrył on trzęsienie ziemi jakie w dniu 1 marca 138 roku AD zniszczyło miasto Longxi z zachodniej prowincji Gansu. Owo miasto było oddalone o około 500 kilometrów od tego urządzenia. Fizyczne wstrząsy z tego trzęsienia ziemi były zupełnie niewyczuwalne dla ludzi żyjących w Luoyang - to było powodem dla jakiego początkowo, kiedy sejsmograf głośno zaalarmował wszystkich o owym odległym trzęsieniu ziemi, Zhang Heng został okrzyknięty kłamcą, podczas gdy jego urządzenie - oszustwem. Na szczęście dwa dni później do Luoyang przybyli gońcy na koniach z wiadomością o trzęsieniu, jaka potwierdziła precyzję i wysoką czułość działania tego urządzenia.
Po tym jak Zhang Heng umarł w 139 roku AD, nie istniał nikt kto byłby w stanie naprawiać i podstrajać owo urządzenie. Dlatego wkrótce zaprzestało ono działania. W rezultacie zostało ono przeniesione na cmentarz w Luoyang, w chińskiej Prowincji Henan, gdzie Zhang Heng był pochowany. Pozostawało ono w grobowcu Zhang Henga aż do czasu kiedy zostało zniszczone kilkaset lat później przez Mongołów. Po raz pierwszy zostało ono zrekonstruowane w 1875 roku przez japońskiego naukowca. W 1951 roku Chiński badacz, Wang Zhenduo, zrekonstruował je ponownie zgodnie z modelem inercyjnym jaki w jego opinii urządzenie to wykorzystywało w działaniu. Jego replika została potem wystawiona na widok publiczny w "Beijing Observatory - Tien Ven Tai", w Pekinie, Chiny. Dalsze repliki też zostały sporządzone. Połowy wielkości replika owego urządzenia podarowana muzeum Te Papa w Nowej Zelandii jest podobno pierwszym przypadkiem repliki wykonanej przez Chińczyków jaka została udostępniona poza granicami Chin.
Fot. #E4: Zhang Heng - genialny matematyk
i astronom z Chin.
Powyższa podobizna pochodzi z artykułu pióra
Shi Ke, zatytułowanego "The Universe Unlimited
in Both Space and Time" (tj. "wszechświat nieograniczony
zarówno w przestrzeni jak i w czasie"), jaki w 2003 roku
udostępniany był na stronie internetowej
www.pureinsight.org
(proponuje rzucić okiem na ów ogromnie interesujący
artykuł, jeśli ciągle dostępny jest w internecie).
Część #F:
Moje badania "Sejsmografu Zhang Henga":
#F1.
Ja sam badam prywatnie "houfeng didongy yi" od 1993 roku:
O istnieniu i działaniu tego cudownego urządzenia dowiedziałem się już w 1993 roku od zaprzyjaźnionych Chińczyków zamieszkujących Malezję. Nastąpiło to wkrótce po podjęciu przeze mnie profesury na Uniwersytecie Malaya w Kuala Lumpur. Od owego też czasu sporadycznie udawało mi się zbierać różne skąpe informacje na jego temat. To z kolei umożliwiało mi studiowanie jego zasady działania. Jednak sfotografować i opisać to urządzenie zdołałem dopiero w 2003 roku, kiedy zupełnie przypadkowo odkryłem je w Wellington. Aby móc zobaczyć w działaniu, przebadać i sfotografować to unikalne urządzenie, kiedyś zamierzałem nawet wybrać się prywatnie do Chin. Jednak powstrzymywał mnie przed ową podróżą brak dokładnych danych co do adresu miejsca w jakim oryginał tego urządzenia się znajduje. Obecnie wiem już, że powodem dla którego było tak trudno ustalić ten adres, jest że oryginał tego urządzenia po prostu został zniszczony bardzo dawno temu. Opóźniałem więc tamten wyjazd do Chin, ponieważ nie posiadam wystarczających funduszy aby urządzenie to odszukiwać dopiero po przybyciu do Chin. Jak jednak widać, zgodnie ze starym polskim powiedzeniem "ponieważ Mohamed nie mógł przybyć do góry, góra sama przybyła do Mohameda". (Czy też powinienem zmienić to powiedzenie na: "skoro Pająk nie mógł przybyć do sejsmografu, sejsmograf musiał przybyć do Pająka".) W marcu 2003 roku całkiem niespodziewanie dla siebie i zupełnie przez przypadek stąpnąłem na to urządzenie w muzeum
Te Papa
w Wellington, czyli w mieście w jakim wówczas zamieszkiwałem. Oczywiście natychmiast je sfotografowałem i poddałem szczegółowym analizom funkcjonalnym. Do końca października 2003 roku miałem już działanie tego urządzenia całkowicie rozpracowane i opisane w treści niniejszej strony internetowej. Wysoce przydatna do tego rozpracowania okazała się przy tym moja poprzednia wiedza jaką zgromadziłem na temat jego działania. Wszakże na wystawie w Wellington jedynie wysoce mylące wyjaśnienia dla działania tego urządzenia zostały zaprezentowane. Bazowały one wyłacznie na wykorzystaniu sił inercji. Przykładowo, aby lepiej podeprzeć owo inercyjne wyjaśnienie, tak kluczową informację wygodnie "zapomniano" przytoczyć, jak że urządzenie to faktycznie jest fontanną. Tymczasem absolutnie koniecznym warunkiem faktycznej jego zasady działania objaśnionej poniżej, jest przepływ modulowanej telepatycznie wody przez paszcze ośmiu smoków. To zaś oznacza, że owo urządzenie nie byłoby w stanie zadziałać bez wody, czyli że przemilczenie udziału wody całkowicie wypacza nasze zrozumienie jego zasady działania.
Fot. #F1 (G1 z [4b]): To jestem ja, Dr Jan Pająk. Rozpracowanie
prawdziwej zasady działania "houfeng didongy yi" jest jednym z moich
osiągnieć naukowych. Swoje badania nad owym niezwykłym urządzeniem
rozpocząłem w 1993 roku. Jego faktyczną zasadę działania rozpracowałem
w 2003 roku.
Począwszy zaś od 2003 roku aż do dzisiaj bezskutecznie
poszukuję miejsca pracy i badań gdzie mógłbym urzeczywistnić
działający prototyp tego cudowanego instrumentu zdolnego
uratować życie tysięcy ludzi oraz trudną do oszacowania
ilość mienia - po więcej szczegółów patrz punkt #I1 z dalszej
części tej strony.
#F2.
Kształ i współdziałanie podzespołów w omawianym instrumencie:
Opisywane tutaj urządzenie
do alarmowania o nadchodzących trzęsieniach ziemi ma postać
ozdobnej fontanny. W fontannie tej wypływająca woda najpierw
gromadzona jest i ustalana w osiowo-symetrycznej "komorze
antenowej" odlanej z najprzedniejszego brązu i ukształtowanej
jak beczka lub jak duża butla (lub garnek czy "amfora") na wino z
kopulastą przykrywką. Największa średnica tej komory wynosiła
osiem starożytnych stóp chińskich, znaczy około 1.9 metra.
Była ona wysoka na niemal 3 metry. Woda w owej komorze
wyłapywana jest przez wloty do ośmiu "rur wylotowych".
Wloty te otaczają pionową oś centralną tego urządzenia. Potem
woda ta wypływa rurami do ośmiu stylizowanych "pysków
smoczych" poumieszczanych na największym obwodzie
owej beczkowatej "komry antenowej". Aby zminimalizować
tarcie i zwiększyć niezawodność pracy tego urządzenia, wnętrze
każdego smoczego pyska jest pozłacane. W paszczy każdego
z tych ośmiu smoków umieszczona jest luźna metalowa
"perła". Powtarzam tutaj nazwę "perła", ponieważ
oryginalna chińska mitologia stwierdza, że smoki lubowały
się w noszeniu pereł w swoich pyskach. Stąd metalowe kule
jakie znajdują się w pyskach owych ośmiu smoków z omawianego
tutaj urządzenia, przez Chińczyków nazywane są "perłami".
Jednak faktycznie są to zwykłe kule wykonane z metalu
niepodatnego na korozję - według moich informacji oryginalnie
z pozłacanego brązu. Po omyciu owych "pereł", woda ta wypływa
z pysków smoków i łagodnym łukiem wpada do otwartych pysków
małych spiżowych "dzwonów w kształcie żab" umieszczonych
pod każdym z ośmiu smoków. Żaby te są tak skonstruowane,
że praktycznie działają one jak spiżowe dzwony. Jeśli więc na
którąś z nich upadnie jedna z metalowych "pereł" umieszczonych
powyżej w pyskach smoków, żaba ta wydaje głośny dźwięk
uderzenia w dzwon. Dźwięk ten jest wystarczająco donośny i
wyraźny, aby zwrócić na siebie uwagę wszystkich ludzi dookoła
i aby wywołać alarm. Zgodnie z historycznymi zapisami, dźwięk
upadających pereł był wystarczająco donośny aby obudzić cały
dwór władcy Chin, ostrzegając ich przed nadciągającym trzęsieniem
ziemi. Ponieważ alarm zawsze był podnoszony z wyprzedzeniem
czasowym, dawał on możliwość każdemu aby uciec z niebezpiecznego
miejsca. W normalnym jednak przypadku, "perły" tkwią w pyskach
smoków i nie podnoszą żadnego alarmu. Aby precyzyjnie wyregulować
siłę jaka jest konieczna aby woda wyrwała daną "perłę" z pyska
smoka, stopień zamknięcia i pochylenia tego pyska podlega
dokładnej regulacji za pośrednictwem układu "dźwigni
dostrajających" uruchamianych drążkiem sterowniczym
umieszczonym w środku komory. Dlatego tylko dopiero kiedy
zbliża się faktyczne trzęsienie ziemi, ta z "pereł" jaka znajduje
się po stronie z której owo trzęsienie nadchodzi, wypada z pyska
smoka i wpada do pyska żaby, dzwoniąc przy tym głośno na
alarm. Po wznieceniu alarmu, strumień wody skierowany ku
nadchodzącemu trzęsieniowi ziemi utrzymuje burzliwy wypływ i
strzela na odległość dłuższą niż normalnie. Poprzez ogarnięcie
odległości na jaką strumień ten strzela, a także intensywności
jego burzliwości, niszczycielska moc nadchodzącego trzęsienia
ziemi może być łatwo oceniona. Ponadto precyzyjne regulowanie
stopnia otwarcia pysków poszczególnych smoków pozwala aby
urządzenie to ustawić na wzniecanie alarmu tylko kiedy moc
danego trzęsienia ziemi przekracza nastawioną wartość progową.
Fot. #F2: Rysunek techniczny który pokazuje
projekt inercyjnej repliki omawianego tutaj instrumentu.
(Odnotuj jednak, że nigdy nie zdołano zbudować działającego
prototypu który pracowałby na owej "inercyjnej zasadzie". Stąd
powyższy projekt jest czysto hipotetyczny i nigdy nie udowodnił
swojej zdolności do działania.) Wewnętrzne szczegóły zostały
uwidocznione.
W 2003 roku powyższy rysunek był
pokazany i opisany na stronie internetowej
international.tamu.edu.
Strona ta jest faktycznie warta oglądnięcia. Dla przykładu
pokazuje ona też widok cmentarza na jakim omawiany
sejsmograf ułożony został do swego ostatniego spoczynku.
#F3.
Zasada działania "houfeng didongy yi":
Zasada działania omawianego tutaj urządzenia alarmowego opiera się na zdolności beczko-kształtnej komory rezonasowej fontanny do odbijania i ogniskowania fal telepatycznych. Każde bowiem trzęsienie ziemi wzbudza sobą spiętrzenie wysoko-amplitudowych fal telepatycznych. Fale te z nieskończoną prędkością rozchodzą się koncentrycznie po liniach prostych od epicentrum tego trzęsienia. Owe fale docierają też natychmiast do każdego miejsca na ziemi, do jakiego wolne zafalowania gruntu pochodzące z owego trzęsienia ziemi dotrą dopiero po jakimś czasie. Stąd fale te przybywają ze znacznym wyprzedzeniem czasowym do obszarów jakie zostaną potem zniszczone danym trzęsieniem ziemi. Między innymi, owe fale telepatyczne przenikają też i przez beczko-kształtną komorę rezonansową omawianej fontanny. Część z nich odbija się od wewnętrznej powierzchni owej beczki, podobnie jak fale dźwiękowe odbijają się od powierzchni wklęsłej muszli. Z uwagi na beczkowaty kształt komory rezonansowej fontanny, a także z powodu właściwego umieszczenia otworów wlotowych do rur z których woda przepływa do pysków poszczególnych smoków, owe odbite fale teleptyczne koncentrowane są właśnie na wodzie wypływającej do pyska wybranego smoka. Po skoncentrowaniu na owej wypływającej wodzie, fale te zmieniają charakter jej wypływu. W normalnym bowiem przypadku, woda przepływa przez pyski smoków w sposób jaki hydromechanika nazywa "przepływem laminarnym". Przepływ ten jest tylko możliwy jeśli woda w danym naczyniu z jakiego wypływa jest ustalona, oraz jeśli spływa ona w sposób zupełnie niezakłócony. Taki przepływ laminarny charakteryzuje się szczególnie niskim współczynnikiem tarcia, a stąd też niskim ciągiem przepływającej wody. Nie jest on więc w stanie pociągnąć za sobą i wyrzucić na zewnątrz "pereł" jakie woda ta omywa w pyskach smoków. Jeśli jednak na danym ujściu wody do pyska któregoś ze smoków skoncentrowane zostanie silne spiętrzenie wibracji telepatycznych, wibracje te zmieniają charakterystykę przepływu wody. Z "przepływu laminarnego" woda ta przechodzi na "przepływ burzliwy". Nauka hydromechaniki stwierdza, że przepływ burzliwy charakteryzuje się wysokim współczynnikiem tarcia, a stąd też i wysokim ciągiem. Objęta nim woda jaka omywa daną "perłę", porywa więc tą "perłę" ze sobą i zrzuca ją do pyska żaby położonej poniżej pyska smoka. Za pośrednictwem więc opisanego tutaj mechanizmu zmieniania charakteru przepływu wody przez fale telepatyczne zogniskowane parabiliczną komorą rezonansową owej fontanny, fontanna ta z powodzeniem wypełnia funkcję przeciw-trzęsieniowego urządzenia alarmowego.
Fot. #F3: Spektakularna replika
"Zhang Heng seismograph". Dosyć dobrze
ona ilustruje jak pięknie wyglądała oryginalna
fontanna tego instrumentu, oraz dlaczego
instrument ten był ozdobą i dumą pałacu
ówczesnego władcy Chin.
W 2003 roku replika ta była wystawiona na
stronie internetowej pod nastepującym adresem
www.kepu.com.cn
(warto rzucić na nią okiem).
#F4.
Błędne inercyjne wyjaśnienie działania tego instrumentu:
Powyższe moje objaśnienie faktycznej zasady działania tego urządzenia, koniecznie musi być uzupełnione informacją, że tylko jeden egzemplarz tego sejsmografu został zbudowany przez Zhang Heng'a. Wkrótce po jego śmierci w 139 roku AD, egzemplarz ten przestał działać. Niedługo później został on przeniesiony do jego grobowca. Potem zaś został zniszczony gdy Mongołowie podbili Chiny. Także dokumentacja oryginalnej konstrukcji tego urządzenia poznikała. Jedyna informacja jaka przetrwała o nim do naszych czasów są krótkie opisy oraz zewnętrzny rysunek wykonane przez jakiegoś laika który widział je w działaniu. Stąd faktycznie stawiani jesteśmy obecnie przed wyzwaniem wynalezienia tego cudownego urządzenia od samego początku. Poczynając więc od 19 wieku, na bazie tych laickich opisów najróżniejsi ludzie starali się zrekonstruować owo cudowne urządzenie (a ściślej - wynaleźć je od nowa). Jednym z nich był Anglik o nazwisku Dr John Milne, który sam był wynalazcą i budowniczym sejsmografu inercyjnego. Zasugerował on, że sejsmograf Zhang Heng'a też działa na zasadzie sił inercji, znaczy bardzo podobnie do działania jego własnego sejsmografu inercyjnego. Dr Milne pradopodobnie wziął drążki strownicze które używane są do regulowania stopnia rozwarcia i nachylenia paszcz smoków, za dźwignie które mechanicznie zwalniają wypadanie "pereł". Idee Dra Milne były później powielane przez innych, w ten sposób wzmacniając inercyjne wyjaśnienie dla tego urządzenia, oraz upowszechniając to wyjaśnienie po świecie. W 1951 roku Wang Zhenduo zrekonstruował to urządzenie właśnie na założeniu że działa ono na zasadzie sił inercji. Począwszy od owego czasu każda replika tego urządzenia, włączając w to replikę która jest wystawiona w Nowej Zelandii, była rekonstruowana zgodnie z inercyjnym modelem Wang Zhenduo'a (lub inercyjną zasadą Dra Johna Milne). Pechowo, owo błędne wyjaśnienie inercyjne ortodosksyjnych naukowców nie ujawnia faktycznych możliwości tego cudownego urządzenia. Na dodatek do tego wprowadza ono też wiele konfuzji.
Fot. #F4: To jest grobowiec Zhang Heng'a
zlokalizowany w chińskiej prowincji Henan. To właśnie
do tego grobowca "houfeng didongy yi" został przemieszczony
wkrótce po śmierci tego genialnego twórcy. To także tutaj
instrument ten został w końcu zniszczony podczas inwazji
Mongołów na Chiny.
Powyższa fotografia, razem z opisami
tej i innych atrakcji turystycznych wartych odwiedzenia
w owym historycznym mieście wartym zobaczenia, do
2005 roku zawarta była na doskonalej stronie internetowej
prowincji Henan która istniała kiedyś pod adresem
www.henan-window.com.cn/tour/lvyoue.htm
(niestety, nie istniejącej już od początka 2005 roku).
#F5.
Dlaczego "houfeng didongy yi" nie miał prawa działać na zasadzie inercji:
Faktycznie to istnieje całe zatrzęsienie dowodów i przesłanek logicznych, jakie wyraźnie wskazują że opisywany tutaj telepatyczny wykrywacz trzęsień ziemi działał na zasadzie "chi" (znaczy "fal telepatycznych") a nie inercji, a stąd że obecne inercyjne wyjaśnienie tego działania propagowane przez naukę ortodoksyjną jest całkowicie błędne. Wymieńmy tutaj najważniejsze rodzaje tego materiału dowodowego:
#i. Kształt. Uformowanie komory rezonansowej tego wykrywacza trzęsień ziemi na kaształt parabolicznego lustra wklęsłego jest zadaniem ogromnie trudnym i kosztownym. Wszakże, pionowy przekrój przez ową komorę ukazuje precyzyjny kształt paraboli, na jaki muszą być też ukształtowane dzisiejsze satelitarne anteny telewizyjne. Znacznie łatwiej i taniej byłoby uformować tą komorę na kształt prostego cylindra, czy nawet prostokątnej skrzynki. Oczywiście, dla inercyjnego sejsmografu wystarczyłby taki prosty kształt cylindryczny, albo nawet zwykły kształt skrzynki, aby chronić mechanizm zawarty w środku. (Nawet łatwiej przyszłoby zbudowanie tego urządzenia wogóle bez komory i wody - znaczy w sposób jak budowane są dzisiejsze sejsmografy inercyjne.) Jednak dla telepatycznego wykrywacza trzęsień ziemi ten kształt musi być dokładnie taki jak pokazany na "Fot. #D1". Jest tak ponieważ musi on działać jak wklęsłe lustro które skupia fale telepatyczne na wlotach do rur które doprowadzają wodę do pysków smoków.
#ii. Działanie jako fontanna. Gdyby owo urządzenie działało na zasadzie inercji, wówczas woda w jego wnętrzu jedynie wprowadzałaby problemy. Stąd dla inercyjnego działania, nie byłoby trzeba budować go jako fontanny. To właśnie dlatego dzisiejsze wyjaśnienia inercyjne wygodnie "zapominają" nawet wzmiankować wodę oraz działanie tego urządzenia jako fontanny. Jednak woda i działanie jak fontanna są absolutnie konieczne dla przechwytywania fal telepatycznych.
#iii. Wyłapywanie odpływającej wody tuż przy osi centralnej fontanny. Jak wskazują na to stare ilustracje chińskie, woda jaka wypływała z pysków poszczególnych smoków, dostarczana była do tych pysków długimi rurami do których wloty umieszczone były tuż przy pionowej osi centralnej urządzenia. Oczywiście w sensie technicznym takie rozwiązanie nie miałoby żadnego sensu gdyby nie podyktowane było zasadą działania owego urządzenia. Wszakże pyski smoków przymocowane były do ścianek bocznych komory rezonansowej jaka gromadziła w sobie wodę. Aby więc dostarczyć wodę do tych pysków, wystarczyło ścianki te przedziurawić i nie trzeba było używać owych długich rur doprowadzających. Jednak rury owe stają się konieczne jeśli urządzenie to działa na fale telepatyczne ("chi"). Wszakże wówczas fale te koncentrowane są właśnie na osi centralnej urządzenia. Czyli aby wyłapywać wodę jaka jest modulowana przez te fale, koniecznym staje się użycie owych długich rur doprowadzających rozbiegających się od osi centranej ku pyskom poszczególnych smoków.
#iv. Umiejscowienie paszcz smoków mniej więcej w połowie wysokości "komory antenowej". Taka wysokość ich umieszczenia nie ma najmniejszego sensu ani z punktu widzenia działania tego urządzenia jako inercyjnego sejsmografu, ani też z punktu widzenia działania tego urządzenia jako fontanny. Mianowicie, aby zmaksymilizować czułość wyzwalania dźwigni w przypadku działania tego urządzenia jako inercyjnego sejsmografu przy "stojącym" ustawieniu wahadła inercyjnego, paszcze smoków powinny być umieszczone tuż przy wierzchołku komory rozonansowej. Takie ich umieszczenie czyniłoby także wszelkie działania regulacyjne i sterownicze na mechaniźmie wyzwalającym znacznie łatwiejsze i dające prostszy dostęp osobom obsługującym to uządzenie. Z kolei gdyby urządzenie to było fontanną z mechanizmem inercyjnym w środku, wówczas upływ jej wody byłby najsilniejszy gdyby pyski smoków znajdowały się tuż przy jej podstawie, zaś wahadło wyzwalające umieszczone było w pozycji "wiszącej", zawieszone u wierzchołka komory rezonansowej. Wszakże umieszczenie pysków smoków w połowie wysokości komory rezonansowej powodowuje jedynie, że dolna połowa tej komory pozostaje przestrzenią martwą jaka zupełnie nie zostaje wykorzystana dla zwiększania ciśnienia wytrysku wody z fontanny. W przypadku jednak jeśli urządzenie to działa na "chi", wówczas umieszczenie pysków smoków w połowie wysokości tej komory czyni jak największy sens. Wszakże wówczas ścianki komory rozonansowej wypełniają funkcję wklęsłych zwierciadeł skupiających, jakie koncentrują fale teleptyczne właśnie mniej więcej w połowie wysokości komory rezonansowej. Tam też umieszczone muszą być wloty do rur odprowadzająych wodę modulowaną tymi falami.
#v. "Chi". Starożytna Chińska nazwa tego urządzenia zawiera słowo "houfeng". To zaś jednoznacznie wskazuje że "chi" (znaczy "fale telepatyczne") były w sposób zamierzony potwierdzane jako użyte w działaniu tego urządzenia. Także sam Zhang Heng był bardziej obznajomiony z własnościami fal telepatycznych niż z siłami inercji i drganiami. Wszakże istnieje całe zatrzęsienie dowodów pisanych, że w jego czasach fale telepatyczne były doskonale znane jako składowe "chi". Przykładowo do dzisiaj jego rodzima prowincja Henan jest światowym liderem w tradycji praktycznego wykorzystania chi, będąc np. miejscem słynnej szkoły "kung-fu" mnichów buddyjskich z Shaolinu (więcej na temat niezwykłych wyczynów mistrzów kung-fu z Shaolinu wyjaśnione zostało w podrozdziale JB3.2 z tomu 6 monografii [1/5]). Jednak niemal nie istnieje żaden dowód, że ludzie w jego czasach byli obznajomieni z siłami inercji i z mechanicznymi wibracjami na poziomie wymaganym do zbudowania inercyjnego sejsmografu. Dlatego dla niego było bardziej racjonalne użycie "chi" w działaniu tego urządzenia, niż użycie sił "inercji" i mechanicznych drgań gruntu.
#vi. Symetria. Wibracje mechaniczne zawsze są symetryczne. Stąd jeśli ktoś rozważy działanie dzisiejszych sejsmografów, ich podzespół inercyjny zawsze dokonuje symetrycznych oscylacji w odniesieniu do chasse. Jest to doskonale pokazane na dzisiejszych sejsmogramach, w których rysowana linia zawsze odchyla się symetrycznie w obu kierunkach z położenia równowagi. To oznacza, że jeśli inercyjny podzespół wychyli sie o wartość "x" w jednym kierunku, wkrótce także musi wychylić się o podobną wartość "x" również i w odwrotnym kierunku. W przypadku więc gdyby omawiany tutaj wykrywacz trzęsień ziemi działał na zasadzie inercyjnej, takie symetryczne wychylenia musiałyby także się w nim pojawić. Praktycznie to oznacza, że po tym jak fale uderzeniowe dotarły do tego urządzenia, dwie kule z dwóch odwrotnych stron urządzenia musiałyby upaść w dół, a nie jedna. Pierwsza kula upadłaby w dół kiedy fala trzęsienia ziemi wychyliłaby podzespół inercyjny w jednym kierunku, podczas gdy kula po przeciwstawnej stronie wypadłaby kiedy ten sam podzespół inercyjny przechyliłby się w odwrotnym kierunku. Z kolei przy działaniu tego urządzenia na zasadzie "chi" (znaczy "fal telepatycznych") - jak to opisałem poprzednio, tylko jedna kula wypadłaby w dół z tylko jednego pyska smoka. Faktycznie też zapisy historyczne wyraźnie wskazują, że zawsze tylko jedna kula spadała w dół. To zaś potwierdza, że owo urządzenie z całą pewnością działało na zasadzie fal telepatycznych, a stąd że zawsze wyrzucało ono w dół tylko jedną kulę.
#vii. Alarm dźwiękowy. Sejsmograf Zhang Heng'a wytwarzał alarm dźwiękowy - to dlatego używał on spiżowych żab jakie wytwarzały głośny dźwięk bicia w dzwon. Jednak gdyby urządzenie to działało na zasadzie inercji, wówczas wytwarzałoby ono alarm tylko kiedy dane trzęsienie ziemi już nim wstrząsnęło. Oczywiście, w takim przypadku alarm dźwiękowy nie miałby sensu, ponieważ towarzyszył by on doskonale widocznym manifestacjom i dźwiękom trzęsienia ziemi, takim jak zawalanie się budynków, wywracanie się i przesuwanie mebli, spadanie zawieszonych przedmiotów, kołysanie się podłogi i sufitów, itp. Stąd jedyne uzasadnienie dla użycia alarmu dźwiękowego leżało w tym, że alarm ten pojawiał się na długo przed tym zanim dane trzęsienie ziemi uderzyło. To zaś oznacza, że owo urządzenie musiało działać na zasadzie "chi".
#viii. Czułość. Jak podają historyczne źródła, oryginalny sejsmograf Zhang Heng'a był ogromnie czuły. Faktycznie to wykrywał on trzęsienia ziemi jakich epicentrum było oddalone o ponad 500 kilometrów, oraz jakich wstrząsy mechaniczne pozostawały zupełnie nieodczuwalne dla ludzi. Tymczasem zasada działania dzisiejszych replik inercyjnych jest tak sformułowana, że aby one zadziałały trzęsienie ziemi musiałoby mieć epicentrum niemal tuż pod nimi, zaś samo urządzenie musiałoby zostać tak silnie wstrząśnięte, że całe głowy smoków by od niego poodpadały. Faktycznie też do dnia pisania niniejszego punktu w połowie listopada 2003 roku zdołałem ustalić położenie i dane około 10 rzekomo "wiernych" replik inercyjnych tego urządzenia zlokalizowanych w różnych muzeach i istytucjach świata. Jak dotychczas jednak nie zdołałem odkryć nawet jednej repliki której mechanizm inercyjny faktycznie by działał w praktyce i faktycznie by wykrywał trzęsienia ziemi, aczkolwiek o wszytkich ich się twierdzi że są "wiernymi" kopiami owego oryginalnego urządzenia. Wszystkie obecnie istniejące repliki tego urządzenia są jedynie replikami ozdobnymi, jakie starają się imitować wygląd zewnętrzny tego urządzenia, oraz jakie tylko twierdzą, że posiadają działający mechnizm inercyjny w swym wnętrzu. Jednak żadna z owych replik inercyjnych nie działa. Na podstawie też mojej znajomości działania proponowanego dla tego urządzenia inercyjnego mechnizmu dźwigniowego osobiście jestem głęboko przekonany, że NIE jest możliwe aby mechanizm taki był wystarczająco czuły dla wykrycia trzęsienia ziemi nieodczuwalnego dla ludzi. Ponadto musimy pamiętać, że czułość takiego mechanizmu dźwigniowego dodatkowo by zmniejszał fakt jego pracy w wodzie oraz związaną z tym szybko postępującą korozją przegubów dźwigni.
Podsumowując powyższe, inercyjne wyjaśnienie dzisiejszych naukowców ortodoksyjnych dla działania tego telepatycznego urządzenia jest całkowicie błędne. Wydedukowane ono zostało na sposób wyłącznie teoretyczny, bez uwzględnienia faktycznych realiów pracy tego cudownego urządzenia. Ponadto, owo teoretyczne wyjaśnienie nigdy nie było testowane w faktycznym działaniu, zaś wyniki jakie by ono praktycznie dawało podczas działania nigdy nie były porównywane z historycznymi zapisami. Stąd owo teoretyczne wyjaśnieniami jest jedynie poprawne na papierze, nigdy nie działałoby w praktyce, zaś jedyny aspekt w jakim naprawdę imituje ono oryginalne urządzenie to kztałt zewnętrzny. Jako takie, dewaluuje ono i poniża faktyczną wartość tego niezwykłego urządzenia telepatycznego. Prawdziwe wyjaśnienie dla tego urządzenia kryje się w użyciu fal telepatycznych wynikających z wiedzy o "chi" ("houfeng") przez starożytnych Chińczyków.
Fot. #F5: Pełnej wielkości replika "houfeng didongy yi".
Zauważ że jest ona około 3 metrów wysokości. Prawdopodobnie
jest to jedyna replika która wyraźnie ilustruje dla oglądających, że
instrument ten faktycznie był fontanną. Inne repliki nie podkreślają
wpływu przepływającej wody na prawidłowe działanie tego unikalnego
instrumentu.
Powyższa interesująca replika w 2003 roku była pokazana na stronie internetowej
international.tamu.edu.
Warto na nią rzucić okiem, ponieważ zawiera ona także sporo
innych informacji o Zhang Heng'u i jego instrumencie.
#F6.
"Houfeng didongy yi" wyprzedza stan dzisiejszej tzw.
"ateistycznej nauki ortodoksyjnej" o co najmniej 100 lat:
Aczkolwiek dzisiejsza nauka ortodoksyjna tak hełpi się swoimi osiągnięciami, faktycznie omówione powyżej urządzenie alarmowe z 132 roku AD ciągle wyprzedza ją o co najmniej jakieś 100 lat. Owa liczba 100 lat wynika z moich oszacowań, że dzisiejsza nauka ortodoksyjna potrzebuje co najmniej dalszych 50 lat aby zaakceptować istnienie fal telepatycznych. Potem potrzebuje dalsze co najmniej 30 lat aby poznać te fale wystarczająco dobrze dla znalezienia sposobów ich technicznego wykorzystania. Potem ciągle jeszcze potrzebuje co najmniej 20 lat do zaprojektowania, wytestowania i doszlifowania urządzenia technicznego, takiego jak to opisane powyżej.
Warto jednak uświadomić sobie, że ów długi proces mógłby zostać skrócony do jedynie około 5 do 10 lat, jeśli już obecnie zaakceptujemy fakt, że sejsmograf Zhang Heng'a działał na zasadzie fal telepatycznych ("houfeng"), oraz po prostu rozpoczniemy nasze uczenie się technicznej telepatii of skonstruowania nowoczesnego odpowiednika dla tego cudu starożytnej techniki.
Fot. #F6: Replika "houfeng didongy yi"
która była wystawiona w Kanadzie na wystawie
zatytułowanej "China! 7000 Years of Innovation"
zlokalizowanej w Vancouver's Science World.
Powyższa fotografia została zreprodukowana
za uprzejmym pozwoleniem Kim M. Fong
(kim@china4visitors.com), ze strony internetowej
china4visitors.com.
(warto jest zobaczyć ową interesującą stronę!)
Część #G:
Potwierdzenie poprawności zasady działania "Sejsmografu Zhang Henga" którą ja wypracowałem:
#G1.
Eksperyment udawadniający poprawność zasady działania omawianego tutaj instrumentu:
Poprawność
każdej zasady działania użytej w jakimś urządzeniu
technicznym, zawsze daje się zweryfikować za
pośrednictwem odpowiednio zaprojektowanego,
uproszczonego eksperymentu naukowego. Dlatego
daje się również opracować eksperyment naukowy,
który demonstruje poprawność zasady opisywanej
na niniejszej stronie internetowej. Omówmy więc
teraz na czym eksperyment taki polega.
Podstawowe składowe stanowiska badawczego
do przeprowadzenia opisanego tutaj eksperymentu
pokazane są i wyjaśnione na ilustracji "Rys. #G1".
Zasadnicza część opisywanego tutaj eksperymentu ma na celu
udowodnienie tezy, że "energia zawarta w sygnale
telepatycznym skoncentrowanym na strumieniu
przepływającej wody zmienia atrybuty przepływu
owej wody". Owa część udowadnia więc ilustratywnie
że urządzenie alarmowe omawiane na tej stronie
internetowej będzie działało zgodnie z zaprezentowanymi
tutaj opisami. Tą część eksperymentu przeprowadza
się po całkowitym usunięciu przesłony (H). W pierwszej
fazie eksperyment ten polega na napełnieniu wodą
akwarium (A) i pozwoleniu aby woda ta wypływała sobie
ustalonym "przepływem laminarnym" (W) przez rurę
(P) zamontowaną w ścianie bocznej tego akwarium.
W tej fazie źródło fal telepatycznych (O) pozostaje wyłączone.
Należy wówczas zapamiętać lub sfotografować cechy
charakterystyczne tego przepływu laminarnego. W
drugiej fazie eksperymentu włączone zostaje źródło
fal telepatycznych, tj. silne iskrzenie na iskrowniku (S).
Fale telepatyczne wytwarzane przez owe iskry następnie
muszą zostać zogniskowane przez zwierciadło kuliste
(M) na wlocie do rury (P). W rezultacie tego zogniskowania,
energia zawarta w owych falach telepatycznych zmienia
charakter wypływu strumienia wody (W). Z poprzednio
ustalonego przepływu laminarnego woda ta zamienia
teraz swój wypływ na "przepływ burzliwy". Jej strumien burzy
się i bucha nierówno w takt iskier (S). Sama obserwacja
zmian w charakterze wypływu owej wody, udowadnia już
poprawność omawianej tutaj zasady działania "houfeng
didongy yi". Jeśli zaś ktoś nie wierzy oznakom wizualnym,
może na drodze strumienia owej wody ustawić w "stanie
równowagi chwiejnej" próbną "perłę" jak ta w instrumencie
omawianym na niniejszej stronie. Podczas przepływu
burzliwego perła ta zostanie wytrącona z pozycji równowagi
przez strumień omywającej ją wody.
Dodatkową
zaletą omawianego tutaj eksperymentu jest, że pozwala on
również udowodnić tezę, iż "promieniowanie które zmienia
charakter wypływu wody wcale nie jest promieniowaniem
elektromagnetycznym, a jest promieniowaniem telepatycznym".
Wystarczy bowiem aby w drogę owego promieniowania
wstawić stalową przesłonę (H). (Przesłona ta była usunięta
podczas przeprowadzania podstawowej części eksperymentu).
Jeśli promieniowanie to przeniknie przez ową stalową
przesłonę (H) i wywoła ten sam efekt jaki obserwowany
jest bez przesłony, to oznacza, że owo promieniowanie
wcale nie posiada elektromagnetrycznego charakteru.
Wszakże promieniowanie elektromagnetyczne normalnie
nie jest w stanie przenikać przez ferromagnetyczne osłony.
* * *
Na przekór
że niniejszy eksperyment został tak zaprojektowany aby
być najprostszym jaki jest możliwy dla udowodnienia tezy
którą soba reprezentuje, ciągle jest on dosyć skomplikowany.
Nie daje się go więc przeprowadzić w garażu lub w kącie
własnej sypialni. Niemniej jeśli ktoś ma dostęp do laboratorium
badawczego, jest on nieporównanie prostszy do zrealizowania
niż byłoby zbudowanie opisywanego tutaj "houfeng didongy yi".
Ciągle przy tym nosi w sobie tą samą wartość dowodową
co ów starożytny instrument. Dlatego tych którzy posiadają
wymagane warunki do eksperymentowania ciągle zachęcam do jego zrealizowania.
Szczególnie jeśli ktoś nie wierzy w istnienie fal telepatycznych
(lub nie wierzy w "chi") i chciałby otrzymać jakiś dowód
na ich istnienie i faktyczne działanie. Albo jeśli ktoś nie
jest przekonany że fale telepatyczne są w stanie przenosić
w sobie użyteczny dla nas sygnał alarmowy. Albo jeśli ktoś rozważa
zainwestowanie swojego czasu lub finansów w zrekonstruowanie
"houfeng didongy yi", przedtem jednak chciałby otrzymać
przekonywujący dowód że inwestment ten przyniesie
owoce. Można także eksperyment ten zrealizować
altruistycznie, po prostu dla rozwoju naszej wiedzy i
dla dobra ziemskiej nauki.
Rys. #G1 (2 z [ICST-2005]): Oto główne składowe
stanowiska badawczego dla przeprowadzenia eksperymentu
udowadniającego poprawność zasady działania i idei
omawianego tutaj urządzenia alarmowego. (Kliknij
na powyższą ilustrację aby zobaczyć jej wyraźniejsze
powiększenie.)
Centralnym
podzespołem takiego stanowiska badawczego jest prostokątne
akwarium szklane (A) całkowicie zapełnione ustaloną wodą.
W środku jednej ze ścianek bocznych owego akwarium wklejona
jest hermetycznie rura (P) z jakiej wypływa równomierny strumień wody (W)
tzw. "przepływem laminarnym". Odnotuj że parametry owej
rury (P) są kluczowe dla sukcesu omawianego tu eksperymentu.
Dokładnie na wlocie do owej rury (P) ogniskowane są fale
telepatyczne (O) odbijane przez półkoliste wklęsłe zwierciadło
metalowe (M). Fale te generowane są przez strumienie iskier elektrycznych
(S) formowanych przez jakiś rodzaj iskrownika. (Iskrownikiem
tym mogą być np. elektrody dzisiejszej spawarki elektrycznej,
lub też nieustannie ładowana świeca zapłonowa z dzisiejszego
samochodu.) Ów iskrownik symuluje zjawiska elektryczne
(typu "efekt piezoelektryczny") indukowane w skorupie
ziemskiej przez gotujące się trzęsienie ziemi (lub tornado).
Warunkowo pomiędzy iskrownik (S) a akwarium (A) wstawiona może
zostać przenośna stalowa przesłona (H). Jeśli fale telepatyczne
są w stanie przenikać przez ową przesłonę i spowodować
ten sam efekt jakby przysłony owej wcale nie było, wówczas
to oznacza, że z całą pewnością NIE są one falami
elektromagnetycznymi już obecnie znanymi naszej
nauce (tj. że są one "falami telepatycznymi").
Tak samo
jak to się dzieje w każdym innym eksperymentem naukowym,
również i w opisywanym tutaj eksperymencie istnieją szczególne
wymagania które muszą być wypełnione aby eksperyment
ten okazał się sukcesem. Najwięcej tych wymagań dotyczy
rury (P), a ściślej jej wewnętrznego otworu z którego wypływa
strumień wody o początkowo wymaganym "przepływie
laminarnym". I tak, aby wypływ wody początkowo był laminarny,
rura ta musi posiadać otwór o gładkiej powierzchni
wewnętrznej (np. polerowany). Ponadto istnieją wymagania
co do średnicy otworu w owej rurze (P). Mianowicie średnica
ta powinna być najmniejsza z możliwych, jaka jednak ciągle
umożliwia "laminarny przepływ wody" (jak nam wiadomo z
hydromechaniki, zbyt mała średnica otworu niweczy
przepływ laminarny). Wszakże energia fal telepatycznych
koncentrowanych na rurze i starających
się zakłócić ów laminarny przepływ będzie relatywnie
mała. Stąd przy dużej średnicy rury, a stąd przy silnym
wypływie wody, fale te nie będą w stanie zmienić wypływu
laminarnego na wypływ burzliwy. Na dodatek to powyższych
wymagań, istotna jest także moc generatora iskier (S).
Moc ta powinna być możliwie największa. Dlatego dobrze
w eksperymencie tym jest użyć dzisiejszej spawarki o
możliwie dużej mocy. Albo też użyć łuku elektrycznego
podobnego do tych które kiedyś używane były w pierwszych
projektorach kinowych. Albo użyć maszyny Wimshursta
napędzanej szybkim silnikiem elekrycznym. Itd., itp.
Zasada
opisywanego tutaj eksperymentu opiera się na wykorzystaniu
całego szeregu zjawisk związanych z falami telepatycznymi.
Najbardziej kluczowym z tych zjawisk jest zdolność iskier
elektrycznych do generowania tzw. "hałasu telepatycznego".
Zdolność ta potwierdzona jest już wieloma eksperymentami
tzw. "alternatywnych nauk" (np. "nauk totaliztycznych").
Przykładowo potwierdzają ją
eksperymenty opisane w podrozdziałach U3.2.1 i K4
z tomów (odpowiednio) 16 i 9 monografii [1/5]. Kolejnym
z owych zjawisk jest zdolność fal telepatycznych do
indukowania fizycznych wibracji obiektów na których fale te zostają
skoncentrowane. (Z kolei owe wibracje modyfikują przepływ
laminarny wody zamieniając go na przepływ burzliwy.)
Także i to zjawisko jest już wykorzystywane przez "nauki
alternatywne". Przykładowo w podrozdziałach K2.2 i
K2.5 z tomu 9 monografii [1/5] wyjaśnione jest jego
użycie do wzbudzania falami telepatycznymi wibracji
kryształu kwarcowego. (Taki wibrujący kryształ kwarcowy
jest głównym podzespołem odbiorników telepatycznych.)
Jeszcze jednym kluczowym
zjawiskiem wykorzystywanym w omawianym tutaj
eksperymenice, jest zdolność gładkich powierzchni
do odbijania fal telepatycznych. (Czyli zdolność np.
zwierciadła wklęsłego (M) do zogniskowania fal
telepatycznych na wlocie do rury (P).) Zdolność
ta jest potwierdzana np. legendarnymi już cechami
"piramid", a ściślej faktem że piramidy ogniskują
wzdłuż swojej pionowej osi nieznany dzisiejszej nauce
rodzaj promieniowania popularnie nazywany
"promieniowaniem piramid" - które faktycznie jest
właśnie rodzajem "hałasu telepatycznego".
Część #H:
Jak dzisiaj powinniśmy się zabrać za zbudowanie "Sejsmografu Zhang Henga":
#H1.
Co powinniśmy obecnie uczynić, kiedy prawdziwe działanie tego cudownego instrumentu zostało w końcu poznane:
Telepatyczne
urządzenie opisane powyżej posiada zdolność do ratowania
życia niezliczonych ludzi oraz ocalania najbardziej cennych
dóbr, poprzez wczesne podnoszenie alarmu zanim nadchodzące
trzęsienie ziemi ich dopadnie. Ponadto posiada ono ogromny
potencjał komersyjny. Dla przykładu, gdyby to urządzenie było
dostępne w sklepach, zaś jego cena była porównywalna do
dzisiejszych wykrywaczy dymu, jest pewnym że zostałoby ono
zakupione przez niemal każdą rodzinę. Wszakże nasza
planeta każdego roku staje się coraz bardziej aktywna
sejsmicznie. Stąd każdy mieszkaniec ziemi z pewnością
chciałby mieć w mieszkaniu urządzenie, jakie podniosłoby
alarm przed naciągającym trzęsieniem ziemi wystarczająco
wcześnie aby umożliwić efektywną ucieczkę.
Dlatego teraz,
kiedy prawdziwa zasada działania tego cudownego urządzenia
jest poznana, najwyższy już czas aby odpowiednie instytucje
znalazły środki finansowe na zaprojektowanie i zbudowanie
jego dzisiejszych odpowiedników. Trzaba więc zawinąć rękawy,
przetłumaczyć analogową zasadę działania tego
urządzenia na dzisiejszy poziom techniki cyfrowej,
oraz otworzyć seryjną produkcję tysięcy takich urządzeń.
Warto przy
tym pamiętać, że "analogowa zasada działania" którą instrument
ten stosuje, po przetłumaczeniu na dzisiejszą "technikę cyfrową",
pozwoli na wprowadzenia najróżniejszych dodatkowych udoskonaleń
do jego działania. Dla przykładu, pozwoli ona na wyliczenie
dokładnej odległości do epicentrum danego trzęsienia ziemi,
a stąd na wyznaczenie przedziału czasu jaki nam pozostał na
ucieczkę zanim trzęsienie to nas dopadnie. Ponadto,
pozwala ona na miniaturyzowanie tego instrumentu i jego
zamontowywanie np. do dzisiejszych telefonów komórkowych.
Urządzenie to można również tak wyskalować, że wykrywało
ono będzie nie tylko trzęsienia ziemi, ale także i nadlatujące
tornada. W taki sposób owo cudowne urządzenie otrzyma
szansę aby zacząć w końcu służyć poszczególnym
ludziom i całej ludzkości. Wszakże jak narazie, owo starożytne
urządzenie z Chin ciągle jest jedynym na naszej planecie,
które potrafi zaalarmować o nadchodzcym trzęsieniu ziemi
znacznie wcześniej zanim trzęsienie to nadejdzie i zanim
dokona zniszczeń.
Fot. #H1: Ornamentalny "houfeng didongy yi".
Pokazany powyżej
jest ornamentalny instrument "houfeng didongy yi" wykonany w
czerwonym "jade" (tj. półszlachetnym kamieniu którego zielona
odmiana nazywana jest też "nefrytem" - w Polsce znajdowanym
m.in. na Dolnym Śląsku). W 2003 roku instrument ten można
było zamówić i zakupić ze strony
www.nautilusimports.com.
Powyższa fotografia została zreprodukowana za uprzejmym
pozwoleniem od Guoying Chen, Manager'a NI&E (service@mail.nautilusimports.com).
Ja osobiście
wierzę, że kiedy nadchodzi właściwy czas dla ludzkości aby
skierowała się na nowe obszary poznawcze, wszystko co jest
związane z tym nowym kierunkiem zaczyna być "modne".
To zaś zdaje się być jednym z mechanizmów używanych
do zainspirowania ludzkości. Obecnie widzimy czasy kiedy
wszystko co związane z falami telepatycznymi
zaczyna być modne. Ludzie rosnąco interesują się
"chi" oraz "feng-shui". Również "houfeng didongy yi"
który praktycznie otwiera drzwi do technicznego
opanowania fal telepatycznych raptownie zaczyna
być modnym.
#H2.
Jak zbudować dzisiejszą wersję tego instrumentu:
Omawiany tutaj sejsmograf w oryginalnym wykonaniu łączył w sobie dwie odmienne zasady działania. Pierwszą z nich była zasada na jakiej ostrzeżenie o zbliżającym się trzęsieniu ziemi było odczytywane. Zasada ta sprowadza się do zdekodowania informacji przenoszonej przez potężną wiązkę fal telepatycznych generowanych przez nadchodzące trzęsienie ziemi. Drugą zaś zasadą zawartą w omawianym urządzeniu była konwersja informacji przenoszonych przez fale telepatyczne na jakąś formę alarmu odnotowywalnego przez ludzi. W przypdku omawianego tutaj urządzenia, konwersja owa polega na modulowaniu przepływającej wody falami telepatycznymi. W przypadku jednak kiedy urządzenie to budowane będzie obecnie, obie powyższe zasady działania mogą zostać wydatnie unowocześnione i udoskonalone. Zamiast używania wody, jaka w dzisiejszych warunkach znacząco pomniejszałaby przydatność i poręczność tego urządenia, używane mogą być sygnały elektroniczne i informatyka. Dlatego w dzisiejszych czasach owo urządzenie budowane może być jako rodzaj "skomputeryzowanego systemu informacyjnego", w którym sygnały telepatyczne odczytywane będą elektronicznie, natomiast konwersja tych sygnałów na ostrzeżenie dokonywana będzie przez odpowiednie programy zawarte w mikroprocesorze miniaturowego komputera. Takie rozwiązanie będzie wprowadzało kilka dodatkowych zalet, jakie niemożliwe były do uzyskania w oryginalnym urządzeniu. Wyliczmy więc teraz chociaż najważniejsze z nich:
#i. Miniaturyzacja i przenośność. Taki komputerowy wykrywacz trzęsień ziemi budowany może być jako urządzenie całkowicie przenośne, podobne np. do dzisiejszych "wykrywaczy dymu". Po odpowiednim zminiaturyzowaniu zapewne będzie mogło ono być wbudowane nawet do telefonów celularnych, tak że każda osoba będzie mogła zawsze nosić je ze sobą. W ten sposób ostrzegało ono będzie każdego z osobna, wskazując z którego kierunku dane trzęsienie ziemi nadchodzi, jaka będzie jego moc, oraz ile czasu ciągle pozostało do ucieczki.
#ii. Precyzja informacji. Zasada działania tego urządzenie, w połączeniu z dzisiejszym stanem naszej wiedzy i techniki umożliwiają aby dalsze udoskonalenia zostały na nim dokonane. Dla przykładu, dzisiejsze systemy komputerowe umożliwiają precyzyjne dekodowanie informacji zawartej w falach telepatycznych. To z kolei umożliwi wyliczanie przez dzisiejsze odpowiedniki tego urządzenia dokładnej odległości od epicentrum trzęsienia ziemi, a stąd oszacowanie czasu pozostałego nam na ucieczkę. Ponadto komputerowa analiza charakterystyki nadchodzącej fali telepatycznej umożliwia też dokładne przewidywanie siły nadchodzących wstrząsów, a więc ostrzega czego należy się spodziewać po danym trzęsieniu ziemi.
#iii. Dowolna forma ostrzeżenia. Nadanie temu urządzeniu charakteru systemu komputerowego pozwoli aby podnoszany przez nie alarm nabieral dowolnego charakteru. I tak niezaleznie od alarmu dźwiękowego jaki budziłby ludzi w nocy, dzisiejsze wersje tego urządzenia mogą podnosić alarm wibracyjny, wibrując w kieszeni swego nosiciela jak dzisiejsze telefony celularne. Mogą one też rzucać alarm na miniaturowy ekran, informując wizualnie o kierunku nadchodzącego trzęsienia, o jego mocy zniszczeniowej, oraz o czasie do ucieczki.
#iv. Uniwersalność zastosowań. Kiedy taki obecny system do telepatycznego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi zacznie działać poprawnie, wówczas może on być używany nie tylko dla ziemi. Dla przykładu, jeśli jego duże paraboliczne anteny skieruje się na dowone inne ciało niebieskie z pobliża ziemi, wówczas jest on w stanie dostarczyć informacji na temat trzęsień ziemi następujących na owym ciele. W ten sposób np. astronomowie są w stanie używać takie urządzenie dla monitorowania trzęsień ziemi na wszystkich planetach naszego systemu słonecznego.
Fot. #H2: Wszyscy znamy takie anteny satelitarne.
Normalnie utożsamiamy je z telewizją oraz z radio-teleskopami.
Jednak faktycznie są one w stanie zastąpić "komorę antenową"
omawianego tutaj urządzenia. W ten sposób umożliwią one
zbudowanie dzisiejszych wersji omawianego tutaj urządzenia
do zdalnego wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi i tornad.
Każda pojedyncza taka antena reprezentuje odpowiednik dla
wycinka około 1/8-mej obwodu "houfeng didongy yi". Stąd jeśli
użyć ośmiu takich anten, zaś każdą z nich skierować w odmiennym
kierunku genograficznym, wtedy uzyskamy dzisiejszy odpowiednik
dla "komory antenowej" jaka symuluje działanie całego opisywanego
tutaj instrumentu. Tyle tylko że zamiast ogniskować fale telaptyczne
na wlotach wody, owe anteny ogniskowałyby je na odpowiednich
czujnikach telepatycznych. Z kolei owe czujniki dostarczałyby
sygnał od trzęsienia ziemi (lub tornada) do przetworzenia najpierw
przez spectrum analyser, a potem przez skomputeryzowany
system informacyjny dla zdalnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi. System ten byłby podobny do dzisiejszych
systemów oprogramowania dla voice recognition,
znaczy byłby on w stanie rozpoznać telepatyczną "mowę"
którą "obwieszcza się" każde trzęsienie ziemi w chwili kiedy
zaczyna przygotowywać swoje zaistnienie. Z takiej zaś "mowy"
dany system informacyjny wyodrębniłby dwa szczegóły,
mianowicie jak szybko dane trzęsienie ziemi (lub tornado)
ma uderzyć, oraz jaka będzie jego siła. Potem zaś owe
dwa szczegóły zostaną rozesłąne przez komputer przetwarzający
do wszystkich zainteresowanych ludzi, jako wczesne ostrzeżenie
przed nadchodzącym trzęsieniem ziemi. Po jego otrzymaniu,
ludzie mieliby wystarczająco dużo czasu aby usunąć się z
zagrożonego obszaru. Dlatego taki system ośmiu parabolicznych
anten skierowanych w ośmiu kierunkach świata, razem z
hardware elektronicznym oraz z połączonymi z nim programami
przetwarzającymi, byłby w stanie wszczęcia wczesnego alarmu
zanim dane trzęsienie ziemi zdołą uderzyć. Co nawet jeszcze
bardziej interesujące, w terminie późniejszym wszystko to
mogłoby zostać zminiaturyzowane i wbudowane np. do
telefonów komórkowych. Wtedy urządzenia te mogłyby nas
ostrzegać indywidualnie przed nadchodzącym trzęsieniem
ziemi i to na długi czas zanim to trzęsienie ziemi do nas dotrze.
(Odnotuj, że ten sam mój stary samochód jest
też pokazany na "Fot. #B2a" ze strony o nazwie
petone_pl.htm,
jako że tajemniczo przyciągał on do siebie białą czaplę.)
#H3.
Konstrukcja dzisiejszego odpowiednika "houfeng didongy yi":
Na obecnym etapie jesteśmy już w stanie opisać jaka będzie budowa i działanie dzisiejszego odpowiednika omawianego tutaj sejsmografu telepatycznego. I tak posiadał on będzie jakieś powierzchnie skupiające fale telepatyczne. Powierzchnie te mogą albo przyjmować formę parabolicznej komory rezonansowej - takiej jak w oryginalnym sejsmografie Zhang Heng'a, albo też zbioru kilku dysz podobnych do dzisiejszych telewizyjnych anten satelitarnych i skierowanych w najrożniejszych kierunkach świata. W punktach ogniskowych owych powierzchni umieszczone będą czujniki fal telepatycznych. Najpradowpodobniej funkcje tych czujników wypełniały będą odpowiednie przemysłowe kryształy kwarcowe, takie jak ów omówiony w podrozdziale K2.3 z tomu 9 monografii [1/5]. Możliwe jest jednak również użycie optycznych przestrzeni rezonansowych opisanych tam w podrozdziale K2.5, lub ampułek roztworu soli w wodzie opisywanych tam w podrozdziale K1. Od owych czujników telepatycznych, sygnał o nadchodzącym trzęsieniu ziemi przekazywany będzie do mikroprocesora komputerowego poprzez konwertor analogowo-cyfrowy. W mikroporocesorze będzie on przetwarzany przez odpowiedni system informatyczny, jaki podda go rozpoznaniu, analizie, oraz jaki na jego podstawie generował będzie sygnał alarmowy podawany na odpowiednie urządzenie alarmujące.
Fot. #H3: Jeszcze jedna ozdobna replika omawianego
tu instrumentu. Owa piekna replika także daje się nabyć w Hong
Kongu.
W 2003 roku można ją było sobie zamówić pod adresem
internetowym
well-link.com
(proponuję zaglądnąć na wszystkie kolekcjonowalne działa sztuki
dostępne na owej stronie).
#H4.
Ta sama zasada użyta w "houfeng didongy yi" może być też wykorzystana do wczesnego
wykrywania nadchodzących tornad, huraganów, fal tsunami i kilku innych zabójczych zjawisk natury:
Nazwa tornado używana jest do opisywania
morderczego wiatru wirowego który posiada siłę
niszczenia większą od dynamitu. Sporo budynków
uderzonych tornadem zwyczajnie eksploduje. Siła
tornada jest też w stanie wysysać w powietrze ludzi
usiłujących się przed nim ukrywać np. w piwnicach.
W Polsce tornada kiedyś nazywano "trąbami powietrznymi".
Słyszałem także że stara ludowa nazwa dla nich
brzmiała "tańcujący diabeł". Z kolei w Anglii dawniej
nazywano je "wind devil" czyli "wiatr diabeł". Więcej
szczegółów na temat tornad zawarte jest na odrębnej
stronie internetowej o nazwie
tornado.htm.
Interesującym
atrybutem tornad jest, że owe wirujące wiatry wyzwalają cały
szereg zjawisk elektrycznych i magnetycznych, które są
bardzo podobne do zjawisk wyzwalanych również przez
gotujące się trzęsienia ziemi. Dla przykłądu, miażdżenie
obiektów i kryształów piasku przez siły tornada powoduje
wyzwalanie efektu piezoelektrycznego podobnego do tego
który wyzwalany jest przez trzęsienia ziemi. Z kolei wyładowania
elektryczne i pioruny generują pole magnetyczne podobne
do tego z trzęsień ziemi. Dlatego nadchodzące tornada
wyzwalają najróżniejsze "sygnały telepatyczne" (lub
przepływy energii "chi") które mogą być odebrane zdalnie,
oraz które mogą być wykorzystane w zasadach działania
anty-tornadowych systemach wczesnego ostrzegania.
Niezwykłym
atrybutem zasady działania stosowanej w "houfeng didongy yi"
jest, że po odpowiednim prze-projektowaniu jego anten
parabolicznych, omawiane tutaj urządzenie jest w stanie
zdalnie wykrywać nie tylko trzęsienia ziemi, ale również
nadchodzące tornada. Stąd jego zasada
działania pozwala aby było ono również używane jako
urządzenie do zdalnego wykrywania tornad które właśnie
są w stadium powstawania. Więcej informacji właśnie
takim zastosowaniu "houfeng didongy yi" do zdalnego
wykrywania owych "tańcujących diabłów" zawarte jest
na całym szeregu stron internetowych poświęconych opisowi
"tornad"
a wylistowanych w "Menu 4", np. strony dostępnej pod nazwą
tornado_pl.htm.
Interesująco, zjawiska bardzo podobne do tych
generowanych przez tornada, są także generowane
przez nadchodzące huragany - po szczegóły patrz
totaliztyczne strony internetowe
hurricane_pl.htm oraz
katrina_pl.htm.
Dlatego urządzenie opisane na tej stronie może
również być użyte do uzyskiwania wczesnych
ostrzeżeń przed nadchodzącymi huraganami.
Ponadto, jak każdemu wiadomo, "produktami
ubocznymi" niektórych trzęsień ziemi są fale
morderczych tsunami. Ponieważ zaś opisane
tu urządzenie ostrzega przed nadejściem trzęsień
ziemi, ostrzega ono również przed nadejściem fal
tsunami które owe trzęsienia mogą zaindukować.
Fot. #H4: Jeszcze jedna interesująca
replika "houfeng didongy yi".
W 2003 roku była ona
prezentowana na stronie internetowej
www.iris.washington.edu
gdzie pojawiła się dzięki courtesy magazynu "National Geographic".
Odnotuj, że
interesującym atrybutem tego urządzenia jest iż po
odpowiednim prze-projektowaniu jego parabolicznej
"komory antenowej", jest ono w stanie zdalnie wykrywać
nadchodzące tornada oraz huragany. Prze-projektowanie
kształtu owej "komory antenowej" musi być takie, aby było
w stanie przechwycić i zogniskować fale telapatyczne
przychodzące z chmur położonych nieco ponad tym
instrumentem. (Odnotuj że w konstrukcji zaprezentowanej
na niniejszej stronie "houfeng didongy yi" był budowany
tak aby przechwytywać on sygnały telepatyczne nadchodzące
spod ziemi czyli z miejsc położonych nieco niżej niż owo
urządzenie.)
Część #I:
Koszta moich bezowocnych wysiłków aby zbudować opisywane tu urządzenie alarmujące:
#I1.
Uczelnie praktycznie każdego zniszczonego kraju, włączając w to Japonię,
były bombardowane licznymi moimi podaniami z naukowymi projektami budowy
opisywanego tutaj urządzenia do zdalnego wykrywania gotujących się trzęsień ziemi:
Już w 2005 roku, na konferencji naukowej
o nazwie "The International Conference on
Sensing Technology" (ICST 2005), Massey
University, Palmerston North, New Zealand,
21 to 23 November 2005, zaprezentowałem
swój referat [1#I1] o tytule
"Signal processing in the 'Zhang Heng Seismograph' for remote sensing of impending earthquakes".
Referat ów wyjaśniał dokładnie opisywaną
tutaj "hydrauliczną" zasadę działania
"houfeng didongy yi".
Tak się też złożyło, że prezentacja owego
referatu zbiegła się czasowo z utratą
mojej ostatniej pracy jaką udało mi się
mieć krótkoterminowo z Nowej Zelandii,
począwszy od 2001 roku - szczegóły w
mojej autobiografii.
Dlatego zaraz po wygłoszeniu powyższego
referatu, rozpocząłem energiczne rozsyłanie
swych podań o pracę do uczelni z niemal
całego świata, jakie ogłaszały zapotrzebowanie
na dowolną z wielu naukowych specjalizacji
w której posiadam wymaganą ekspertyzę.
W sumie, dosłownie setki takich podań o pracę
rozesłałem po uczelniach z wielu krajów, począwszy
od owego 2005 roku, aż do początka 2011 roku.
Ponieważ wiele z owych uczelni wymagało
aby do podania załączyć propozycję rodzaju
projektów badawczych które w ramach swego
zatrudnienia na danej uczelni by się tam realizowało,
do swoich projektów badawczych dla uczelni
o zorientowaniu technicznym zawsze włączałem
m.in. wykonanie i badanie prototypów "houfeng didongy yi"
opisywanego na tej stronie, a także wykonanie
i przebadanie prototypów całego szeregu innych
urządzeń jakich badania prowadzę, np. tych
do generowania lub przechowywania "darmowej
energii" jakie opisuję na moich stronach o nazwie
oscillatory_chamber_pl.htm,
eco_cars_pl.htm,
fe_cell_pl.htm,
free_energy_pl.htm, czy
pajak_jan.htm.
Tylko do uczelni z Japonii i z Nowej Zelandii takich projektów
badawczych powysyłałem co najmniej kilkadziesiąt.
Wysyłałem je także masowo m.in. do Australii, Haiti,
Pakistanu, Tailandii, Taiwanu, USA, kilku krajów
Europy (najwięcej do Anglii, Niemiec i Polski), oraz
do szeregu innych krajów - które już wkrótce potem
zaczęły być trapione kataklizmami przed jakich
nadejściem urządzenia które im proponowałem
miały ich ostrzegać z wymaganym wyprzedzeniem
czasowym. Owego masowego, choć zawsze bezowocnego,
wysyłania swych podań popartych projektami budowy
i badań opisywanego tutaj urządzenia wczesnego
ostrzegania przed nadchodzącymi trzęsieniami ziemi,
zaprzestałem dopiero na początku 2011 roku - kiedy
z powodu światowego kryzysu ekonomicznego
i mojego podeszłego wieku dalsze takie wysiłki
utraciły już sens i wszelkie szanse na realizację.
W międzyczasie moje badania prowadzone
zgodnie z filozoficznym podejściem "a priori"
(tj. "od przyczyny do skutku") nowej "totaliztycznej
nauki", ujawniły mi dosyć interesującą i wysoce
sprawiedliwą metodę działania Boga. (Owo podejście
"a priori" do badań nowej "totaliztycznej nauki"
opisane jest m.in. w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Podejście to jest "konkurencyjne" do podejścia
"a posteriori" starej dotychczasowej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej" opisywanej tu m.in.
w punkcie #B5.) Mianowicie, w każdym momencie
czasowym Bóg zna całą przyszłość. Stąd na długo
przed jej nadejściem Bóg już tak działa, aby owa
nadchodząca przyszłość otrzymała potraktowanie
które jest najbardziej sprawiedliwe oraz najbardziej
uzasadnione moralnością - na co staram
się ilustratywnie zwrócić uwagę czytelników m.in.
na całej swej stronie o nazwie
god_istnieje.htm
a także w punkcie #F1 strony o nazwie
rok.htm.
Przykładowo, dzięki starannemu przygotowaniu
wszelkich zdarzeń które dopiero nadchodzą,
wszystko co tylko dotyka ludzi Bóg tak umiejętnie
organizuje aby było to "samoregulujące się"
pod względem moralnym - tak jak to wyjaśniają
punkty #B3 do #B4.4 strony o nazwie
mozajski.htm.
Stąd jeśli Bóg wie np. ze spadku moralności
ludzkiej, że w przyszłości będzie zmuszony
uderzyć trzęsieniami ziemi w jakieś miasta
powiedzmy z Nowej Zelandii, wówczas w
ramach ostrzegania i przygotowania tego kraju
do kataklizmu który nieuchronnie nadejdzie (patrz
(4) w punkcie #B5 powyżej tej strony), Bóg się
upewnia aby w głównym muzeum owego kraju
(tj. w jego
"Te Papa")
na długo wcześniej znalazł się model "zdalnego
wykrywacza trzęsień ziemi" który by umożliwiał
mieszkańcom owego kraju dokładne poznanie
zasady działania urządzenia mogącego ich
ostrzegać przed owym póóźniej nadchodzącym
kataklizmem - tak jak to ilustruje "Fot. #D1" na tej
stronie. Ponadto Bóg się upewnia, aby w samej
Nowej Zelandii znalazł się odpowiednio przygotowany
ekspert, np. niejaki dr Jan Pająk (tj. ja), który uczelniom
owego kraju będzie uparcie proponował zbudowanie
działającego prototypu owego "zdalnego wykrywacza
trzęsień ziemi". Jeśli zaś pomimo tego wszystkiego,
mieszkający na nieustannie trzęsących się wyspach
Nowozelandczycy odrzucą wszystkie oferty
zbudowania dla nich owego "urządzenia wczesnego
ostrzegania", wówczas gdy trzęsinie ziemi będzie
musiało już nadejść, moralna odpowiedzialność za
wszelkie jego konsekwencje spadnie już tylko na
ich własne barki. Wszakże uprzednio Bóg uczynił
wszystko co w Jego mocy aby im dopomóc. (Nie
na darmo staropolskie przysłowie stwierdza, że
"każdego spotyka dokładnie to na co zasługuje".)
Oczywiście, Nowa Zelandia wcale NIE jest wyjątkiem.
Na podobnie "samoregulujących się moralnie"
zasadach, do nadchodzących kataklizmów Bóg
faktycznie przygotowuje też każdy inny kraj
i każde inne miasto. Przykładowo, okazuje się
że Bóg tak umiejętnie pokierował pojawianiem
się i treścią ogłoszeń pozycji uniwersyteckich,
jak również pokierował moimi krokami i moimi
poszukiwaniami pracy, że na uniwersytety z
każdego miasta i kraju które już w najbliższym
czasie miały być uderzone trzęsieniami ziemi,
ja wysłałem co najmniej jedno podanie o pracę
poparte moją propozycją budowy i badania
urządzenia ostrzegającego przed nadchodzącymi
trzęsieniami ziemi (typowo jednak poszło tam
wiele takich moich podań). Innymi slowy,
każde miasto i każdy kraj które już wkrótce
miały być uderzone śmiercionośnym trzęsieniem
ziemi, uprzednio otrzymały od Boga szanse aby
wejść w posiadanie taniego chociaż wysoce
efektywnego urządzenia do wczesnego ostrzegania,
które by alarmowało jego mieszkańców wystarczająco
wcześnie dla ucieczki, że takie zabójcze trzęsienie
ziemi właśnie nadchodzi. Ów niezwykły fakt
odnotowałem z dużym zaskoczeniem dopiero
niedawno. Mianowicie, badając najbardziej
niszczycielskie trzęsienia ziemi ostatnich lat,
ze zdumieniem odnotowałem regularność, że
co najmniej jeden uniwersytet z każdego miasta
i kraju poszkodowanego tymi trzęsieniami ziemi,
otrzymał co najmniej jedno moje podanie o pracę
poparte propozycją badania w nim i rozwoju
opisanego tu "urządzenia do wczesnego ostrzegania
przed nadchodzącymi trzęsieniami ziemi".
I tak, właśnie takie podania o pracę i propozycje
budowy urządzenia ostrzegającego wysłałem
kiedyś do następujących krajów - które do
czasu pisania tego punktu już zostały uderzone
trzęsieniami ziemi (w porządku alfabetycznym):
Chiny, Haiti, Japonia, Nowa Zelandia, Pakistan,
Tailandia, Taiwan, USA. Wszystkie też z nich aż
wielokrotnie odmówiły tym moim naukowym propozycjom
zbudowania dla nich i przebadania opisango tu
urządzenia ostrzegającego. Wszystkie też wkróce
potem doświadczyły trzęsień ziemi jakich sumaryczne
koszta ekonomiczne liczą się na biliony, zaś kosztów
istnień ludzkich NIE daje się wprost opisać - po
szczegóły niektórych z owych trzęsień ziemi patrz
"część #C" niniejszej strony. Co ciekawsze, pierwsze
(ostrzegające) trzęsienia ziemi zaczęły już nawet
kruszyć ściany niektórych budynków w równie jak
Polska pewnym kiedyś swojej stabilności i bezpieczeństwa
mieście Chicago - do którego uczelni powysyłałem
sporo podań o pracę i sporo projektów badawczych.
Po uświadomieniu sobie powyższego wpadłem
w panikę. Przypomniałem sobie bowiem, że takich
podań o pracę i propozycji badawczych wysłałem
także sporo do uniwersytetów z krajów i miast które
narazie NIE zostały jeszcze uderzone trzęsieniami
ziemi. Czy więc to oznacza, że pewnego dnia ich
los także się dopełni? Przykładowo, pamiętam że
takie podania wysyłałem także do Australii i do
Europy (najwięcej z nich do Anglii, Niemiec i do Polski).
Co mnie samego powinno też niepokoić, to że wysłałem
je nawet do "Victoria University" w Wellington -
niedaleko od którego znajduje się przedmieście
Petone w jakim ja sam mieszkam. Wiem wprawdzie,
że Petone w którym ja obecnie zamieszkuję, a
także niemal wszystkie duże miasta Polski, narazie
są chronione przed kataklizmami przez zamieszkujących
w nich tzw. "10 sprawiedliwych" których ochronne
działanie udokumentowałem w punkcie #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Niemniej jestem także świadomy, że moralność tam
szybko spada oraz że coraz otwarciej panoszy się
tam karalna przez Boga wysoce "zaraźliwa" forma
filozofii pasożytnictwa.
Ponadto wiem również, że z różnych przyczyn któregoś
dnia liczba owych "sprawiedliwych" wykruszy się tam
poniżej wymaganych co najmniej "10-ciu" - to zaś
zwolni Boga od bibilijnej obietnicy aby NIE zsyłać
tam kataklizmu. Wiem także iż Australia i cała Europa
(włączając w to Anglię, Niemcy i Polskę) dotychczas
uważane były za stabilne obszary - wolne od trzęsień
ziemi. Wiem jednak także, że za całkowicie stabilne
i bezpieczne do niedawna uważane było też miasto
Christchurch - co nie uchroniło go jednak przed losem
opisanym w punktach #C5 do #C6 tej strony. Dlatego
niniejszym rekomenduję czytelnikom, aby wzięli pod
uwagę to co tutaj opisałem i zaczęli się przygotowywać
na ewentualność iż w dzisiejszych coraz niemoralniejszych
czasach, trzęsienie ziemi może także uderzyć i w ich
miasto (po opisy "jak" się przygotować - patrz punkt #G2
na stronie o nazwie
plague_pl.htm).
#I2.
Jak się okazuje, to małostkowe interesy kilku "luminarzy nauki"
blokują postęp wiedzy o trzęsieniach ziemi dla całej ludzkości:
"Dlaczego" i "jak" chciwość i małostkowość kilku
naukowych decydentów blokuje postęp całej
ludzkości w badaniach zarówno opisywanego
tutaj telepatycznego urządzenia do zdalnego
wykrywania gotujących się trzęsień ziemi,
jak i w badaniach oraz wdrożeniach metod
zapobiegania trzęsieniom ziemi bazujących
na moralności, wyjaśniają to dokładniej punkty
#R1 do #R7 z odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm.
#I3.
Ja ciągle jestem gotowy dopomóc w badaniach i rozwoju prototypów
"houfeng didongy yi" działających na opisywanej tą stroną zasadzie:
Osobiście szacuję, że koszta materiałów,
wyposażenia, badań i wykonania (jednak
bez uwzględnienia ludzkiej robocizny)
konieczne dla wyprodukowania działającego
prototypu "houfeng didongy yi", wynosiły
będą około $US 50000. Potrzebne wyposażenie
obejmuje, między innymi, dobry konwencjonalny
(inercyjny) sejsmograf, system anten parabolicznych,
odpowiednio ukształtowane "feedhorns" i czujniki,
spectrum analyser z cyfrowym wyjściem, jakiś PC
komputer z dużą pamięcią (np. typu "serwer"),
oraz kilka prototypów stanowisk badawczych.
Nawet więc gdybym postanowił budować to
urządzenie na tej samej zasadzie jak wszystkie
inne badania które dotychczas prowadzę, czyli
w swoim wolnym czasie przeznaczonym na
odpoczynek oraz w kącie własnej sypialni,
ciągle prywatnie nie posiadam wymaganych
funduszy aby zakupić potrzebne materiały i
sprzęt - na przekór że owo urządzenie
kosztowałoby mniej niż pojedynczy dom
rodzinny jaki zostanie zniszczony najbliższym
trzęsieniem ziemi które z całą pewnością
nastąpi już wkrótce. Jednak być może czytelnik
mógłby tu dopomóc. Być może że czytelnik już
posiada dostęp do laboratorium badawczego z
całym wymaganym sprzętem. Lub być może w
kooperacji moglibyśmy razem ruszyć jakoś z
budową tego potrzebnego urządzenia w jakikolwiek
inny sposób - wszakże wszyscy go paląco potrzebujemy.
Zapraszam więc do przeglądnięcia niniejszej strony,
do osobistego sprawdzenia jak wykonalna jest idea
owego urządzenia, oraz do zrozumienia co jest
konieczne aby je zbudować. Potem zaś zapraszam
do rozważenia jak możnaby spowodować ruszenie
do przodu z jego budową. Wszakże kiedy w końcu
zostanie ono już zbudowane, będzie ono w stanie
uratować tysiące ludzkich istnień.
* * *
W 2005 roku zostałem zwolniony z mojej
pozycji wykładowcy nauk komputerowych.
(Ja mam wymaganą eksperyzę w dwóch
dyscyplinach, mianowicie w Informatyce
i w Inżynierii Mechanicznej.) Powodem
tamtej utraty pracy był zaistniały wówczas
w całej Nowej Zelandii tajemniczy spadek
liczby studentów studiujących nauki komputerowe
oraz informatykę. Potem przyszła depresja
ekonomiczna, powszechne bezrobocie, oraz
kataklizmy. W rezultacie, do dzisiaj nowej
pracy NIE udało mi się już znaleźć w Nowej
Zelandii. Jak to wyjaśniam też w
swojej autobiografii,
na przekór iż nadal pozostaję bezrobotnym,
nie otrzymuję nawet zasiłku dla bezrobotnych.
Utrata pracy zawsze jest sytuacją godną
pożałowania. Niemniej jest ona również otwarciem
możliwości znalezienia pracy która byłaby
bardziej odpowiednia dla badań i praktycznego
rozwoju urządzeń opisywanych na tej stronie
internetowej. Chociaż z powodu beznadziejnej
sytuacji ekonomicznej dzisiejszego świata,
na początku 2011 roku zaprzestałem aktywnego
szukania nowej pracy, ciągle rozważyłbym
jej podjęcie gdyby przypadkiem odpowiednia
praca "sama się znalazła". Proponowałbym
więc aby dać mi znać gdyby czytelnik
słyszał o odpowiedniej pozycji badawczo-rozwojowej.
Interesują mnie wszelkie pozycje, które
pozwoliłyby mi na opracowanie działających
prototypów dowolnych urządzeń opisywanych
na moich stronach internetowych. Obejmuje
to zarówno urządzenie alarmowe opisane na
niniejszej stronie internetowej, jak i
komorę oscylacyjną,
telekinetyczny dysocjator wody, czy
baterię telekinetyczną.
Najbardziej idealna pozycja, która najlepiej
służyłaby temu celowi, opisana jest na odrębnej
stronie internetowej
poszukuję pracy.
Niemniej, ja doskonale rozumiem, że w życiu
trudno jest osiągnąć ideały. Dlatego jestem
gotowy przedyskutować i rozważyć dowolną
pozycję która pozwalałaby mi na eksperymentalne
badania owych przyszłościowych urządzeń.
* * *
Odnotuj, że niniejsza strona internetowa faktycznie
jest wstępnym raportem naukowym jaki podsumowuje
wyniki moich "prywatnych" badań nad urządzeniem
do zdalnego wykrywania zagrażających nam trzęsień
ziemi (czyli które jest rodzajem starożytnego
przeciw-trzęsieniowego urządzenia alarmowego).
Urządzenie to posiada zdolność do wykrywania
trzesienia ziemi na długo przedtem zanim
trzęsienie to uderzy i zanim dokona ono zniszczeń.
Aby było jeszcze bardziej niezwykłe, urządzenie to
zostało już zbudowane i z ogromnym sukcesem
udowodniło swoją wartość w działaniu. To dlatego
ja wkładam wiele trudu w jego badanie i popularyzowanie.
Wierże bowiem że może ono ocalić wiele ludzkich
istnień. Dzięki moim publikacjom, każdy może sobie
poczytać i obiektywnie ocenić, jak to niezwykłe
urządzenie działa, jakiej zasady używa do wczesnego
wykrywania dopiero gotujących się i nadchodzących
trzęsień ziemi, oraz jaka jest jego niezwykła historia.
Zainteresowani czytelnicy mogą także załadować
sobie nieodpłatnie za pośrednictwem niniejszej strony
egzemplarz krótkiego podrozdziału K6.1 z tomu 9 najnowszej
monografii [1/5], "Zaawansowane urządzenia magnetyczne".
Podobnie jak ów referat [1#I1] wskazywany we wstępie
do tej strony i w jej punkcie #I1, również tamten
podrozdział K6.1 z [1/5] też opisuje to niezwykłe
urządzenie. Po jego załadowaniu, przyjdzie potem
znacznie łatwiej studiować go w ciszy i komforcie
własnego domu. Będzie też można udostępnić
jego kopie zainteresowanym kolegom którzy być
może badają zdalne wykrywanie nadchodzących
trzęsień ziemi (lub tornad albo huraganów).
* * *
Urządzenie opisywane tutaj posiada potencjał
dla uratowania niezliczonych ludzi i mienia.
Faktycznie to jeśli czytelnik mieszka w obszarze
nawiedzanym przez trzęsienia ziemi, zaś
urządzenie to zostałoby zbudowane wystarczająco
wcześnie, wówczas być może nawet uratuje
jego własne życie, lub życie kogoś kogo czytelnik
najbardziej kocha. Wszakże dla powodów
opisanych w punkcie #B6 tej strony, nasza
planeta jest rosnąco aktywna sejsmicznie, zaś
niszczycielskie trzęsienia ziemi przydarzają się coraz
częściej. Rosnąco też pojawiają się one w miejscach
w jakich poprzednio nikt o nich nie słyszał. Polska ani
Europa nie są już przed nimi bezpieczne. Każdy spałby
więc znacznie spokojniej gdyby posiadał urządzenie takie
jak to opisane tutaj, które obudziłoby go wystarczająco
wcześnie dla ucieczki przed niebezpieczeństwem.
Dlatego być może oboje powinniśmy przemyśleć jak
podjąć zbudowanie tego urządzenia. Ja posiadam
wiedzę i umiejętności wymagane dla jego zbudowania,
tyle że nie mam dostępu do laboratorium ani do właściwych
warunków dla eksperymentalnych badań i dla prototypowania.
Jednak być może iż czytelnik je ma, lub że byłby w stanie
je zorganizować. Gdyby więc dało się połączyć siły,
to niezwykłe urządzenie być może zostałoby zmaterializowane
po niemal 2000 latach od czasu kiedy przestało służyć
ludzkości, a w ten sposób otrzymałoby szansę aby
uratować znacznie więcej ludzi.
Część #J:
Dlaczego ma miejsce prześladowanie wynalazków - czyli "przekleństwo wynalazców":
Motto:
"Mądry Bóg celowo tak zarządza światem fizycznym, żeby postęp ludzkiej wiedzy musiał następować wzdłuż linii największego oporu."
Tzw. "przekleństwo wynalazców" ma swoje
uzasadnienie "moralnością grupową".
Uzasadnienie to zostało wyjaśnione aż na
szeregu stron - dla przykładu patrz punkt #B4.4 strony
mozajski.htm
czy punkt #G3 totaliztycznej strony
eco_cars_pl.htm.
#J2.
Jeszcze jeden wynalazek techniczny który również został zbudowany "przed swoim czasem":
"Zhang Heng seismograph"
wcale nie był jedynym urządzeniem technicznym skonstruowanym na
Ziemi, które się pojawiło kiedy ludzkośc nie była jeszcze na nie przygotowana.
Kolejnymj takim urządzniem było to pokazane na ilustracji obok.
Był nim wysoko zaawansowany (pierwszy) samolot skonstruowany
i oblatany na Ziemi w 1882 roku, czyli w czasach kiedy najbardziej
zaawansowaną maszyną byłą lokomotywa parowa. Ten niezwykły
samolot był zbudowany przez Polaka a jednocześnie Rosjanina,
wynalazcę o nazwisku Aleksander Możajski. Dalsze szczegóły
o tym niezwykłym samolocie zostały zawarte na stronie internetowej o
Aleksander Mozajski,
dostepnej poprzez "Menu 1" i
"Menu 4",
a także w podrozdziale V1 z tomu 17 monografii [1/5].
Fot. #J2 (T2 z [10]): Samolot zbudowany i oblatany przez Polsko/Rosyjskiego
wynalazcę nazywającego się Aleksander Mozajski. Został on skonstruowany
i oblatany w 1882 roku, tj. około 21 lat przed słynnym samolotem Braci Wright
z USA, oraz około 20 lat przed samolotem Nowozelandczyka o nazwisku
Richard Pearse.
Dalsze szczegóły tego niezwykłego Polsko/Rosyjskiego
samolotu zestawione zostały na stronie internetowej o nazwie
mozajski.htm
dostępnej poprzez "Menu 1" i
"Menu 4",
a także zestawione w podrozdziale V1 z tomu 17 monografii [1/5].
Część #K:
Nauki jakie wypływają z losów opisanego tu "seismografu Zhang Henga":
#K1.
Aby opakowanie nie zdewaluowało zawartości:
Z moich badań wynika,
że około 70% tych którzy zainteresowali się tematem omawianym
na niniejszej stronie, oraz którzy podjęli się trudu znalezienia
i odwiedzenia tej strony, ciągle zaniechuje doczytania się do
najważniejszych szczegółów opisywanych tutaj idei. Coś ich
więc zraża do zapoznania się z istotą tematu dla wyjaśnienia
którego niniejsza strona została oryginalnie opracowana.
Logicznie można wydedukować, że owym zrażającym elementem
nie jest sama opisywana tutaj idea, a wyrażenia, prezentacja oraz
język za pośrednictwem których idea ta została "opakowana".
Ja byłbym zainteresowany w poznaniu, czym jest ów zrażający
aspekt.
Fot. #K1: Imponująco wyglądająca replika
"houfeng didongy yi". Ilustruje ona wymownie,
jak pięknie wyglądał oryginał opisywanego tutaj
instrumentu w czasach kiedy jego budowniczy
bez przerwy go czyścił i dostrajał. Jak widać,
aparat ten był wspaniale dopracowany pod
każdym możliwym względem. Jego zasada
działania do dzisiaj szokuje swoją doskonałością.
Z kolei piękno wyglądu zewnętrznego jego
oryginalnego prototypu wzbudza zachwyt
nawet obecnie.
Powyższa replika w 2003 roku
była pokazana na bardzo interesującej stronie
www.kepu.com.cn
(proponuję rzucić okiem na ową stronę).
Piękno
oryginalnego "houfeng didongy yi" ujawniane przez
powyższą replikę zwraca naszą uwagę na ogromnie
ważną regułę. Mianowicie że "dla niektórych ludzi
wygląd i opakowanie jest ważniejsze od zawartości".
Reguła ta niestety odnosi się również i do niniejszej
strony internetowej. To bowiem jak strona ta została
sformułowana i opakowana, dla niektórych jest ważniejsze
od jej treści, tj. od wiedzy na którą stara się ona zwrócić
naszą uwagę. Nie zaliczmy więc i siebie do takich ludzi.
Część #L:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#L1.
Podsumowanie tej strony:
W odniesieniu do urządzeń naprawdę istotnych
ludzie wykazują zagadkową postawę. Mianowicie
im bardziej coś byłoby im przydatne, tym większe
opory stawiają przeciwko zbudowaniu tego.
#L2.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
#L3.
Jak
blogi
totalizmu
pozwolą ci na bieżąco śledzić co
aktualnie bada autor tej strony (tj.
dr inż. Jan Pająk)
oraz które jego witryny internetowe
zawierają najaktualniejsze strony:
NIE ma co tu "owijać w bawełnę" -
wyniki badań autora tej strony (tj. mnie)
od wielu już lat są intensywnie blokowane,
sabotażowane i obrzydzane przez kogoś
ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi
tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w
którejkolwiek wyszukiwarce internetowej
znalazł link np. do adresu z aktualną wersją
strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co
najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do
przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji,
których z różnych powodów NIE mogę już
aktualizować). W rezultacie bliźni do których
wyniki moich badań są adresowane, NIE
mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc,
którzy przypadkowo natkną się na niniejsze
słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach,
raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych
badań, jakie systematycznie publikuję na tzw.
"blogach totalizmu". (Odnotuj, że wszystkie
wpisy na każdym z istniejących blogów totalizmu
są lustrzanymi kopiami o takiej samej treści, zaś
równoczesne prowadzenie więcej niż jednego z
tych blogów ma zapobiegać utracie ich treści po
ich wydeletowaniu.) Aczkolwiek blogi te, podobnie
jak wszystkie moje strony internetowe, też są
deletowane i ukrywane, w chwili obecnej te z
nich, które faktycznie ja autoryzuję (tj. które
faktycznie zawierają opisy z tzw. "pierwszej ręki"
jakie ja osobiście przygotowałem) i które narazie
nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.blox.pl/html/ (ten zawiera wpisy od #3 - tj. od
2005/4/29)
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od
2018/3/16)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów
zawarte jest też na stronie z tematycznym
skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Na końcu każdego wpisu do swych blogów staram
się podać zestaw adresów witryn internetowych,
które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich
moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu
powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami,
adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z
zestawień adresów owych witryn publikowanych
pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu
rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze
wersje moich stron oraz opracowań.
Warto tu też dodać, że osobom starającym się
poznać moje autentyczne opisy wyników swych
badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają
blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają
jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne
opinie o moich badaniach (często mijające się z
prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników).
W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi
(na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy film
Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku
upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG lub na
komputerach PC z wyszukiwarką "Google Chrome".
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
autobiograficznej stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dalszych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
If you prefer to read English,
click on the flag below (jeśli preferujesz czytanie po angielsku,
kliknij na poniższą flagę)
Data pierwszego opracowania niniejszej strony: marzec 2003 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 8 sierpnia 2018 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)