Petone w NZ - dowody "specjalnego potraktowania" przez Boga
(2-języcznie, po angielsku
i polsku )
Uaktualizowano:
23 lipca 2013
Kliknij "X" lub "No" na np. planszy rzekomych błędów, lub na reklamie, jeśli te usiłują przeszkodzić w oglądnięciu tej strony.
Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
Pretendujemy że jesteśmy "wysoce cywilizowani".
Jednak żyjemy w szczególnie niemoralnych czasach.
Gdyby przykładowo Jezus pojawił się teraz wśród
ludzi i czynił to co w
Biblii
opisywane jest jako przykłady wyjątkowo moralnego
postępowania nakazywanego ludziom przez
Boga,
wówczas wszystko to co by czynił dzisiaj okazywałoby
się już nielegalne i karalne. Ludzkie standardy moralne
uległy bowiem w międzyczasie aż tak znacznemu
powypaczaniu i dewaluacji, że nawet najbardziej
moralne postępowanie samego Jezusa dzisiaj
okazałoby się karane przez prawo, byłoby brane
za obrazę przez wielu krzykliwych lecz wpływowych
ludzi, oraz przyjmowane byłoby wrogo przez wielu
bogaczy i polityków - tak jak satyrycznie ilustrują
to punkty #D1 i #C3 strony o nazwie
antichrist_pl.htm
oraz punkt #G3 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
W rezultacie, w dzisiejszych niemoralnych czasach
Jezusa też zapewne spotkałby podobny los jak w
starożytności, zaś w obliczu aż tak jawnego nieposłuszeństwa,
Bóg ponownie zmuszony byłby karać, prześladować
i rozpraszać po świecie odpowiedzialny naród -
tak jak przez cały czas trwania chrześcijaństwa
czyni to z Żydami. Ta dzisiejsza
wysoka niemoralność ludzi wynika z monopolu
i nieudolności dotychczasowej oficjalnej nauki ziemskiej,
która swymi prymitywnymi narzędziami ciągle NIE jest
w stanie dociec i ogarnąć Boga, dlatego insynuuje że
"Boga NIE ma" i promuje postępowanie typu "hulaj
dusza piekła NIE ma" (patrz punkt #A2 poniżej, lub
punkt #I1 strony o nazwie
god_istnieje.htm).
Jeśli zaś jakiś dzisiejszy
naukowiec bada już oficjalnie Boga (np. bada nakazy
Boga wyrażone w Biblii), wówczas zawsze czyni to
z intencją "negowania" - np. udowodnienia że dany
cud mógł zostać sfabrykowany, wyjaśnienia że dane
zdarzenia były tylko ciągiem "przypadków", itp. Przy
takim zaś nastawieniu, naukowcy owi NIE są w stanie
odnotować wielu prawd, które dla znacznej liczby ludzi okazują
się potem sprawą życia i śmierci. Przykładowo, naukowcy
ci NIE są w stanie odnotować, że niemoralnie postępujące
społeczności są przez Boga trapione śmiercionośnymi
kataklizmami - tak jak wyjaśniają to punkty #C1 i #E2 strony o nazwie
day26_pl.htm
czy punkty #I3 do #I5 niniejszej strony. Albo odnotować,
że instytucje które zaprzestały słuchania
głosu sumienia są przez Boga "eliminowane", zaś indywidualni
ludzie głusi na głos swego sumienia są przez Boga
przedwcześnie uśmiercani - zgodnie z
"zasadą wymierania
najniemoralniejszych" (wyjaśnioną
szerzej m.in. w punktach #G4 i #G1 strony o nazwie
will_pl.htm,
w punkcie #A2.7 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
czy w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm).
Albo zrozumieć, że każdą wojnę zawsze w ostatecznym
rozrachunku przegrywa agresor - tak jak wyjaśniają to
punkty #I2 i #E3 ze strony o nazwie
bitwa_o_milicz.htm.
Albo przyjąć do wiadomości, że tzw. "naukowa moralność",
wzmiankowana w punkcie #I5 tej strony, w rzeczywistości
jest odmianą "niemoralności" i jest przez Boga karana tak
samo surowo jak każda inna forma niemoralnego zachowania.
(Owa "naukowa moralność" to reguły moralne które spełniają
naukową definicję "moralności" przytoczoną w punkcie #B2 strony
morals_pl.htm,
a stąd które są zalecane ludziom przez reprezentantów
najróżniejszych dyscyplin dzisiejszej oficjalnej nauki - na
przekór, że wcale NIE spełniają one definicji "faktycznej
moralności" nakazanej ludziom przez Boga, jaka to
definicja została przytoczona w punkcie #B5 owej strony
morals_pl.htm.)
Poprzez też ignorowanie faktu, że Bóg ma swoje
cele do osiągnięcia i metody prowadzące do owych celów,
owi naukowcy NIE są również w stanie wykryć, że wszystkie
społeczności mogą efektywnie bronić się przed
kataklizmami - tak jak wyjaśniają to punkty #H1, #I2 i #J1 strony
quake_pl.htm,
że instytucje mogą łatwo unikać zostania "wyeliminowanym",
zaś indywidualni ludzie mogą oddalać niebezpieczoństwo
przedwczesnej śmierci przez zwykłą zmianę praktykowanej filozofii na
totalizm -
tak jak wyjaśniają to np. punkty #G6 i #G7 strony
will_pl.htm.
W rezultacie tych ignoranckich postępowań oficjalnej
nauki, nasza cywilizacja coraz bardziej oddala się od
prawdy o Bogu, coraz bardziej zbliża się do anarchii
i samozniszczenia, coraz częściej jest karana za
swą niemoralność narastająco niszczycielskimi
kataklizmami, zaś długowieczność ludzi zamiast
wzrastać, ostatnio zaczęła ulegać skróceniu z
powodu konieczności przedwczesnego uśmiercania
przez Boga najniemoralniejszych osobników.
Na szczęście dla prawdy, niedawno powstała odmienna
i konkurencyjna wobec dotychczasowej, nowa nauka
zwana "nauką totaliztyczną" (tj. ta nauka opisywana
w punkcie #A2 niniejszej strony). Nauka ta pomału
prostuje błędy i wypaczenia powprowadzane przez
dotychczasową starą tzw. "ateistyczną naukę ortodoksyjną"
(tj. przez tą starą, monopolistyczną, oficjalną naukę,
której błędnych twierdzeń my ciągle musimy uczyć
się w szkołach i na uczelniach). Jednym z tematów
objętych owym prostowaniem błędów i wypaczeń
oficjalnej nauki jest
prawda stwierdzeń z Biblii.
Niniejsza strona w swej "części #I"
(szczególnie
w jej punktach #I3 i #I3.1) dostarcza
materiału dowodowego jaki potwierdza
prawdę zawartej w Biblii obietnicy Boga, że
"Bóg NIE ześle żadnego
kataklizmu który by zniszczył czy poważnie
poturbował miasto albo społeczność w obrębie
której zamieszkuje co najmniej 10 tzw.
'sprawiedliwych' ". Ów materiał dowodowy
jest opisany w punktach #I3, #I3.1 i #I5 tej strony.
Pozostaje on też sprawdzalnym dla każdego
czytelnika tej strony. Wszakże dotyczy on dobrze
udokumentowanych faktów i miejscowości
(tj. bazuje na faktach opisanych w artykułach
z gazet dostępnych w internecie, dotyczy
zjawisk i miejscowości też opisanych
w internecie - np. dzisiejszego nowozelandzkiego
miasteczka "Petone", zlokalizowanego na
przedmieściu Wellington, w którym to miasteczku
mieszka m.in. autor niniejszej strony, itp.). W
sytuacji więc, kiedy powtarzalnie potrząsane
aż do dzisiaj przez Boga miasto Christchurch
NIE spojrzało nawet na publiczną ofertę autora
tej strony, aby zastopować tam dalsze trzęsienia
ziemi z pomocą bazującej na moralności metody
opisanej w punktach #J1 i #P5.1 strony o nazwie
quake_pl.htm,
być może wiele lat musi dalej upłynąć zanim
powszechnie dostępny stanie się także jakikolwiek
inny podobnie naukowo potwierdzony materiał
dowodowy na absolutną prawdę stwierdzeń i
obietnic z Biblii. W międzyczasie zaś miasteczko
Petone i miasto Christchurch z Nowej Zelandii
zapewne zdążą już przejść do legend o moralności -
podobnie jak do legend przeszło już miasto "Niniwa"
opisane w Biblii i polskie miasto "Wineta" opisana
w punkcie #H2 na stronie
tapanui_pl.htm.
Petone, Nowa Zelandia, 17 października 2012 roku
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Jakie są cele tej strony:
Celem tej strony jest naukowe udokumentowanie
na sprawdzalnych przez każdego badacza,
rzeczywiście zaistniałych przykładach, że z
powodu trwałego zamieszkiwania tzw. "10 sprawiedliwych"
w bliskości nowozelandzkiego miasteczka Petone,
miasteczko to cieszy się "specjalnym potraktowaniem"
Boga -
i (tak jak
Biblia
to obiecuje) faktycznie jest ono wyraźnie
chronione przed kataklizmicznymi zjawiskami
które kłopoczą inne pobliskie miejscowości.
#A2.
Materiał dowodowy tej strony mógł być zgromadzony tylko dzięki powstaniu
"totaliztycznej nauki" z jej "a priori" podejściem do badań:
Już jako małe dzieci wszyscy się przekonujemy
o jednej z najbardziej fundamentalnych prawd
naszego świata fizycznego, mianowicie, że
"aby coś poznać naprawdę dokładnie,
trzeba to oglądać, egzaminować lub badać
z więcej niż jednej strony, punktu widzenia,
podejścia, itp." To dlatego nawet jako
małe dzieci, każdą zabawkę i każdą rzecz
oglądamy od przodu i od tyłu, z boku i od
góry, oraz pod każdym możliwym kątem
widzenia jaki jest dla nas dostępny. Kiedy zaś
dorośniemy, nie kupimy sobie samochodu,
domu, ani nie wejdziemy w posiadanie niczego
innego (np. żony) jeśli dokładnie tego sobie nie
oglądniemy przynajmniej od przodu i tyłu, a
często także i z każdej innej możliwej strony.
Niestety, o tej fundamentalnej prawdzie
najwyraźniej zapomnieli ludzcy luminarze nauki.
Wszakże obecna oficjalna nauka ziemska
bada całą otaczającą nas rzeczywistość z
tylko jednego filozoficznego podejścia, które
nazywane jest "a posteriori" czyli
"od skutku do przyczyny". W rezultacie,
nauka ta poznaje co najwyżej tylko "połowę"
otaczającej nas rzeczywistości. Wszakże aby
poznać drugą połowę tej rzeczywistości, ludzkość
musi oficjalnie ustanowić także drugą, kompletnie
nową naukę, która będzie "konkurencyjna" wobec
dotychczasowej starej, oraz która podejmie naukowe
badania otaczającej nas rzeczywistości z zupełnie
przeciwstawnego podejścia, przez filozofów zwanego
"a priori", czyli "od przyczyny do skutku"
albo "od
Boga
rozumianego jako nadrzędna przyczyna
do otaczającej nas rzeczywistości rozumianej jako
skutek działań tegoż Boga".
Dotychczas bowiem, jeśli jakiś ziemski naukowiec
bada, lub badał, coś oficjalnie z owego podejścia
"a posteriori" (np. bada lub badał powstanie
wszechświata, czy stwierdzenia Biblii), wówczas
jego najważniejszym chociaż ukrytym celem
automatycznie staje się, lub stawało się,
"zanegowanie Boga" (np. próba
udowodnienia, że wszechświat powstał bez
udziału Boga, albo udowodnienia, że wszystkie
stwierdzenia Biblii dały się sformułować bez
potrzeby istnienia Boga). Wszakże podejście
"a posteriori" (tj. "od skutku do przyczyny")
dotychczasowej oficjalnej nauki bazuje na
założeniu o nieistnieniu Boga, wyrażonym tzw.
"Brzytwą Occama". Założenie owo stanowi
fundament filozoficzny dzisiejszej oficjalnej
nauki ziemskiej. (NIE bez powodu nauka ta
przez niektórych nazywana jest "ateistyczną
nauką ortodoksyjną".) Co gorsza, niektórym
"luminarzom nauki" wcale NIE wystarcza że
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" jako
całość neguje Boga, a sami, zupełnie prywatnie,
wykorzystują swoje tytuły naukowe, pozycje
akademickie, oraz wysokie zarobki (finansowane
z podatków), aby podejmować publiczne kampanie
nastawione na przekonanie ludzi do postawy
wyrażanej staropolskim powiedzeniem "hulaj
dusza piekła nie ma". Przykładem takiej kampanii
było niedawne umieszczanie na autobusach Anglii
i Nowej Zelandii ogłoszenia "There's probably no
God. Now stop worrying and enjoy your life" (tj.
"Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc
się martwić i ciesz się życiem") opisywanego
np. w punkcie #E1 totaliztycznej strony o nazwie
will_pl.htm
czy w punkcie #A2 totaliztycznej strony o nazwie
timevehicle_pl.htm.
Na dodatek do tego, tacy "luminarze nauki" okupujący
pozycje decydentów, wywierają ogromny nacisk
na swoich podwładnych i na innych naukowców, aby
i ci we wszystkim co oficjalnie czynią też "negowali
Boga". W rezultacie więc, niemal do dzisiaj, nikt na
Ziemi NIE podejmował naukowych badań otaczającej
nas rzeczywistości z owego drugiego podejścia
filozoficznego zwanego "a priori", jakie pozwoliłoby
poznać ludzkości także "tą drugą", przeaczaną
przez oficjalną naukę, część prawdy.
Na szczęście jednak dla prawdy, w 1985 roku
sformułowana została nowa teoria zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji.
Formalnie udowodniła ona istnienie Boga.
Tym zaś dowodem stworzyła ona fundamenty
filozoficzne i naukowe dla zupełnie nowej nauki,
zwanej "totaliztyczną nauką". Nauka ta bada
otaczającą nas rzeczywistość właśnie z owego
przeciwstawnego do dotychczasowego podejścia
"a priori" (tj. "od przyczyny do skutku"). W tym zaś
podejściu ta nowa nauka jest już w stanie poznać
także ową drugą, przeczaną przez starą naukę
i brakującą nam połowę prawdy o otaczającej nas
rzeczywistości. (Np. badaniem wszechświata może
ona naukowo ustalić jak naprawdę wszechświat
powstał - po szczegóły tego faktycznego powstania
wszechświata patrz podrozdziały A1 do A3
z tomu 1 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Badaniem zaś Biblii może ona już naukowo ustalić
"jak" i "dlaczego" Bóg dokonuje tego co Biblia
stwierdza, "jaki materiał dowodowy to potwierdza",
itp.) Niniejsza strona prezentuje wyniki niektórych
z ustaleń tej nowej nauki totaliztycznej.
W obecnych czasach nasilają się naciski starej
oficjalnej nauki aby zagwarantować jej absolutny
"monopol" w ugruntowywaniu u ludzi wyłącznie
wyznawanych przez tą naukę ateistycznych poglądów.
Naciski te manifestują się już praktycznie w każdym
obszarze życia. Ich doskonałym przykładem mogą
być coraz to większe prześladowania chrześcijańskich
wierzeń i systemów wartości, wyrażające się np.
oficjalnym podejmowaniem prześladowczych działań
opisywanych m.in. w artykule [1#C3] z punktu #C3
poniżej czy opisywanych w artykule [1#A2]
o tytule "Christians persecuted by courts, ex-archbishop
says" - tj. "chrześcijanie są prześladowani przez
sądy, stwierdził były arcybiskup", ze strony B1
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), April 17, 2012; albo
działań opisywanych w artykule [2#A2] o
tytule " ' No right' to wear cross at UK work" - tj.
"ubieranie krzyża 'zabronione' poczas pracy w
Anglii", ze strony B3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 12, 2012.
(Intrygujące iż dzisiejsi naukowcy zdają się NIE
odnotowywać, że takie naukowe prześladowania
chrześcijan i "nowożytna krucjata" oficjalnej nauki
przeciwko "wierze w Boga", faktycznie reprezentuje
jeszcze jedno potwierdzenie dla istnienia Boga.
Wszakże postępowanie tej nauki tylko potwierdza,
że wobec tzw. "intelektu grupowego" cechowanego
własną "moralnością grupową", jakim to "intelektem
grupowym" są m.in. chrześcijanie, właśnie zaczyna
działać grupowa wersja
karmy
oraz rządzącego karmą tzw. "Prawa Bumerangu" -
opisywanego m.in. w punkcie #C4.4 strony o nazwie
morals_pl.htm
czy w punkcie #B3 strony o nazwie
mozajski.htm.
(Czym dokładnie są "intelekty grupowe" i cechująca
je "moralność grupowa" wyjaśnia to szerzej punkt #E2 strony
totalizm_pl.htm.)
Prawo to powoduje, że obecnie chrześcijanie otrzymują
m.in. od ateistów tzw. "zwrot
karmy
grupowej" za potraktowanie jakiemu
poddawali ateistów w czasach inkwizycji i palenia
niewiernych na stosie, podobnie jak najróżniejsze
inne "intelekty grupowe" też otrzymują obecnie zwroty
karmy za to co one czyniły kiedyś w przeszłości - np.
Anglia otrzymuje zwrot karmy kolonializmu, Europa
otrzymuje zwrot karmy za swe "wyprawy krzyżowe",
Nowa Zelandia otrzymuje zwrot karmy sprzed
około 200 lat, tj. z czasów przybycia tam pierwszych
białych osadników , USA otrzymuje zwrot karmy z
czasów niewolnictwa, itp. Sam zaś fakt, że owo
Prawo Bumerangu działa w rzeczywistym życiu
i wymierza "samoregulującą się" sprawiedliwość,
jest potwierdzeniem istnienia Boga, ponieważ tak
naprawdę to tylko Bóg jest w stanie nadzorować
i wyegzekwować takie "bumerangowe" działanie
mechanizmów moralności.)
Innymi przykładami takich nacisków starej nauki na
przyjmowanie przez ludzi ateistycznych poglądów
może być owo wyżej opisane umieszczenie na
autobusach ogłoszeń nakłaniających do ateizmu
(tj. ogłoszeń w rodzaju "There's probably no God.
Now stop worrying and enjoy your life" - tj.
"Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc się
martwić i ciesz się życiem" z londyńskich autobusów
opisane m.in. w punkcie #E1 strony o nazwie
will_pl.htm);
czy też oficjalne wdrażanie najróżniejszych sposobów
moralnego (ateistycznego) korumpowania dzisiejszej
młodzieży - np. patrz takie sposoby korumpowania
młodzieży opisane w punkcie #B5.1 w/w strony
will_pl.htm,
lub opisane w punkcie #D3 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Najbardziej jednak groźne dla ludzkości jest ustanowienie
"monopolu oficjalnej nauki" w nauczaniu w szkołach wyłącznie
ateistycznych poglądów. Manifestacją tego monopolu
jest m.in., że naukowcy otwarcie już zabraniają nauczania
"kreacjonizmu" w szkołach i wymuszają aby nauczany
tam był jedynie "ewolucjonizm". Przykładem owych
nacisków są losy tzw. "Monkey Bill" (czyli prawa
do nauczania kreacjonizmu w szkołach) - opisane
w artykule [3#A2] o tytule "Scientists
campaign for veto on controversial Monkey Bill"
(tj. "naukowcy walczą aby zawetować kontrowersyjne
prawo do nauki kreacjonizmu w szkołach, zwane
Monkey Bill"), ze strony B1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012. Z
kolei uleganie owym naciskom wprowadza bardzo
niebezpieczny precedens ustanawiania monopolu
na tylko jeden rodzaj poglądów (tj. ateistycznych).
Dlatego jednym z celów jaki postawiła dla siebie nowa
"totaliztyczna nauka", jest uświadamianie ludziom
że wszelkie monopole, włączając w to "monopol
na wiedzę i na poglądy" starej "ateistycznej nauki
ortodoksyjnej", są wysoce niebezpieczne i ogromnie
szkodliwe dla ludzi - co najszczegółowiej stara
się wyjaśnić punkt #H1 strony o nazwie
humanity_pl.htm.
"Totaliztyczna nauka" argumentuje więc, że zamiast
dotychczasowego nauczania w szkołach
tylko jednokierunkowych poglądów, np. obecnie
tylko "naukowego ewolucjonizmu", albo w przyszłości
tylko "totaliztycznego kreacjonizmu" (tj.
"kreacjonizmu" bazującego na nowej
teorii wszystkiego zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
oraz na wynikającej z tej teorii moralnej
filozofii totalizmu),
najwięcej korzyści przyniesie ludzkości oficjalne
nauczane w szkołach obu te pglądów równocześnie -
tak aby zdrowa i wnosząca postęp naukowa
"konkurencja" pomiędzy nimi mogła inspirować
i przyspieszać odkrywanie przez ludzi gdzie
faktycznie leży prawda.
Więcej informacji o obu powyższych, "konkurencyjnych"
wobec siebie naukach, tj. o starej "ateistycznej
nauce ortodoksyjnej" oraz o nowej "nauce
totaliztycznej", a także o ich podejściach i
możliwościach, prezentuje m.in. punkt #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
punkty #C1 do #C6 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
punkt #J2 strony o nazwie
pajak_jan.htm,
punkt #B1 strony o nazwie
tornado_pl.htm,
punkty #F1.1 do #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm,
a także kilka innych totaliztycznych opracowań.
#A3.
Niniejsza strona prezentuje wyniki kolejnych badań skompletowanych przez
nową "totaliztyczną naukę", jakie na bazie empirycznego materiału dowodowego
weryfikują naukowo i bezstronnie prawdę stwierdzeń (obietnic Boga) wyrażonych w
autoryzowanej (zainspirowanej) przez Boga Biblii:
Problem z naszą obiektywną wiedzą na temat
Boga i na temat stwierdzeń zawartych w Biblii
polega na tym, że faktycznie to dotychczas
nikt NIE stosował nowoczesnych metod
naukowych aby dokonywać obiektywnych
i bezstronnych weryfikacji naszej wiedzy
dotyczącej Boga - co nieustannie staram
się wyjaśniać i podkreślać w swoich publikacjach
(np. patrz punkt #A2 strony o nazwie
healing_pl.htm).
Wszakże religie nakazują nam aby "wierzyć im
na słowo" we wszystkich sprawach dotyczących
Boga i dotyczących prawdy stwierdzeń świętych
ksiąg. Natomiast stara tzw. "ateistyczna nauka
ortodoksyjna" skupia się głównie na spekulatywnym
"negowaniu" wszystkiego co dotyczy Boga (zamiast
na obiektywnym tegoż badaniu) - co wyjaśniam i
podkreślam m.in. we wstępie do niniejszej strony.
Stąd nowa "nauka totaliztyczna" jest pierwszą
nauką w dziejach Ziemi, która z użyciem nowoczesnych
narzędzi dzisiejszej nauki stara się obiektywnie
weryfikować na dostępnym jej empirycznym
materiale dowodowym prawdę naszej wiedzy
na temat Boga, na temat stwierdzeń zawartych
w Biblii, na temat istotnych różnic jakie musiałyby
istnieć pomiędzy hipotetycznym "światem
pozbawionym Boga" a światem stworzonym
i inteligtentnie rządzonym przez wszechmogącego
Boga w którym my żyjemy (tak jak owe istotne
różnice opisuje punkt #B1 ze strony o nazwie
changelings_pl.htm),
itp., itd.
Do dnia dzisiejszego nowa "nauka totaliztyczna"
zdołała już obiektywnie i naukowo zweryfikować
na dostępnym jej empirycznym materiale dowodowym
aż cały szereg stwierdzeń zawartych w Biblii.
Wylistowane teraz tutaj będą tematy owych
weryfikacji oraz linki do tych punktów na
totaliztycznych stronach i publikacjach, w
których wyniki owych obiektywnych weryfikacji
stwierdzeń Biblii przez "totaliztyczną naukę"
zostały zaprezentowane. Oto one:
1.
Obietnica Boga z Biblii, że NIE zniszczy on
miejscowości w której zamieszkuje co najmniej 10
tzw. "sprawiedliwych". Obietnica ta okazuje
się niewypowiedzianie istotna dla ludzi. Wszakże
w dzisiejszych czasach kataklizmów i nieszczęść
oddaje ona nam do ręki bardzo skuteczną i
relatywnie łatwą do urzeczywistnienia metodę
obrony i samoobrony przed kataklizmami.
Wyniki weryfikacji tej ogromnie istotnej obietnicy
zostały zaprezentowane w punktach #I3 do #I5
niniejszej strony. Z kolei aż cały szereg bazujących
na tej obietnicy Boga metod obrony przed kataklizmami
opisany został w punktach #I1 do #J1 strony o nazwie
quake_pl.htm.
2.
Dyskretne ostrzeżenia Boga z Biblii, że uśmiercona będzie
każda osoba która zaprzestanie słuchania głosu swego
sumienia. Następstwem zaś owego ostrzeżenia
jest, że np. jeśli jakiś rodzic NIE dyscyplinuje swoich
dzieci lub nastolatków z pomocą przysłowiowej "rózgi",
wówczas pozwala im wyrobić w sobie głuchotę na głos
sumienia, a tym samym prawdopodobnie skazuje
je na śmierć jeszcze w młodym wieku. Interpretację
przykładów owych ostrzeżeń Boga, a także mechanizmu
jaki u dzieci pozbawionych dyscyplinowania rózgą
może powodować przedwczesną śmierć tych dzieci,
zaprezentowano w punkcie #G1 odrębnej strony o nazwie
will_pl.htm.
Jak też ustaliła to nowa "nauka totaliztyczna", owo
uśmiercanie niemoralnie postępujących ludzi (tj.
ludzi głuchych na głos swego sumienia) jest jedną
ze składowych konsekwentnie wdrażanej na Ziemi przez Boga
zasady "przeżywania najmoralniejszego".
(Inne składowe tej samej zasady "przeżywania najmoralniejszego"
obejmują np. bankrutowanie przez Boga instytucji które stały
się głuche na głos sumienia, czy przegrywanie wojen zawsze
przez agresorów.) Ta zasada "przeżywania najmoralniejszego"
faktycznie jest wdrażanym przez Boga odpowiednikiem
dla darwinowskiej zasady "przeżywania najsilniejszego" -
która jednak na Ziemi obowiązuje tylko w świecie dzikich
zwierząt pozbawionych sumienia. Niestety, niekompetentna
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" błędnie wmawia
ludzkości, że owa zasada "przeżywania najsilniejszego"
ze świata zwierząt obowiązuje także wyposażonych w
organ sumienia ludzi. Generalna zasada "przeżywania najmoralniejszego"
została opisana dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm.
Z kolei szczegółowa prezentacja wyników obiektywnej weryfikacji omawianego
tu ostrzeżenia Boga na dostępnym empirycznym materiale dowodowym,
zaprezentowana została w punktach #G1 do #G7 owej strony o nazwie
will_pl.htm.
3.
Wyjaśnienie Boga z Biblii, że wszystko co jest dla
ludzi "widzialne" zostało stworzone z tego co dla ludzi
pozostaje "niewidzialne". Wyjaśnienie nowej
"totaliztycznej nauki", iż cały nasz widzialny "świat
fizyczny" został uformowany poprzez odpowiednie
zorganizowanie naturalnym "programem" niewidzialnej
dla ludzi i inteligentnej tzw. "przeciw-materii", opisane
zostało w (5) z punktu #C12 strony o nazwie
biblia.htm.
Wyjaśnienie to bazuje na wykrytej dopiero przez
ową "teorię wszystkiego" zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
niewidzialnej dla ludzi substancji zwanej "przeciw-materią".
Warto tutaj też odnotować, że ów naturalny "program"
który organizuje tamtą niewidzialną "przeciw-materię"
w widzialną dla ludzi "materię", w Biblii jest zwany "słowem"
Boga. W czasach zaś kiedy nie znano jeszcze dzisiejszego
pojęcia "program", pojęcie "słowo" doskonale już oddawało
to co dzisiaj nazywamy "informacją", a także "algorytmem"
i "programem".
4.
Wyjaśnienie Boga z Biblii, że "kobiety" zostały stworzone
jako uzupełnienie i poszerzenie "mężczyzn", które w unii
z mężczyznami formuje coś znacznie lepszego niż każda
z tych dwóch płci wzięta oddzielnie, a nie jako kopie
mężczyzn przeznaczone do niezależnego od mężczyzn
życia, decydowania, zarządzania, prokreacji, itp.
Wyjaśnienie to potwierdzone zostało w punkcie #B2
strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
5.
Upomnienie Boga z Biblii, że ludziom NIE wolno
oddawać się praktykom homoseksualnym.
Wysoką szkodliwość społeczną homoseksualnych
praktyk objętych tym upomnieniem Boga potwierdza
i wyjaśnia punkt #B4 ze strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
Z kolei jeden ze sposobów na jaki Bóg dyskretnie
dziś karze (bez odbieranie ludziom ich "wolnej woli")
promowanie otwartego praktykowania homoseksualizmu,
został udokumentowany materiałem dowodowym
w punkcie #I3.1 poniżej na niniejszej stronie.
Jak czytelnik sam może też sobie sprawdzić z pomocą
owych procedur weryfikacyjnych zaprezentowanych
pod w/w linkami, każde ze stwierdzeń Biblii jakie zostało
obiektywnie i naukowo zweryfikowane przez nową
"totaliztyczną naukę", okazuje się wyrażać absolutną
"prawdę" Na dodatek, stara "ateistyczna nauka
ortodoksyjna" jedynie bezpodstawnie natrząsa
się z Biblii, negując jej treść wyłącznie w sposób
spekulatywny jaki NIE opiera się na żadnym
empirycznym materiale dowodowym, a jaki
jedynie jest produktem teoretycznych wypocin
indywidualnych naukowców. Żaden też naukowiec
nigdzie jeszcze NIE udowodnił bezspornie, że w
Biblii zawarta jest nieprawda czy jakiekolwiek zwodnicze
stwierdzenie. To zaś razem wzięte, nakłania abyśmy
zaczęli jednak traktować i studiować stwierdzenia
Biblii z naukową powagą, rzeczowością i obiektywnością
na jakie one zasługują, a z jakimi zaczęła do nich
się odnosić dopiero nowa "nauka totaliztyczna".
(Więcej na temat naukowego potwierdzania stwierdzeń
Biblii wyjaśnia też punkt #G7 na stronie o nazwie
will_pl.htm.)
#A4.
Niniejsza strona jest kolejną z całej serii stron jakie autoryzuję,
a jakie poświęcone są niezwykłym miejscowościom moje zamieszkiwanie
w których wpłynęło na wykształtowanie się
filozofii totalizmu:
Do innych takich stron, które ja też autoryzuję,
a które opisują miejscowości w jakich kiedyś
mieszkałem i jakich wyróżniający się czymś
mieszkańcy wpłynęli na stopniowe
wykształtowanie się obecnej formy
filozofii totalizmu
i nowej "totaliztycznej nauki", zaliczają się (kliknij
na poniższe ich nazwy aby je przeglądnąć):
wszewilki.htm,
wszewilki_jutra.htm,
stawczyk.htm,
milicz.htm,
bitwa_o_milicz.htm,
sw_andrzej_bobola.htm,
wszewilki_milicz.htm,
wroclaw.htm,
malbork.htm,
przepowiednie.htm,
korea_pl.htm.
Niemal też jedyną miejscwością na temat której
nadal NIE ukończyłem jeszcze pełnej odrębnej
strony internetowej, chociaż mieszkałem w
niej przez niemal cały rok szkolny i chociaż
wywarła ona znaczący wpływ na moją
świadomość filozoficzną, jest polska wieś
Cielcza koło Jarocina.
Wprawdzie już przygotowałem i opublikowałem
w internecie odrębną stronę o owej wiosce
Cielcza,
jednak strona ta ciągle wymaga końcowego
"wypolerowania" i "dostrojenia". Wszakże
dla jej ukończenia potrzebuję więcej informacji
i więcej danych - które będę w stanie zgromadzić
dopiero kiedy następnym razem będę w Polsce
(zamierzam wówczas odwiedzić tę wioskę,
odświeżyć swoją pamięć, potem zaś dokończyć
już rozpoczętą stronę internetową o nazwie
cielcza.htm
w całości przygotowywaną na jej temat i na temat
wpływu jaki wioska ta wywarła na wykształtowanie się nowej
filozofii totalizmu).
Część #B:
Co to takiego "Petone":
#B1.
Gdzie znajduje się Petone:
Petone jest małym miasteczkiem zlokalizowanym
około 8 kilometrów na północ od centrum Wellington -
tj. od stolicy Nowej Zelandii. W dniu 17 kwietnia
2012 roku statystyki podawały zaludnienie Petone
jako równe 6609 osób - czyli w przybliżeniu było
równe liczbie ludzi mieszkających w polskiej wsi
Cielcza,
którą wzmiankuję w punkcie #A3 tej strony.
(Jednak od owej daty zaludnienie
miasteczka Petone zapewne już się obniżyło - tak jak
opisuje to artykuł [1#B1] o tytule "Skilled
and cashed-up Kiwis flee in numbers" - tj. "wykwalifikowani
i dobrze zarabiający Nowozelandczycy uciekają
masowo", ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku-Thursday, December 22, 2011.
Wszakże rozliczne monopole, którymi obrosła
Nowa Zelandia, sprowadziły na ów kraj tyle podwyżek
cen, takie drożyzny, oraz taki poziom biurokracji,
komplikacji, nieudolności i bezrobocia, że życie
staje się tam coraz trudniejsze zaś coraz większa
liczba Nowozelandczyków klepie coraz większą
biedę.) Właściwie to Petone jest uważane przez
miejscowych za jedno z przedmieść stolicznego
Wellington. Ponieważ jednak z Wellington łączy
je tylko jedna szosa i jedne tory kolejowe
przebiegające wzdłuż krawędzi (styku)
stromego zbocza łańcucha górskiego
widocznego na horyzoncie fotografii z
"Fot. #B1a", oraz zatoki morskiej zwanej
"Wellington Harbour" - też ujętej na owej
fotografii, zaś wąska wykuta w skale półka
skalna po której owa szosa i tory przebiegają
NIE pozwala aby umieszczane na niej były
także jakieś zabudowania, faktycznie Petone
jest odrębnym miasteczkiem oddzielonym
od Wellington przez aż kilkukilometrowy
obszar braku zabudowań ludzkich.
Petone jest położone na wylocie długiej doliny
obrzeżonej przez dwa pasma górskie i wycelowanej
w morze w kierunku z północy na południe.
Petone jest ostatnią miejscowością na
południowym końcu owej doliny. Po Petone
dolina ta zagłębia się już w morze i formuje
rodzaj zatoki morskiej zwanej "Welligton Harbour".
Położone na południe od Petone stoliczne
miasto Wellington, rozlokowane jest już nie
w owej dolinie, a na szczytowych częściach
zachodniego pasma górskiego ograniczającego
tą dolinę - w miejscu gdzie owo pasmo zagłębia
się w morze aż tak mocno, że szczyty niektórych
z owych gór schodzą w dół niemal do poziomu
morza. Na północ od Petone, w tej samej dolinie
rozlokowany jest aż cały szereg innych miejscowości,
z których najbliższa do Petone jest "Lower Hutt".
Od Lower Hutt Petone oddzielona jest jedynie
dosyć szeroką rzeką o nazwie "Hutt River",
ujście której do Wellington Harbour widoczne
jest na zdjęciu z "Fot. #B1a". Po dopłynięciu
do Petone ta rzeka przecina dolinę na ukos,
od jej zachodniego grzbietu górskiego ku
wschodniemu grzbietowi. Będąc więc
ograniczone aż z trzech stron przez:
(1) ową rzekę, (2) zachodni grzbiet
górski, oraz (3) plażę Wellington Harbour,
zabudowania Petone zmuszone są do
rozprzestrzeniania się po obszarze o
kształcie trójkąta.
Z Wellington Petone jest połączone jedną szosą
i jedną linią kolejową - obie biegnące wzdłuż owej
półki skalnej na krawędzi owej Wellington Harbour.
Z lotniska w Wellington do Petone najłatwiej się
dostać za pomocą pomarańczowo pomalowanego
autobusu numer 91 o nazwie "Airport Flyer".
Przejazd z lotniska w Wellington do Petone
trawa około pół godziny. Ceny biletu nie jestem
w stanie zdefiniować jednoznacznie, bowiem
co krótkie okresy czasu ponownie ona wzrasta.
W chwili gdy pisałem ten paragraf bilet ten
kosztował około 10 dolarów.
Podobnie jak w niemal całej Nowej Zelandii,
również w Petone wszystko działa na zasadzie
"znajomości". Wszakże niemal wszyscy się tu
znają - czasami nawet od kilku generacji. Każdy
też do każdego zwraca się tu "po imieniu".
Jako dla twórcy totalizmu oraz dla badacza
filozoficznych trendów, jest dla mnie więc wysoce
interesujące porównywanie działania mechanizmów
życiowych w Petone, z mechanizmami jakie
ciągle pamiętam z polskiej wsi
Cielcza -
w której wszystko także załatwiane było na
zasadach "znajomości". Powodem dla którego
budzi to taką moją ciekawość, jest że obie te
miejscowości okupują niemal przeciwstawne
końce moralnego spektrum.
(a)
(b)
Fot. #B1ab: Widoki miasteczka Petone
z przedmieścia Wellington, Nowa Zelandia.
Zdjęcia te ilustrują typowy wygląd miasteczka
Petone w pogodny dzień. Niestety, ostatnio
takie pogodne dni mają miejsce raczej rzadko
w stolicznym mieście Wellington, które w
Nowej Zelandii jest znane jako "windy city" -
czyli "miasto wiatrów". Z powodu zaś
bliskości Petone do owego omiatanego wiatrami,
przeważnie zachmurzonego i okrywanego
mgłą Wellington, także typowa pogoda w
Petone to wietrzny dzień, zachmurzone niebo,
mgła ponad lotniskiem, oraz częsty deszcz.
Tyle, że w następstwie
bliskości owych tzw. "10 sprawiedliwych"
(wyjaśnionego lepiej w punkcie #I2 tej strony),
Petone jest nieporównanie rzadziej trapione
mgłami niż Wellington - co doskonale ilustruje
zdjęcie z "Fot. #B1a" - które uchwyciło mgłę
w typowe dni gromadzącą się ponad Wellington,
podczas gdy Petone jest wolne od mgły. (Wszakże,
przeciwstawnie do chmur, mgły są częstym
powodem trudności komunikacyjnych, paraliży
lotnisk, zderzeń i wypadków samochodowych,
itp. Stąd, podobnie jak kataklizmami, także m.in.
mgłami inteligentna "matka natura" manifestuje
swoje wyzwalane mechanizmami moralności
"dezaprobaty", "ostrzeżenia", "nieprzyjazne
nastawienia do danych społeczności", itp.)
Dni więc kiedy niebo nad Wellington i Petone
jest wolne od chmur, tak jak na powyższych
zdjęciach, są bardziej wyjątkiem niż normą.
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Fot. #B1a (lewe):
Ogólny widok Petone sfotografowany w kierunku
od wschodu ku zachodowi z wierzchołka wąskiego
łańcucha górskiego który oddziela miasteczko Petone
od miejscowości Wainuiomata. Z powodu owego
łańcucha górskiego, Wainuiomata NIE należy już
do tego samego "zasięgu zniszczenia" co Petone.
(Czym jest ów "zasięg zniszenia", wyjaśnia to punkt #G2 strony
day26_pl.htm.)
Stąd wiele kataklizmów które powodują spore
zniszczenia w owym Wainuiomata, nie czyni
żadnej szkody w Petone. Odnotuj na owym
zdjęciu zatokę morską zwaną "Wellington
Harbour", ujście rzeki zwanej "Hutt River",
oraz odcinek długiej, prostej petońskiej plaży
pokrytej czarnym żwirem. Po owej prostym
odcinku plaży ja lubię spacerować w pogodne
dni w godzinach lunchu. Lubię też przesiadywać
na ławce i delektować się widokami z owego
wybiegającego w morze petońskiego molo
jakiego cieniutki zarys widać na zdjęciu około połowy
długości prostego odcinka plaży. Przy połowie
lewej krawędzi zdjęcia widać też na zatoce morskiej
fragment najbliższej do Petone wyspy zwanej
"Somes Island" - która jest też widoczna na zdjęciach
"Fot. #B1b" i "Fot. #I3a" z niniejszej strony.
Wyspa ta jest obecnie rezerwatem przyrody,
zaś w przeszłości była miejscem kwarantanny
(i wygnania) ludzi posądzanych iż przynoszą
do Nowej Zelandii jakąś groźną chorobę.
Na uwagę zasługuje także generalna "atmosfera"
tego zdjęcia. Wszakże doskonale ilustruje ona
ustalenie "totaliztycznej nauki" wyjaśnione w
punkcie #I4 strony o nazwie
day26_pl.htm,
że pogoda i natura danego miejsca na ziemi
jest zawsze odzwierciedleniem stanu moralnego
społeczności która zamieszkuje w owym miejscu.
Fot. #B1b (prawe):
Widok zatoki morskiej "Wellington Harbour"
sfotografowanej w pogodny dzień podczas
jednego z moich ulubionych spacerów w
godzinach lunchu po żwirowej (wulkanicznej)
plaży petońskiej. (Tj. spacery po owej plaży
były moim ulubionym sposobem odpoczynku
aż do czasu pojawienia się tam plagi krwiopijnych
"muszek piaskowych" (po angielsku zwanych
"sand-flies") opisywanych w punkcie #B3 tej
strony.) Owa żwirowa plaża widoczna w dolnej
części tego zdjęcia jest dosyć istotna
strategicznie. Wszakże w przypadku jakiejś
wojny i inwazji Nowej Zelandii (spowodowanej
np. nadchodzącą na Ziemię epoką "wielkiego
głodu" - tak jak wyjaśnione w punkcie #H3 strony
przepowiednie.htm),
to najprawdopodobniej właśnie na niej
wylądowałby desant morski usiłujący opanować
stolicę Wellington - tak jak wyjaśniłem to w punkcie
#C2 poniżej. Odnotuj że na tym zdjęciu grzbiety
fal morskich są ustawione równoległe do linii
plaży - co jest typowym zachowaniem dla morza.
Zdjęcie to wykonałem z obiektywem aparatu
wycelowanym w kierunku na południe. Dlatego
oprócz pobliskiej wyspy "Somes" z zabudowaniami
kwarantannymi na swym wierzchu, na horyzoncie
zdjęcie uchwyciło też zabudowania niedalekiego
Wellington - które to miasto w pogodne dni jest
doskonale widoczne z Petone i dla którego Petone
jest jednym z przedmieść. (Wyspę Somes widać
także na "Fot. #I3a", jednak NIE widać tam już
zabudowań Wellington, ponieważ zakryte one
tam były nisko zawisającymi chmurami.)
Interesującym zjawiskiem też uchwyconym na
opisywanym tu zdjęciu są owe rozwiewane przez
silne nowozelandzkie wiatry, długie białe chmury.
Od właśnie takich długich, białych chmur, Nowa
Zelandia bierze swoją maoryską (rodzimą) nazwę
"Aotearoa" - czyli "Ląd Długich Białych Chmur".
#B3.
Niezwykłości i ciekawostki miasteczka Petone:
Z jakichś tajemniczych powodów Petone jest
raczej niezwykłym miasteczkiem. Przykładowo,
zostało ono zasiedlone przez europejskich
emigrantów znacznie wcześniej niż pobliskie
Wellington - bo już w 1840 roku. W tamtym
czasie dzisiejsze Petone było nazywane
"Port Nicholson". Ulica na której obecnie
mieszkam do dzisiaj nosi nazwę drugiego
z trzech statków z osadnikami jaki wówczas
przybył z Anglii aby uformować to miasteczko.
Dla niniejszej strony najważniejsze są oczywiście
niezwykłości i ciekawostki Petone mające związek
z moralnością. Najważniejszą z tych moim zdaniem
jest fakt, że w bliskości Petone mieszka owych
wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych",
którzy chronią to miasteczko przed wszelkimi
kataklizmami i anomaliami pogodowymi - tak
jak dokładniej dokumentują to punkty #I3, #I3.1
i #I5 z niniejszej strony. Ja faktycznie liczyłem
ilu jest tych "sprawiedliwych", zaś wyniki swoich
podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Doliczyłem się też, że w bliskości Petone rzeczywiście
zamieszkuje ich co najmniej 10-ciu. Tą liczbę potwierdza
też zupełny brak kataklizmów jakie dotykałyby Petone
podczas gdy dotykają one już sąsiednie miejscowości -
tak jak dokumentuje to empiryczny material dowodowy
zaprezentowany w punktach #I3, #I3.1 i #I5 tej strony.
Kataklizmy i niszczycielskie anomalie pogodowe
systematycznie omijają bowiem Petone, na przekór,
że zgodnie z wyjaśnieniami z punktu
#C2 tej strony, Petone okazuje się być jednym z
najbardziej niebezpiecznych miejscowości na
świecie. To zamieszkiwanie w pobliżu Petone
owych co najmniej 10 "sprawiedliwych" jest też
rodzajem unikatu. Według mojego rozeznania
sytuacji, żadna inna miejscowość w całej Nowej
Zelandii NIE spełnia tego wymogu Boga z Biblii.
Wszakże wymogu tego NIE spełnia nawet najgościnniejsze
miasto Invercargil, którego mieszkańcy - według
moich osobistych doświadczeń, są najbardziej
mili, przyjacielscy, oraz bezinteresowni z całej
Nowej Zelandii. Nie bez powodu to właśnie w
Invercargill do dzisiaj działa jedyna w całej
Nowej Zelandii uczelnia, która NIE domaga
się opłat za naukę od swoich studentów, podczas
gdy wszystkie inne uczelnie Nowej Zelandii
przekształciły się w generatory bogactwa
które pozwalają zdobyć dyplomy tylko tym
studentom którzy są w stanie płacić za naukę -
tak jak wyjaśnia to punkt #E1 strony o nazwie
rok.htm
oraz jak zachwala to artykuł "Cashing in on overseas
students" (tj. "bogacenie się na zagranicznych
studentach") ze strony A11 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), May 16, 2012.
W dzisiejszych czasach powszechnej chciwości
i nastawienia na zyski, moralną ciekawostką jest też to co
na temat pobliskiego do Petone miasteczka Upper
Hutt pisze artykuł "Mayor and council turn down
$8600 salary increases" (tj. "burmistrz i jego
konsule odrzucili 8600 dolarową podwyżkę zarobków"),
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), May 3, 2012.
Stanowią oni jedyny przypadek w całej Nowej
Zelandii, kiedy jacyś wybieralni politycy odrzucili
podwyżkę zarobków nakazywaną im przez rządowe
tzw. "Renumeration Authority", ponieważ wiedzą
że aby zgromadzić pieniądze na jej wypłacanie,
finansujący ich mieszkańcy zmuszeni będą płacić
zwiększone opłaty za czynsz - co w panujących
w kraju ciężkich dla każdego czasach ekonomicznej
depresji NIE stanowi moralnie właściwego postępowania.
Artykuł ten stworzył więc przykład do naśladowania
dla innych ludzi przy władzy, którzy na przekór ciężkich
czasów ciągle nieustannie podwyższają własne zarobki
każąc za to płacić zwykłym ludziom. Być może iż z tego
właśnie powodu, już w dwa tygodnie później ukazał się
następny artykuł o tytule "Unwanted pay rise on way"
(tj. "niechciana podwyżka zarobków już nadchodzi"),
ze strony A5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), May 17, 2012, który
poinformował że owo "Renumeration Authority"
zadecydowało iż burmistrzowi i jego konsulom NIE
wolno odrzucić przyznanej im podwyżki zarobków.
Czyżby więc owi decydenci obawiali się że takie
odrzucenie podwyżki może dać niewłaściwy sygnał
tym tysiącom bezrobotnych i z trudem "wiążących
koniec z końcem" ludzi, jakimi przepełniona jest
Nowa Zelandia. Wszakże na temat wybieralnych
polityków i osób przy władzy z praktycznie całej
Nowej Zelandii jedyne co daje się wyczytać w gazetach
to informacje w rodzaju: "MPs get pay rise package
of $7000" (tj. "posłom na sejm przyznano podwyżkę
7000 dolarów"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), November 17, 2011;
"I'm worth a $68 000 rise" (tj. "jestem wart podwyżki
o wysokości 68000 dolarów"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), January 5, 2012;
"$44 000 another council boss pockets huge pay
rise" (tj. "jeszcze jeden szef konsulów zaportfelował
ogromną podwyżkę 44000 dolarów"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), January 25, 2012;
"Residents to protest over CEO's pay rise" (tj. "mieszkańcy
podejmują protest z powodu podwyżki zarobków CEO"),
ze strony A2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), February 2, 2012;
itd., itp.
W Petone moim zdaniem interesujące są też
niezwykłości natury. Ich przykładem może być
biała czapla pokazana poniżej na "Fot.
#B2". W 2011 roku i na początku 2012 roku jej
ulubionym miejscem przesiadywania był bowiem
mój samochód zaparkowany na podwórku przed
mieszkaniem które wówczas wynajmowałem -
patrz "Fot. #B2" poniżej. Kiedy zaś po 11 latach
tam zamieszkiwania, na przełomie lutego i marca
2012 roku wyprowadzałem się z owego mieszkania,
czapla ta przybyła tak jakby chciała ze mną się
pożegnać - patrz "Fot. #B2(b)".
W wielu krajach, np. w Korei, białe czaple są
symbolem duchowości. Uważa się je tam niemal
za święte ptaki i przypisuje im cały szereg
niezwykłych zdolności. Widok takiej białej czapli
przesiadującej na moim samochodzie nie byłby
niczym niezwykłym gdyby ptak ten był widywany
w Nowej Zelandii równie często jak np. wróble,
lub gdyby jego kolonia rozrodowa mieściła się
gdzieś w pobliżu na Wyspie Północnej Nowej Zelandii,
tj. niedaleko od Petone. Tymczasem jednak, zgodnie
z artykułem "NZ's 10 most endangered species"
(tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń najbardziej
zagrożonych wymarciem"), ze strony A10
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012) w
całej Nowej Zelandii żyje obecnie już tylko 126
owych białych czapli. Należą one też do grupy
10 najbardziej zagrożonych wymarciem stworzeń
Nowej Zelandii. Co zaś najciekawsze, jedyna w
całej Nowej Zelandii kolonia rozrodowa białych czapli
istnieje w prowincji Westland na brzegu rzeczułki
Waitangiroto (tj. ok. 30 km na północ od lodowca
"Franz Josef"), czyli na innej wyspie i w odległości
około 600 km na południe od Petone. Skąd więc
wzięła się w Petone owa samotna biała czapla,
oraz dlaczego lubowała się w przesiadywaniu
na moim samochodzie? Czy jej pojawienie
się i dziwne zachowanie ma symbolicznie nam
przekazać jakąś istotną wiadomość?
Inną niezwykłością natury odnotowywalną w
Petone jest silny zapach końskiej uryny
jaki rozprzestrzenia się od sportowego terenu
rekreacyjnego położonego w samym centrum
miasteczka (tuż przy budynkach miejscowej
politechniki). W bezwietrzne dni i typowo zaraz
po deszczu, ów zapach uryny rozprzestrzenia
się po całym Petone i uderza on w nosy w każdym
miejscu tego miasteczka. Natomiast podczas
silnych wiatrów można go jedynie wyczuć jeśli
pospaceruje się po owych pokrytych trawą terenach.
Kiedyś bardzo dawno temu Petone powtarzalnie
organizowało wyścigi końskie i zbudowało sobie
nawet w tym celu trawiasty tor wyścigowy położony
w samym centrum owego miasteczka. Jednak wyścigów
tych zaniechano spory czas temu, zaś przez owe
12 lat w jakich ja zamieszkiwałem w Petonie NIE
odbył się tam już żaden wyścig koński. Natomiast
ów były trawiasty tor wyścigowy zamieniono w rodzaj
sportowego terenu rekreacyjnego, na którego trawie
w weekendy miejscowe drużyny grają w rugby lub w
krykieta, zaś w dni powszednie ludzie wychodzą tam
na spacer lub wypuszczają dzieci i psy aby sobie
pobiegały. Niezwykłością jednak owego byłego
trawiastego toru wyścigów końskich jest, że do dzisiaj
przesiąkniety jest on silnym zapachem końskiej uryny.
Jest to dziwne zjawisko, bowiem ja znam wiele innych
podobnych trawiastych torów wyścigowych dla koni,
na których jednak tego zapachu wcale się NIE czuje.
Przykładowo w Dunedin mieszkałem w domu
przylegającym do czynnego wówczas i wysoce
aktywnego takiego toru, jednak NIE bił od niego żaden
zapach. Tymczasem w Petone zapach ten jest wprost
uderzający. Pod owym petońskim torem wyścigowym
przebiega ów słynny "fault geologiczny" jaki opisuję
w punkcie #C2 tej strony. Jest więc możliwe, że z tego
"fault'u" wydobywają się spod ziemi jakieś gazy wulkaniczne
które nieustannie jakby "odnawiają" i "intensyfikują"
ów zapach końskiej uryny. Jakże bowiem inaczej
wytłumaczyć dlaczego ów smród trwa przez aż tak
długi okres czasu oraz dlaczego jest on aż tak silny
że zagłusza on nawet śmierdzące wyziewy z miejscowej
ogromnej fabryki papierosów, a uprzednio także
i trujące wyziewy z fabryki Exide (obie te fabryki
opisane są w punkcie #I3 niniejszej strony).
Prawdopodobnie do niezwykłości petońskiej natury
należy także plaga krwiopijnych "muszek piaskowych"
o bardzo bolesnych ukąszeniach - po angielsku
nazywanych tam "sand-fly", zaś po polsku podobno
nazywanych "mustyk". Owe muszki są bardzo
małe. Ich wielkość NIE przekracza bowiem wielkości
polskiej "muszki owocowej". Jednak ich ukąszenie
jest relatywnie bolesne - czasami można je odczuć
jak ukąszenie polskiego bąka. Co gorsze, potrafią
one kąsać nawet przez pojedyńczą warstwę odzieży,
np. przez skarpetki, spodnie, lub koszulę. Trudno
się więc przed nimi opędzać. Na dodatek, podczas
ukąszenia wprowadzają one do rany rodzaj jadu,
który powoduje że miejsce ich ukąszenia nie chce
się potem goić i swędzi oraz gnije przez około miesiąc
czasu. Rozmnażają się one w piasku w którym ich
larwy żywią się zawartą tam masą organiczną - stąd
bierze się ich angielska nazwa "muszka piaskowa".
W Nowej Zelandii najczęściej można być przez nie
ukąszonym na plaży, bowiem tam jest najwięcej piasku -
a stąd i tych muszek. Po raz pierwszy pojawienie się
owej plagi na petońskiej plaży (tj. na tej plazy którą
widać na "Fot. #B1") odnotowałem dopiero w
październiku 2012 roku. Wprawdzie bowiem te
bolesne muszki były zawsze obecne w całej Nowej
Zelandii, jednak na plazy w Petone spotykało się
je raczej rzadko i stąd dawało się tam przed nimi
opędzać. Na przekór więc, że po plaży tej poprzednio
spacerowałem niemal każdego dnia, bywałem tam
przez nie kąsany nie częściej niż około raz na
miesiąc - co byłem w stanie wytrzymać. Jednak
w październiku 2012 roku (tj. podczas nowozelandzkiej
wiosny) nagle pojawiły się ich tam całe chmary.
Było ich już aż tak dużo, że NIE dawało się przed
nimi opędzać. Z ich powodu zmuszony więc byłem
zaprzestać swych ulubionych spacerów po plaży.
Co gorsza, ponieważ moje mieszkanko leży około
200 metrów od plaży, zaczęły one pojawiać się nawet
w mieszkaniu, znacząco uprzykszając życie. Ich
pojawienie moim zdaniem wynika z faktu ponadprogowego
zanieczyszczenia wody w rzece "Hutt River"
odpadami organicznymi - tak jak opisuje to artykuł "No
swimming: 52% impure NZ" (tj. "nie wolno pływać: 52%
nieczysta Nowa Zelandia"), ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), October 17, 2012.
Gęsta bowiem jak zupa woda owej rzeki wpływającej
do "Wellington Harbour" nasyca swymi organicznymi
odpadami petońską plażę, dostarczając wymagane
pożywienie larwom tych muszek. W rezultacie ich
liczebność eksplodowała. Uprzednio ja już raz byłem
świadkiem bardzo podobnej masowej eksplozji malezyjskiej
krewniaczki tej samej muszki piaskowej. Było to na
mojej ulubionej tropikalnej plaży w Port Dickson,
Malezja. Przed 2005 rokiem ja często przybywałem
na tamtą plażę w Port Dickson, aby pobrodzić sobie
po gorącym tropikalnym morzu owej plaży o złotych
piaskach. Nic bowiem wówczas mnie tam NIE kąsało.
Niestety, około 2005 roku tamtejsze władze zdecydowały
aby zbudować rurociąg jaki odprowadza surowe miejskie
ścieki do morza tuż przy owej plaży. Ścieki te szybko
nasyciły piasek owej plaży odpadkową masą organiczną -
co spowodowało tam eksplozyjne pojawienie się chmar
owych bolesnych muszek piaskowych. (Malezyjska wersja
tych muszek jest mniejsza od nowozelandzkiej, bo zaledwie
wielkości ziarenka maku, stąd jeszcze trudniej ją odnotować
i przed nią się opędzać. Jej jad jest także bardziej
znieczulający, stąd jej ukąszenia nie są aż tak bolesne
jak te w Nowej Zelandii. Jednak jej jad równie długo
gnije potem w ciele i równie diabolicznie potem swędzi.)
Z kolei ukąszenia tych muszek powystraszały wszystkich
plażowiczów. W rezultacie obecnie nikt tam już po owej
plaży nie brodzi. Jako wynik więc odprowadzania do morza
ścieków z Port Dickson, złote plaże owego miasteczka
zupełnie opustoszały - co z czasem sprowadziło ruinę
do miejscowych businesów. Kiedyś buszujący życiem
i turystami Port Dickson obecnie stał się obumarłą
i śpiącą mieściną, w której trudno zobaczyć człowieka.
Podobnie może więc się stać i w Petone (a także w
Wellington i w reszcie Nowej Zelandii). Szczególnie,
że podobnie jak owe muszki, w Nowej Zelandii szybko
rośnie też liczba miejscowych monopoli i karteli - tak
jak wyjaśnia to punkt #H2 na stronie
humanity_pl.htm.
Owe zaś monopole i kartele podnoszą ceny wszystkiego,
a obniżają jakość i produktywność - co dla portfeli turystów
staje się nawet bardziej bolesne niż muszki piaskowe dla
ich ciał.
Jeszcze inną niezwykłością natury odnotowywalną
w Petone są dziwne eliptyczne okna w niebie
jakie od czasu do czasu pojawiają się w warstwie
gęstych chmur ponad owym miastem. Zdjęcie jednego
z takich okien pokazałem (i opisałem) na "Fot. #I3ab"
poniżej na tej stronie. Ciekawe czy i owe okna też mają
być jakimś rodzajem wiadomości albo przekazu do
miejscowych ludzi.
(a)
(b)
Fot. #B2ab: Jedna z niezwykłości
miasteczka Petone - czyli samotna biała
czapla która lubowała się w wysiadywaniu
na moim samochodzie zaparkowanym
przed poprzednim mieszkaniem jakie
wynajmowałem w Petone w latach 2001
do 2012. Kiedy wyprowadzałem się z
owego mieszkania na przełomie lutego
i marca 2012 roku, czapla ta przyleciała
prawdopodobnie aby się pożegnać ze
mną lub z moim samochodem. Wpatrwywała
się w okna mieszkania które niedawno
opuściłem i sprawiała wrażenie jakby
zasmuconej i osamotnionej z tego powodu.
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Fot. #B2a (lewe):
Zdjęcie samotnej białej czapli która w latach 2011
i 2012 lubowała się przesiadywać na moim samochodzie.
(Odnotuj, że ten sam mój stary samochód był świadkiem
dla wielu dziwów naszego świata fizycznego. Przykładowo,
ten sam samochód jest też obecny na "Fot. #H2" ze strony o nazwie
seismograph_pl.htm
i na "Fot. #D1" ze strony o nazwie
mozajski.htm.)
Zdjęcie to wykonałem podczas nowozelandzkiej zimy
2011 roku. Niezwykłość tego ptaka wynikała z faktu, że
białe czaple wcale NIE mieszkają w bliskości Petone,
zaś najbliższa ich kolonia mieszka na innej wyspie
w obszarze oddalonym o około 600 km od Petone.
Zgodnie z artykułem "NZ's 10 most endangered
species" (tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń
najbardziej zagrożonych wymarciem") ze strony A10 gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012),
w całej Nowej Zelandii żyje już tylko 126 owych ptaków.
Białe czaple należą bowiem do grupy 10 najbardziej
zagrożonych wymarciem stworzeń Nowej Zelandii.
Warto też wiedzieć, że w niektórych innych krajach,
np. w Korei, białe czaple uważane są za wysoce
uduchowione i symboliczne ptaki, które odznaczają
się kilkoma niezwykłymi cechami. Ciekawe więc
jaką symboliczną wiadomość ma wyrażać
pojawienie się i dziwne zachowanie powyższego ptaka?
Fot. #B2b (prawe):
Owa biała czapla siedząca smutna i samotna
na płocie przy miejscu obok którego zwykł być
zaparkowany mój samochód oraz wpatrująca
się w okno i drzwi pustego mieszkania w którym
uprzednio mieszkałem. (Okno i drzwi tego mieszkania
widoczne są na parterze przy lewej krawędzi
zdjęcia.) Na mnie czapla ta sprawiała wrażenia,
że przyleciała wiedząc iż się wyprowadzam,
z zamiarem aby ze mną się pożegnać. Zdjęcie
to wykonałem 15 marca 2012 roku.
Część #C:
"Jakie zabójcze kataklizmy" i "dlaczego" nieustannie zagrażają Petone oraz jego okolicom:
#C1.
Nawet Starosta Christchurch (tj. miasta niedawno zniszczonego
trzęsieniami ziemi) bał się pobytu w Wellington i NIE mógł się doczekać
swego odlotu z Wellington z powrotem do niemal nieustannie wstrząsanego miasta Christchurch:
W artykule [1C1] "Parker frightened
to be in Wellington" (tj. "Parker boi się przebywać
w Wellington") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), February 29, 2012,
zostało podkreślone, że starosta nowozelandzkiego
miasta Christchurch, po przybyciu do Wellington
publicznie dał znać że odczuwa strach przed
przebywaniem w tym mieście, ponieważ obawia
się trzęsienia ziemi którego groźba wisi ponad
głowami Wellingtonian. Trzeba zaś pomiętać,
że Christchurch niedawno zostało poważnie
zniszczone morderczym trzęsieniem ziemi z
wtorku, dnia 22 lutego 2011 roku (opisanym
w punkcie #P6 ze strony o nazwie
quake_pl.htm) -
które uśmierciło tam około 185 osób oraz zniszczyło
sporą część Christchurch, oraz które w okresie
wizyty owego starosty w Wellington było ciągle
powtarzalnie wstrząsane przez serie wtórnych trzęsień
ziemi. Jeśli więc starosta miasta Christchurch boi
się przebywać w Wellington, można sobie wyobrazić
jak oczywiste, żywe i jak poważne jest zagrożenie
Wellington trzęsieniami ziemi i falami tsunami.
Ponieważ zaś każdy kataklizm który uderzy
Wellington, uderzy także w jego przedmieście
Petone, tamte obawy Starosty miasta Christchurch
można extrapolować także i do Petone.
Aby zrozumieć powyższe opory Starosty miasta
Christchurch, poniżej w punktach #C2 do #C4
podsumuję najważniejsze zagrożenia jakie
wiszą nad miasteczkiem Petone. Ponieważ
jednak obie nauki opisane w punkcie #A2 tej
strony zasadniczo różnią się w swom zdefiniowaniu
co to takiego "zagrożenie kataklizmem", poniżej
najpierw w punkcie #C2 opiszę zagrożenia
które wiszą nad Petone w zrozumieniu "kataklizmów"
wyznawanym przez dotychczasową oficjalną naukę.
Potem zaś w punkcie #C3 opiszę zagrożenia kataklizmami
wiszące ponad Petone w zrozumieniu owych "kataklizmów"
wypracowanym przez nową "totaliztyczną naukę". Obie
te kategorie zagrożeń razem wzięte ujawniają, że miasteczko
Petone, a z nim również wszystkie sąsiednie
miejscowości (np. Wellington, Lower Hutt, itp.),
są prawdopododobnie jednymi z najbardziej
niebezpiecznych miejscowości na świecie.
Zapewne bowiem żadne inne miejscowości
na świecie NIE są wystawione na aż tyle
najróżniejszych potencjalnych zagrożeń
kataklizmami, jak one. Nic więc dziwnego
że nawet Starosta powtarzalnie trzęsionego
miasta Christchurch wyrażał obawy przed
dłuższym przebywaniem w Wellington.
#C2.
Jakie kataklizmy zagrażają miasteczku Petone (a także zagrażają
miejscowościom sąsiadującym z Petone, takim jak Wellington,
Lower Hutt, itp.) - zgodnie z definicją "kataklizmów" wyznawaną
przez dotychczasową "ateistyczną naukę ortodoksyjną":
Stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" definiuje
że "kataklizmy są to
zdarzenia wynikające z ekstermalnego działania
praw i mechanizmów natury, jakie powodują
znaczące zniszczenia lub nawet śmierci ludzi".
Innymi słowy, zgodnie z dotychczasową oficjalną
nauką, przyczyną kataklizmów jest nieco
potężniejsze niż normalnie zadziałanie
mechanizmów natury, zaś skutkiem
kataklizmów są zniszczenia lub śmierci ludzi.
Warto tutaj też odnotować, że przy takim
zdefiniowaniu kataklizmów, ludzie nie są
w stanie przed nimi się bronić ani im
zapobiegać.
Aby ujawnić jakie typowe kataklizmy zagrażają
dzisiejszej ludzkości, poniżej wyszczególnię te
ich rodzaje jakie zagrażają miasteczku Petone,
oraz miejscowościom z Petone sąsiadującycm,
tj. Wellington, Lower Hutt, itp. Wszakże miasteczko
Petone jest aż tak poważnie i tak oczywiście
zagrożone najróżniejszymi zabójczymi kataklizmami,
że niektórzy ludzie wprost obawiają się w nim
zamieszkać czy nawet tylko przebywać (to
zapewne z tego powodu ceny mieszkań i
domów są w Petone niższe niż w niektórych
innych miastach Nowej Zelandii). Oto więc
wykaz najróżniejszych kataklizmów na jakie
wystawione jest Petone, a także inne miejscowości
o cechach Petone. (Niektóre z owych zagrożeń
opisane są także w punkcie #I1 strony o nazwie
day26_pl.htm.)
1.
Trzęsienia ziemi. Bezpośrednio pod domami Petone,
a także bezpośrednio pod budynkami Wellington,
przebiega najważniejszy "fault" sejsmiczny który
obiega naokoło całego Pacyfiku - a który określany
jest mianem "pacyfikowego kręgu ognia". "Fault"
ten praktycznie bez przerwy się "trzęsie". To ten sam
"fault" był powodem m.in. trzęsienia ziemi i fal tsunami
które w piątek dnia 11 marca 2011 roku zniszczyły
Japonię - po ich opisy patrz punkt #C7 strony
seismograph_pl.htm.
To także aby powtarzalnie przypominać miejscowej
ludności o obowiązku moralnego zachowywania się
i przestrzegania nakazów Boga, ten sam "fault" co
jakiś czas jest ożywiany przez Boga i powoduje liczne
trzęsienia ziemi, które od czasu do czasu wstrząsają
zarówno miasteczkiem Petone jak i pobliskim miastem
Welington - jednak które z powodów wyjaśnionych i
udokumentowanych w punktach #D1 i #I3 tej strony,
narazie NIE czynią w żadnym z nich poważniejszych
szkód. Jednym z najbardziej wymownych, ilustratywnych
i upewniających takich trzęsień ziemi, było to które
wstrząsnęło Petone i Wellington we wtorek dnia
3 lipca 2012 roku o godzinie 22:36, a które opisane
jest m.in. w artykule "Big quake rocks capital but
no damage reported" (tj. "potężne trzęsienie ziemi
zakołysało stolicą jednak zniszczenia nie są
raportowane") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), July 4, 2012. Jego
wymowność polega na tym, że siła tego trzęsienia
ziemi wynosiła 7 ma skali Richtera - czyli była
nawet większa od siły trzęsienia ziemi które
zdewastowało miasto Christchurch i które
opisane jest w punkcie #P6 strony o nazwie
quake_pl.htm.
Podobnie też jak w Christchurch, towarzyszył
mu głośny "ryk" matki ziemi. Na przekór jednak
tego wszystkiego, ani w Petone, ani w Wellington,
nic NIE uległo zniszczeniu. Ów więc brak zniszczeń
może być interpretowany jako zapewnienie Boga,
że "przez cały czas kiedy
Petone spełnia wymóg jaki zaznaczyłem w swojej
obietnicy z bibilijnej "Księgi Rodzaju", werset 18:32,
będzie ono chronione przed zniszczeniem przez
jakikolwiek kataklizm".
2.
Fale tsunami. W dniu 23 stycznia 1855
roku Wellington zostało uderzone potężnym
trzęsieniem ziemi o sile 8.2 w skali Richtera,
po którym ulice tego miasta zostały zalane
falami tsunami o wysokości około 3 metrów,
podczas gdy pobliskie wybrzeża "Wairarapa"
doświadczyły tsunami o 10-cio metrowej wysokości.
Zginęła wówczas masa ludzi, zaś większość
budynków miasta uległa zniszczeniu. Tamte
tragiczne dni Wellington opisane zostały w
aż dwóch artykułach, mianowicie w artykule
"If you think it couldn't happen here ... It already
has" (tj. "Jeśli myślisz że to nie mogłoby zdarzyć
się tutaj... To już się zdarzyło") ze strony A1
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
March 19, 2011), a także w artykule "What
happened on January 23, 1855" (tj. "Co się
zdarzyło 23-ciego stycznia 1855 roku"), ze
strony A2 tej samej nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
March 19, 2011). Innymi słowy, mniej niż 200
lat temu miasto Welligton zostało potraktowane
niemal podobnie śmiercionośnymi kataklizmami
jak niedawno Japonia, a jakie omówiłem w
punktach #C7 i #I1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
a także w punkcie #M1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
3.
Wybuchy wulkanów. Petone znajduje się w zasięgu
zniszczeń aż kilku czasowo uśpionych wulkanów, które
już od dawna są dojrzałe do kolejnego wybuchu. Gdyby
zaś któryś z owych wulkanów nagle zbudził się z
wielowiekowej drzemki i wybuchnął, wówczas los
Petone (oraz sąsiadujących z Petone miejscowości)
byłby zapewne godny pożałowania. Na dodatek do
tego, ów "fault" sejsmiczny jaki przebiega pod Petone
też ma potencjał aby niespodziewanie wygenerować zupełnie
nowe i uprzednio nieistniejące wulkany. Nie wolno
więc wykluczać możliwości, że pewnego dnia w Petone
zdarzy się to co już zdarzyło się w Christchurch - tj.
mieszkańcy obudzą się do rodzaju aktywności sejsmicznej
jakiej istnienia pod swymi nogami zupełnie nie podejrzewali.
4.
Opady popiołów wulkanicznych. Opady te reprezentują
ten sam rodzaj kataklizmu, który zniszczył starożytną
Pompeję koło Neapolu, Włochy. Dla Petone kataklizm
taki mógłby być łatwo wywołany potężnym wybuchem
któregoś z pobliskich wulkanów.
5.
Zagazowanie. Z tzw. "faultów", których jeden z
największych w świecie przebiega właśnie pod Petone,
czasami wydobywają się trujące gazy. Od czasu
do czasu gazy takie na małą skalę pojawiają się w
nowozelandzkim miasteczku Rotorua, zatruwając
tam pojedyńczych ludzi lub pojedyńcze rodziny.
Prawdopodobnie na małą skalę pojawiają się one
także w pobliżu Petone, powodując masowe śmierci
ptaków i innych stworzeń jakie usiłują coś zbierać
na ziemi (śmierci takie opisane są m.in.
w punkcie #C5 strony o nazwie
newzealand_pl.htm).
Jednak gazy takie mogą tez pojawiać się na większą
skalę, wypełniając całe doliny i uśmiercając wszystkich
mieszkających tam ludzi. Gdyby gazy takie pojawiły
się w dolinie w której znajduje się miasteczko Petone,
wówczas istnieje groźba że uśmierciłyby one wszystkich
mieszkańców zarówno Petone jak i sąsiadujących z
Petone miejscowości, tj. Wellington, Lower Hutt, itp.
6.
Epidemia (lub pendamia) zabójczej choroby.
Nieustanne przepisywanie antybiotyków dla praktycznie
niemal każdej dolegliwości spowodowało że ludność
Nowej Zelandii jest szczególnie nieodporna na zarazki.
A zarazków tych nieustannie przybywa - tak jak wyjaśnia
to punkt #B1 na stronie o nazwie
plague_pl.htm.
Istnieje więc spore niebezpieczeństwo, że jakaś śmiertelna
zaraza pewnego dnia zaatakuje Nową Zelandię. Będąc zaś
położone przy tuż stolicy, do której nieustannie przybywają
ludzi z całej Nowej Zelandii oraz z zagranicy, w takim
przypadku Petone będzie jedną z pierwszych ofiar zarazy.
7.
Masowe zatrucie. Nie daje się też wykluczyć
niebezpieczeńśtwa, że pewnego dnia cała ludność
Petone ulegnie masowemu zatruciu. Wszakże np.
większość ludności pije tu tą samą wodę, która może
ulec skażeniu jakimś trującym agentem - co zresztą
na małą skalę prawdopodobnie miało już tu miejsce
(tak jak opisałem to w punkcie #G2.2 strony
healing_pl.htm).
Wszakże w Nowej Zelandii nieustannie zrzucane są
z samolotów i wylewane na pola najróżniejsze trujące
substancje - tak jak opisane jest to w punkcie #E1 strony
cooking_pl.htm.
Dostają się one potem w "łańcuch pokarmowy"
i mogą wylądować np. w wodzie pitnej lub w
jakiejś popularnej żywności. Ponadto, na przekór
protestów ludności i braku niezawodnych
zabezpieczeń, są w niej prowadzone też liczne
eksperymenty nad inżynierią genetyczą - np.
patrz artykuł "GM attack 'threatens NZ's edge' "
(tj. "atak inżynierii genetycznej zagraża krawędzi
Nowej Zelandii") ze strony A10 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), April 14, 2012.
Owe zaś eksperymenty genetyczne prowadzone
w Nowej Zelandii mają to do siebie, że chronicznie
i powtarzalnie wymykają się one spod kontrol
naukowców.
8.
Zjawiska które powodują pobliskie masowe śmierci
ryb, królików, owadów, itp. Niedaleko od Petone
mają miejsce masowe śmierci najróżniejszych
stworzonek, np. ryb, królików, owadów, itp. Śmierci
te opisuje np. punkt #C5 strony
newzealand_pl.htm
i (1) z punktu #D4 oraz w punkcie #I1 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Nigdzie jednak NIE natknąłem się na wyjaśnienie
co je powoduje. Cokolwiek zaś powoduje te śmierci,
zapewne ma potencjał aby spowodować też masowe
śmierci mieszkańców Petone.
9.
Potężne eksplozje. Na obrzeżu Petone zlokalizowane
są potężne zbiorniki na benzynę i na inne paliwa.
Oczywiście, przez jakiś przypadek, wypadek, sabotaż,
lub akt terroryzmu, zbiorniki te mogą eksplodować.
Ich zaś eksplozja zniszczyłaby dokumentnie całą Petone,
a prawdopodobnie także i pobliski Wellington i Lower Hutt.
Ponadto, niedaleko od Petone, tj. w Taranaki, wykryty
i eksploatowany był gaz ziemny. Nie daje się wykluczyć,
że pokłady takiego gazu znajdują się i pod Petone, zaś
jakieś niewielkie trzęsienie ziemi może spowodować pęknięcia
skorupy ziemskiej jakie wyzwolą ulatnianie się palnego gazu na powierzchnię.
W takim przypadku jedna iskra też wystarczyłaby aby
spowodować eksplozję która zmiotłaby Petone z powierzchni
ziemi. Wszakże nie tak daleko od Petone, w tzw. "Pike
River Mine", miała miejsce właśnie taka eksplozja gazu -
nawet w chwili pisania tego punktu ciągle uwięzione tam
były ciała 29 górników.
W końcu, rzeka Hutt River obecnie nanosi sobą
ogromną ilość organicznych odpadków, których osadzanie
się wyzwala dużo gazu metanu. Gaz ów ma tendencję
do gromadzenie się w dolinie, zaś przy odpowiednim
stężeniu też może on eksplodować. Petone zaś właśnie
leży w dolinie, co chwila tez pojawiają się w nim płomienie
i iskry zdolne zaidukować taką eksplozję gazu.
10.
Pozar całej miejscowości. Niemal wszystkie budynki
Petone zbudowane są z drzewa lub z dykty. Są też
budowane blisko obok siebie. Takie zaś całe miasteczko
zbudowane z palnych materiałów, w którym palne domy
niemal się stykają, aż się doprasza o katastrofalny pożar
który objąłby je całe naraz. Wszakże takie pożary całych
miast historycznie już się zdarzały - ostatnim z nich była
"czarna sobota" w stanie Wiktoria z Australii w dniu 7 lutego 2009 roku -
kiedy to spłonęło tam 173 ludzi. Nie wolno więc wykluczać możliwości,
że jakiś wypadek, przypadek, sabotaż, czy akt terroryzmu pewnego
dnia może spowodować także taki pożar całego miasteczka
Petone. Szczególnie gdyby pożar ten zainicjowany został
jakąś eksplozją omówioną w poprzednim punkcie. W takim
zaś przypadku niemal wszyscy mieszkańcy Petone spłonęłiby
żywcem w swoim miasteczku - tak jak niedawno miało to
miejsce w Australii. Wszakże, jak wyjaśnia to punkt #C4
poniżej, Petone jest zbudowane na kształt "pułapki na
szczury" z której w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu
niemal NIE ma możliwości ucieczki.
11.
Anomalie pogodowe. W dobie ocieplania się klimatu
cały świat traktowany jest coraz bardziej niszczycielskimi
anomaliami pogodowymi. Niektóre z nich, szczególnie
silne wiatry, sztormy, powodzie, mrozy, susze, itp.,
już od dłuższego czasu trapią Nową Zelandię i atakują
ją z coraz większą furią. Stąd pewnego dnia miasteczko
Petone także może paść ich ofiarą. Szczególnie, że
położone jest tuż przy Wellington, które znane jest
w całej Nowej Zelandii jako "wietrzne miasto" (po
angielsku "windy city"), oraz szczególnie że położone
jest ono w dolinie pomiędzy dwoma grzbietami
górskimi których oddzialywanie na chmury ma
potencjał wyzwalania ulewnych deszczy i gwałtownych
powodzi.
12.
Błyskawiczne powodzie (po angielsku zwane "flash flooding").
Owe powodzie to rodzaje "ścian wody" które toczą się
wzdłuż obszarów na jakie nastąpiło "oberwanie chmury".
Cechują się one błyskawicznym wzrostem poziomu wody.
Znaczy, woda podnosi się w nich aż tak szybko, że np.
zalewa ona domy już po czasie rzędu minut, a nie np.
godzin czy dni - jak to ma miejsce w przypadku zwykłych
powodzi (te "zwykłe powodzie" po angielsku są zwane
"surface flooding"). Dlatego owe błyskawiczne powodzie
są szczególnie niebezpieczne w górskich dolinach, gdzie
cały opad wody zaczyna się toczyć wzdłuż relatywnie
wąskiego wąwozu lub doliny. Tam bowiem powodzie te
przyjmują formę wysokich ścian wody jakie toczą się z
aż tak dużą szybkością, że pochłaniają one wszystko na
swej drodze. Ludzie NIE mają więc tam czasu aby przed
nimi uciec. Dalsze opisy owych "błyskawicznych powodzi"
są też przytoczone w punktach #K1.1 i #K1.9 strony
newzealand_pl.htm.
Błyskawiczne powodzie są zjawiskiem raczej nietypowym
i rzadkim. Przykładowo, kiedy ciągle mieszkałem
w Polsce, nigdy o nich tam NIE słyszałem. O ich
istnieniu dowiedziałem się dopiero w Nowej Zelandii,
gdzie są one relatywnie częstrze niż w innych krajach.
Jak też wyjaśniam to w opisach z punktu #K1.9 strony
newzealand_pl.htm,
jedna z nich prawdopodobnie uderzyła nawet w
sąsiadującą z Petone "złą doliną" zwaną "Rimutaka".
Podobnie więc jak każda miejscowość Nowej Zelandii
zlokalizowana w dolinie i otoczona oceanami, także
Petone jest wystawiona na owe "błyskawiczne powodzie"
które mogą powstać z powodu "oberwania się chmury"
przedzierającej się przez szczyty okolicznych gór.
13.
Zatopienienie wodami morza. Jak informują
nas ortodoksyjni naukowcy, ocieplanie się klimatu
ziemi powoduje szybkie topienie się lodowców.
Z kolei woda z owych lodowców podnosi poziom
oceanów i mórz. Jeszcze nawet bardziej intrygujący
trend ujawnia punkt #I5 niniejszej strony. Zgodnie
z nim, w obszarach których ludność praktykuje
grupowo tzw. "naukową moralność" (tj. wypaczoną
moralność wmuszaną obecnie ludzkości przez
"ateistyczną naukę ortodoksyjną"), poziom morza
wzrasta znacznie szybciej niż w pozostałych miejscach
ziemi. Przykładowo, według artykułu [3#I5] z tamtego
punktu #I5, poziom morza w Wellington wzrasta
najszybciej ze wszystkich wybrzeży Nowej Zelandii.
Petone leży niedaleko od Wellington i nisko nad
poziomem morza. Chociaż więc poziom morza
w Petone wzrasta znacznie wolniej niż w Wellington,
ciągle w przypadku gdy poziom ten znacznie się
podniesie, Petone ulegnie zatopieniu. Petone
może też zostać zatopione jeśli w wyniku jakiegoś
trzęsienia ziemi jego powierzchnia ulegnie obniżeniu.
Wszakże w 1840 roku Petone, podobnie jak
Wellington, zostały wyniesione w górę zaistniałym
wówczas trzęsieniem ziemi. (Do dzisiaj na ulicach
Wellington można zobaczyć mosiężne tablice z
napisem "Shoreline 1840" które oznaczają granicę
fragmentu Wellington jaki wówczas został wyniesiony
w górę z dna morza - tablice takie m.in. można
zobaczyć tam tuż przy bramie do parlamentu.) Skoro
zaś miejscowości te zostały wyniesione w górę z
dna morza jednym trzęsieniem ziemi, inne trzęsienie
ziemi może je pogrążyć w morzu - tak jak stało się
to kiedyś z miastem Wineta koło Świnoujścia, opisanym
w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
14.
Tornada. W okolicach Petone pojawiały się już
tornada.
Niedawno jedno z nich zasiało spustoszenia w niedalekim
New Plymouth. Nie wolno więc wykluczać możliwości,
że pewnego dnia jakieś śmiercionośne tornado uderzy
i w Petone.
15.
Huragany.Huragany
relatywnie często przetaczają się ponad Petone - co
dokumentuje m.in. materiał dowodowy z punktu #I3
niniejszej strony. Może się więc zdarzyć, że któryś
z nich dokona odnotowalnych zniszczen, lub nawet
odbierze komuś życie.
16.
Obsuwiska ziemi. Leżąc w dolinie, Petone jest
wystawione na katastrofalne
obsuwiska ziemi.
Szczególnie że jedyne dwie drogi dojazdowe do Petone przebiegają
tuż pod zboczami gór - stąd moga być łatwo zablokowane
co większymi obsuwiskami ziemi. Także rzeka "Hutt River"
w niektórych miejscach przepływa tuż przy zboczu gór.
Ona także może być zablokowana takim obsuwiskiem,
w ten sposób formując zarówno powódź jak i błyskawiczną
powódz.
17.
Meteoryty. Tak jak niemal każda inna miejscowość
na Ziemi, również Petone może zostać zniszczone
uderzeniem meteorytu o znacząco wyższej masie
niż typowe meteoryty. Takim wlaśnie zniszczeniom
od meteorytów poświęcone byly nawet całe filmy
fabularne.
18.
Spalenie ludności promieniowaniem kosmicznym.
Okresowo Petone łatwo może się znaleźć w zasięgu tzw.
"dziury ozonowej" jaką ludzie otworzyli ponad południowym
biegunem ziemi. (Dziura ta, a także jakieś inne tajemnicze
mechanizmy wyniszczające które wyniszczają ludność
Antypodów, opisane zostały m.in. w punkcie #G1 strony o nazwie
newzealand_visit_pl.htm.)
Niekontrolowane powiększenia tej dziury eliminują ochronę
Ziemi i ludzi przed morderczym promieniowaniem kosmicznym.
Może się więc zdarzyć, że jakieś zdarzenie na Ziemi,
przykładowo jakaś eksplozja lub błędne zadziałanie w
którejś z ogromnych fabryk chemicznych, spowoduje
nagłe i masowe usunięcie ozonu z atmosfery. W takim
zaś przypadku ludność niemal całej Nowej Zelandii,
włączając w to mieszkańców Petone, prawdopodobnie
zostałaby spalona morderczym promieniowaniem
kosmicznym.
19.
Katastrofa nuklearna. Nowa Zelandia nie posiada
własnych reaktorów nuklearnych ani własnych bomb
jądrowych, aby sama spowodowała kataklizm nuklearny
w rodzaju tego opisanego w punktach #M1 do #M1.3 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Jednak w 2009 roku się okazało, że spora część
australijskiego eksportu uranu przepływa przez
nowozelandzkie porty. Ponadto miasteczko Petone
leży nad morzem, w którym pływają atomowe łodzie
podwodne. Nad Petone latają też samoloty i satelity
innych niż Nowa Zelandia krajów - zaś nie zawsze
wiadomo co jest na ich pokładzie. Wcale NIE daje
się więc zupełnie wykluczyć możliwości jakiegoś
wypadku czy przypadku, w którym Petone padłoby
ofiarą nuklearnej katastrofy podobnej do tej z
Fukushima w Japonii czy z Czernobyla na Ukrainie.
20.
Katastrofa i upadek jakiegoś urządzenia latającego.
Do dzisiaj ludzie nabudowali ogromną liczbę latających
urządzeń, sporo z których często przelatuje ponad
Petone. Stacje orbitalne, satelity, rakiety, samoloty
wojskowe, transportowe i pasażerskie, itp. Niektóre
z tych urządzeń niosą w sobie sporo paliwa jakie
może eksplodować, a czasami nawet izotopy radioaktywne
lub nawet bomby nuklearne. Nie daje się więc wykluczyć,
że któreś z owych urządzeń pewnego dnia uderzy
w Petone i np. skazi je radioaktywnie albo np.
zniszczy jakąś eksplozją.
21.
Anarchia, bezprawie, upadek państwowości, rabunki,
głód, wyludnienie, itp.
W okresach średniowiecznych plag niektóre
obszary Europy doświadczyły kompletnego upadku
cywilizacyjnego, połączonego z anarchią, rabunkami,
upadkiem produkcji żywności, głodem, wyludnieniem,
itp. Przykładowo, w okresie plagi cholery z 1680 roku,
jednym z takich obszarów cywilizacyjnego upadku stał
się teren dzisiejszego Dolnego Śląska z Polski, szczególnie
jego część leżąca na pograniczu dzisiejszej Polski i
Czech. Popędzani głodem ludzie opuszczali wówczas
miasta i wsie i wędrowali w poszukiwaniu żywności,
rabując i niszcząc wszystko na swej drodze. Ci co
dłużej nie mogli już wytrwać umierali gdzie popadło.
Na dodatek, mieszkańcy sąsiadujących obszarów
w których ciągle panował relatywny ład, organizowali
"oczyszczające wyprawy wojenne" do takiego zanarchizowanego
terenu w celu pozabijania resztek takich zdziczałych
i głodnych włóczęgów - tak aby włóczędzy ci NIE mogli
przenosić rabunków i anarchii także na sąsiadujące obszary.
W rezultacie, drogi i pola zostały tam zaścielone ludzkimi
szkieletami i czaszkami. W sto lat później, gdy ład
i cywilizacja powróciły do tego obszaru, miejscowy
ksiądz Wacław Tomaszek pozbierał z pól niektóre z owych
kości i czaszek, oraz powykładał nimi ściany i sufit
słynnej obecnie na cały świat i tłumnie odwiedzanej
"kaplicy czaszek" w Czermnej k. Kudowy Zdroju,
Polska. W owej kaplicy zgromadzone zostało niemal
25 tysięcy ludzkich czaszek. Przyczyną która w
średniowieczu powodowała pojawianie się tych
okresów anarchii, bezprawia i masowych śmierci,
było nagłe wymieranie z powodu zarazy specjalistów
którzy są absolutnie niezbędni dla podtrzymania
cywilizacyjnego ładu na danym terenie, tj.
nagłe wymieranie młynarzy, piekarzy, rolników,
itp. W rezultacie bowiem tego nagłego wymierania,
reszta społeczeństwa doświadczała nagłego głodu.
Zmuszona więc była do rabowania żywności -
co powodowało dodatkową eskalację głodu,
upadku produkcji żywności, wymierania,
wyludniania, zdziczenia, itp. Co jednak dosyć
intrygujące, chociaż z zupełnie odmiennej przyczyny,
na obszarze Nowej Zelandii zaczynają pogłębiać
się warunki niebezpiecznie podobne do tych jakie
powodowały tamte średniowieczne upadki państwowości,
wyludnienia, okresy anarchii, głodu, rabunków, itp.
Mianowicie, począwszy od 2008 roku z Nowej Zelandii
coraz bardziej masowo uciekają do Australii specjaliści
absolutnie niezbędni do podtrzymywania cywilizacyjnego
ładu całego kraju - po szczegóły patrz np. artykuł
"Thousands of disillusioned Kiwis pay $15 each
for chance to attain the mass exodus to OZ" (tj.
"tysiące rozczarowanych Nowozelandczyków
płaci $15 każdy za szansę aby uczestniczyć w
masowej ucieczce do Australii"), ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), April 14, 2012.
Jeśli więc owa masowa ucieczka specjalistów
NIE zostanie jakoś powstrzymana, progowa
ilość specjalistów wymaganych dla utrzymania
cywilizacyjnego ładu w kraju może zostać zaniżona.
W takim zaś przypadku wystarczy jakiś niewielki
dodatkowy kataklizm, np.trzęsienie ziemi, powódź,
susza, duży pożar, nagły mróz, itp., który uniemożliwi
dystrybucję żywności, a nagle pojawią się braki żywności,
co z kolei może spowodować raptowną ucieczkę ludności
z miast, rabunki, anarchię, upadek produkcji żywności,
głód, oraz szybkie wymieranie całej ludności. Przy
kontynuowaniu więc owego niebezpiecznego trendu
zapoczątkowanego jeszcze w 2008 roku NIE daje się
całkowicie wykluczyć mozliwości, że sytuacja
może wymknąć się spod kontroli i że Nowa Zelandia
jako pierwsza w świecie doświadczy nowoczesnej
wersji tamtych średniowiecznych okresów anarchii,
bezprawia, wyludnienia i głodu. Stałoby to w zgodzie
ze starą przepowiednią opisaną w punkcie #H1 strony
przepowiednie.htm,
że zaludnienie Ziemi kiedyś aż tak się obniży, iż
"człowiek będzie całował ziemię kiedy zobaczy
na niej ślady innego człowieka". Oczywiście,
gdyby przypadkiem taka anarchia, wyludnienie
i głód nadeszły do Nowej Zelandii, Petone leżące
tuż przy stolicy kraju byłoby miastem które od niego
by ucierpiało jako jedno z pierwszych i jedno z
najsilniej poturbowanych.
22.
Rewolucja. Ta ma miejsce, kiedy znaczna proporcja
ludności danego kraju zaczyna tak mieć dosyć ustroju
lub rządu jaki panuje w owym kraju, że podejmuje zbrojną
walkę o usunięcie tego ustroju lub rządu. Najlepszym
przykładem rewolucji jest owa "Rewolucja Październikowa"
w Rosji z 1917 roku. (Chociaż zaczęła się ona kiedy mniej
niż 20% ludności carskiej Rosji wykazało wysokie niezadowolenie
z ustroju i rządu, ciągle była ona zwycięska.) Była ona też
równie krwawa i niszczycielska, jak typowa wojna domowa.
Żaden kraj na świecie NIE jest wolny od niebezpieczeństwa
rewolucji. Wszakże aby rewolucję wywołać, wystarczy że
rząd danego kraju alienuje się od swego narodu. A może
wyglądać na to, że tak właśnie ma się obecnie sytuacja z rządem
Nowej Zelandii. Przykładowo, w artykule "Low value of vote,
lack of trust, key to poor election turnout" (tj. "Niska wartość
głosowania, brak zaufania, klucz do niskiego uczestnictwa
w wyborach") ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), April 28, 2012) zostało
poinformowane, że w wyborach z 2011 roku, ponad milion
uprawnionych do głosowania obywateli Nowej Zelandii (czyli
około 25%), wykazał tak dużą niechęć do rządu i do obecnego
systemu politycznego, że NIE poszedł głosować. A Nowa
Zelandia ma teraz zaledwie cztery i pół miliona mieszkańców.
Innymi słowy, już obecnie w Nowej Zelandii jest większy
procent zniechęconych do swego rządu i systemu politycznego,
niż było ich w carskiej Rosji w chwili wybuchnięcia tam
Rewolucji Październikowej. Nie należy więc być zdziwionym,
jeśli pewnego dnia dzienniki będą miały wiele do powiedzenia
na temat Nowej Zelandii.
23.
Wojna domowa. Ta ma miejsce kiedy jedna część
danego kraju lub narodu zaczyna działania zbrojne
wymierzone przeciwko drugiej części tego samego
kraju lub narodu. Z reguły są one też nawet bardziej
krwawe i niszczące niż wojny. Wszakże każda z
walczących stron stara się w nich kompletnie
unicestwić drugą ze stron. (Podczas gdy w wojnie
agresor zwykle chce tylko uzyskać dostęp do zasobów
naturalnych zaatakowanego kraju - jest więc zainteresowany
aby zasoby te pozostawały relatywnie nieuszkodzone.)
Zgodnie z ustaleniami
filozofii totalizmu,
aby w danym kraju lub narodzie wybuchła jakaś
wojna domowa, spełnione muszą być co najmniej dwa
warunki. Mianowicie: (1) muszą tam istnieć co najmniej
dwa tzw. "intelekty grupowe" o tych samych cechach jednak
o nawzajem kolidujących ideologiach, oraz (2) historycznie
pomiędzy tymi dwoma intelektami grupowymi musi istnieć
nagromadzenie niezbalansowanej "karmy grupowej" (czym
jest owa "karma grupowa" wyjaśnia to zgrubnie punkt #A2
tej strony). W przypadku Nowej Zelandii, warunek (1) moim
zdaniem jest spełniony. Chociaż bowiem nie natknąłem się
jeszcze na wymagane badania, odnoszę wrażenie że faktycznie
zamieszkują ją dwa tożsame intelekty grupowe o podobnych
cechach genetycznych jednak o kolidujących ideologiach,
mianowicie (a) Nowozelandczycy wychowani w wierze,
że są potomkami Maorysów którzy około 800 lat temu
odebrali całą Nową Zelandię od uprzednio ją zamieszkujących
tzw. "Moa Hunters", a stąd którzy wierzą że mają wyłączne
prawo do wszelkich zasobów naturalnych owego kraju,
oraz (b) Nowozelandczycy wychowani w wierze, że są
potomkami Europejczyków którzy kilka pokoleń temu
zakupili lub odebrali część Nowej Zelandii od Maorysów,
a stąd którzy wierzą że mają prawo do korzystania
przynajmniej z częsci zasobów naturalnych tego kraju.
Co do spełnienia warunku (2) NIE wykonałem wymaganych
analiz. Wszakże analizy takie wymagałyby wysoce
pracochłonnej moralnej quantyfikacji dotychczasowych
wojen domowych jakie już zaszły pomiędzy oboma tymi
intelektami grupowymi. Jednak na podstawie efektów
działalności tzw. Trybunału Treaty of Waitangi odnoszę
wrażenie, że, niestety, ciągle istnieje taka niezbalansowana
karma pomiędzy owymi dwoma intelektami grupowymi.
Z kolei ewentualne istnienie takiej karmy oznaczałoby,
że któregoś dnia może dojść pomiędzy nimi do jakiejś
formy wojny domowej. Oczywiście, Petone położone
tuż przy stolicy kraju prawdopodobnie podczas takiej
wojny domowej ucierpiałoby znacząco (jeśli nie najbardziej).
24.
Wojna. Mogłoby się zdawać że Petone jest zbyt
daleko od reszty świata aby jakakolwiek wojna mogła
zagrażać temu miasteczku. Jednak jeśli sprawdzi się
historię drugiej wojny światowej, wówczas staje się
jasnym że Nowa Zelandia tylko "o włos" uniknęła inwazji.
Jakaś zaś wojna ciągle może się powtórzyć - wszakże
świat jest pełen polityków z nadmiernie rozdmuchanym
ego oraz zagłuszonym sumieniem. Nadchodząca zaś na
Ziemię epoka "wielkiego głodu" może spowodować sytuację,
że jakiś zagłodzny kraj lub naród pokusi się o zdobycie
dostępu do żywności którą masowo produkuje Nowa
Zelandia. W przypadku zaś wojny, gdyby ktoś zaplanował
inwazję na militarnie bardzo słabą Nową Zelandię,
wówczas Petone padłoby zapewne pierwszą jej ofiarą.
Wszakże każda inwazja zawsze wymierzana jest najpierw
w stolicę (w tym przypadku w Wellington). Jednak
położenie Wellington powoduje, że strategicznie
bardziej opłacalnym byłoby aby desant do Wellington
skierować na plażę w Petone. Wszakże Petone ma
jedyną plażę w bliskości Wellington, na której łatwo
mogą wylądować dowolne desantowe wehikuły - podczas
gdy desant byłby ogromnie trudny w górzystym Wellington
(które to miasto zapewne będzie też lepiej niż Petone przygotowane do obrony).
Desant zaś w Petone umożliwiałby proste odcięcie
Wellington od reszty Nowej Zelandii, a więc od posiłków
i od zaopatrzenia - wszakże jedyne dwie drogi do
Wellington przebiegają tuż przy Petone. Petone
leży też w płaskiej dolinie - znacznie trudniejszej
do obrony niż Wellington. W końcu z Petone
przyszłoby łatwo okrążyć i zaatakować Wellington
ze wszystkich stron, czego NIE dałoby się dokonać
z żadnego innego miejsca desantu. W sumie,
w przypadku ewentualnej wojny i inwazji Nowej
Zelandii, jest niemal pewnym, że Petone byłoby
jej pierwszą nowozelandzką ofiarą i zapewne
miejscem które ucierpi od niej najwięcej.
Podsumowując powyższe, liczba kataklizmów
które mogą zniszczyć miasteczko Petone, a z
nim zniszczyć również wszystkie sąsiednie miejscowości
(tj. Wellington, Lower Hutt, itp.), jest prawdopododobnie
jedna z nawyższych w świecie. Praktycznie
bowiem Petone (a z nim wszystkie sąsiadujące
z nim miejscowości) jest "zagrożone" niemal
każdym kataklizmem jaki jest możliwy na Ziemi
i jaki zagraża dowolnej innej miejscowości na
świecie. Bez przesady można więc twierdzić,
że Petone jest jedną z najbardziej niebezpiecznych
miejscowości na świecie. Z tego bowiem co mi
wiadomo, żadne inne miejscowości na świecie
NIE są wystawione na aż tyle najróżniejszych
potencjalnych kataklizmów, jak Petone. Nie powinno
więc nas dziwić, że nawet Starosta powtarzalnie
trzęsionego miasta Christchurch wyrażał obawy
przed dłuższym przebywaniem w sąsiadującym
z Petone stolicznym mieście Wellington.
#C3.
Na jakie dalsze zagrożenia jest wystawione miasteczko Petone (a także wystawione są
miejscowości sąsiadujące z Petone, takie jak Wellington, Lower Hutt, itp.) - zgodnie
z definicją "kataklizmów" wypracowaną przez nową "totaliztyczną naukę":
Nowa "totaliztyczna nauka" (ta skrótowo opisana
w punkcie #A2 niniejszej strony), wypracowała
definicję "kataklizmów" która jest drastycznie
odmienna od definicji wyznawanej przez starą
"ateistyczną naukę ortodoksyjną". Mianowicie,
z ustaleń nowej "totaliztycznej nauki" wynika, że
"kataklizmem" nazywane
jest każde działanie
Boga
które "koryguje grupową moralność ludzi" poprzez
zasiewanie znaczących zniszczeń lub nawet
śmierci jakie zmuszają potem daną społeczność
do podjęcia swej odnowy moralnej i filozoficznej.
Więcej informacji na temat owych kataklizmów
korygujących ludzką moralność zawarte jest
m.in. w punktach #C1 i #E2 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Z kolei definicje "moralności" oraz "grupowej moralności" wypracowane
przez nową "totaliztyczną naukę" podane są w punkcie #B5 strony
morals_pl.htm
oraz w punkcie #E2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Drastyczna odmienność powyższej definicji
"kataklizmów" wypracowanej przez nową
"totaliztyczną naukę", od definicji "kataklizmów"
wyznawanej przez starą "ateistyczną naukę
ortodoksyjną" i przytoczonej w punkcie #C2
powyżej, wprowadza szereg znaczących
konsekwencji. Wszakże przykładowo, przed
kataklizmem zsyłanym ludziom przez Boga
ludzie mogą się bronić poprzez wyeliminowanie
powodów dla których ów kataklizm jest zsyłany.
Ponadto już obecnie ludzie mogą im zapobiegać,
a nawet powstrzymywać z pomocą obietnic
jakie Bóg udzielił ludzkości w tej sprawie.
Zgodnie też z powyższą definicją "kataklizmów",
nowa "totaliztyczna nauka" będzie kompletnie
inaczej definiowała "zagrożenia" jakie mogą
sprowadzić jakiś kataklizm na dane miasto czy
daną społeczność. Przy takim bowiem
zdefiniowaniu "kataklizmów", zgodnie
z ustaleniami nowej totaliztycznej nauki
"zagrożeniem" będącym w stanie sprowadzić
"kataklizm" na dane miasto czy daną społeczność
jest "każde grupowe odejście od praktykowania
moralnego życia". Innymi słowy, według
totaliztycznej nauki,
kataklizmy są tylko
skutkami, podczas gdy przyczynami
pojawiania się kataklizmów, są grupowe odejścia
danych miast czy społeczności od zasad prowadzenia
moralnego życia. Aby więc zilustrować
tutaj jakie rodzaje "zagrożeń" według nowej
"totaliztycznej nauki" mogą spowodować nadejście
kataklizmu, poniżej wskażę na przykładzie miasteczka
Petone (i miejscowości je otaczających) jakie
zagrożenia pojawiają się dla owego miasteczka.
Oto wykaz najważniejszych z nich (zestawione
w kolejności szacowanej przez autora ich
aktualności dla Petone i dla sąsiadujących
z Petone miast):
1.
Niebezpieczeństwo spadku liczby "sprawiedliwych"
poniżej wymagene minimum 10-ciu. Prawdopodobnie
jedynym powodem dla którego Petone (a stąd
także Wellington, Lower Hutt, itp.) ciągle NIE
doświadczyło jakiegoś niszczycielskiego kataklizmu,
jest że w "zasięgu zniszczenia" od niego nadal mieszka
owych wymaganych przez Boga co najmniej "10 sprawiedliwych" -
tak jak opisują to m.in. punkty #G2 i #I1 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Niestety, w ostatnich czasach pojawiła się "inicjatywa"
miejscowych władz, która w efekcie końcowym może
spowodować spadek liczby owych "sprawiedliwych"
poniżej wymaganej liczby dziesięciu. Inicjatywą tą jest
opisywany w artykule [1#C3] o tytule "Quake
fears strike Catholic churches" (tj. "obawy trzęsinia
ziemi uderzyły kościoły katolickie"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012. Zgodnie
z nim, w okolicach Petone około 25 kościołów katolickich
może zostać zamknięte, ponieważ sposób na jaki
zostały one zbudowane nie wypełnia dzisiejszego
"kodu budowlanego" jaki legalnie jest wymagany
w Nowej Zelandii. Z kolei niespełnianie owego
"kodu budowlanego" powoduje, że kościoły te
nie mogą zostać ubezpieczone - czyli że w razie
jakiegokolwiek wypadku władze kościóła ponosiłyby
wszelkie koszta. Jest zaś oczywistym, że jeśli kościoły
owe faktycznie zostaną zamknięte na dobre, księża
którzy w nich odprawiają msze, zostaną przeniesieni
do innych rejonów kraju, lub nawet do innych krajów.
Owo masowe zamykanie kościołów w okolicach
Wellington (czyli także i Petone) zostało ponownie
potwierdzone artykułem [2#C3] o tytule
"Number of Catholic parishes set to halve" (tj.
"liczba katolickich parafii zadecydowana do
pomniejszenia o połowę"), ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 14, 2013).
Tego typu więc "inicjatywy" miejscowych władz,
zagrażają że już wkrótce może się okazać iż
w okolicach Petone zabraknie kilku osób z grona
owych wymaganych "10 sprawiedliwych", brakuje
więc kompletu tych co chronili zarówno Petone jak
i okoliczne miejscowości przed jakimś kataklizmicznym
zdarzeniem jakie już od dawna zagraża tym miejscowościom.
2.
Następstwa niemoralnych postępowań ludzi.
W wielu miejscach
Biblii
zawarte są ostrzeżenia, że jeśli ludność jakiegoś
miasta zacznie postępować niemoralnie, wówczas
miasto to zostanie zniszczone kataklizmem. Przykłady
bibilijnych miast zniszczonych w taki sposób to
Sodoma i Gomora. Natomiast bibilijny przykład
miasta które uchroniło się od takiego zniszczenia,
a stąd dało nam przykład jak my możemy się bronić
przed kataklizami, to Niniwa. (Niniwa to stolica
dawnej Asyrii, zwana także "Nowym Bibilonem".
Jej ruiny zlokalizowane są na obszarze dzisiejszego
Iraku. Zgodnie z artykułem "Detective work
proves Hanging Gardens existed, but not in
Babylon", ze strony B6 gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013), to
właśnie w Niniwa miały się znajdować słynne "wiszące
ogrody" w starożytności uważane za jeden z 7 "cudów
świata".) Jaki jednak los może spotkać niemoralnie
postepujące miasta, ilustrruje nam to NIE tylko Biblia,
ale także aż cały szereg przykładów historycznych
i dzisiejszych. Do takich przykładów opisanych na
totaliztycznych stronach, należą m.in. średniowieczne
miasto Wineta, które kiedyś istniało koło dzisiejszego
Świnoujścia, a którego zniszczenie opisane
jest w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie
tapanui_pl.htm,
a także miasta Salamis i Saeftinghe opisane w punktach #H3 do #H4 strony
tapanui_pl.htm.
3.
Następstwa niemoralnych decyzji i działań polityków.
Wellington jest stolicą Nowej Zelandii. Jak zaś przystało
na stolicę, to w Wellington podejmowane są najróżniejsze
decyzje których następstwa dotykają potem cały kraj.
Kiedy więc któreś z owych decyzji i działań nie spełniają
definicji "moralnie poprawnego postępowania" (tj. nie spełnią
definicji przytoczonej w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm),
wówczas ich następstwa indukują skargi i narzekania
ludzi. Z kolei takie właśnie skargi i narzekania ludzkie
są powodem dla którego określone miejscowości są
karane kataklizmami przez Boga - tak jak wyjaśniają
to "2" i "Ad. 2" z punktu #B5 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Ujmując powyższe innymi słowami, to co czynią politycy
w Wellington, jest powodem iż m.in. ponad Wellington
i ponad Petone gromadzą się coraz cięższe chmury
nadchodzącego kataklizmu.
4.
Unikanie przez lokalną społeczność oficjalnego podjęcia
wdrożania którejkolwiek z bazujących na moralności
metod ochrony przed kataklizmicznymi zjawiskami.
Ani Petone, ani żadna inna miejscowość w Nowej
Zelandii NIE podjęła jeszcze oficjalnego wdrożenia
którejkolwiek z bazujących na moralności metod
obrony przed kataklizmicznymi zjawiskami, w rodzaju
metod opisanych w punktach #H1, #I2 i #J1 strony o nazwie
quake_pl.htm
czy w punkcie #I3.1 strony o nazwie
day26_pl.htm.
5.
Unikanie przez lokalną społeczność próby choćby
tylko przetestowania efektywności bazujących na
moralności metod ochrony przed kataklizmami -
w rodzaju metody opisanej w punkcie #J1 strony
quake_pl.htm
czy metody opisanej w punkcie #I3.1 strony o nazwie
day26_pl.htm.
6.
Pogłębiające się odchodzenie od wiary w Boga i uleganie
ateistycznym naciskom dzisiejszej oficjalnej nauki.
Jak zaś wyjaśniłem to w punkcie #A2 niniejszej strony;
jak podkreśla to artykuł "Worried scientists call for veto
of Monkey Bill" (tj. "zmartwieni naukowcy nawołują do
zawetowania ustawy o dozwoleniu nauki kreacjonizmu,
zwanej Monkey Bill") ze strony A14 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012;
a także jak ujawnia to aż kilka innych totaliztycznych stron -
dla przykladu patrz punkty #D1 i #C3 na stronie o nazwie
antichrist_pl.htm
czy punkt #G3 na stronie o nazwie
przepowiednie.htm,
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" niemal już siłą
zmusza obecnie ludzi do coraz bardziej niemoralnego
postępowania. Drastycznym przykładem tego procesu
ulegania ateistycznej nauce, jest pojawienie się także
na nowozelandzkich autobusach ogłoszenia dla Londynu
opisywanego w punkcie #A2 tej strony.
7.
Niemoralne konsekwencje kapitalistycznej gospodarki.
Jedyne o co kapitalizm dba, to dochód. Owa jednak pogoń
za zyskiem zbyt często odbywa się kosztem zatrucia,
zanieczyszczenia lub zniszczenia naturalnego środowiska,
wykorzystywania i eksploatacji robotników, itd., itp.
W ten sposób rośnie przepaść pomiędzy bogatymi
i biednymi mieszkańcami Nowej Zelandii, rośną więc
także ilości skierowanych do Boga skarg biedagów
dopraszających się sprawiedliwości.
Z kolei np. gleba i woda w Petone mogą zostać
zatrute jakąś niechlujną fabryką, tak jak do niedawna
zatruwane one były sproszkowanym ołowiem i chemicznymi
wyziewami zlokalizowanej w Petone fabryki "Exide".
Natomiast woda lokalnej rzeki "Hutt River" może być
zatruwana produktami gospodarki rolnej, gnojówką,
odchodami ludzkimi, oraz odpadami przemysłowymi,
które z kolei zatrują aż dokumentnie środowisko basenu
"Wellington Harbour", że oprócz owadów nic zdrowego
nie będzie chciało tam się rodzić. Już obecnie okolice
Petone są trapione przez chmary krwiożerczych "muszek
piaskowych" (po angielsku zwanych "sand flies") na
których ukąszenia wielu ludzi, włączając w to mnie,
jest uczulonych. W pobliskich wodach zagnieździł
się też nowy rodzaj komara - tego samego który w
tropiku roznosi chorobę "żółtą febrę" oraz "dengue".
Każde z powyższych zagrożeń moralnych może
byc eskalowane powyżej karalnego przez Boga
poziomu. W takim zaś wypadku Bóg może zesłać
na dane miasto czy społeczność dowolny z kataklizmów
opisanych w punkcie #C2 tej strony. Dlatego w
interesie każdego miasta i społeczności leży
podejmowanie świadomych działań aby utrzymywać
każde z tych moralnych zagrożeń na możliwie
najniższym poziomie. Niestety, wygląda na to
że naukowa wiedza o Bogu ciągle narazie jest
zbyt niska zarówno w samym Petone, jak i w
całej Nowej Zelandii, a nawet w całym świecie,
aby jakeś miasto lub społecznść już obecnie
podjęły taką świadomą obronę przed kataklizmami.
Stąd, jak narazie, zamiast celowego działania,
wszędzie ludzie bronieni są przed kataklizmami
tylko przez działanie przypadków i zbiegów
okoliczności.
Szczerze mówiąc, jeśli porówna się powyższy
wykaz zagrożeń, a także realia moralne panujące
na miejscu w Petone i w pobliskich do Petone
miejscowościach, wówczas staje się jasnym,
że jakieś kataklizmiczne zjawisko już dawno
temu powinno uderzyć w owe miejscowości.
Jedynym zaś racjonalnym wytlumaczeniem
dla faktu, że jeszcze ono NIE uderzyło, jest
czysto przypadkowe zamieszkiwanie w zasięgu
zniszczeń od Petone owych chroniących przed
kataklizmami co najmniej "10 sprawiedliwych".
Jak zaś na przypadki przystało, pewnego dnia
jego ochronne działanie może się zakończyć.
#C4.
Petone jest zbudowane jak "pułapka na szczury" - w przypadku kataklizmu
NIE da się z niego uciekać, ani pomoc NIE będzie mogła do niego przybyć:
Ktoś kto nawykł do europejskiego sposobu
zarządzania miastami, kiedy to miejskie
starostwa faktycznie podejmują decyzje
i wdrażają jakiś dobrze przemyślany plan
dla zabudowy, struktury komunikacyjnej,
wody i kanalizacji danego miasta, po
przybyciu do Nowej Zelandii doznaje
szoku. Aczkolwiek bowiem Nowa Zelandia
ma wiele zalet w porównaniu z Europą
i oferuje sporo dobrych rzeczy, np.
ciągle znaczną wolność wypowiedzi,
otwarte przestrzenie, dbałość o naturę
i o zwierzęta, itp., kiedy jednak jej
miasta porówna się do tych z Europy,
odkrywa się że panuje w nich rodzaj
"wolnej amerykanki" albo "dzikiego wschodu".
Władze miejskie niemal jako reguła NIE
mają tu żadnego długoterminowego planu,
brak jest dyscypliny publicznej i
jednorodności potraktowania, zaś
każdy buduje tu gdzie tylko zechce (szczególnie
jeśli jest krewniakiem lub szkolnym kolegą
starosty, albo jeśli należy do rodziny która
mieszka w danym mieście już od kilku pokoleń).
W rezultacie w Nowej Zelandii powstają takie
dziwolągi jak np. Petone w którym ja mieszkam.
Znaczy, powstają miejscowości które są
bardziej podobne do miejskich "labiryntów",
niż do miast. Na przekór ogromnych połaci
ziemi jakie miasta te zajmują, ulice są w nich
wąskie i kręte, szosy ktore wyglądają na
główne nagle się kończa na jakimś budynku,
aby zaś dostać się do danego miasta, lub
aby z niego wyjechać, trzeba doskonale
znać drogę bowiem przychodzi w nim się
poruszać jak w obrębie skomplikowanego
labiryntu.
Takie ukształtowanie nowozelandzkich miast w
formę skomplikowanych labiryntów, w powiązaniu
z rodzajem potencjalnych kataklizmów jakie im
zagrażają, zamieniają owe miasta w rodzeje
"pułapek na szczury". Aby zaś zrozumieć ich pułapkową
naturę, wystarczy przyglądnąć się zabudowie
miasteczka Petone w ktorym ja mieszkam.
Wszakże Petone jest maleńkim miasteczkiem,
z którego w przypadku nadejścia kataklizmu
powinno być łatwo uciec. Tymczasem ma
ono właśnie zabudowę typowej "pułapki" z
której efektywna ucieczka ludzi jest wręcz
niemożliwa. Przykładowo, ma ono kształt
trójkąta, który od południa przystaje do morza
(tego widocznego m.in. na zdjęciu z "Fot. #B1b").
Oczywiście, w przypadku kataklizmu NIE daje
się uciekać do morza - szczegółnie jeśli
kataklizmem tym będzie tsunami, trzęsienie
ziemi, czy wybuch wulkanu. Od wschodniej
strony ów trójkąt przystaje do rzeki zwanej
"Hutt River" - której ujście widoczne jest na
zdjęciu z "Fot. #B1a". Przez ową rzekę
przeprowadzone są tylko dwa mosty,
istniejące na obu krańcach Petone.
Jednak dojazd do owych mostów jest
krętymi i wąskimi uliczkami. Gdyby więc
w przypadku nadejścia kataklizmu ktoś
usiłował uciekać samochodem przez owe
mosty, wówczas utknie w zatorach na
owych wąskich i krętych uliczkach i
nawet nie dotrze do żadnego z nich.
Z kolei gdyby ktoś uciekał piechotą,
wówczas dystans do mostów jest aż
tak duży, że nie zdąży do nich dotrzeć.
Ponadto pierwszy z tych mostów,
widoczny na zdjęciu z "Fot. #B1a",
znajduje się tuż przy morzu. W
przypadku więc np. fali tsunami,
zostanie on zmieciony już w pierwszej
fazie kataklizmu. Ostatni z boków
trójkątnej zabudowy Petone przylega
do ogrodzonych torów kolejowych i
do ogrodzonej płotami szosy - jakie
obie biegną obok siebie wzdłuż zachodniego
grzbietu górskiego doliny w które miasteczko
to leży. Przez owe tory kolejowe i szosę
też z Petone przeprowadzone są tylko dwa
wyjścia, do których dostęp jest równie kręty
i równie wąskimi uliczkami, jak dostęp do
mostów na Hutt River. Gdyby więc ktoś
usiłował uciekać przez nie, wówczas też
ucieczka taka okaże się niemożliwa -
niezależnie czy będzie uciekał piechotą
czy też samochodem, W sumie Petone
jest więc zbudowane jak rodzaj "pułapki
na szczury" - tyle że w przypadku jakiegokolwiek
kataklizmu, złapani w tej pułapce i uśmiercani
będą ludzie, a nie gryzonie. Relatywnie
podobna sytuacja ma też miejsce w
praktycznie niemal każdej większej
miejscowości Nowej Zelandii, włączjąc
w to stolicę Wellington.
Na dodatek do tego, gdyby kataklizm już uderzył,
wówczas ani do Petone, ani do miast z nim
sąsiadujących, np. do Wellington, pomoc NIE
ma jak przybyć. Wszakże z resztą świata miejscowości
te są połączone poprzez tylko dwie główne szosy,
obie wąskie, kręte i przebijające się przez
strome góry. W przypadku więc niemal
każdego istotnego kataklizmu, szosy te
ulegną zatarasowaniu przez obsuwiska
ziemi i staną się nieprzejezdne. Wszakże
obsuwiska takie nawet bez większych
kataklizmów nieustannie trapią sporo
pozagrażanych erozją dróg tego kraju.
Interesująco, już po moim opublikowaniu
niniejszej strony, nagle władze pobliskiego
Wellington opublikowały wynik jakichś analiz,
z których wynika że w przypadku gdyby owo
miasto uderzyło trzęsienie ziemi o sile ponad
7 w skali Richtera, wówczas Wellington (a z
nim także i Petone) zostanie odcięte od połączenia
drogowego z resztą wyspy na okres około
4 miesięcy. Wyniki owych analiz opublikowane
są m.in. w artykule "Lifeline cut for four months"
(tj. "lina ratownicza odcięta na cztery miesiące") ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), July 5, 2012.
Z doświadczeń przeszłości jednak wiadomo,
że po chwilowym pobudzeniu sensacji, takie
ustalenia są szybko odkładane gdzieś na półkę
i nikt NIE podejmuje żadnych działań na ich bazie.
Przez tak długo jak tylko sięgam pamięcią prowadzone
są dyskusje o zbudowaniu jeszcze jednej, tym razem
już bezpiecznej szosy, bo biegnącej wzdłuż
jednej z dolin wybiegających na Wellington.
Jednak owe dyskusje niemal na zawsze
pozostają tylko dyskusjami. Natomiast gdyby
ktoś liczył np. na użycie helikopterów podczas
kataklizmu, wówczas także się zawiedzie.
Wszakże sumaryczna liczba helikopterów
jakimi Nowa Zelandia dysponuje, z ledwością
wystarczyłaby na udzielanie pomocy rodzinom
rządu i dygnitarzy zamieszkujących Wellington,
zaś do pomocy i ratowania zwyklych ludzi
zwyczajnie nie wystarczyloby im już "mocy
przerobowej".
#C5.
W obliczu zagrożeń i sytuacji opisanych w poprzednich punktach,
tzw. "łaska Boga" jest jedynym ratunkiem na jaki Petone może liczyć:
Podsumowując informacje opisane w poprzednich
punktach #C1 do #C4, istniejące i wysoce realne
zagrożenia kataklizmami, oraz brak możliwości
otrzymania pomocy w przypadku gdyby kataklizm
faktycznie nadszedł, pozostawia bezpieczeństwo
Petone wyłącznie "w rękach Boga". Nic dziwnego,
że co bardziej ateistyczni ludzie nawet NIE próbują
się osiedlić w owym miasteczku!
Część #D:
Dlaczego więc będąc aż tak zagrożone kataklizmami, Petone ciągle NIE oberwało:
#D1.
Chroniąca moc "10 sprawiedliwych" zamieszkujących w okolicach Petone:
Aczkolwiek wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazują, że Petone już dawno powinno oberwać
od jakiegoś kataklizmu, fakt że nadal ono NIE
oberwało wynika z zamieszkiwania w jego pobliżu
owych wymaganych przez obietnicę z Biblii
co najmniej "10 sprawiedliwych" - o jakich
piszę w punkcie #I2 tej strony. Ilość owych
"sprawiedliwych" mieszkających w pobliżu
Petone ja osobiście policzyłem, zaś wyniki
swych podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Jak też wykażę to materiałem dowodowym z
punktów #I3, #I3.1 i #I5 tej strony, faktycznie
obecność owych "10 sprawiedliwych" efektywnie
chroni Petone przed nadejściem jakiegokolwiek
niszczycielskiego kataklizmu lub anomalii
pogodowej.
Część #E:
"Po następstwach je poznacie" - czyli jak odróżnić "specjalne potraktowanie" miasteczka Petone od tzw. "przypadkowych wydarzeń":
#E1.
Rodzaje "potraktowań":
Rodzaje potraktowań, jakie zależnie od moralności
i filozofii praktykowanej przez daną społeczność,
Bóg serwuje tej społeczności, opisane są w punkcie
#I4 strony o nazwie
day26_pl.htm.
W tym miejscu warto też podkreślić, że w świecie
stworzonym i rozumnie rządzonym przez wszechwiedzącego
i wszechmogącego Boga (w jakim my żyjemy) NIE
istnieje takie coś jak "przypadek" - co staram się
wyjaśnić dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm.
Wszystko bowiem co w takim świecie z Bogiem się
zdarza jest zamierzonym działaniem Boga o ściśle
zdefioniowanym celu i następstwach. "Przypadek"
więc jest czyjmś, co w naszym świecie NIE istnieje,
a co jest wymyślone i używane przez "ateistycznych
naukowców ortodoksyjnych" aby zamaskować ich
brak wiedzy i brak zdolności do wyjaśnienia.
#E2.
Czego wypatrywać aby rozpoznać "specjalne potraktowanie":
"Specjalne potraktowanie" trzeba odróżniać
od ekstremalnych zjawisk pogodowych jakie
są normalne dla danego obszaru. Wszystko
bowiem co okazyjnie powtarza się przez
całe dzisiątki lat, włączając w to czasy na
króko po drugiej wojnie światowej - kiedy
to ludność niemal każdego kraju i miejsca
na Ziemi zachowywała się przykładowo
moralnie, to ekstremalne zjawiska pogodowe
jakie są normalne dla danego obszaru.
Natomiast specjalne potraktowanie to
nieszczęścia i kataklizmy jakie nas omijają,
chociaż zdewastowały one innych w naszym
pobliżu i chociaż zgodnie z prawami przyrody
powinny one zdewastować także i nas.
Część #F:
Tymczasowość "specjalnego potraktowania" dla Petone, wynikająca z pobliskiej obecności "10 sprawiedliwych":
#F1.
Kiedy liczba "sprawiedliwych" spadnie poniżej 10, dotychczasowe "specjalne potraktowanie"
się skończy, zaś Petone, a z nim i Wellington, zapewne doświadczą coś niezbyt przyjemnego:
Mieszkańcy Petone wcale NIE są "świętymi"
i wcale NIE różnią się moralnością od mieszkańców
innych miast Nowej Zelandii. Jedyne co czyni
ich wyjątkiem, to przypadkowy "zbieg okoliczności"
że w tzw. "zasięgu zniszczenia" ich miasteczka
zamieszkuje owych wymaganych przez obietnicę
z Biblii, tzw. "10 sprawiedliwych". (Jak ja osobiście
wierzę - owo zamieszkiwanie "10 sprawiedliwych"
w bliskości Petone zostało celowo "zorganizowane"
przez Boga abym ja miał możność zbadania i
naukowego udokumentowania jego następstw,
oraz podania wyników swych badań do wiadomości
innych ludzi.) Dlatego kiedy z jakichś powodów
któryś z owych "10 sprawiedliwych" przeniesie
się w inne miejsce, ochrona Petone się zakończy
i miasteczko to zacznie obrywać - tak jak obrywają
miejscowości z jego pobliża. Ja osobiście jednak
wierzę, że NIE stanie się to "za mojego życia".
Dlatego, moim zdaniem, jedynym sposobem
aby Petone zostało objęte trwałym "specjalnym
potraktowaniem" przez Boga, bylaby drastyczna
zmiana filozofii i moralności przez gro mieszkańców
tej miejscowości - tak jak opisuje to punkt #H1 strony
quake_pl.htm.
Część #G:
Jak "tymczasowość" owego "specjalnego potraktowania" dałoby się zamienić na jego "trwałość":
#G1.
Aby przekonać Boga, konieczne jest "zademonstrowanie
swojej pokory" poprzez publiczne, oficjalne i otwarte
zadeklarowanie i wdrożenie działań zmieniających filozofię:
Więcej na temat upublicznienia, uoficjalnienia
i otwarcia swoich zamierzeń i wysiłków, czyli
"zademonstrowania Bogu swej pokory", wyjaśniają
m.in. punkty #A2 i #G1 na stronie o nazwie
quake_pl.htm.
Część #H:
Dlaczego wzrost "specjalnego potraktowania" dla Petone lezy w interesie sąsiadujących z nim miejscowości:
#H1.
Działanie na zasadzie chińskiego przysłowia "im potężniejsze drzewo tym większy obszar chronią jego konary":
Przez tak dlugo jak Petone cieszy się "specjalnym
potraktowaniem Boga", również przed nieszczycielskimi
kataklizmami chronione są przez owo Petone
wszystkie miejscowości które leżą na tyle blisko
Petone, że zniszczenie Petone dotykałoby i je
(a także że zniszczenie ich dotknęłoby także i Petone).
Tak więc w chwili obecnej Petone chroni sobą
także miasto Wellington, jak i miasteczko Lower
Hutt. Dlatego w interesie mieszkańców tamtych
miejscowości także leży aby "specjalne potraktowanie"
przedłużało się dla Petone możliwie przez jak
najdluższy okres czasu, a jesli się da, to aby
mieszkańcy Petone podjęłi oficjalny program
utotaliztycznienia swojej filozofii.
#H2.
Miejscowości spoza "zasięgu zniszczenia" wyłączone są z ochronnego działania Petone:
Poza tzw. "zasięgiem zniszczenia" miasteczka Petone
leży np. sąsiadująca z Petone miejscowość zwana
Wainuiomata. (Wainuiomata zlokalizowana
jest w "złej dolinie Rimutaka", tuż przy tzw.
"Rimutaka Forest Park" znanego z działania
"mrocznych mocy" opisywanych m.in. w
punkcie #K1.9 strony o nazwie
newzealand_pl.htm.)
Miejscowość Wainuiomata jest oddzielona
od Petone tylko wąskim grzbietem górskim
z którego wierzchołka wykonane zostało zdjęcie
z "Fot. #B1a". Niemniej jej ewentualne zniszczenie
NIE dotknęłoby Petone. Dlatego Wainuiomata
NIE jest chroniona przez mechanizmy moralne
chroniące Petone przed kataklizmami. Jak też
opisuje to punkt #I3 tej strony, Wainuiomata
jest trapiona kataklizmami które ominęły Petone.
Część #I:
Materiał dowodowy który potwierdza, że faktycznie
nowozelandzkie miasteczko Petone otrzymuje od
Boga "specjalne potraktowanie":
#I1.
Niniejsza "część #I" reprezentuje powtórzenie, uzupełnienie i poszerzenie
materiału dowodowego zaprezentowanego w "części #I" odmiennej strony o nazwie
day26_pl.htm:
Poczatkowo, przy okazji kolejnej aktualizacji
i przeredagowywania strony o nazwie
day26_pl.htm,
do jej "części #I" włączyłem opisy tych kataklizmów,
które nastąpiły już w czasach po moim zamieszkaniu
w Petone (i już po przeredagowaniu początkowej
treści tamtej strony "day26_pl.htm"), a które
zgodnie z zachowaniami się natury powinny
uderzyć w miasteczko Petone i wyrządzić w nim
spore szkody. Każdy bowiem z owych kataklizmów
czynił szkody w pobliżu Petone, jednak przez
Petone przeskakiwał nie wyrządzając tu żadnych
zniszczeń. Potem się okazało że takich kataklizmów
jest niespodziewanie dużo i że ich skrupulatne
opisywanie zaczyna powiększać tamtą stronę
"day26_pl.htm" do niepożądanej długości.
Dlatego w dniu 30 marca 2012 roku postanowiłem
zaprzestać dalszego wydłużania tamtej strony,
zas opisy owych kataklizmów przerzucić do
niniejszej strony i tutaj kontynuować je dalej.
Tak powstała niniejsza "część #I" tej strony.
Poza jej punktem #I3 (który jest dokładnym
powtórzeniem opisów takich kataklizmów
zaprezentowanych w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm),
wszystkie pozostałe punkty niniejszej strony
mają prezentować odmienne ustalenia
nowej "totaliztycnzej nauki" niż odpowiadające
im punkty ze strony "day26_pl.htm".
#I2.
Dlaczego oryginalnie ja podjąłem gromadznie i zestawianie
materiału dowodowoego zaprezentowanego w niniejszej "części #I":
Oryginalnie podjąłem gromadznie i zestawianie
materiału dowodowego zaprezentowanego
w niniejszej "części #I" (szczególnie zaś
w jej punkcie #I3), aby naukowo sprawdzić
czy Bóg faktycznie dotrzymuje swojej obietnicy
zawartej w Biblii - którą to obietnicą
Bóg
gwarantuje ludziom, że NIE zniszczy miast ani
społeczności w których gronie zamieszkuje na
stale co najmniej tzw. "10 sprawiedliwych".
(Ową boską gwarancję opisuję dokładniej
w punktach #I1 i #I2, zaś dodatkowo wzmiankuję
ją w punktach #P5.1, #A2, #G1, #H3 i #K2,
swej strony o nazwie
quake_pl.htm.
Z kolei wymogi przynależności do owych "sprawiedliwych"
wyjaśniłem w punkcie #G2 swej strony o nazwie
day26_pl.htm.)
Jak bowiem wykazały moje osobiste sprawdzenia,
w pobliżu miasteczka Petone faktycznie mieszka
na stałe co najmniej 10 osób spełaniających
bibilijną definicję "sprawiedliwych". Stąd,
zgodnie z obietnicą Boga, Petone powinno być
omijane przez wszelkie niszczycielskie kataklizmy
aż do czasu gdy liczba "sprawiedliwych" spadnie
dla owego miastaczka poniżej wymaganych co najmniej
10-ciu. Jak też moje sprawdzenie dokumentuje
to naukowo za pomocą materiału dowodowego
zaprezentowanego w punkcie #I3 poniżej, faktycznie
owa obietnica Boga wypełniana jest dla Petone
z iście "żelazną konsekwencją". Opisywane tu
Petone jest więc pierwszą miejscowością nowożytną,
dla której zostało sprawdzone naukowo wypełnianie
przez Boga obietnicy zawartej w
Biblii.
#I3.
Materiał dowodowy potwierdza, że pobliskie goszczenie "10 sprawiedliwych"
naprawdę oddala kataklizmy od nowozelandzkiego miasteczka Petone (tak jak
Bóg
obiecuje to w
Biblii):
Poniżej zestawiam przypadki kataklizmicznych
zdarzeń jakie dotknęły nowozelandzkie miejscowości
zlokalizowane niedaleko od Petone. Cechą tych
zdarzeń jest, że ich cechy, natura i przebieg sugerowały
iż powinny one dotknąć kataklizmicznie także miasteczko
Petone. Jednak faktycznie "przeskakiwały" one przez
to miasteczko NIE czyniąć w nim żadnej szkody.
Ten fakt zaś potwierdza "specjalne potraktowanie"
jakie miasteczko Petone cieszy się od Boga.
Oto więc te kataklizmiczne zdarzenia, które
oryginalnie ja obserwowałem, analizowałem naukowo
i opisałem w punkcie #I3 odmiennej strony o nazwie
day26_pl.htm:
1.
Chmura rodząca tornada.
Najdoskonalszym przykładem takich właśnie
przypadków był "fenomen atmosferyczny" opisany
w artykule [1#I3] "Southerly buster hits
Wellington, ripping off roofs, and halting trains"
(tj. "Południowy wicher uderzył Wellington
zrywając dachy oraz zatrzymując pociągi"),
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
"The Dominion Post Weekend",
wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
March 13-14, 2010. Fenomenem tym była
soczewko-kształtna chmura wyglądająca jak gigantyczny wehikuł UFO,
jaka przeleciała wzdłuż niemal całej Nowej Zelandii,
generując huraganowy wiatr wirowy jaki zasiewał
zniszczenia i chaos na jej drodze, zrywał dachy i
obalał drzewa, itp. Chmura ta czasami generowała nawet
mini-tornada
na swoim obrzeżu. Ten inteligentnie zachowujący
się fenomen pogodowy pozostawił ścieżkę zniszczenia
na niemal całej swojej drodze, włączając w to stolicę
Wellington (oddalnoą od Petone tylko o około 8 km) -
do którego to miasta dotarł około 16:30 owego piątku.
Jednak kiedy po Wellington doleciał do Petone,
jedynie rubasznie postraszył trochę przechodniów
łamiąc w tym celu kilka gałęzi na drzewach, poczym
poszybował dalej. Już jednak w następnej
miejscowości poza Petone (tj. w Lower Hutt)
zaczął ponownie szaleć tarasując drogę,
obalając drzewa i zatrzymując pociągi.
2.
Ulewne deszcze idukujące powodzie.
Innym przykładem niszczycielskiego fenomenu
pogodowego który także ilustratywnie potwierdził
ową regułę omijania miejscowości Petone
bez wyrządzania w niej poważniejszych szkód,
były dwutygodniowe przewlekłe opady ulewnych
deszczy jakie dotknęły Nową Zelandię w drugiej
połowie maja i na początku czerwca 2010 roku.
Deszcze te spowodowały poważne powodzie,
obsuwiska ziemi, ewakuacje miejscowości, oraz
zniszczenia dróg zarówno na północnym jak i
na południowym końcu długich jak kiszka dwóch
głównych wysp Nowej Zelandii. Jednak w centrum
tych wysp, gdzie właśnie położone jest Petone,
deszcze te jedynie zmoczyły wysuszoną glebę
NIE czyniąc praktycznie żadnych szkód. Na temat
tych powodziowych deszczy i ich następstw,
niemal codziennie ukazywały się wówczas
alarmujące artykuły w nowozelandzkich gazetach,
np. patrz artykuł [2#I3] "Heavy downpours
to hamper clean-up operations" (tj. "Ciężkie ulewy
uniemożliwiają operacje oczyszczania"), ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), May 26, 2010 roku;
artykuł [3#I3] "After the floods and a
landslide, now get set for bitter cold and snow" (tj.
"Po powodziach i obsuwisku ziemi, teraz przygotuj
się na kąsające zimno i śnieg"), ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), May 27, 2010;
artykuł [4#I3] "Nature's fury" (tj. "Furia natury") ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), June 2, 2010 roku
(jaki opisuje i pokazuje zdjęcia z kataklizmicznej
powodzi na obszarze Nowej Zelandii zwanym "Bay
of Plenty" - który jest oddalony od Petone tylko
o odległość znacznie mniejszą niż zasięg układu
niżowego który spowodował te powodzie, chociaż
ten sam układ niżowy wcale NIE zaszkodził mojej
miejscowości); czy artykuł [5#I3] "Residents
flee homes as Whakatane hit by water bomb" (tj.
"Mieszkańcy uciekają z domów gdy Whakatane
uderzone zostało bombą wody"), ze strony A4 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010 (jaki
to artykuł dyskutuje dane liczbowe katastroficznie
intensywnego opadu deszczu w owym obszarze
zwanym "Bay of Plenty").
3.
Trzęsienie ziemi z Christchurch.
Jeszcze jednym potwierdzeniem chroniącego
działania owych "10 sprawiedliwych", było silne
trzęsienie ziemi którego nadejście ja przewidywałem
już na kilka miesięcy wcześniej i ostrożnie zapowiedziałem
w treści niniejszej strony, a które w sobotę dnia
4 września 2010 roku uderzyło w miasto Christchurch.
(Owo trzęsienie ziemi z Christchurch opisane zostało
dokładniej w punkcie #C5 odrębnej strony o nazwie
seismograph_pl.htm -
poświęconej omówieniu urządzenia do zdalnego
wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi, oraz
w punkcie #P5 odrębnej strony o nazwie
quake_pl.htm -
poświęconej opisowi bazujących na mechanizmach
moralności metod zapobiegania wszelkim kataklizmom.)
Jak bowiem wyjaśniam to w punkcie #I2 powyżej
na tej stronie, Wellington (a więc także i Petone)
należy do owych 3 głównych miast Nowej Zelandii,
jedno z których musi zostać zniszczone jakimś
kataklizmem, jeśli koniecznym się okaże dokonanie
wymuszonej przez
Boga
odnowy moralnej i filozoficznej tego kraju. Na dodatek,
z naukowego punktu widzenia, Wellington ma
nieporównanie większe szanse na doświadczenie
silnego trzęsienia ziemi, niż oba pozostałe z
tamtych 3 miast, tj. niż Auckland lub Christchurch.
Wszakże dokładnie pod Wellington przebiega
ów morderczy "Ring of Fire" - który jednak
Christchurch i Auckland omija z dosyć daleka.
Ponadto, jakikolwiek rodzaj filozofii lub zachowań
by nie zadominował w reszcie Nowej Zelandii,
ich pochodzenie zawsze daje się wytropić do
Wellington. Wszakże Wellington jest stolicą w
której politycy podejmują wszelkie decyzje i
ustanawiają wszelkie prawa jakie potem muszą
być wypełniane przez całą Nową Zelandię.
Niemniej - jak się okazało, dla doświadczenia
niszczycielskich trzęsień zimi (które zaczęły
się tam w 2010 roku, trwały przez cały rok
2011, oraz ciągle były kontynuowane w 2012
roku - kiedy to aktualizowałem niniejszy punkt)
Bóg wybrał jednak Christchurch. (Można spekulować,
że ma to jakiś związek z nazwą "Christ-church",
tj. "kościół-Chrystusa", która to nazwa jest szczególnie
"zobowiązująca" - tak jak wyjaśnione to zostało
w punkcie #G2 storny o nazwie
przepowiednie.htm.)
Co też ciekawe, owo pierwsze potężne trzęsienie
ziemi nastąpiło kiedy ja właśnie przebywałem na
wakacjach w Kuala Lumpur, Malezja.
4.
Całotygodniowy lodowaty sztorm. Począwszy od
soboty 18 września 2010 roku przez cały następny
tydzień Nowa Zelandia była bita przez lodowaty sztorm
jaki zamroził na śmierć tysiące owieczek na łąkach,
powalił sporo linii wysokiego napięcia, zawalił stadion
sportowy w Invercargill, tarasował liczne drogi,
zakłócał łączność, oraz pozalewał gospodarstwa rolne.
W tygodniu owego sztormu telewizja była pełna raportów
o zniszczeniach, zaś gazety aż roiły się od artykułów
w rodzaju "Chaos as big blow hits" (tj. "Chaos jak
potężny podmuch uderza") ze strony A1
nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), September 18, 2010,
czy "Three days of storm leave trail of damage" (tj.
"Trzy dni sztormu pozostawia ścieżkę zniszczeń")
ze strony A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), September 20, 2010.
(Ten ostatni artykuł opisuje rówmież m.in. zawalenie się
dachu niemal nowego stadionu sportowego w Invercargill,
opisywane także w 1 z punktu #E1 totaliztycznej strony o nazwie
rok.htm.)
Na przekór jednak że niemal cała Nowa Zelandia była bita przez
ów sztorm, Petone w którym mieszkam niemal dzień po
dniu miało słoneczną pogodę i tylko lekki wiaterek - tak
jakby Bóg celowo chciał podkreślić, że jest to miejscowość
o wyjątkowym potraktowaniu. Co ciekawsze, to już
w sąsiedniej miejscowości o nazwie "Lower Hutt" piorun
z owego sztormu uderzył i spalił domostwo (choć jego
mieszkanka została uratowana) - co opisuje artykuł
"Lower Hutt woman's lucky strike" (tj. "Uderzenie
szczęśliwe dla kobiety z Lower Hutt"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
September 18-19, 2010.
5.
Powódź "jedna na 150 lat" w pobliskiej "Golden Bay".
Niedaleko od Petone, bo tylko po przeciwnej stronie wąskiej
"Cieśniny Cook'a", leży obszar zwany "Golden Bay". Faktycznie
to gdyby nie łańcuch górski który ją zasłania, wówczas
owa "Golden Bay" prawdopodobnie byłaby widoczna z
Petone. W dniu 28 grudnia 2010 roku jej obszar został
zniszczony sztormem i niszczycielską powodzią.
Powódź tą publikatory opisywały jako zdarzającą się raz na
150 lat - patrz artykuł "Clean-up begins after storm inflicts
worst flooding in 150 years" (tj. "Sprzątanie się zaczyna
po tym jak sztorm spowodał najgorszą powódź od 150 lat")
ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), December 30, 2010).
Szokująco, w dniu tego kataklizmicznego sztormu i deszczu
w pobliskiej "Golden Bay", w Petone świeciło słońce. (Odnotuj
że ową "powódź 150-lecia" opisuję także w 9 z punktu #C5
na stronie
seismograph_pl.htm.)
6.
Powódź od "królewskiego przypływu" i sztormu w Auckland
z niedzieli dnia 23 stycznia 2011 roku. W ową niedzielę
w Petone padal sobie zwykły deszczyk-kapuśniaczek, który
korzystnie ponawadniał miejscową glebę i rośliny. Był on
zbyt mały aby np. powstrzymać mnie przed udaniem się
do miejscowej biblioteki. Kiedy jednak wieczorem włączyłem
telewizor, przeżyłem szok. Cała wyspa północna Nowej
Zelandii, włączając w to Petone w jakim ja mieszkam,
była owego dnia pokryta zlowrogo wyglądającą eliptyczną
chmurą niżową o kształcie podobnym do cyklonu silnego
sztormu tropikalnego. Sztorm ten zalał miasto Auckland
i tzw. "Bay of Plenty" kilkunastoma centrymetrami deszczówki.
Jednocześnie tzw. "królewski przypływ" (po angielsku "king tide") dodatkowo
powiększony ssącym działaniem owego niżu sztormowego
podniósł wody oceanu do góry, tak że zaczęły wlewać się one
na ulice miasta. W wieczornych dziennich telewizyjnych
na kanałach "3" i "Prime" raportowano o incydencie
niedawnej budowy niskiego murku jaki miał odgradzać
wody oceanu od miasta. Podczas owej budowy podobno
mieszkańcy pobliskich domów błagali inżyniera prowadzącego
tą budowę, aby zbudował znacznie wyższy mur. Ów
inżynier jednak zignorował prośby miejscowych, twierdząc
że z jego obliczeń wynika iż morze nigdy NIE podniesie
się aż tak wysoko. Jednak owej niedzieli morze się
podniosło i zalało miasto - ciekawe czy ów inżynier
będzie pociągnięty do odpowiedzialności za "odwalenie
tak niefachowej lipy". W rezultacie, w telewizji pokazywano
ulice Auckland zamienione w rwące rzeki, fale morskie
wdzierające się do miasta, oraz ludzi brodzących
po kolana w kuchniach własnych domów. Ta sama
więc chmura niżowa która w Petone spowodowała
jedynie korzystny dla roślinek kapuśniaczek, dla
Auckland okazała się źródłem kataklizmicznej powodzi.
Zdjęcia z owej powodzi, oraz mapę wywołanych nią
zniszczeń, można sobie oglądnąć w artykule "Nature's
brutal king hit" (tj. "Brutalne królewskie uderzenie
natury") ze stron A1 i A5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), January 24, 2011).
Owa powódź w Auckalnd była faktycznie pierwszym
poważniejszym kataklizmem jaki dotknął owo miasto.
Przed tą powodzią Auckalnd było jedyne "ostrzegane"
przerwami w dopływie prądu, oraz dziwnymi awariami
transportu publicznego. Wygląda więc na to, że albo
Auckland właśnie weszło w poziom praktykowania
filozofii pasożytnictwa
którego Bóg NIE jest już gotowy dalej tolerować, albo
też że uprzednio miasto to było chronione owymi "10
sprawiedliwymi" - jednak właśnie z jakichś powodów ich
liczba spadła poniżej minimum wymaganych 10-ciu.
Którakolwiek jednak z owych dwóch przyczyn by nie
spowodowała że Auckland dołączyło właśnie do miast
Nowej Zelandii "karanych" przez Boga kataklizmami,
ciągle z całą pewnością już wkrótce ponownie coś
usłyszymy na jego temat.
7.
Dewastacja miasta Auckland i jego okolic przez tropikalny
cyklon "Wilma". W zaledwie 6 dni po powodzi opisanej
w poprzednim punkcie, tj. od soboty wieczorem dnia 29
stycznia 2011 roku, niemal cała północ Nowej Zelandii,
włączając w to miasto Auckland, została zalana wodą i
obita wiatrami tropikalnego cyklonu o nazwie "Wilma".
Raporty zniszczeń od owego cyklonu są podsumowane
w artykule "Cyclone Wilma leaves sodden trail of
damage in its wake" (tj. "Cyklon Wilma pozostawia
zalaną wodą ścieżkę zniszczeń na swej drodze")
ze strony A4 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), January 31, 2011.
Tym razem również jedynie (słabe) obrzeże owego cyklonu
przetoczylo się ponad Petone. Zrosiło ono tylko glebę
dosyć obfitym deszczem, oraz porozsiewało dzikie
nasiona silnym wiatrem, jednak ludziom NIE wyrządziło
żadnych szkód. Jak widać Bóg dotrzymuje swej obietnicy,
omijając kataklizmami Petone i potwierdzając w ten sposób
że owo miasteczko jest faktycznie chronione przez
"10 sprawiedliwych".
8.
Wizja maoryskiego jasnowidza. W niedzielę, dnia
6 lutego 2011 roku, Nowa Zelandia obchodziła doroczne
święto rodzimych Maorysów zwane "Waitangi Day". Jak
zwykle przy tej pokazji, w oficjalnych uroczystościach brały
udział tłumy Maorysów, oraz wielu dygnitarzy rządowych.
Ku zaskoczeniu tych tłumów, maoryski jasnowidz (który
również jest kapłanem jednego z kościołów Nowej Zelandii)
wykorzystał swoje przemówienie z okazji tego święta, aby
publicznie ujawnić wizję którą miał 38 lat temu. Ta wizja
ujawniona przez niego publicznie powtórzona została
owego dnia w wieczornych dziennikach telewizyjnych
Nowej Zelandii, a także w dzień później była opublikowana
w artykule "Kaumatua's earthquake prophecy will come true ...
eventually" (tj. "Przepowiednia maoryskiego jasnowidza
o trzęsieniu ziemi ulegnie wypełnieniu ... pewnego dnia")
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), February 7, 2011.
W swojej wizji ów jasnowidz widział miasto Wellington
uderzone morderczym trzęsieniem ziemi. Widział jak
ulice tego miasta wyłożone zostały zwłokami niezliczonych
ludzi. Widział jak budynki na zboczach Wellingtońskich
wzgórz zwyczajnie znikały. Widział jak dach parlamentu
mieszał się z ruinami pobliskich budynków. Widział jak
wody Welingtońskiej zatoki morskiej najpierw się wycofały,
potem zaś z furią wróciły aby uderzyć w miasto zabójczym
tsunami. W jego wizji wszystkie te zniszczenia miały
nastąpić w miesiący czerwcu - tyle że NIE wiedział
którego roku. Ponieważ niepodważalnie wierzył on w
nadprzyrodzoną prawdę tej wizji, przez 38 lat każdego
czerwca z obawą wypatrywał czy ona się wypełni.
Jednak narazie owo trzęsienie ziemi jeszcze NIE nastąpiło.
Zdecydował się więc aby o nim ostrzec innych ludzi w swoim
publicznym przemówieniu. (Ja osobiście rozumiem jego
pewność, ponieważ sam też kiedyś miałem wizję pobytu
we wsi Stawczyk dalekiej przyszłości - co opisałem w
punkcie #J3 totaliztycznej strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm
oraz w punkcie #C4 ze strony o nazwie
stawczyk.htm.
Wiem więc jak pewnym jest się prawdziwości tego co
w takich wizjach się widzi.) Aczkolwiek wielu zajęło
wysoce sceptyczne stanowisko co do merytu owej maoryskiej
wizji, generalnie niemal każdy się zgadza że Wellington
ma już przedawniony termin nadejścia takiego silnego
trzęsienia ziemi, oraz że NIE ma wątpliwości iż kiedyś
ono nadejdzie, jedynie narazie nie wiadomo "kiedy" to
nastąpi. Wszakże Welligton leży na silnym geologicznym
"fault". Ja do tego bym dodał, że Wellington, jako stolica
kraju, jest też "przyczyną" i "mózgiem" wszystkiego tego
za co inne obszary Nowej Zelandii już od dawna biorą
łomotanie od Boga. Wszakże jeśli np. Nowozelandzczycy
nie dyscyplinują swoich dzieci zgodnie z wymaganiami
Biblii - tak jak to opisane jest w punkcie #B5.1 strony
will_pl.htm,
"przyczyną" tego są prawa i nakazy uchwalone właśnie
w Wellington. Jeśli Nowa Zelandia jest oblazła niemoralnymi
monopolami - tak jak wyjaśnia to (1) z punktu #E1 strony o nazwie
rok.htm,
przyczyną tego są układy, nawyki i działania zapoczątkowane
w Wellington. Itd., itp. Innymi słowy, zarówno zgodnie
z logiką, jak i zgodnie z wizją Maoryskiego jasnowidza,
Wellington powinno być "ukarane" jakimś znaczącym
kataklizmem znacznie nawet wcześniej niż wszystkie
inne miejsca opisywane w niniejszym punkcie, a także
w punktach #C5 i #C5.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Skoro więc taki kataklizm jak dotychczas omija Wellington
(a stąd i Petone w którym ja mieszkam), jedynym znanym
nam wytłumaczeniem tego omijania jest chroniąca przed
kataklizmami moc obecności w owym mieście i w jego
okolicy tych "10 sprawiedliwych" którzy narazie bronią
to miejscowości przed tym co nieuchronne. Na przekór
więc że zapewne data nadejścia kataklizmu do Wellington
i do Petone jest już przedawniona, ciągle opisywana tu
wizja NIE ulegnie spełnieniu aż do czasu kiedy z jakichś
tam powodów liczba zamieszkujących tu "sprawiedliwych"
spadnie poniżej dziłających ochronnie "co najmniej 10-ciu".
9.
Potężny sztorm jaki szalał nad Nową Zelandią przez
ponad tydzień, począwszy od 26 kwietnia 2011 roku.
Zniszczenia od owego sztormu opisywane były w
całym szeregu artykułów, np. w [1#I3(9)]
"Gale-force fury" (tj. "Furia potężnych wiatrów"),
ze strony A1 gazety nowozelandzkiej
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), April 27, 2011. Sztorm
ten jest opisywany w podpisie pod "Fot. #M1" ze strony
telekinetyka.htm
jako główna przyczyna dla której jego wiatry wyrzuciły
na brzeg plaży w Petone, Nowa Zelandia, jedną z owych
słynnych już w calym świecie "żółtych kaczuszek" które
wrzucone były do morza koło wschodnich wybrzeży USA,
oraz dryftowały potem z prądami morskimi praktycznie
po całym świecie. Ów potężny sztorm wyrządził całą
masę zniszczeń i szkód dosłownie w każdym kierunku od
Petone, kiedy łomocząc Nową Zelandię zataczał on jakby
ogromny okrąg w jakiego centrum znajdowało się Petone,
jednak samo Petone zostało przez niego pozostawione
niemal nietknięte (tj. podczas tego sztormu w Petone
padał jedynie słaby deszcz i wiał typowy dla Petone
wiatr). Ogrom zniszczeń tego sztormu (który niszczył
pobliskie miejscowości, jednak strannie omijał Petone)
można prześledzić z artykułów jakie ukazały się wówczas
na ten temat w prasie Nowej Zelandii. Sztorm ten
np. w tzw. "Hawkey's Bay" zalał domy tak nagłą i tak
silną powodzią, że ludzie musieli być tam ewakuowani
helikopterami. Ich domy zostały zalane, bydło i
owce potopione, drogi zniszczone obsuwiskami
ziemi i błota, mosty pouszkadzane, linie elektryczne
pozrywane, zaopatrzenie w wodę uszkodzone, itp. -
po więcej informacji patrz np. artykuły [2#I3(9)]
"Heavy rain 'worse than Bola' wreaks havoc in
Hawke's Bay" (tj. "Silny deszcz 'gorszy niż z huraganu
Bola' wszczyna zniszczenia w Hawke's Bay"), ze
strony A3 nowozelandzkiej gazety
"The Dominion Post",
wydanie z piątku, April 29, 2011; czy [3#I3(9)]
"Storm battering gets fierce" (tj. "Uderzenia sztormu
stają się coraz zajadlejsze"), ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), May 2, 2011.
Co mnie najbardziej zastanawia, to że ów sztorm był
pierwszym jaki wywołał znaczące zniszczenia w
przeciwstawnej niż Petone części Wellington (tj.
w mieście dla którego Petone jest przedmieściem).
Najwyraźniej z jakichś powodów ostatnio owo
Wellington przestało być już chronione przez
"10 sprawiedliwych" - którzy jednak nadal chronią
Petone.
10.
Sztorm który nieco na południowy-zachód od Petone
pozalewał powodzią nabrzeża rzeki "Grey river",
zaś nieco na północny-wschód od Petone (tj. w
Masterton) zabił przechodnia. Na przekór
jednak, że przechodził on też ponad Petone,
oraz że zasiał on znaczące zniszczenia w obu
przeciwstawnych kierunkach od Petone, w samym
Petone był on niemal nieodnotowalny. Sztorm ten,
a także jego ofiary, są opisane i zilustrowane w
artykule [1#I3(10)] o tytule "Couple crushed
in weather chaos" (tj. "Para zmiażdżona w pogodowym
chosie") ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z wtorku (Tuesday), November 22, 2011.
11.
Trzęsienie ziemi które uszkodziło budynek w samym
Wellington, zaś w pobliskim Petone było już niemal
nieodnotowywalne. Owo trzęsienie ziemi o sile 5.7
na skali Richtera uderzyło w Wellington o godzinie 19:19
w sobotę dnia 3 grudnia 2011 roku - uszkadzając
niemal nowy budynek który był naczelną siedzibą zarządu
firmy "Meridian" sprzedającej ludności energię elektryczną.
Opis tego trzęsienia ziemi i zniszczeń jakie ono spowodowało
zawiera artykuł [1#I3(11)] o tytule "New city building
damaged by quake" (tj. "nowy budynek miasta uszkodzony
przez trzęsienie ziemi") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku, December 5, 2011. Z powodu więc
uszkodzenia jedynie tego właśnie budynku, warto byłoby
zadać sobie pytanie, "czy owa firma 'Meridian' jest np.
odpowiedzialna za niekontrolowany (niemoralny) wzrost
cen energii elektrycznej w Nowej Zelandii?" - po badziej
szczegółowe dane patrz artykuł
"Power chiefs' mixed fortunes"
(tj. "zmienne losy wodzów elektryczności")
ze strony C1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), October 22, 2009, lub artykuł
"Power rises defended amid 'windfall profits'"
(tj. "podrożenie elektryczności utrzymywane na przekór
'kokosowych zysków' ") ze strony A2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), December 12, 2008.
(Odnotuj, że fakty opisane w owych artykułach miały
miejsce w czasach kiedy z powodu światowego kryzysu
ekonomicznego normalni Nowozelandczycy zmuszeni
byli "zaciskać pasa".) Wszakże owe niemal już astronomiczne
ceny energii elektrycznej, którą Nowa Zelandia generuje
przecież prawie za darmo w jej licznych i już dawno
pospłacanych elektrowniach rzecznych, są powodem
dla którego wielu co biedniejszych mieszkańców tego
kraju jest niemoralnie poddawane cierpieniom - przykładowo
ponieważ emerytów przestaje już być stać na używanie
elektryczności do ogrzewania swych mieszkań, zaś
bezrobotnych przestaje być już stać na użycie elektryczności
do gotowania swej żywności. Z kolei liczba takich coraz
uboższych ludzi w NZ gwałtownie się zwiększa - np.
patrz artykuł [2#I3(11)] "NZ rich-poor gap
widens faster than rest of world" (tj. "W Nowej Zelandii
przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi poszerza się
szybciej niż w reszcie świata"), ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), December 7, 2011.
W tej sutuacji 42% podwyżka ponad milionowej pensji
"naczelnego" owej firmy "Meridian Energy", opisana
w artykule [3#I3(11)] "Public CEOs hit paydirt"
(tj. "Naczelni z państwowych firm na żyle złota") ze strony A1 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012,
jest NIE tylko niemoralnością, ale także arogancją.
Czyżby więc uszkodzenie tego właśnie budynku oznaczało,
że istniały wyraźne "moralne powody" dla których z całego
Wellington uderzonego tym sporym trżesieniem ziemi,
wymownie tylko budynek firmy Meridian został uszkodzony?
Czy więc teraz powinniśmy też się spodziewać, że następne
trzęsienia ziemi zniszczą też kwatery główne niektórych
innych firm nowozelandzkich niemoralnie indukujących
ludzkie cierpienia, przykładowo monopolistycznej firmy
która podniosła tak wysoko ceny mleka w Nowej Zelandii,
że mleko to stało się niedostępne dla większości zwykłych
Nowozelandczyków? - np. patrz artykuł "Price families
pay for milk an outrage, says health chief" (tj. cena
jaką rodziny płacą za mleko jest hańbą, stwierdza
szef zdrowia") ze strony A7 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), February 16, 2011,
czy artykuł "Milk products tipped to get even pricier"
(tj. "produkty mleczne wytypowane
do podwyżki cen") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), February 17, 2011.
(Odnotuj że Nowa Zelandia jest jednym z największych
w świecie producentów mleka. Niestety, jej mieszkańcy
są bezpardonowo ograbiani z korzyści tak wysokiej
produkcji mleka przez monopolistyczną instytucję
która, zgodnie z informacją podaną w wiadomościach
wieczornych na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej
w środę dnia 8 lutego 2012 roku w godzinach 18:00
do 19:30, płaci rolnikom tylko 65 centów za litr mleka,
jednak potem pozwala aby to mleko było sprzedawane
w supermarketach za cenę około cztery razy wyższą.)
Więcej informacji na temat najróżniejszych "monopoli"
które zwolna "zaduszają" Nową Zelandię, zawartych
jest w punkcie #H2 strony o nazwie
humanity_pl.htm
oraz w punkcie #D5 strony o nazwie
fruit_pl.htm.
12.
"Najgorsza od 50 lat" powódź, która zdewastowała miasto
Nelson i jego okolice. Opisana jest ona dokładniej
np. w artykule [1#I3(12)] o tytule "Torrent sweeps
farmer outside" (tj. "rwący prąd wody wyrzucił rolnika
z domu") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), December 17, 2011.
Miasto Nelson niemal "sąsiaduje" z Wellington i z
Petone, bowiem leży na przeciwległym niż Wellington
brzegu wąskiego przesmyku "Cook Strait". Jednak kiedy
w środę i czwartek, dnia 14-15 grudnia 2011 roku, Nelson
zostało zalane "oberwaniem chmury" i niszczycielską
powodzią, w Petonie trudno było wypatrzyć jakiegokolwiek
deszczu. Faktycznie też w ostatnich czasach pogoda
w Wellington i jego okolicach (m.in. w Petone) stała się
aż tak przyjemna i aż "przyjacielska" wobec ludzi, że jej
nietypowa łagodność ze zdumieniem zaczęła nawet być
komentowana w wieczornym dzienniku telewizyjnym na
kanale 3 telewizji nowozelandzkiej z godziny 18-19 we
wtorek dnia 27 grudnia 2011 roku. Wszakże w czasach
poprzedzających moje przeprowadzenie się do
przedmieścia Wellington, miasto to znane było
jako "stolica wiatrów" (tj. "windy city") i miało
opinię jednego z najburzliwszych miast Nowej
Zelandii o wprost trudnej do wytrzymania,
wietrzystej pogodzie.
13.
Zapowiedź poprawy sytuacji z zanieczyszczeniem
powietrza w Petone. Obecna depresja ekonomiczna
na świecie powoduje, że niemal wszędzie tzw. "ochrona
środowiska" schodzi teraz na dalszy plan i jest zupełnie
zaniedbywana. Wszakże niemoralnie postępujący kapitaliści
którzy powodują dzisiejsze katastrofalne zanieczyszczania
powietrza, wody, gleby, lasów, itp., mają teraz doskonałą
wymówkę dla swoich niemoralnych zapędów zatruwania
naszej planety, twierdząc że zmuszeni są do "walki o
przetrwanie" w trudnych warunkach ekonomicznych
i że NIE mają już rezerw finansowych aby także dbać
o naturalne środowisko i o naszą planetę (który to "brak
rezerw" wcale jednak NIE przeszkadza większości z
nich osiągać wyższe niż uprzednio zyski). Wszędzie
więc zanieczyszczenia powietrza, wody, gleby, lasów,
itp., są teraz gwałtownie eskalowane. Dlatego mile
zaskakująca była dla mnie wiadomość opublikowana
w artykułach [1#I3(13)] "Residents hail Exide closure"
(tj. "mieszkańcy wiwatują zamknięcie Exile") ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), February 16, 2012;
oraz [2#I3(13)] "Exide plant closure plan
within week" (tj."plan zamknięcia zakładu Exide będzie
gotowy za tydzień" ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), February 18, 2012.
W owych artykułach upowszechniana była bowiem
wiadomość, że jeden z najbardziej śmierdzących,
nieczystych i niebezpiecznych zakładów przemysłowych
Nowej Zelandii, który zatrudniał tylko około 40 robotników
jednak od niepamiętnych czasów zatruwał powietrze
i środowisko w Petone, zostanie zamknięty na
dobre w dniu 31 marca 2012 roku. Zakład ten,
należący do "Exide", przetwarzał stare i zużyte
akumulatory. Z jego komina i licznych wentylatorów
wyrzucane były nieustannie na Petone smugi
ciężkiego, lepkiego, śmierdzącego dymu i pyłu,
pełnego trujących ludzkie organizmy, ciężkich
pierwiastków, sproszkowanego ołowiu i
najróżniejszych morderczych chemikaliów. W
rezultacie tych zanieczyszczeń, mieszkańcy
Petone niemal nieustannie chorowali na najróżniejsze
choroby układu oddechowego, rodziło się tu
też sporo dzieci ze zwyrodnieniami, gleba,
trawa i wszysko co tylko tu rosło pokrywane było
warstewką trujących substancji jakie docelowo trafiały
do organizmów ludzi, zaś kołnierzyki koszul pokrywały
się brązową warstwą już w kilka godzin po ich ubraniu.
Przez też tak długo jak tylko mieszkam w Petone (tj. od
2001 roku), słyszę jak miescowi ludzie bezskutecznie
walczą i procesują się o zamknięcie tego zakładu. Wszystko
jednak co ludzie dotychczas czynili szło na marne. Jakiż bowiem
decydent słucha głosu zwykłych ludzi, kiedy ma też wybór
aby wysłuchać perswazji kapitalistów i ich kapitału - zaś
wiadomo że "money talk" (tj. "pieniądze przemawiają").
W rezultacie przez wszystkie te lata owa fabryka arogancko
smrodziła wprost w twarze mieszkańcom Petone i wszyscy
wiedzieli że trzeba będzie jakiegoś cudu aby ją zamknąć
i zakończyć to jej smrodzenie. I tak oto ów cud się zdarzył
właśnie w lutym 2012 roku - jak ja osobiście wierzę, tylko
ponieważ niedługo wcześniej Petone i jej okolica zaczęła
być zamieszkiwana przez ową minimalnie wymaganą liczbę
co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych". Faktu, że zamknięcie
to faktycznie miało charakter nadprzyrodzonej interwencji -
a NIE moralnie zamierzonego działania ludzkich decydentów,
najlepiej daje się wywnioskować z informacji zawartych w
treści artykułu [3#I3(13)] "Exide was wrong; NZ not
a backwater" (tj. "Exide się pomylił; Nowa Zelandia nie jest
zaściankowością") ze strony B4 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z poniedziałku (Monday), February 20, 2012) oraz
artykułu [4#I3(13)] "Council seeks more info on
Exide shutdown plan" (tj. "Starostwo poszukuje dalszych
informacji o zamknięciu Exide") ze strony A4 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), March 7, 2012).
Artykuły te ujawniają bowiem, że ów zakład wcale NIE
został zamknięty z powodu nacisku opinii publicznej
czy z powodu czyjejś moralnie właściwej decyzji. Został
on zamknięty tylko ponieważ mechanizmy rynkowe
spowodowały iż Korea i Filipiny zaczęły płacić znacznie
więcej za zużyte nowozelandzkie akumulatory niż cena
za jaką akumulatory te gotowi byli skupywać właściciele
zakładu Exide. Właściciele Exide odwoływali się nawet
aż do sądu aby powstrzymać ten lukratywny export
zużytych akumulatorów i aby nadal móc je skupywać
niemal za darmo. To zaś że przy okazji zatruwali otoczenie
i mieszkańców Petone oraz że rozsiewali sproszkowany
ołów, NIE martwiło ani polityków ani decydentów. Owe
fakty dowodzą więc, że zamknięcie tego zakładu zostało
spowodowane mechanizmami rynkowymi sterowanymi
przez Boga i uwarunkowanymi ludzką moralnością, a
nie moralnie właściwym postępowaniem ludzkich
decydentów czy polityków.
Wygląda też na to, że Bóg NIE tylko przywróca
czystość środowiska do Petone, ale także zamierza
już wkrótce udowodnić naocznie wszystkim otwartym
na prawdę, że owo przywrócenie czystości wcale
NIE było przypadkiem. Zgodnie bowiem z artykułem
[5#I3(13)] "US High-Tech firm considers
making furnaces in Hutt" (tj. "Amerykańska firma
zaawansowania technicznego rozważa produkcję
pieców w Hutt"), ze strony C11 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 3, 2012,
jakiś amerykański zakład produkujący piece zdecydował
się otworzyć fabrykę w sąsiadującej z Petone
miejscowości zwanej Lower Hutt. Wiadomo zaś,
że producenci pieców są znani w świecie z rozsiewania
wysoce szkodliwych dla zdrowia zanieczyszczeń (zarówno
chemicznego, ceramicznego, albo azbestowego typu, jak
i niebezpiecznych dla zdrowia ciężkich metali). Zapewne
więc ów zakład jest "wykopywany" z USA właśnie za
zanieczyszczenia jakie generuje. Prawdopodobnie
wybrał więc niemal pozbawioną praw anty-zanieczyszczeniowych
Nową Zelandię aby móc bezproblemowo kontynuować swoje
niebezpieczne emisje. Bóg będzie miał więc doskonałą
okazję aby udowodnić osobom otwartym na prawdę, że
i ów zakład spotka podobny los jak Exide. Dla mnie będzie
więc wysoce interesującym obserwować dalej (i raportować
czytelnikom na łamach niniejszej strony) jak Bóg
rozwiąże sprawę utemperowania zanieczyszczeniowych
ambicji tego zakładu. Czy więc np. Bóg spowoduje, że
wlaściciel tego amerykańskiego zakładu nagle ulegnie
atakowi serca czy śmiertelnemu wypadkowi, albo
zbankrutuje, czy też np. zakład ten będzie trapiony
nieustannymi strajkami, problemami z robotnikami,
sabotażami, wypadkami, kataklizmami, kłopotami
legalnymi, wykroczeniami finansowymi, itp., aż w
końcu będzie zmuszony wynieść się z Nowej Zelandi -
pozyjemy, zobaczymy!!! Faktem jest bowiem, że
jeśli ktoś działa przeciwstawnie do intencji
Boga
wówczas nikt NIE chciałby znaleźć się w jego skórze!
14.
"Bomba pogodowa" ("weather bomb") jaka przemieściła
się ponad Petone w weekend z dni 3 i 4 marca 2012 roku.
Klimatolodzy NIE wiedzieli jak nazwać zjawisko które nawiedziło
Nową Zelandię w ów weekend. Nazwali więc je "bombą
pogodową". Zjawisko to było bowiem czymś pośrednim
pomiędzy tornadem a huraganem. Znaczy, niosło bardzo
silne wiatry - w porywach osiągające 150 km na godzinę,
falę zimna, oraz jednocześnie potężne opady deszczu.
Przemieszczało się ono w poprzek Nowej Zelandii wzdłuż
linii łączącej tzw. Taranaki (z jego centralną miejscowością
New Plymouth) oraz Wairarapa (z jej centralną miejscowością
Masterton). Niszczycielskie obrzeże tej "bomby" przechodziło
więc też i ponad Petone. Na przekór jednak że w innych
miejscowościach spowodowało ono milionowe szkody,
w Petone popodlewało jedynie kwiatki nieco obfitszym
niż zwykle deszczem, oraz wyperswadowało ludziom
aby dla odmiany spędzili swój weekend w domu. Owa
nietypowa "bomba pogodowa" została opisana szerzej
m.in. w artykułach [1#I3(14)] "Weather bomb
will be like a bull in a china shop" (tj. "bomba pogodowa
będzie jak byk w sklepie z porcelaną") ze strony B2
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), March 3, 2012, oraz
[2#I3(14)] "Millions in damage after gale battering"
(tj. "minionowe zniszczenia od bijących wiatrów") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 5, 2012.
Najbardziej wymowne działanie tej "bomby pogodowej"
opisane zostało w artykule [3#I3(14)] o tytule
"High winds and floods hit Wainui" (tj. "silne wiatry
i powodzie uderzyły Wainui") ze strony 15 lokalnej gazety
The Hutt News,
wydanie z wtorku (Tuesday), March 6, 2012. Chodzi
bowiem o to, że opisana w owym artykule miejscowość
Wainuiomata położona jest zaledwie jakieś 2 km od
Petone, zaś oddzielona od Petone jedynie przez wąski
grzbiet górski. Z powodu owej bliskości do Petone,
należałoby się spodziewać, że uderzona ona zostaje
dokładnie takimi samymi wiatrami i opadami jak
Petone. Jednak Wainuiomata NIE należy do tego
samego "obszaru zniszczenia" co Petone. Na dodatek,
gro jej mieszkańców należy do odmiennej kategorii
moralnej niż mieszkańcy Petone. (Np. sporą proporcję
ludności Wainuiomata stanowią więźniowie dużego
zlokalizowanego tam więzienia "Rimutaka Prison". Wiadomo
zaś, że w więzieniu rzadko lądują osoby postępujące
wzorcowo moralnie.) Dlatego moralna odmienność
Rimutaka powoduje, że całą dolinę w jakiej leży miejscowość
Wainuiomata, Bóg zakwalifikował jako "złą dolinę". Niemal
bez przerwy trapią ją więc najróżniejsze nieszczęścia.
Stąd podczas omawianej tu "bomby pogodowej", straż
pożarna z Wainuiomata była wołana do około 20
wypadków zerwania dachów przez wichurę, do wbijania
się trampolin do garaży i do mieszkań, oraz do zalewania
domostw i szkoły. Kilka ludzi doznało tam obrażeń
ciała spowodowanych obiektami porwanymi przez
wichurę. Drzewa i linie elektryczne zostały tam
powalone przez silny wiatr, zaś kierowca samochódu
tylko cudem wyszedł bez szwanku z kolizji z jednym
z nich. Itd., itp. Wszystko to się stało kiedy w pobliskiej
Petone niemal nic podobnego NIE miało miejsca.
Refleksją więc wynikającą z owej "bomby pogodowej"
jest, że Petone (a przy nim także Wellington) jest rodzajem
"wyjątka" zlokalizowanego w samym centrum
"kataklizmicznego trójkąta". Podczas gdy ów cały
"kataklizmiczny trójkąt" powtarzalnie "łomotany"
jest najróżniejszymi kataklizmami, Petone położone
w jego centrum zawsze wychodzi bez szwanku.
Ów zaś trójkąt obejmuje aż trzy prowincje (tj. jakby
województwa) Nowej Zelandii, mianowicie tzw.
Taranaki - z centralnym miastem New Plymouth,
Wairarapa z centralnym miastem Masterton, oraz
Tasmania obrzeżona przez trzy miasta, tj. przez
Nelson, Westport i Graymouth. Ponadto, tuż przy
Petone, odzielona jedynie wąskim grzbietem
górskim, znajduje się też "zła dolina Rimutaka"
która też powtarzalnie doświadcza najróżniejszych
nieszczęść i kataklizmów. Co jednak najwymowniejsze,
jeśli przeanalizuje się kataklizmy uderzające w ów
trójkąt, wówczas ani geografia, ani geologia, ani
też żadne cechy zjawisk natury, NIE pozwalają
wyjaśnić "dlaczego?" kataklizmy te z furią atakują
wszystkie trzy prowincje owego trójkąta, jednak
zawsze omijają Petone położone w jego centrum.
Jedynym więc powodem jaki pozwala na wyjaśnienie
omijania Petone przez kataklizmy, są różnice w
moralności ludzkiej oraz obecność owych co najmniej
"10 sprawiedliwych". Wszakże, zgodnie z opisami
z punktow #H3 i #H4 strony o nazwie
quake_pl.htm,
takie powtarzalnie nękane danych społeczności
przez coraz potężniejsze "anomalie pogodowe",
reprezentuje ostrzeganie mieszkańców owych
terenów przez Boga, iż ich filozofia zaczyna
już osiągać karalny poziom
filozofii pasożytnictwa,
a stąd że jeśli społeczności te NIE podejmą działań
aby zmienić swoją filozofię albo aby osiedlić u siebie
owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych",
wówczas będą tam wysłane jeszcze bardziej
niszczycielskie rodzaje kataklizmów. W tym
miejscu być może warto więc aby czytelnik
też się zastanowił, czy i jego miejscowość
NIE jest przypadkiem ostrzegana przez
Boga właśnie w podobny sposób.
15.
Niszczycielski sztorm jaki wyłomotał Wyspę Północną
Nowej Zelandii w dniach 20 do 22 marca 2012 roku.
Sztorm ten opisany został m.in. w artykułach
[1#I3(15)] "Family run for their lives
as gale rips off roof" (tj. "rodzina ucieka z życiem
kiedy wichura zerwała dach") ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012,
oraz [2#I3(15)] "Brace for more violent weather"
(tj. "trzymaj się bo więcej dzikiej pogody") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012. Sztorm
ten najwięcej szkód wyrządził w pobliskiej do Petone
prowincji Taranaki, a także w Northland - na północnym
czubku Nowej Zelandii. W pobliskim New Plymouth
(centralnego miasteczka Taranaki) jego wiatry sięgały
113 km/h powodując wyrywanie drzew z korzeniami,
obalanie linii wysokiego napięcia, wywracanie samochodów
oraz zrywanie dachów. Spektatularny przykład spowodowanego
nim zniszczenia pokazany został na zdjęciach ilustrujących
artykuł [3#I3(15)] "End of line on cards for train
track" (tj. "w widoku koniec użycia torów kolejowych")
ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012, oraz
artykuł [4#I3(15)] "Slips leave 100 m of track
dangling" (tj. "obsuwisko ziemi pozostawia 100 m torów
wiszących nad przepaścią") ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012.
Zdjęcia te pokazują odcinek torów kolejowych o
długości około 100 metrów wiszący wysoko w
powietrzu ponad przepaścią. Sztorm spowodował
bowiem obsunięcie się zboczy dwóch gór po obu
stronach głębokiej doliny którą uprzednio tory te
przecinały. Ponieważ obecnie NIE ma już na czym
oprzeć owych torów, zaś przecięcie tej doliny w
innym miejscu byłoby zbyt drogie i nieekonomiczne,
zapewne cała linia kolejowa łącząca miasta Napier
i Gisborne będzie z powodu tego sztormu musiała być
zlikwidowana. Sztorm ten spowodował też rozległe
powodzie. Jednak w Petone deszcz i wiatr niemal
niczym się nie różnił od tych panujących tam normalnie.
Obserwując przebieg najnowszych wydarzeń trudno
oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich czasach Nowa
Zelandia zaczęła obrywać od "matki natury" coraz
częściej i coraz silniej. Wiedząc zaś z treści takich
stron internetowych jak
quake_pl.htm
czy
morals_pl.htm
"za co" matka natura sprawia ludziom łomotanie, wystarczy
przeglądnąć nagłówki dzisiejszych nowozelandzkich
gazet, lub oglądnąć wiadomości telewizyjne tego kraju,
aby natychmiast zrozumieć "dlaczego" owo obrywanie
od natury tak w niej się nasila, oraz "co" Nowozeladczycy
powinni zacząć czynić aby powstrzymać jego dalszą
eskalację.
Tamten sztorm zaczął się uspokajać w piątek, dnia
23 marca 2012. Kiedy więc w godzinach "lunchu"
ponad Petone zaświeciło słońce, ja wybrałem się
na spacer po plaży. Tam ponownie moją uwagę
przykuło zjawisko idealnie eliptycznego "okna na
niebie", jakie istniało wówczas dokładnie ponad
Petone w gęstej warstwie chmur, oraz jakie
spowodowało ową słoneczną pogodę która nakłoniła
mnie do wyjścia na spacer. "Okno" to było tak
ulokowane na niebie, że poza Petone żadna inna
pobliska miejscowość NIE otrzymywała wtedy słońca.
Takie eliptyczne "okna" ja widywałem ponad Petone
już kilkakrotnie wczesniej (najłatwiej je zobaczyć i
odnotować z miejscowej plaży) - i nawet często się
zastanawiałem jak możnaby je udokumentować
fotograficznie bez potrzeby użycia samolotu czy
satelity które byłyby wymagane aby uchwycić na
jednym zdjęciu ich całość i ich niemal idealnie eliptyczne
kształty. (Poza Petone takich precyzyjnie uformowanych
eliptycznych "okien w niebie" NIE widziałem w
żadnym innym miejscu na Ziemi.) Tego dnia okazało
się, że okno to było tak rozlokowane, iż swoim zwykłym
aparatem zdołałem sfotografować oba jego zaokrąglone
końce z krawędzi plaży po jakiej wtedy spacerowałem -
wycelowując obiektyw swego aparatu na południe i potem
na północ. Kształt bowiem i położenie owych końców elipsy
dokumentował jak cała elipsa była rozlokowana ponad
Petone. Oba zdjęcia jakie wtedy wykonałem pokazane
zostały na "Fot. #I3" poniżej. Dokumentują
one fotograficznie, że Bóg na swój dyskretny sposób
daje zainteresowanym znać, iż Petone otrzymuje od
Niego unikalne "specjalne potraktowanie". Wszakże gdy
cała Wyspa Północna Nowej Zelandii zakryta była grubą
warstwą gęstych chmur - które też widoczne są na owych
zdjęciach, ponad Petone widać było czyste błękitne
niebo. Aby jednak dostarczyć wyjaśnienia także i
dla sceptyków - tak jak Bóg zawsze to czyni, to swoje
potwierdzenie "specjalnego potraktowania" dla Petone
wyraził On w typowy dla Boga sposób - tj. taki który
zawiera w sobie aż co najmniej trzy (3) niezależne
wytłumaczenia opisane w punkcie #C2 tej strony
(a nawet jeszcze lepiej opisane w punkcie #C2 strony o nazwie
tornado_pl.htm).
(a)
(b)
Fot. #I3ab: Dokumentacja zdjęciowa jednego z owych
"okien w niebie" (albo "pogodowych aureoli") o kształtach
wydłużonych elips, jakie powtarzalnie otwierają się (są
formowane) ponad Petone. Powyższe "eliptyczne okno w niebie"
pojawiło się ponad Petone w piątek dnia 23 marca 2012 roku,
w fazie uspokajania się trzydniowego niszczycielskiego sztormu
jaki w dniach 20 do 22 marca 2012 roku sprawiał "łomot" większej
części Wyspy Północnej Nowej Zelandii, a jaki opisany jest w (15)
z punktu #I3 tej strony. Jednak "okna" podobne do niego ja widywałem
wcześniej już aż kilkakrotnie ponad Petone - zawsze z ciekawością
analizując ich cechy i zastanawiając się jak mógłbym je udokumentwać
zdjęciowo bez użycia samolotu. Poza Petone, tak precyzyjnych "eliptycznych
okien w niebie" NIE widziałem w żadnym innym miejscu na Ziemi.
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Powtarzalne pojawianie się ponad Petone takich "okien w niebie"
o gładkim zarysie brzegów i o kształtach wydłużonych elips,
NIE daje się naukowo wytłumaczyć żadnym znanym zjawiskiem
atmosferycznym. "Okna" te mają bowiem kształty wydłużonych
elips (a NIE okrąglych kół). Ich środki symetrii są zawsze
trwale osadzone jakby ponad moim mieszkaniem. (Ponieważ
moje mieszkanie jest zlokalizowane w pobliżu plaży, tylko ich
większa połowa rozciąga się dokładnie ponad zabudowaniami
Petone, mniejsza zaś połowa zachodzi ponad petońską plażę
oraz ponad petońską część zatoki morskiej.) Nigdy też NIE
obejmują swym zasięgiem żadnej innej miejscowości sąsiadującej
z Petone. Ponadto, ich obrzeża są relatywnie gładkie, wyglądające
jakby ktoś je precyzyjnie powycinał. Wcale NIE dryftują one z
wiatrem - tak jak czyni to warstwa chmur w jakich są formowane,
a po prostu wiszą nieruchomo ponad Petone aż do czasu swego
zaniku. Kiedy zaś zanikają, po prostu w całym ich obrębie, na
uprzednio błękitnym niebie nagle zaczynają się kondensować
coraz gęstrze kłęby chmur. Po krótkim więc czasie, po prostu
chmury te przestają być odróżnialne od warstwy chmur w jakiej
dane "okno" wcześniej było uformowane.
Jedyne zjawiska atmosferyczne o jakich mi
wiadomo, że także formują podobne, tyle że "okrągłe",
"okna w niebie", to tzw. "oka cyklonów". Mianowicie,
w samych centrach wirujących formacji pogodowych
zwanych "cyklonami", zawsze istnieje jedno idealnie
okrągłe "okno", w którym typowo panuje cisza i piękna
pogoda. Jednak takie "oka cyklonów" wykazują aż
kilka cech które znacząco różnią się od cech
owych "okien w niebie" ponad Petone o kształcie
wydłużonych idealnych elips. Mianowicie, zawsze
są one okrągłe, a NIE eliptyczne. Ponadto są one
trwałe i dryftują wraz z danym cyklonem, a NIE
(jak w Petone) pojawiają się tylko jako bezruchowe
tymczasowe twory "zakotwiczone" pośród ruchomych
chmur, poczym po około godzinie czasu zanikają
poprzez kondensowanie chmur w swoim obrębie.
Następne pojawienie się "okna w niebie" podobnego
do powyższego, jakie odnotowałem, miało miejsce
w czwartek, dnia 12 kwietnia 2012 roku - także w
godzinach popołudniowych. Kiedy je odnotowałem
natychmiast udałem się na miejsce wykonania
zdjęć pokazanych tu na "Fot. #I3ab" - aby także
wykonać podobne jego zdjęcia. Kiedy jednak
tam dotarłem, okno to zaczęło już generować
wypełniające je chmury i zanikać. Na wykonanych
zdjęciach chmury te psują wygląd jego uprzednio
gładkich, eliptycznych zarysów. Ciekawe czy gdzieś
są dostępne do zwykłych ludzi satelitarne zdjęcia
obszaru Petone z godzin od około 14 do 15 owego
dnia. Na takich bowiem zdjęciach ciągle powinien
być widoczny jeszcze niepopsuty eliptyczny zarys
tamtego "okna w niebie".
Fot. #I3a (lewe):
Fotografia południowego końca wydłużonej elipsy
opisywanego tu "okna w niebie". Ujawnia ona jak
idealnie eliptyczne są owe "okna", oraz jak formują
one rodzaj nieruchomego tunelu w sięgającej niemal do ziemi
i ruchomej wartwie gęstych chmur. Przykładowo, w prawej
części tego zdjęcia powinen być uchwycony widok
miasta Wellington - które w pogodne dni jest doskonale
widoczne z tego miejsca petońskiej plaży, Jednak
owa sięgająca aż do ziemi warstwa chmur całkowicie
miasto to ukryła. (Miasto Welligton częściowo jest widoczne na zdjęciu
Fot. #C1
ze strony o nazwie
cloud_ufo_pl.htm -
które także wykonane zostało w przybliżeniu z tego
samego miejsca plaży w Petone, oraz w przybliżeniu
w tym samym kierunku, co powyższe zdjęcie.) Odnotuj,
że nawet przebieg fal morskich uchwyconych na tym
zdjęciu znacząco różni się od typowego. (Typowo fale
morskie zawsze mają grzbiety ułożone równoległe do
linii brzegu plaży.)
Fot. #I3b (prawe):
Północny koniec wydłużonej elipsy opisywanego
tu "oka w niebie". Koniec ten został sfotografowany
z tego samego miejsca petońskiej plaży co jej
koniec południowy pokazany na zdjęciu "Fot. #I3a".
Tyle, że aby go uchwycić, po wykonaniu zdjęcia
"Fot. #I3a" przy aparacie wycelowanym ku
południu, odwróciłem się o 180 stopni i pstryknąłem
powyższe zdjęcie "Fot. #I3b" przy aparacie
wycelowanym ku północy. (Niestety, NIE mam
do dyspozycji helikoptera, samolotu, ani satelity,
aby uchwycić tą elipsę w widoku z góry i aby
udokumentoiwać jej idealnie eliptyczne kształty oraz
precyzję a jaką otwarła się ona dokładnie ponad Petone.)
Kształt i rozmiary tej elipsy ujawniają, że została
ona tak uformowana iż przeświecające przez nią
słońce rzucało promienie wyłącznie na miejscowość
Petone. Żadna inna sąsiadująca z Petone miejscowość
NIE była włączona do zakresu tego "okna w niebie".
Ów zaś fakt, moim zdaniem, reprezentuje sposób na
jaki Bóg subtelnie daje znać mieszkańcom Petone, że
narazie ich miejscowość cieszy się wyjątkowo rzadkim
"specjalnym potraktowaniem", oraz że potraktowanie
to może być kontynuowane - jeśli Petone jako całość
włoży wysiłek w wypełnianie nałożonych przez Boga
wymogów moralnych. Dlatego, moim zdaniem,
mieszkańcy Petone mają naprawdę wiele do stracenia,
jeśli będą pozostawali pasywnymi w odniesieniu do
przedsięwzięć w rodzju tych opisanych w artykule
[5#I3(13)] powyżej, lub opisanych w artykule
[5#I3(15)] o tytule "Tabacco deal turns
Petone into the big smoke" (tj. "umowa tytoniowa
czyni Petone wielkim zadymiaczem") ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012.
(Ten ostatni artykuł [5#I3(15)] był potem krygowany
listem czytelnika opublikowanym pod tytułem
[6#I3(15)] "Imperial Tobacco expansion
is bad news" (tj. "powiększanie fabryki Imperial
Tobacco jest złą wiadomością") na stronie B4 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), March 29, 2012.
Ów czytelnik wyliczył w swoim liście, że każdy nowy
robotnik zatrudniony tam przy produkcji papierosów
spowoduje w Nowej Zelandii śmierć 15 ludzi oraz
będzie kosztował Nową Zelandię 5.4 miliona dolarów
strat w kosztach medycznych leczenia chorób
wynikających z nałogu palenia tytoniu.)
#I3.1.
Anomalie pogodowe i kataklizmy które już po założeniu
niniejszej strony "przeskoczyły Petone" bez wyrządzenia
w nim szkody (chociaż miasteczko to stało na ich drodze),
a stąd które dodatkowo potwierdzają, że Petone cieszy się
"specjalnym potraktowaniem" od Boga z uwagi na zamieszkiwanie przy nim
owych wymaganych przez obietnicę z Biblii co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych":
Po założeniu niniejszej strony zaprzestałem
dalszego uzupełniania punktu #I3 ze strony
day26_pl.htm
dokumentacjami następnych anomalii
pogodowych i kataklizmów jakie wyglądały
iż zamierzają uderzyć w miasteczko Petone,
jednak jakie "przeskakiwały" przez Petone
bez wyrządzania w nim szkody (tj. zaprzestałem
dalszego uzupełniania owego punktu #I3 z
tamtej strony, który został powtórzony na
niniejszej stronie również jako punkt #I3).
Aczkolwiek już po zaprzestaniu owego uzupełniania,
Nowa Zelandia co jakiś czas była powtarzalnie
"łomotana" kolejnymi takimi anomaliami pogodowymi,
ja byłem zbyt zajęty badaniam kilku innych tematów
i stąd NIE miałem czasu na dokumentowanie faktu
celowego omijania Petone przez owe anomalie.
Dopiero w dniu 17 października 2012 roku
zaawansowałem tamte swoje inne badania
do stanu w którym mogłem powrócić do
dokumentowania owych anomalii. Tak zaś się
złozyło, że kilka dni wcześniej wzdłuż Nowej
Zelandii przemieścił się kolejny potęzny sztorm,
który jednak (jak zwykle) przeskoczył ponad
Petone bez wyrządzenia w nim szkody. Swój
powrót do dokumentowania w niniejszym punkcie
owych następnych niszczycielskich anomalii
pogodowych i kataklizmów mogłem więc rozpocząć
od podania danych dla tamtego sztormu. W ten
sposób niniejszy punkt #I3.1 staje się przedlużeniem
poprzedniego punktu #I3, tyle że jest on już obecny
tylko na niniejszej stronie, zaś spisywane w nim
dane NIE są już powtarzane na stronie o nazwie
day26_pl.htm.
Oto więc raporty z następnych niszczycielskich
wydarzeń które przetaczały się ponad Petone i
turbowały inne miejscowości, jednak z powodu
"szczególnego potraktowania" jakim Petone
cieszy się od Boga, NIE wyrządzały one w
Petone żadnej szkody:
16.
Niszczycielski sztorm "Vile" który przetoczył się ponad
całą Nową Zelandią w weekend, 12 do 14 października
2012 roku. Sztorm ten wywołał sporo zniszczeń,
obalając drzewa na budynki, przerywając linie elektryczne,
rzucając samochód dostawczy na pasażerski samolot
z lotniska w Auckland, powodując potężne obsuwisko
głazów i ziemi na jedyną drogę wiodącą do Milford Sound,
uniemożliwiając 700 zagranicznym pasażerom statku
wycieczkowego "Sea Princess" powrót na pokład po
zwiedzeniu miasteczka Akaroa, itp. - po szczegóły
patrz np. artykuł [1#I3.1(16)] o tytule " 'Vile'
storm hits country" (tj. "sztorm 'Vile" uderzył w kraj")
ze strony 5 nowozelandzkiej gazety
Herald on Sunday
wydanie z niedzieli (Sunday), October 14, 2012. Jak
jednak z szokiem pomału zaczynają to odnotowywać nawet
nowozelandzkie publikatory, jak zwykle sztorm ten
przeskoczył przez Petone i przez inne sąsiadujące
z Petone miejscowości (np. przez Wellington - tj.
przez stolicę Nowej Zelandii) bez uczynienia w nich
najmniejszej szkody - po raport zaszokowanych tym
faktem dziennikarzy patrz artykuł [2#I3.1(16)]
"Capitol 'unscathed' as storm batters country" (tj. "stolica
'nietknięta' kiedy sztorm łomocze kraj"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), October 15, 2012.
Jak wynika z treści owego artykułu, nowozelandzkie
publikatory pomału zaczynają odnotowywać to co ja
dokumentuję i wyjaśniam już od szeregu lat m.in. na
tej stronie, mianowicie że Petone cieszy się "specjalnym
potraktowaniem" ze strony Boga - z czego korzystają
także miejscowości najbliższe do Petone - w tym
stolica Nowej Zelandii, czyli miasto Wellington.
Przykładowo, na przekór że Petone (i ów Wellington)
są historycznie znane w całej Nowej Zelandii jako
miejscowości o wyjątkowo wietrznej, deszczowej i
paskudnej pogodzie, w artykule [3#I3.1(16)]
o tytule "Coolest little capital warm up" (tj. "najchłodniejsza
mała stolica nagrzewa się"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), October 3, 2012, ktoś
z zaskoczeniem wyjaśnił, że w miesiącu wrześniu 2012
roku miasto Wellington było najbardziej słonecznym miastem
w całej Nowej Zelandii. (Odnotuj jednak, że faktycznie tym
najsłoneczniejszym miejscem w całej Nowej Zelandii
było wówczas miasteczko Petone. Tyle, że dla Petone
nikt oficjalnie NIE rejestruje pogody, chociaż z powodów
opisanych na tej stronie w dzisiejszych czasach to właśnie
Petone decyduje i zarządza jaką pogodę ma stolica
Wellington.) Co też wysoce ciekawe, oficjalne prognozy
pogody przygotowane dla Wellington i nadawane w
nowozelandzkich dziennikach telewizyjnych, w ostatnich
czasach niemal zawsze się mylą i niemal zawsze opisują
one pogodę która jest znacznie gorsza niż ta jaka faktycznie
tam nadchodzi - chociaż typowo te same prognozy pogody
w dużym procencie się spełniają dla innych miejscowości
Nowej Zelandii. (Odnotuj, że Petone jest uważane za zbyt
małoznaczące aby otrzymywać własne prognozy pogody
nadawane przez telewizję którą ja oglądam. Na szczęście
do Petone odnoszą się prognozy pogody przygotowane
dla Wellington.) Ten fakt niemal chronicznej błędności
prognoz pogody przygotowanych dla Wellington także
dowodzi i potwierdza, że pogoda w Petone jest sterowana
przez Boga w "specjalny sposób" - który zupełnie wymyka
się spod praw i regularności znanych klimatologom i używanych
przez nich dla prognozowania pogody. Ponieważ zaś owo
"specjalne potraktowanie" przez Boga pogody w Petone
wpływa też na pogodę w Wellington, NIE należy się dziwić,
że prognostycy nie są w stanie przewidzieć równie dokładnie
jak dla innych miast Nowej Zelandii jaka pogoda właśnie
nadchodzi nad Wellington (czyli faktycznie nad Petone).
17.
"Klęska" słonecznej, ciepłej, letniej pogody z pierwszego
kwartału 2013 roku. Czytelnicy z Europy wiedzą
doskonale, że gdy nadchodzi lato, wówczas należy
się też spodziewać około trzech miesięcy słonecznej,
ciepłej pogody, kiedy to jest na tyle gorąco, że mężczyźni
ubierają krótkie spodnie zaś kobiety letnie sukienki, oraz
kiedy w środku dnia trzeba czasami uciekać do cienia.
Niestety, w Nowej Zelandii lato (przychodzące tam w
miesiącach styczeń do marca), typowo jest zupełnie
odmienne. Typowo bowiem w Nowej Zelandii latem pada
niemal każdego dnia, zaś zimne podmuchy znad Antarktydy
typowo powodują, iż nienawykli do nich emigranci z Europy,
tacy jak ja, dla ochrony przed zimnem bez przerwy
ubierają długie spodnie i co najmniej koszule z długim
rękawem. Szczególnie zimno i deszczowo, typowo
bywało w Petone, które wszakże jest przedmieściem
Wellington znanego w całej Nowej Zelandii jako "miasto
wiatrów" ("windy city"). Praktycznie aż przez kilka
pierwszych lat od czasu kiedy przeprowadziłem się
do Petone w dniu 12 lutego 2001 roku, NIE miałem
okazji założenia tam koszuli z krótkimi rękawami ani
krótkich spodni. Zimne wiatry wiały zaś tam aż tak
potężnie, że jednego dnia wyrwały mi z ręki właśnie
otwierane drzwi mojego samochodu i wydarły te drzwi
z zawiasów. Jednak z chwilą kiedy w okolicach
owego miasteczka zamieszkała w końcu owa minimalnie
wymagana przez Boga liczba "10 sprawiedliwych"
(o których piszę w punkcie #I2 tej strony), sytuacja
pogodowa zaczęła szybko się tam zmieniać.
Najwyraźniej Bóg zdecydował, że za udzielenie
gościny owym "10 sprawiedliwym" działającym
na resztę mieszkańców jako przykład moralnego
postępowania, całemu miasteczku Petone należy
się nagroda ciepłego, słonecznego lata - wszakże
miasteczko to ma własną plażę, której posiadaniem
jego mieszkańcy powinni być w stanie się cieszyć.
Począwszy więc od około 2005 roku, kolejnymi latami pogoda w
Petone zaczynała stawać się coraz bardziej słoneczna,
aż latem 2013 roku stała się tak ciepła i słoneczna, jak
pamiętam ją z czasów swej młodości w Polsce. W 2013
roku przez trzy kolejne miesiące, tj. od stycznia do marca,
w Petone niemal bez przerwy świeciło słońce i brak było
owych zimnych wiatrów spod Antarktydy - znanych mi
z uprzednich lat. Począwszy zaś od 8 lutego aż do 16
marca 2013 roku, w Petone NIE spadł żaden deszcz.
Dopiero w sobotę dnia 16 marca do całej Nowej Zelandii
powróciły pierwsze deszcze - co oczywiście natychmiast
spowodowało najróżniejsze problemy (np. patrz artykuł
[1#I3.1(17)] "Flooding in Wairarapa" - tj.
"powodzie w Wairarapa", ze strony A5 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), March 20, 2013).
Normalną zaś dla całej Nowej Zelandii przeplatankę niemal
codziennych deszczy z zimnymi wiatrami sponad Antarktydy
Bóg przywrócił w typowy dla siebie sposób, tj. wraz z
dyskretnie zaszyfrowaną do niej wiadomością - zesyłając
ją w wysoce symbolicznym dniu, bo począwszy od
Wielkanocnej Niedzieli z dnia 31 Marca 2013 roku.
Z kolei owa mieszanina deszczy i wiatrów przywróciła
zieleń na wyschnięte pastwiska, oraz uśmiechy na
twarze rolników żyjących z wypasu bydła lub owiec.
Oczywiście, tamta wspaniała, letnia pogoda, dla mieszkańców
Petone była rodzajem "daru Boga", błogosławieństwa
i przedmiotem radości. Ponieważ zaś jej zasięg rozciągał
się na spory obszar reszty Nowej Zelandii, "darem od
Boga" i błogosławieństwem stała się ona także dla
szeregu innych miejscowości Nowej Zelandii -
szczególnie dla tych, które są znane z sadów i z
produkcji owoców. Przykładowo, właściciele winnic
stwierdzili, że zbiór winogron zapowiadał się dla 2013
roku jako najlepszy od co najmniej 30 lat - po szczegóły
patrz artykuł [2#I3.1(17)] "Grape growers
revelling in the hot, dry conditions" - tj. "uprawiający
winogrona cieszą się z gorących, suchych warunków",
ze strony A23 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), March 21, 2013. Z
kolei plantatorzy oliwek stwirdzili, że susza dała im
najlepszy zbiór wszystkich czasów - po szczegóły
patrz artykuł [3#I3.1(17)] o tytule "Olives
aplenty" (tj. "zatrzęsienie oliwek") ze strony B8 gazety
The Dominion Post,
(wydanie z czwartku (Thursday), May 16, 2013).
Jednak będąc "boską nagrodą" dla Petone i dla
niektórych wybranych społeczności, ta sama
słoneczna pogoda okazała się równocześnie
być "boską karą" dla sporej liczby innych obszarów
Nowej Zelandii - szczególnie dla tych których rolnicy
żyli z hodowli krów lub owiec. W przeciwieństwie
bowiem do rolników Europy, typowi rolnicy Nowej Zelandii
NIE są przygotowani na sytuację, że deszcz przestaje
padać, zaś słoneczna pogoda wysusza ich pastwiska
oraz zwalnia odpływ ścieków w rzeczułkach z których ich
trzoda pije wodę. Wszakże Nowa Zelandia NIE ma
problemu braku wystarczającej ilości deszczu, za to ma
problem braku przygotowanej przez ludzi infrastruktury
jaka powstrzymywałaby czystą wodę która spada w
deszczu przed zanieczyszczeniem i przed jałowym
spłynięciem do morza. Tylko nieliczni rolnicy
Nowej Zelandii mają przygotowane baseny lub studnie
jakie dostarczałyby ich trzodzie czystej wody do
picia. Niemal żadna farma NIE ma w niej systemu
zagospodarowania gnojówki i innych odchodów
posiadanej trzody. Rzadko też który rolnik ma zgromadzoną
paszę lub siano na wypadek suszy lub śniegów.
W rezultacie, owe trzy miesiące ciepłej, słonecznej,
letniej pogody, zaczęły być traktowane w Nowej
Zelandii jako rodzaj narodowej klęski - wszakże
wypas bydla i owiec stanowi podstawę ekonomii
tego kraju. Na całej Wyspie Północnej ogłoszono
stan "klęski suszy". W gazetach ukazały się mapy
najsuchszych obszarów - np. patrz artykuł [4#I3.1(17)]
o tytule "Forecast: Rain many days away" (tj.
"prognoza: deszcz odległy o wiele dni"), ze strony A7 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), March 11, 2013.
Natomiast w telewizji zaczęto pokazywać wypalone
słońcem i pozbawione żadnego drzewka pastwiska
rolników.
Podczas uważnej analizy tego co owa "klęska
suszy" zaczęła ujawniać, mi osobiście rzuciły
się w oczy najróżniejsze wysoce wymowne
regularności, które dowodowo podpierają główną
tezę tej strony internetowej (tj. tezę, że "klęski
naturalne mają bezpośredni związek z poziomem
moralności społeczności dotykanych tymi klęskami").
Przykładowo, (A) opublikowane wtedy
mapy najsuchszych obszarów ujawniły, że
obszary najbardziej
poszkodowane tą suszą są równocześnie
obszarami, które na mapie "centrów grzeszenia"
Nowej Zelandii zostały oznaczone jako nowozelandzkie
ośrodki grzechów, czyli oznaczone tam
jako obszary o najwyższym nasileniu "grzeszenia"
przez zamieszkującą je ludność - aby zobaczyć
ową mapę "centrów grzeszenia" należy sięgnąć
do artykułu [5#I3.1(17)] o tytule "City
of Sails in the sin-bin" (tj. "miasto żagli w
kotle-grzeszników"), ze strony A19 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), February 28, 2013.
Inną taką wymowną regularnością jaka rzuciła mi
się w oczy, to (B) że ci
rolnicy, jakich owa słoneczna pogoda najbardziej
poszkodowała, typowo NIE mają posadzonego na
swoich posiadłościach niemal żadnego drzewa,
podczas gdy gospodarstwa tych rolników, którzy
raportowali, że są przygotowani na ową suszę,
mają wysadzone drzewami granice, pobocza dróg,
oraz celowo ocieniowane wysepki na pastwiskach -
tak że ich trzoda ma cienie w których może się
ukrywać przed palącym słońcem, deszczem, lub
śniegiem. (W Nowej Zelandii trzoda przez cały rok
przebywa na pastwiskach, zaś rolnicy NIE mają
obór, stajni czy chlewów, jak rolnicy Europy.) Ciekawe
więc teraz, jaki jest mechanizm owego związku pomiędzy
sadzeniem drzew na posiadłościach rolników, a
brakiem problemów z suszą. Przykładowo, czy
mechanizm ten działa poprzez (1) naturę (tj. czy
owe drzewa podtrzymują wilgotność gleby i stąd
pobudzają wzrost trawy która pomaga trzodzie
przeżyć), poprzez (2) dodanie użytecznego
zasobu naturalnego do swych łąk (tj. czy dzięki
wycinaniu zielnych gałęzi i liści drzew takich jak
wierzby lub topole, oraz karmieniu nimi swej
trzody, co bardziej zapobiegliwi rolnicy mogą
łatwiej przetrzymać okresy suszy - tak jak to
wyjaśnia artykuł [6#I3.1(17)] "Tree
cuttings keep heard fed during drought" (tj.
"gałązki drzew utrzymują stado syte podczas
suszy"), ze strony B7 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013).
poprzez (3) cechy charakteru rolników (tj. czy
drzewa są sadzone tylko przez pracowitych i
zapobiegliwych rolników, których dalekowzroczność
nakłania też na przygotowanie się do ewentualności
suszy), czy poprzez (4) moralność (tj. czy Bóg widząc
cierpienia zwierząt dla jakich ich właściciele NIE
raczyli nawet przygotować cienia na lato i osłony
przed opadami i wiatrami, karze tych rolników najbardziej
surowo). Jeszcze inną wymowną regularnością
jaka rzuciła mi się w oczy, to (C) kolejne
potwierdzenie faktycznego działania owej moralnej
zasady wyjaśnionej w punkcie #E2 totaliztycznej strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
a stwierdzającej, że wszyscy
uczestnicy danego "intelektu grupowego" (np. danego
społeczeństwa czy kraju) ponoszą też zbiorową
odpowiedzialność moralną (np. wszyscy są razem
nagradzani lub karani przez Boga) za skutki działania
każdego z uczestników tego "intelektu grupowego".
W przypadku omawianej tutaj suszy, owa zbiorowa
odpowiedzialność wyraża się sytuacją, że już w najbliższym
czasie wszystkim obywatelom Nowej Zelandii przyjdzie
płacić za brak przygotowania do suszy niektórych rolników
i instytucji tego kraju. Wszakże przykładowo, jeszcze
owa susza się NIE zakończyła, a już w publikatorach
zaczęły się ukazywać ostrzeżenia, że z jej powodu
ceny mleka i mięsa ulegną w Nowej Zelandii jeszcze
jednemu podrożeniu. Po przykład takich ostrzeżeń patrz
artykuł [7#I3.1(17)] o tytule "Drought tipped
to push up milk and red meat prices" (tj. "susza zapowiada
podwyżki cen mleka i mięsa"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku-Monday, March 18, 2013.
Z kolei pojawianie się tego typu ostrzeżeń może
zaindukować najróżniesze zapytania. Przykładowo
zapytanie, czy przypadkiem Bóg celowo nie
zaplanował tego słonecznego lata w taki właśnie
sposób, aby NIE tylko lato to stało się nagrodą dla
zasługujących na nie społeczności (np. dla Petone,
czy dla miejscowości żyjących z sadów lub winnic),
ale stało się także rodzajem kary dla tych społeczności,
które swoją biernością popierają niemoralnie postępujące
monopolistyczne instytucje które są odpowiedzialne
za głód i niedobory jakie cierpi coraz większa proporcja
mieszkańców tego zasobnego kraju. Albo pytanie, czy
przypadkiem owo słoneczne lato NIE było rodzajem
pierwszego ostrzeżenia dla tych monopolistycznych
instytucji, które swoimi machinacjami rynkowymi
spowodowały, iż na przekór że Nowa Zelandia jest
jednym z największych w świecie producentów mleka
i mięsa, jest ona równocześnie krajem, w którym ceny
mleka i mięsa odniesione do zarobków ludności
są jednymi z najdroższych na świecie (jeśli nie
najdroższymi) - tj. są one nawet droższe niż w
niektórych krajach do których produkty te są
eksportowane z Nowej Zelandii.
Wieczorem w środę dnia 17 kwietnia 2013 roku,
w wellingtońskim parlamencie odbyło się głosowanie
w którym 77 posłów na sejm głosowało "za", zaś
44 - "przeciwko", wprowadzeniu prawa czyniącego
z Nowej Zelandii 13-ty kraj na świecie w jakim
homoseksualiści mogą zawierać małżeństwa,
cieszyć się tymi samymi prawami jakie przysługują
tradyzyjnym małżeństwom kobiet z mężczyznami,
a stąd otwarcie kultywować swoje zboczenia.
Więcej informacji na temat tego prawa można
znaleźć np. w artykule [8#I3.1(17)] "Gay
marriages likely within months" ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013.
Faktycznie to obok tzw. "prawa przeciw-klapsowego"
opisanego w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie
will_pl.htm,
to nowe prawo dla homoseksualistów jest
kolejnym prawem które zostało "wmuszone"
społeczeństwu Nowej Zelandii. Parę bowiem godzin
przed tym parlamentarnym głosowaniem, program
telewizyjny "Campbell Live" przeprowadził telefoniczne
głosowanie w tej samem sprawie, w którym 78%
biorących udział opowiedziało się przeciwko prawu
homoseksualistów do zawierania małżeńśtw, z
jedynie 22% popierało takie małżeństwa. Prawo
więc uchwalone przez polityków wyraźnie biegnie
przeciwko przeważającej woli narodu którą to wolę
politycy ci jakoby mają reprezentować! Przy
okazji oficjalnego uchwalenia owego prawa, jeden
z posłów na sejm wygłosił przemówienie w którym
zawarty był żart starający się przekonywać, że
z całą pewnością susza jaka właśnie doświadczyła
Nową Zelandię nie była zesłana przez Boga jako
kara za uchwalanie tego prawa. Ja jednak
bym polemizował z intencją tamtego żartu. Z moich
badań wynika bowiem, że każde działanie Boga zawsze
jest tak dokonywane, aby osiągało równocześnie
aż cały szereg odmiennych celów. Wiem też jakie
jest stanowisko Boga wyjaśnione w Biblii na temat praktykowania
homoseksualizmu, oraz jak bardzo społecznie szkodliwe
(a stąd niemoralne) są otwarte zachowania homoseksualne -
którą to opinię i szkodliwość starałem się wyjaśnić w punkcie #B4 strony
antichrist_pl.htm.
Nie bez powodu miasto Sodoma, niemoralne praktyki
mieszkańców którego dały nazwę dla "sodomii" (czyli
dla męskiej wersji homoseksualnej kopulacji), zostało
przykładowo spalone przez Boga, zaś jego los został utrwalony
w Biblii jako ostrzeżenie i przykład kary dla uprawiających
tę formę rozpusty i zboczenia. Tamten bibilijny przykład
dosyć jednoznacznie więc sugeruje, że na typowe dla
Boga dyskretne sposoby, które NIE łamią niczyjej
"wolnej woli", przy każdej sposobności Bóg nie tylko
dawał, ale z boską konsystencją także daje i będzie
dawał do zrozumienia tym co zwracają uwagę na
Jego sygnały, iż NIE aprobuje niczego co nakładnia
do niemoralności, w tym nie aprobuje także posunięć
nowozelandzkich polityków którzy uchwalają prawa
jakie zamieniają ten do niedawna bogobojny kraj w
dzisiejszy odpowiednik bibilijnej Sodomy. Ja zresztą
wcale NIE jestem jedynym który wyznaje takie poglądy -
dla przykładu patrz też artykuł [9#I3.1(17)]
o tytule "Church group claims Chch quakes 'warning
from God' " (tj. "kościelna grupa twierdzi że trzęsienia
ziemi z Christchurch są 'ostrzeżeniem od Boga' "),
ze stron 3 i 4 lokalnej gazety
The Hutt News,
wydanie z wtorku (Tuesday), April 16, 2013.
18.
Serie ulew i tzw. "błyskawicznych powodzi" jakie zaczęły nękać
Nową Zelandię począwszy od uchwalenia w dniu 17 kwietnia
2013 roku prawa homoseksualistów do zawierania małżeńśtw.
Jak wyjaśniłem to już w (17) powyżej, wieczorem w
środę dnia 17 kwietnia 2013 roku parlament Nowej Zelandii
uchwalił prawo jakie pozwala homoseksualistom na
oficjalne zawieranie małżeństw. Tak jednocześnie
się zdarzyło, że zaraz po uchwaleniu tego prawa,
nad Nową Zelandię zaczęły nadciągać fale ciężkich
chmur sztormowych, jakie już w dwa dni później
spowodowały całą serię rzadkich i nietypowych
tzw. "błyskawicznych powodzi" (po angielsku
zwanych "flash floods" - patrz opis tych powodzi
dostępny w punkcie #C2 powyżej na tej stronie).
Od tych "błyskawicznych powodzi", a także od
towarzyszących im tornad i piorunów, ucierpiał
aż cały szereg nowozelandzkich miejscowości,
chociaż regularnie omijały one miasteczko Petone
(za to sąsiednie miasto Nelson zostało nimi poszkodowane).
Przykłady opisów tamtych "błyskawicznych powodzi"
czytelnik znajdzie np. w artykule [1#I3.1(18)]
o tytule "Wild weather sweeps across NZ" (tj. "dzika
pogoda zmiata długość Nowej Zelandii"), ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; lub
np. w artykule [2#I3.1(18)] "Waihi Beach braced
for another deluge" (tj. "miejscowość Waihi Beach
przygotowuje się do następnej powodzi"), ze strony A2 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; czy
w artykule [3#I3.1(18)] "Relief to Nelson residents
as torrential rain get to ease" (tj. "wytchnienie dla mieszkańców
Nelson jako że ulewny deszcz zaczyna słabnąć"), ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z wtorku (Tuesday), April 23, 2013.
Owe burzowe opady i błyskawiczne powodzie ciągle
wisiały nad nowozelandzkimi miejscowościami kiedy
w dniu 1 maja 2013 roku spisywałem niniejszy raport.
Przykładowo, w wieczornych dziennikach telewizyjnych
z 30 kwietnia 2013 roku była pokazywany taka
"błyskawiczna powódź" jaka owego dnia nastąpiła
w mieście Christchurch. (Na uwagę zasługuje tu
fakt, że poseł na sejm wybrany w mieście Christchurch
głosował "za" uchwaleniem dyskutowanego tu prawa.)
Oczywiście, dla naukowej ścisłości, kiedy przygotowywałem
niniejszy raport w dniu 1 maja 2013 roku, podjąłem
także poszukiwania jakichś pisanych informacji
o tamtej błyskawicznej powodzi z Christchurch -
tak aby czytelnik mógł je łatwo sam sobie poczytać.
Informację [4#I3.1(18)] na jej temat, przygotowaną
o godzinie 16:24 w dniu 30/04/2013, znalazłem
w internecie, gdzie była ona udostępniona pod tytułem
"Hail, thunderstorms batter Canterbury".
Na przekór jednak usilnych poszukiwań w gazetach
które standardowo czytam, NIE znalazłem w nich
nawet najmniejszej wzmianki na temat owej powodzi
z Christchurch. To milczenie gazet na jej temat jest
bardzo dziwne. Wszakże owe gazety opisują dokładnie
powodzie i zdarzenia z każdego innego miasta, jednak
o powodzi w Christchurch nawet NIE wspomniały - na
przekór, że wiadomo iż cała Nowa Zelandia z ogromną
uwagą śledzi co w owym mieście się dzieje. Czy jest
więc możliwe, że cenzura celowo zablokowała opisy
tej błyskawicznej powodzi z Christchurch, aby już dalej
NIE podsycać szybko narastającego w Nowej Zelandii
przekonania, wyrażonego m.in. artykułem [8#I3.1(17)]
referowanym powyżej, iż Bóg najwyraźniej NIE aprobuje
postępowań na jakie niektóre grupy ludzi działających
w owym mieście sobie pozwalają? W 6 dni później, bo
w poniedziałek dnia 6 maja 2013 roku, telewizyjne dzienniki
wieczorne ponownie pokazywały sceny z gwałtownej
powodzi w Christchurch, jaka miała tam miejsce owego
dnia. Ponownie też następnego dnia nie mogłem znaleźć
żadnej informacji o owej powodzi w gazetach jakie czytam.
Za to w gazetach tych był obszerny artykuł [5#I3.1(18)]
o tytule "Sunny spell forecast as country recovers from
heavy dose of rain" (tj. "słoneczny okres przewidywany
kiedy kraj otrząsa się z obfitej dozy deszczów"),
ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Opisywał
on podobne gwałtowne powodzie, jakie owego poniedziałku
6 maja 2013 roku nastąpiły w miastach Auckland
i Wellington. Z obu opisanych tam powodzi najbardziej
zastanawia gwałtowna powódź z Wellington (siedziby
parlamentu), opisana i zilustrowana także w artykule
[6#I3.1(18)] o tytule "Wellington residents
wake to find their streets under water" (tj. "mieszkańcy
Wellington zbudzili się aby znaleźć ich ulice pod wodą"),
ze strony A2 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Wszakże
Wellington jest oddalone jedynie o około 8 kilometrów
od Petone oraz leży w tej samej dolinie i nad tą samą
zatoką morską co Petone - czyli powinno mieć identyczne
opady jak Petone. Tymczasem, chociaż w Petone też
trochę padało - tak jak czyni to zwykle o tej porze roku,
w Wellington opady były aż tak gwałtowne, że woda
pozatykała kanalizację i spowodowała powodzie. Czyżby
więc owym powodziowym deszczem zalewającym miasto
nowozelandzkiego parlamentu Bóg ponownie przekazywał
nam jakąś pilną wiadomość lub nawet ostrzeżenie?
Na tym intrygującym pytaniu wcale zresztą NIE koniec.
W w/w artykule [5#I3.1(18)] zawarta jest też jeszcze
inna dosyć zastanawiająca informacja. Mianowicie,
artykuł ten stwierdza m.in., cytuję: 'Federacja Rolników
ujawniła, że deszcze zdołały ominąć obszary rolnicze
które najbardziej desperacko ich potrzebują. ...
"Rolnikom aż zołądki wywraca widok bibilijnych
ilości spadającego deszczu podczas gdy oni mają
szczęście jeśli zdoła im się uzbierać go więcej niż kilka milimetrów." '
(W oryginale angielskojęzycznym: 'Federated Farmers
said the rain had managed to miss the farming areas
most desperate for it. ... "Farmers are gutted to
see biblical quantities of rain falling while they
are lucky to scrape up more than a few millimetres." ')
Innymi słowy, podczas gdy miejscowości kraju znane nam
już od dawna z najróżniejszych innych trapiących je kataklizmów,
są zalewane powodziami, te obszary rolnicze które uprzednio
dotknięte były suszą opisaną w 17 powyżej, jak dotąd
spryskiwane są z rzadka zaledwie kilkoma skąpymi
kroplami deszczu. Ta sytuacja az się prosi, aby zacząć
zadawać sobie chociaż te najbardziej istotne pytania.
Wszakże totalizm nas uczy, że kluczem do poznania
prawdy jest zadawanie właściwych pytań, zaś bez
poznania prawdy NIE ma postępu. Oto więc
owe najbardziej istotne pytania, odpowiedzenie sobie
na które być może przyniosłoby odpowiadającemu
rozwiązanie i dla jego własnych problemów. (1) Gdyby
faktycznie zjawiska pogodowe były sterowane tylko przez
przypadkowe zadziałania mechanizmów bezrozumnej
natury - tak jak wmawia nam to oficjalna tzw. "ateistyczna
nauka ortodoksyjna", to jak wówczas wytłumaczyć
ów inteligentnie selektywny wybór społeczności i
obszarów kraju na które opadają odmienne ilości
deszczu i jak tłumaczyć zgodność tych ilości
deszczu z nasileniem odmiennych rodzajów kataklimów
jakie jjuz od dawna trapią te społeczności i obszary?
(2) Jakie jest kryterium które decyduje o owym inteligentnie
selektywnym zróżnicowaniu ilości opadającego deszczu, a
które powoduje, że w Nowej Zelandii daje się teraz wyróżnić
aż 3 kategorie obszarów, mianowicie te (jak miasto Christchurch)
które zalewane są powodziami, te (jak miasteczko Petone)
które otrzymują ilość deszczu jaka normalnie jest im potrzebna,
oraz te (jak pastwiska owych objętych suszą rolników) które
otrzymują zbyt mało deszczu? (3) Czy owa selektywna dystrybucja
deszczu przynosi w sobie jakąś wiadomość dla tych których ona
dotyka, zaś jeśli tak, to co owa wiadomość stara się przekazać
społecznościom poturbowanym powodziami, oraz co
ona stara się uświadomoć rolnikom dotkniętym suszą?
Z moich badań wynika, że każde działanie Boga
jest tak zaprojektowane, aby osiągało aż cały szereg
celów - w tym m.in. przekazywało zainteresowanym
osobom "wiadomość od Boga" dotyczącą powodów,
znaczenia, itp., tegoż boskiego działania.
Stąd, w świetle owych badań NIE powinno
uważać się tylko za "przypadek", że owe serie
rzadkich i nietypowych "błyskawicznych powodzi"
nadciągnęły nad Nową Zelandię zaraz po
uchwaleniu przez jej parlament owego prawa
do małżeństwa osób praktykujących zakazywany
przez Boga homoseksualizm. Jestem też pewien,
że gdyby ktoś dokładnie przeanalizował które
miejscowości i które okręgi wyborcze Nowej
Zelandii wybrały posłów na sejm jacy głosowali
"za" owym prawem, a także ustalił w jakich miejscowościach
znajdują się dobra owych posłów głosujących
"za", potem zaś porównał uzyskane dane z
wykazem miejscowości poszkodowanych
tamtymi "błyskawicznymi powodziami", wówczas
zapewne uzyskałby dodatkowe wyjaśnienie owej
wiadomości od Boga. Tyle tylko, że na pozór iż
badania te wyglądają niby prosto, w praktyce
są one bardzo trudne - wszakże do posłów
przyporządkowane są jedynie nazwy ich
okręgów wyborczych, które typowo NIE mówią
jakie miejscowości należą do owych okręgów,
a ponadto NIE wiadomo który poseł gdzie
posiada dom czy jakieś dobra - co wcale
NIE jest łatwe do ustalenia z powodu tzw.
"prawa prywatności". Stąd, niestety, na przekór
iż jest powszechnie wiadomym który poseł
na sejm jak głosował nad omawianym tu
prawem - bowiem ich głosy zostały opublikowane
np. w artykule [7#I3.1(18)] "How they
voted - final reading" (tj. "jak oni głosowali -
ostateczne odczytanie"), ze strony A8 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013);
ja sam NIE mam ani czasu, ani środków, ani
wymaganego oficjalnego statusu aby
przeprowadzić takie badania. Z kolei poza
mną prawdopodobnie NIKT inny w całej
Nowej Zelandii NIE jest zainteresowany
w obiektywnym i NIE nastawionym na celowe
zanegowanie przeprowadzeniu tego rodzaju
badań (tak jak oficjalnie zawsze negują Boga
tzw."ateistyczni naukowcy ortodoksyjni").
W punkcie #T1 odrębnej strony internetowej o nazwie
humanity_pl.htm,
opisywana jest cecha wszelkich niemoralnych działań
ludzkich, powodująca że jeśli te niemoralne działania
NIE są w porę zastopowane, wówczas ulegają one eskalowaniu
aż do poziomu przy którym wywołują one wpisaną w nie
katastrofę. Jak też się okazuje, eskalacja niemoralności
wyzwolona nadaniem homoseksualistom prawa do oficjalnego
zawierania małżeństw, już zaczęła się rzucać w oczy -
chociaż minął zaledwie około miesiąc od uchwalenia
omawianego tu prawa. Jak bowiem opisuje to artykuł
[8#I3.1(18)] o tytule "Gay man rejected as
priest goes to court" (tj. "homoseksualista odrzucony
jako ksiądz podał sprawę do sądu"), ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), May 6, 2013),
homoseksualista podał biskupa Auckland do sądu
oskarżając go o dyskryminację i o spowodowanie
upokorzenia za to że ów biskup odmówił przyjęcia
go do seminarium duchowego - chociaż ów homoseksualista
twierdzi, że czuje powołanie aby zostać księdzem.
Teraz więc sądy i prawnicy nowozelandzcy mają
poważny problem na głowie. Z jednej bowiem strony
powinny karać przypadki dyskryminacji i upokarzania,
z drugiej zaś strony NIE powinny narzucać religiom
kto musi lub nie może zostać księdzem. Niestety,
kolejny artykuł [9#I3.1(18)] o tytule "Church
urged to accept same-sex marriages as archibishop
sworn in" (tj. "kościół przynaglany do zaakceptowania
małżeństw osób-tej-samej-płci kiedy nowy arcybiskup
ślubowany"), ze strony A2 gazety
The Dominion Post,
(wydanie z poniedziałku (Monday), May 13, 2013),
ujawnia, że takie narzucanie kościołowi co powinien
i musi czynić, już się zaczęło. W jeszcze innym artykule
[10#I3.1(18)] o tytule "Family First finds
unlikely ally in charitable status fight" (tj. "Rodzina
Najpierw znalazła nieprawdopodobnego sprzymierzeńca
w swej walce o charytatywny status"), ze strony A10 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013), zostało ujawnione,
że rząd właśnie podjął decyzję rozwiązania charytatywnej
organizacji o nazwie "Family First" (tj. "Rodzina Najpierw"),
ponieważ organizacja ta w obronie rodziny przeciwstawia
się owemu prawu homoseksualistów do zawierania małżeństw
oraz zwalcza też uchwalone przez rząd "prawo
przeciw-klapsowe" opisywane w punkcie #B5.1 strony o nazwie
will_pl.htm.
Największe jednak obawy i zatroskanie może wzbudzać
groźna eskalacja wydarzeń, jaka już została zapoczątkowana
w Nowej Zelandii, a jaka ostrzega o nadchodzącej konfrontacji
pomiędzy tymi ludźmi którzy chcą prowadzić moralne
życie zgodne z nakazami Boga, a tymi na umysłach
których już został wyciśnięty "znak bestii" jaki nakłania
ich do eskalowania wypaczonego zrozumienia praw i zasad
moralnych. Opisy tej eskalacji wydarzeń zapoczątkował
artykuł [11#I3.1(18)] o tytule "Guest house
refuses to let gay couple sleep together" (tj. "właściciele
domu z pokojami gościnnymi nie zgodzili się aby para
homoseksualistów spała w tym samym łóżku"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post Weekend,
(wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013). Artykuł
ten informuje, że para lesbijek podała do Komisji Praw
Człowieka (tj. do rodzaju sądu zajmującego się przypadkami
dyskryminacji) małżeńśtwo będące właścicielami prywatnego
domu z pokojami gościnnymi do wynajęcia. Zasady religijne
i moralne wyznawane przez to małżeństwo NIE pozwalały
mu bowiem wynająć we własnym domu pokoju z jednym
łóżkiem o podwójnej szerokości, jaki to jedno-łóżkowy
pokój zażądała od nich owa para lesbijek (małżeństwo
to oferowało jednak lesbijkom pokój z dwoma wąskimi
łóżkami). Kolejny artykuł o tym samym małżeństwie
właścicieli pokojów gościnnych, tj. artykuł
[12#I3.1(18)] o tytule "Lesbian ban sparks
threats and abuse" (tj. "odrzucenie lesbijek zaincjowało
pogróżki i wyzwiska"), ze strony A6 gazety
The Dominion Post,
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 21, 2013), raportuje
że owi właściciele domu z pokojami do wynajęcia
właśnie stali się obiektem zawziętych prześładowań
z powodu zasad moralnych które wyznają, że są
obrzucani wyzwiskami, zaś ostatnio zaczęto nawet
grozić im śmiercią. Taka zaś eskalacja sytuacji
uświadamia, że w dzisiejszych niby nowoczesnych
czasach świat zwolna powraca do powtórzenia sytuacji
z pierwszych dni chrześcijaństwa - kiedy to ci którzy
chcieli prowadzić moralne życie zgodne z nakazami
Boga byli przez pogan prześladowani i rzucani lwom
na pożarcie. Aby zrozumieć nienaturalność owej
sytuacji, trzeba sobie uświadomić, że oto zaczęta
już została konfrontacja dwóch postaw życiowych,
każda z których twierdzi iż obstaje przy słusznych
prawach. Tyle tylko, że jedna z owych postaw
reprezentuje wypaczoną moralność otwarcie
zabranianą ludziom przez Boga, że upiera się
przy prawie do publicznego praktykowania swoich
powypaczanych żądz o jakich wiadomo iż są
społecznie wysoce szkodliwe, że podejmuje
agresywną kampanię jaka nosi wszystkie cechy
osobistej zemsty, oraz że nadaje tej kampanii
cechy represji - bowiem na zwykłe odmówienie
wynajęcia pokoju odpowiada groźbami śmierci.
Tymczasem w drugiej postawie NIE ma nic
osobistego, a jedynie jest próba obstawania
przy bezosobowych ideałach wywodzących
się od Boga i przy swoim własnym prawie do
praktykowania we własnym domu moralnego
życia zgodnego z nakazami Boga. Jak więc
powyższe uświadamia, politycy Nowej Zelandii
właśnie wypuścili z klatki wysoce agresywną
bestię opisywaną i symbolicznie zapowiadaną
jeszcze w bibilijnej Apokalipsie, która będzie
teraz zamęczała i pożerała tych, co w imię
swych religijnych ideałów pragną w swoim
prywatnym życiu przestrzegać zasady
moralne nakazywane im przez Boga.
19.
Dziesięć dni powodzi, śnieżycy i wichury. Począwszy
od czwartku, 13 czerwca 2013 roku, na Nową Zelandię nadeszła
fala 10 dni wyjątkowo paskudnej pogody. Najpierw lunęły
nietypowo-obfite deszcze, które w niektórych obszarach
w przeciągu kilku godzin zrzuciły ilość wody jaka typowo
NIE spada tam nawet w przeciągu całego mokrego
miesiąca czerwca. Deszcze te szybko zamieniły spore
połacie kraju w jedno ogromne jezioro. Woda załała domy
mieszkalne, zatopiła drogi, pozrywała mosty, podmyła tory
kolejowe, poodcinała dopływ elektryczności do wielu
osiedli, poobsuwała całe zbocza gór, zaś koło miasta
Nelson potężnym obsuwiskiem ziemi zmiotła cały dom
mieszkalny i uśmierciła jego mieszkankę - patrz artykuł
[1#I3.1(19)] o tytule "Woman dies as slip
destroys home" (tj. "kobieta umarła kiedy obsuwisko
ziemi zniszczyło dom"), ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), June 17, 2013).
Natychmiast po powodzi przyszła fala zimna, opadów
śniegu, oraz potężnej wichury - patrz artykuł
[2#I3.1(19)] o tytule "Polar blast to follow the
flooding" (tj. "wichura z bieguna podąża za powodzią"),
ze strony A5 gazety
The Dominion Post,
(wydanie z wtorku (Tuesday), June 18, 2013). Wichura
była tak potężna, że zrywała dachy domów i obalała stare
drzewa. W stolicy Wellington wiatr w porywach osiągał
szybkość 202 km/h. Stąd w Wellington wiatr pozostawił
około 30000 domów bez elektryczności, zerwał prom
morski z kotwicy, unieruchomił komunikację publiczną,
zaś pędzone wiatrem fale morskie poobalały betonowe
mury zaporowe, zniszczyły cały szereg nadbrzeżnych
budynków, zmyły odcinki nadbrzeżnej linii kolejowej,
oraz pozrywały nawet wielometrowe płyty asfaltu - np.
patrz artykuł [3#I3.1(19)] o tytule "Freezing
Antarctic blast could be worst in decades" (tj. "mroźny wiatr z
Antarktydy może być najgorszym od dziesięcioleci"), ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
(wydanie z piątku (Friday), June 21, 2013). Z kolei
opady śniegu o ponad metrowej głębokości poodcinały
szereg miejscowości od reszty kraju, zasypały pastwiska,
uwięziły w śniegu owce i krowy - tak że trzeba je było
indywidualnie odkopywać, pozbawiły elektryczności
jeszcze więcej domów, oraz pozamykały szkoły. Zła
pogoda raptownie skończyła się w niedzielę 23 czerwca
2013 roku, kiedy to praktycznie na całą Nową Zelandię
powróciła cisza i słoneczna pogoda.
Na przekór zniszczeń jakie doświadczyły inne
miejscowości, jak zwykle Petone wyszło niemal
bez szwanku. Miasteczko to NIE doświadczyło
ani powodzi, ani opadów śniegu. Wprawdzie
wichura poroznosiła w nim nieco śmieci po
chodnikach i po podwórkach, jednak wiatr czyni
to zawsze. Trudno więc dopatrzyć się różnicy
pomiędzy następstwami dla Petone owych 10
dni wyjątkowo złej pogody, a pogodą typową
dla owego miasteczka.
W zdarzeniach owego 10-dniowego ataku złej
pogody na Nową Zelandię, ponownie daje
się odnotować intrygujące regularności, które
zdają się upominać ludzi aby zrozumieli, że istnieje
związek pomiędzy grupową moralnością danej
społeczności, a zdarzeniami jakie społeczność
tą dotykają (odnotuj tu religijną wymowę owej liczby
10). Przykładowo, najbardziej poszkodowanymi
społecznościami ponownie okazały się być te
same, które są słynne z odmiennych powodów
i były już uprzednio trapione najróżniejszymi
kataklizmami - przykładowo Christchurch,
Nelson, czy Dunedin. (Np. Dunedin słynie
ze studenckich hulanek, a także słynie np.
z wojny prowadzonej z morzem - które zjada jego
chodniki.) Na dodatek, owa niby ślepa niepogoda
jakby celowo omijała niektóre obszary kraju - np.
miasteczko Petone, czy niemal całą prowincję
Southland wraz z jej miastem Invercargill - i to
na przekór, że zarówno Petone jak i Invercargill
leżały na drodze owej 10-dniowej niepogody.
Co też najciekawsze, chociaż owa niepogoda
ominęła Petone, poważnie poturbowała ona
pobliską stolicę Wellington, której przedmieściem
jest Petone. NIE była to zresztą pierwsza anomalia
pogodowa jaka poszkodowała Wellington a ominęła
Petone. Wszakże począwszy od czasu kiedy
parlament w Wellington uchwalił owo prawo
homseksualistów do zawierania małżeństw
(opisywane w podpunkcie 17 powyzej), praktycznie
kazde przyjście złej pogody uderza teraz w
Wellington z całą mocą swojej furii, jednocześnie
zaś omija Petone.
20.
Kolejne 10 dni sztormowej pogody jaka trapiła Wellington.
Zaledwie w parę dni po zaniknięciu serii śnieżyc i wichur
opisanych w poprzednim podpunkcie, nad Nową Zelandię
nadciągnęło następne 10 dni ulewnych deszczy i potężnych
wiatrów. Aczkolwiek owa kolejna fala niepogody poturbowała
wiele miejscowości, najmocniej poszkodowała ona stoliczne
miasto Wellington. Dosyć symboliczną wymowę miało dla
mnie satelitarne zdjęcie Nowej Zelandii jakie pokazywali w
dzienniku telewizyjnym w jednym z końcowych dni jej trwania.
Na zdjęciu tym wyglądała ona bowiem jak rodzaj wąskiej dzidy
rzuconej znad Antarktydy, jaka ugodziła w Wellington. Owa
10-dniowa fala niepogody pozrywała w Wellington dopływ
prądu do wielu domów, w porcie zerwała z kotwicy prom
morski, spowodowała groźne obsuwiska ziemi, obaliła sporo
drzew, podmyła tory kolejowe, zatrzymała loty pasażerskie
na lotnisku, itd. W najgorszym (końcowym) jej okresie,
sztormowy wiatr osiągał przy Wellington szybkość
165 km/h. Opisy niektórych z następstw tej fali niepogody
są zaprezentowane np. w artykule [1#I3.1(20)]
o tytule "Storm lashes capital again" (tj. "sztorm ponownie
łomocze stolicę"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 15, 2013). Słońce
i łagodna pogoda powróciły do Wellington i Petone dopiero
we wtorek dnia 16 lipca 2013 roku.
Ponownie niezwykłością owych kolejnych 10 dni
sztormowej pogody było, że kiedy łomotała ona
Wellington, w Petone niewiele różniła się ona od
typowych dni deszczowej i wietrznej pogody. W
przeciwieństwie też do Wellington, w Petone owa
fala niepogody NIE spowodowała żadnych zniszczeń.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Petone
lezy tak blisko Wellington, iż kiedy Petone jest
chronione przez Boga przed skutkami jakiegoś
Aktu Boga, wówczas ochronne działanie Petone
powinno się rozciągać także i na Wellington.
Faktycznie też, aż do daty uchwalenia w
Wellington prawa opisanego w podpunkcie 17
powyżej, kiedy jakaś anomalia pogodowa przeskakiwała
przez Petone bez wyrządzania w nim szkody, typowo
podobnie przeskakiwała ona również i przez Wellington.
Jednak po uchwaleniu owego prawa, ta sytuacja
uległa zmianie. Mianowicie, praktycznie każdy Akt
Boga jaki pojawia się w Nowej Zelandii z furią uderza
teraz w Wellington, zaś przeskakuje tylko przez Petone
bez wyrządzania w nim szkody. Ciekawe, czy ma
to oznaczać, że Bóg daje nam w ten sposób dyskretnie
do zrozumienia jakie jest Jego stanowisko w sprawie
owego prawa uchwalonego w Wellington? Ciekawe
też czy owe okresy trwania złej pogody przez 10 dób
celowo liczą tyle dni aby przenosiły w sobie jakąś
wiadomość?
21.
Serie trzęsień ziemi, jakie uderzyły Wellington począwszy
od piątku, dnia 19 lipca 2013 roku. Spokój i słoneczna
pogoda panowały w Wellington jedynie przez 3 dni. Już
bowiem o godzinie 9:06 rano w piątek dnia 19 lipca 2013
roku, Wellington zostało uderzone trzęsieniem ziemi o sile
5.7 w skali Richtera. Trzęsienie owo wyraźnie odczuwało
się także w Petone, chociaż w Petone NIE wyrządziło ono
żadnej szkody. Po owym pierwszym wstrząsie, Wellington
zaczął być potrząsany długimi seriami trzęsień ziemi,
najsilniejsze z których, o mocy 6.5 w skali Richtera, miało
miejsce o godzinie 17:09 w niedzielę dnia 21 lipca 2013
roku. W wyniku owych trzęsień ziemi, miasto Wellington
doznało znacznych zniszczeń. Opisy owych zniszczeń
można sobie poczytać ze stron A1 do A7 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) -
szczególnie patrz tam artykuł [1#I3.1(21)]
ze stron A2 do A3 o tytule "Residents terrified as
tremors rock capital" (który to artykuł podaje wykaz
zniszczeń zaistniałych w stolicy Nowej Zelandii).
Podobne opisy zniszczeń w Wellington zawarte
są też na stronach A1 do A5 gazety
The Dominion Post
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) -
szczególnie patrz tam artykuł [2#I3.1(21)]
ze strony A4 o tytule "Quake equal to 100 nuclear
bombs" (który to artykuł wyjaśnia, że owo trzęsienie
ziemi w Wellington o sile 6.5, faktycznie przenosiło
w sobie znacznie więcej niszczycielskiej energii niz
tamto które w dniu 22 lutego 2011 roku zniszczyło
miasto Christchurch i które opisałem w punkcie #P6
strony o nazwie
quake_pl.htm -
tyle że wstrząsy jakie uderzyły w Wellington
miały łagodniejszy charakter).
Niezwykłością tamtych trzęsień ziemi, jakie w
Wellington spowodowały znaczące zniszczenia,
było że w Petone nie odnotowałem żadnych zniszczeń.
Jest to dziwne, bowiem faktycznie owe trzęsienia
dokonały zniszczeń praktycznie w każdym kierunku
od Petone, jednak NIE w samym Petone. Przykładowo,
niezależnie od sąsiedniego Wellington położonego
jakieś 8 km na południe od Petone, ucierpiała od
niego także sąsiadująca z Petone Wainuiomata
leżąca na wschód od Petone, a także sąsiedni
Lower Hutt który graniczy z Petone od północnej
strony. Ponadto, trzęsienia owe były znaczące.
Towarzyszyły im też głośne dudnienia oraz łoskot.
Kiedy np. w Petone rozpoczęło się owo niedzielne
trzęsienie ziemi z godziny 17:09, oboje z żoną
natychmiast wybiegliśmy z mieszkania do ogrodu.
Odnotowałem wówczas, że budynek naszego
mieszkania, a także pobliskie drzewa i domy,
falowały jak łodzie na wzburzonej wodzie. Ziemia
tak mocno kołysała się pod nogami, że moja
zona NIE mogła ustać na nogach i musiała
usiąść na ławce. Aż dziw bierze, że ceglany
budynek naszego mieszkania NIE uległ przy
tym rozsypaniu. Ja sam wprawdzie ustałem
na nogach, jednak fale telepatyczne emitowane
przez to trzęsienie ziemi były tak silne, że
powodowały w mojej głowie rodzaj szoku,
zamętu, oraz blokady zdolności do myślenia -
nic dziwnego, że owe fale telepatyczne są w
stanie zdalnie zaincjować działanie urządzenia
ostrzegającego opisanego w częściach #D do #H strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Jako naukowca obiektywnie badającego metody
działania Boga, mnie najbardziej zastanawia pytanie:
"czy kiedy Bóg zesyła jakiś kataklizm, to czy wówczas
w przedmioty i rodzaje zniszczeń jakie kataklizm
ów wywołuje, Bóg dyskretnie wpisuje wiadomość
co do powodów jego zesłania?" Oczywiście, dla
większości kataklizmów nie ma jak zdobyć powszechnie
dostępnych danych aby móc zadowalająco odpowiedzieć
na owo pytanie. Jednak dla opisywanego tu trzęsienia
ziemi ja mam dostęp do wymaganych danych. Wszakże
trzęsienie to dotknęło stoliczne miasto Wellington
leżące niemal na progu mojego mieszkania. Podzielę
się więc teraz z czytelnikiem faktami jakie zdołałem w
nim odnotować. Pierwszym z tych faktów jest informacja
pokazywana w dzienniku telewizyjnym zaraz po owym
niedzielnym trzęsieniu ziemi o sile 6.5. Ujawniła ona,
że jednym z najbardziej poszkodowanych budynków
w Wellington była dawna biblioteka parlamentu. Jeśli
więc Bóg przekazuje nam jakąś wiadomość, wówczas
jedno z jej słow kluczowych brzmi "parlament". Znacząco
poturbowane w Wellington okazały się też inne biblioteki.
Jedna z nich została zalana wodą. Z kolei zbiory
w innej bibliotece (tej przy wydziale prawa uniwersytetu
w Wellington) zostały pozrzucane z półek i pomieszane.
Kolejne więc słowa kluczowe jakie można dodać do
owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby "prawo" i
"mieszanie idei i praw". Najliczniejsze szkody wyrządzone
w Wellington stanowiło szkło jakie powylatywało z okien
poszczególnych budynków. Stąd następne słowa
kluczowe owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby
zapewne "wypaczanie lub niszczenie ludzkich
perspektyw i poglądów". Znacząco oberwał też port
eksportowy Wellington, spory fragment którego zapadł
się w morze. Omawiana tu wiadomość zawierałaby
więc zapewne słowo kluczowe o znaczeniu "eksport"
lub "wysyłanie w świat". Na sporej też liczbie ulic Wellington
pojawiły się pęknięcia i zapadliska ziemi. Słowa kluczowe
omawianej tu wiadomości zapewne obejmowałyby też "utratę
gruntu pod nogami" lub "utratę stabilności". Podsumowując
więc tutaj symboliczną wymowę chociaż tylko powyżej-opisanych
przedmiotów i rodzajów zniszczeń, możnaby argumentować,
że jeśli w omawianym trzęsieniu ziemi zawarta jest jakaś
dyskretnie przekazywana wiadomość, wówczas wiadomość
ta stwierdza coś w rodzaju "prawo parlamentu
jakie wypacza ludzkie poglądy, usuwa ludziom grunt pod
nogami, oraz eksportuje do reszty świata pomieszane
idee". Pytanie więc na jakie odpowiedzi warto będzie
dalej szukać w cechach i skutkach opisywanego tutaj
trzęsienia ziemi, oraz w cechach i skutkach innych
kataklizmów jakie ostatnio powtarzalnie trapią stoliczne
miasto Wellington, to czy powodem tych Aktów Boga
stało się uchwalenie przez parlament z Wellington
owego sprzecznego z nakazami Biblii prawa
opisanego w podpunkcie 17 powyżej?
#I4.
"Uczuciowość" zachowań pogody jako "znaki" że dana społeczność ma
swoich "10 sprawiedliwych" lub że np. jako całość praktykuje ona totalizm:
Motto:
"Lokalna natura zawsze dostraja się do dominującej filozofii miejscowych ludzi.
Innymi słowy, jeśli wyraźnie oddzielić charakterystykę klimatu od zachowań natury i pogody,
wówczas zachowania natury i pogody na danym obszarze zawsze dokładnie odzwierciedlają
filozofię praktykowaną przez społeczność ludzką żyjącą na tym obszarze."
Według moich dotychczasowych obserwacji,
istnieją jednoznaczne "znaki" jakie relatywnie
niezawodnie informują nas o stanie moralności
i o filozofii społeczności zamieszkującej dane
miasto czy dany obszar. "Znaki" te dosyć klarownie
informują każdego zainteresowanego co do
jednej z 3 możliwych sytuacji filozoficznych
ludności mieszkającej na danym obszarze,
mianowicie informują one czy dana społeczność
jako całość: (a) praktykuje jakąś formę
totalizmu
(np. "totalizm intuicyjny"), albo czy (b)
praktykuje ona pasożytnictwo jednak współzamieszkuje
w niej na stałe owych "10 sprawiedliwych", albo
też czy jako całość (c) praktykuje ona
pasożytnictwo
i wcale NIE ma w swym gronie żadnych "sprawiedliwych".
"Znakami" tymi są rodzaje "uczuć" jakie przebijają
z zachowań pogody i natury na danym obszarze,
które to uczucia mogą reprezentować: albo (a)
"serdeczność", albo jakby (b) "uprzejmość" czy
"oficjalną przyjacielskość" (w stylu tej jaką
wykazują nam np. "stewardessy" w samolotach),
albo też wręcz (c) "wrogość". Znaczy,
zachowania miejscowej pogody i natury zawsze
są jak zachowania zakochanej kobiety która
swoim postępowaniem daje obiektowi swojej
miłości jednoznacznie znać co myśli na temat
jego postępowania. Mianowicie, jeśli tzw. "anomalie
pogodowe" zawsze wykazują wręcz "serdeczne"
potraktowanie danej społeczności, wówczas jest
to znakiem że społeczność ta jako całość praktykuje
totalizm. Owo "serdeczne" potraktowanie objawia
się na wiele sposobów. Przykładowo, nawet w zimnym
klimacie, takim jaki ma Polska, deszcz może być "ciepły" -
tak że np. dzieci będą tam lubiły bawić się w deszczu,
bowiem jest on jak przyjemny jak ciepły prysznic.
Albo objawia się tym, że np. kiedy dana społeczność
czy miasto znajdzie się na drodze jakiejś przykrej
anomalii pogodowej, takiej jak silna śnieżyca, grad,
mróz, wiatr, deszcz, spiekota, susza, itp., wówczas
następstwem tej anomalia jest zupełny brak
wyrządzanych szkód bez względu na siłę tej anomalii.
Natomiast jeśli pogoda i natura wykazują "uprzejme"
albo "przyjazne" chociaż jakby "oficjalne" potraktowanie,
które jest typowe jeśli społeczność ta praktykuje
pasożytnictwo ale ciągle ma swoich "10
sprawiedliwych", wówczas następstwem
dowolnej anomalii pogodowej jest minimum
możliwe szkód wyrządzanych przy danej sile
tej anomalii. Jeśli zaś pogoda i natura na danym
obszarze wykazuje "wrogość" wobec miejscowej
ludności, co jest znamienne dla praktykowania
przez nia filozofii pasożytnictwa i NIE posiadania
własnych "10 sprawiedliwych", wówczas praktycznie
każdy rodzaj pogody, nawet tej najlepszej, wyrządza
miejscowej ludności maksimum szkody i cierpień
jakie przy danej sile tej pogody jest ona w stanie
wyrządzić. Także jeśli spada tam deszcz, wówczas
zawsze jest on zimny i nieprzyjemny. Często też
zamiast deszczu będzie tam padał duży i niszczycielski
grad. Co też istotne, w dzisiejszych czasach
internetowych prognoz pogody, każdy może sobie
zdalnie sprawdzić jaki rodzaj "znaku" pogoda i natura
z danego obszaru wysyła w świat na temat ludności
zamieszkujących ten obszar. (Np. w czasach pisania
tego punktu w kwietniu 2010 roku, aktualną pogodę
Nowej Zelandii można było poznać ze stron internetowych
metservice.com/national/ oraz
tvnz.co.nz/weather-forecast.)
Tyle że aby sprawdzić ten "znak",
trzeba porównywać pogodę ze zdarzeniami jakie
mają tam miejsce - to zaś już wymaga dosyć długich
badań (stąd najłatwiej sprawdzać to na miejscu
poprzez odwiedziny przy możliwie najgorszej
pogodzie). A sprawdzić ten "znak" naprawdę
warto - jeśli np. zamierza się tam zamieszkać.
Wszakże znak ten definiuje dokładnie jak miejscowi
ludzie nas tam przyjmą i jak tam będziemy się
czuli. Filozofia ludzi najwyraźniej i najdrastyczniej
bowiem się ujawnia w ich odnoszeniu się
do słabszych od siebie, do emigrantów,
oraz do "obcych" przybyszy z innych stron.
Przykładem niezwykle "serdecznego" zachowania
się pogody i natury jakiego ja osobiście
doświadczyłem, była moja rodzina wieś
Wszewilki
w czasach mojej młodości (tj. pomiędzy 1946
i 1964 rokiem). W owych czasach wieś
Wszewilki była definitywnie "totaliztyczną"
wsią która jako całość zdecydowanie praktykowała
filozofię totalizmu.
Interesująco, kiedy jakiś wyniszczający fenomen
natury pojawiał się w pobliżu Wszewilek, zawsze
jakimś dziwnym "zbiegiem okoliczności" omijał on
z daleka ową wieś, nie wyrządzając w niej praktycznie
żadnej szkody. Z kolei kiedy przyszła jakaś nieprzyjemna
pogoda, wówczas tak jakoś się działo że pogoda
ta nikomu NIE szkodziła a jedynie wprowadzała
urozmaicenie do życia mieszkańców Wszewilek.
Innym dosyć niezwykłym przykładem był mój pobyt
w nowozelandzkim mieście zwanym "Invercargill"
w latach 1983 do 1987. W owym czasie ludność
tego miasta jako całość również praktykowała
totalizm (chociaż wcale NIE była tego świadoma).
Na przekór więc iż w Nowej Zelandii owo "Invercargill"
słynie jako miasto o podobno najgorszej pogodzie
z całego kraju, w czasie gdy tam mieszkałem
owa niby "zła" pogoda była tam tak "serdeczna"
dla ludzi, że wogóle się tam NIE czuło iż jakoby
pogoda jest tam gorsza niż gdziekolwiek indziej.
Faktycznie ja wówczas odebrałem tamtejszą
pogodę jako całkiem przyjemną.
Przykładem "przyjacielskiego" choć jakby
"oficjalnego" zachowania się pogody i natury
jest opisywane tu miasteczko Petone (w którego
okolicy mieszka owych co najmniej "10
sprawiedliwych"). Jak bowiem powtarzalnie
potwierdzają to miejscowe zdarzenia, przykładowo
przepowiadane w telewizji przez służby meteorologiczne
przypadki szczególnie złej pogody, niemal nigdy się
nie spełniaja dla Petone - chociaż typowo
spełniają się dla innych pobliskich miejscowości.
Ponadto, wszelkie anomalie pogodowe zawsze
w samej Petone wyrządzają minimum szkód
możliwych przy danej ich sile - chociaż już
w pobliskich miejscowościach wyrządzają
maksimum możliwe zniszczeń. Doszło do tego,
że lokalne służby meteorologiczne jakby czuły
się zaambarasowane ogłaszać prognozę złej
pogody dla Petone, bowiem ich ewentualne
ostrzeżenia na temat anomalii pogodowych
zagrażających tej miejscowości niemal już z
góry są skazane iż potem okażą się błędne.
Jeśli jakaś społeczność zasłuży sobie na to rodzajem
filozofii którą praktykuje, wówczas zamiast
wykazywania "przyjacielskości", anomalie pogodowe
mogą też wykazywać wręcz "wrogość". W latach
1999 i 2000 mieszkałem w niewielkiej nowozelandzkiej
miejscowości zwanej Timaru. Tam właśnie wyraźnie
dawała się odnotować owa "wrogość" pogody. W
rezultacie, nawet przy maksymalnie korzystnych warunkach,
takich jak słoneczna pogoda i zupełny brak wiatru,
natura też potrafiła tam maksymalnie pognębić
miejscowych ludzi np. poprzez zwiększanie
zapylenia powietrza i indukowanie alergicznych
oraz astmatycznych reakcji - np. patrz artykuł
"Timaru now smog capital" (tj. "Timaru obecnie
stolicą zapylenia") ze stron 1 i 3 miejscowej gazety
The Timaru Herald,
wydanie z niedzieli (Sunday), 8 July 2000.
Innym miejscem gdzie natura daje wyraźnie
poznać ludziom swoją "wrogość", jest tzw.
"Rimutaka Forest Park" o którym
piszę szerzej w punkcie #K1.9 strony
newzealand_pl.htm.
Przy owym parku znajduje się jedno z największych
więzień Nowej Zelandii w jakim odbywają swoje
wyroki praktycznie wyłącznie ludzie o pasożytniczej
filozofii. Na przekór też iż ów park jest oddzielony
zaledwie grzebietem górskim od Petone (a stąd
już NIE należy do tego samego "obszaru zniszczenia"),
natura postępuje tam z ludźmi zupełnie odwrotnie niż
w Petone - faktycznie w sposób otwarcie "wrogi"
wobec ludzi i dokładnie pasujący do filozofii
pensjonariuszy z Więzienia Rimutaka.
#I5.
Jeśli mieszkańcy jakiegoś obszaru zasłużą sobie
na to moralnym postępowaniem i grupowym praktykowaniem
filozofii totalizmu,
wówczas natura działa na ich korzyść
nawet kiedy powinna im szkodzić (z niemoralnymi
zaś społecznościami dzieje się dokładnie odwrotnie):
Motto:
"Wrogość lub przyjacielskość miejscowej natury zawsze jest proporcjonalna do poziomu
grupowej niemoralności lub moralności ludzi którzy zamieszkują daną miejscowość."
Jak przyjazna może być natura dla
najbardziej moralnych społeczności
które grupowo praktykują intuicyjną wersję
filozofii totalizmu,
wykazują to badania raportowane w niepozornym
artykule [1#I5] o tytule "Islands in Pacific
are growing, study says" (tj. "Wyspy Pacyfiku
rosną, wykazują badania"), ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010.
Artykuł ten raportuje wyniki empirycznych badań nad wyspami
dwóch archipelagów Pacyfiku, mianowicie Tuvalu
i Kiribati. Problem jaki wyspy te mają polega na tym,
że obecne indukowane przez ludzi i przemysł ocieplanie
się klimatu Ziemi wiedzie do nieustannego podnoszenia
się poziomu wody w oceanach. Z kolei podnoszenie
się poziomu wody w oceanach, zgodnie z twierdzeniami
starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" powinno wieść
do zalewania co niżej położonych wysp i nabrzeży -
takich jak właśnie Tuvalu i Kiribati (np. patrz
artykuł "Sea level to rise 13 cm in a century",
ze strony 8 malezyjskiej gazety
New Straits Times
wydanie z piątku (Friday), July 23, 2010).
Tymczasem się okazało, że 7 wysp z Tuvalu
oraz 3 wyspy z Kiribati faktycznie urosły w
przeciągu ostatnich 60 lat - tj. w czasach kiedy
wykonywane były ich fotografie lotnicze i
satelitarne. Owo ich urośnięcie miało miejsce
na przekór że poziom oceanu podniósł się
tam już o 12 cm - stopniowo zalewając wiele
innych nisko położonych wysp koralowych
Pacyfiku. Innymi słowy, jeśli mieszkańcy
danych wysp zasłużą sobie na to praktykowaniem
zasad moralnych wymaganych od nas przez
Boga, a opisywanych dokładnie m.in. filozofią totalizmu,
ich wyspy zamiast tonąć w wyniku ocieplania się
klimatu Ziemi i wzrostu poziomu oceanów, raczej
zaczynają coraz bardziej wynurzać się z morza.
Powyższe zjawisko z wysp Tuvalu i Kiribati jest
tylko jednym małym przykładem z całego zatrzęsienia
materiału dowodowego który potwierdza odkrycie
nowej "nauki totaliztycznej" publikowane w punkcie #I4 strony
day26_pl.htm,
a stwierdzające, że "zachowania
natury na danym obszarze zawsze są odzwierciedleniem
'moralności grupowej' ludzi zamieszkujących ów obszar
i stąd dotykanych przez te zachowania".
(Czym jest owa "moralność grupowa"
wyjaśnia to dokładniej punkt #E2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm.)
Niestety, stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
(tj. ta oficjalna nauka której ciągle uczymy się w
szkołach i na uczelniach, zaś której rozliczne
wady omawia szerzej punkt #A2 niniejszej strony)
interpretuje zupełnie niewłaściwie zjawiska
jakie zawierają w sobie owo zatrzęsienie dowodów.
Sztucznie wzmacniając ateistyczność swych wyjaśnień,
nauka ta przeacza bowiem, lub celowo ignoruje
i pomija, związek tych zjawisk z poziomem "grupowej
moralności" ludzi których one dotykają - znajomość
którego to związku okazuje się być najistotniejszym
wymogiem postępu ludzi. Wszakże aby te zjawiska
zinterpretować poprawnie i ujawnić ich dowodową
wartość jako następstw działania mechanizmów moralnych,
owa oficjalna nauka musiałaby najpierw pozbyć
się swego ateizmu. Jednak zarzucenie ateizmu
przez dzisiejszą oficjalną naukę NIE jest już
możliwe. Ateizm bowiem jest jej fundamentem
filozoficznym, na którym nauka ta jedzie tak
samo jak pociąg jedzie po swych szynach - co
dokładniej opisują punkty #F1.1 i #F2 strony
god_istnieje.htm.
W rezultacie, jeśli ludzkość NIE obali dotychczasowego
"monopolu na wiedzę" owej starej nauki np. poprzez
oficjalne ustanowienie konkurencyjnej i nowej "nauki
totaliztycznej" bazującej na dowodach i ustaleniach
relatywnie nowej "teorii
wszystkiego" zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
(obalenie którego to monopolu jest silnie
rekomendowane w punkcie #C1 na stronie
telekinetyka.htm),
wówczas naukowcy nigdy NIE podejmą obiektywnych
badań faktu iż natura demonstruje ludności danego
obszaru wrogość lub przyjacielskość jaka jest
proporcjonalna do poziomu "grupowej niemoralności"
lub "grupowej moralności" ludzi zamieszkujących ów obszar.
Wszakże "dzisiejsza nauka
zachowuje się jak rozpędzony pociąg który sam NIE
potrafi się już zatrzymać nawet jeśli wszystkim
jest już wiadomym, że szyny na których on jedzie
zmierzają ku przepaści i do katastrofy".
Z tego powodu, bez obalenia obecnego monopolu
"ateistycznej nauki ortodoksyjnej", materiał dowodowy
dokumentujący opisywane tu ustalenie nowej
"totaliztycznej nauki" nigdy NIE będzie mógł
być oficjalnie zaprezentowany w jakiejkolwiek
publikacji naukowej ani oficjalnie dyskutowany
w programie jakiejkolwiek konferencji naukowej.
Z kolei bez naukowego uznania faktu iż zachowaniem
natury rządzi grupowa moralność ludzi żyjących na
danym obszarze, NIE jest możliwe dla nauki wypracowanie
i wdrożenie efektywnych metod obrony ludzkości
przed naturalnymi kataklizmami - w rodzaju
metod obrony opisywanych na stronie o nazwie
quake_pl.htm,
zaś potwierdzanych empirycznie m.in. dowodami
z punktu #I3 niniejszej strony.
Wróćmy jednak do materiału dowodowego z w/w
wysp Tuvalu i Kiribati. Dokumentuje on, że na
wyspach które praktykują właściwy rodzaj "moralności
grupowej", relatywny poziom wody morskiej (tj.
poziom wody odniesiony do poziomu lądu)
zachowuje się przeciwstawnie do trendu z
reszty świata, czyli opada (podczas gdy w
reszcie świata relatywny poziom wody morskiej wzrasta).
Powodowanie tego zjawiska przez mechanizmy moralne
jest dodatkowo potwierdzane przez odmienny materiał
dowodowy, który dokumentuje też zupełnie odwrotny
trend. Mianowicie, istnieje też materiał dowodowy
który dokumentuje, że na obszarach zamieszkałych
przez co bardziej niemoralnie zachowujących się
ludzi, relatywny poziom morza postępuje odrotnie
niż na w/w wyspach Tuvalu i Kiribati - czyli poziom
ten podnosi się tam wielokrotnie szybciej niż w reszcie
świata i zagraża tam już niedalekim zalaniem lądu.
Niestety, ów materiał dowodowy prawdopodobnie NIE zostanie
udokumentowany dla obszarów w których ludność już
od dawna zeszła na praktykowanie wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa.
Wszakże naukowcy z krajów obezwładnionych przez
filozofię pasożytnictwa są już zupełnie niezdolni
do dokonywania jakichkolwiek kompleksowych i
nowatorskich badań eksperymentalnych z powodu
panującej wśród nich tzw.
"wynalazczej impotencji" - opisywanej
m.in. w punkcie #H1 i #G1 strony o nazwie
eco_cars_pl.htm.
(Naukowcy dotknięci "wynalazczą impotencją" są
co najwyżej zdolni do produkowania "naukowej
makulatury" poprzez wycinanie nożyczkami
fragmentów starych artykułów, oraz publikowanie
ich jako nowe po uprzednim ich posklejaniu razem.)
O fakcie, że "natura" rzeczywiście jest tam wroga wobec miejscowej
ludności, można więc dedukować jedynie pośrednio
z raportów o licznych tam zabójczych trzęsieniach
ziemi, tsunami, tornadach, huraganch, powodziach,
suszach, upałach, pożarach, mrozach, itp. (a także
rozruchach, wojnach, rewolucjach, aktach terroru
i terroryzmu, katastrofach, formach wyzysku,
bankructwach, depresjach ekonomicznych, aktach
niesprawiedliwości społecznej, przestępczści, itd.).
Tak jednak się składa, że na świecie istnieją też już
obszary których ludność coraz szerzej praktykuje
"naukową moralność"
(tj. praktykuje ten rodzaj powypaczanej moralności
opisanej we wstępie do niniejszej strony, którą
wmuszają społeczeństwom ignoranckie twierdzenia
dzisiejszych ateistycznych naukowców, zaś utwierdzają
potem prawa uchwalane przez głuchych na głos
sumienia polityków). Jak zaś bardzo owa "naukowa
moralność" różni się już od "faktycznej moralności"
wymaganej od ludzi przez Boga, satyrycznie ilustruje
to punkt #G3 na stronie o nazwie
przepowiednie.htm.
Tymczasem dzisiejsi ateistyczni naukowcy zdołali już
wmówić niektórym społeczeństwom, że ignorancko formowana
przez nich owa powypaczana "naukowa moralność" jest
jakoby "faktyczną moralnością". Niestety, empiryka
ujawnia, że przez Boga owa "naukowa moralność"
jest traktowana jako odmiana "niemoralności" -
a więc jest surowo karana. (Tj. jej praktykowanie przez
całe "intelekty grupowe" jest karane m.in. śmiercionośnymi
kataklizmami i bankructwami, zaś jej praktykowanie przez
pojedyńcze "intelekty indywidualne" jest karane przedwczesnymi
śmierciami - tak jak dokumentują to punkty #G1 do #G7 strony
will_pl.htm.)
Wszakże owa "naukowa moralność" coraz bardziej odbiega
od "faktycznej moralności" nakazywanej ludziom przez
Boga - zaś zdefiniowanej w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm.
Jednak narazie owa "naukowa moralność" NIE paraliżuje
jeszcze eksperymentalnych badań naukowych do tego
samego stopnia jak czyni to praktykowanie wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa.
Dlatego naukowcy z takich obszarów czasami są nadal
w stanie dokonywać jakichś wysoce konserwatywnych
(a stad nadal modnych) badań eksperymentalnych,
włączając w to niektóre komplesowe badania relatywnego
wzrostu poziomu morza. Wyniki z takich właśnie badań
są już nawet stopniowo publikowane. Totaliztycznie zorientowani
badacze mogą więc je przeanalizować i samemu sobie
sprawdzić, czy faktycznie w obszarach których mieszkańcy
praktykują ową "naukową moralnść", relatywny poziom morza
wzrasta znacznie szybciej niż z pozstałych miejscach świata.
Jeden z przykładów takich wyników jest raportowany m.in.
w artykule [2#I5] o tytule "Sharp sea level rise in
'hot spot' threatens US cities" (tj. "Ostry wrost poziomu
morza we 'wrażliwym obszarze' zagraża miastom Stanów
Zjednoczonych") ze strony A11 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), June 27, 2012.
Artykuł ten omawia wyniki badań alarmujących
wzrostów relatywnego poziomu morza na wschodnich
wybrzeżach Stanów Zjednoczonych - jakie okazują się
być już 3 do 4 razy większe niż średni wzrost relatywnego
poziomu morza w reszcie świata. To z kolei oznacza, ze
takie miasta Stanów Zjednoczonych jak Nowy Jork, Boston,
czy Filadelfia, są zagrożone już niedalekimi powodziami
morskimi lub nawet zupełnym utonięciem w morzu.
Co ciekawsze, zgodnie z owym artykułem także
Kalifornia, leżąca przecież po przeciwstawnej (zachodniej)
stronie Stanów Zjednoczonych, też doświadcza
ostatnio nietypowo dużego relatywnego wzrostu
poziomu morza. Inny przykład podobnych wyników
jest raportowany w artykule [3#I5] o
tytule "Time and tide" (tj. "czas i przypływ") ze
strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), July 13, 2012. Artykuł ten
ujawnia, że aż dwa raporty potwierdziły iż na wybrzeżach
miasta Wellington (tj. stolicy Nowej Zelandii) relatywny
poziom morza wzrasta najszybciej ze wszystkich wybrzeży
całej Nowej Zelandii. Czy nie jest więc już najwyższy czas
aby mieszkańcy takich obszarów zaczęli zadawać sobie
pytanie, dokąd prowadzi ich praktykowanie owej "naukowej
moralności", oraz czy aby "matka natura" NIE używa
owego przyspieszonego wzrostu relatywnego poziomu
morza aby im zakomunikować, że NIE aprobuje "grupowej
moralności" ludzi zamieszkujących te obszary, oraz że
jest wrogo nastawiona wobec zachowań ludzkich
jakie wynikają z owej "grupowej moralności".
Czym taki ogólnoświatowy wzrost poziomu morza
może się skończyć dla ludności obszarów które
w porę NIE podejmą praktykowania "moralności
grupowej" nakazywanej ludziom przez Boga
(tj. które NIE zaadoptują jakiejś wersji
filozofii totalizmu),
doskonale ilustrują to nam przypadki opisywane historią.
Przykładowo, na wybrzeżach Morza Bałtyckiego
opowiadane są legendy o mitycznej wyspie-mieście
Vineta
(po polsku "Wineta") którą opisałem m.in. w punktach #G2 i #H2 strony
tapanui_pl.htm.
Mieszkańcy owej wyspy-miasta wyznawali zaawansowaną formę
filozofii pasożytnictwa,
praktykując niemoralność, obżarstwo (włączając
zjadanie nawet ludzkiego mięsa), rozpustę,
zwyrodnienia seksualne, nieuczciwość,
bezbożność, itp. Społeczność owej wyspy
została więc ukarana jako całość i wyspa
ta utonęła w odmętach Morza Bałtyckiego,
zaś niemal wszyscy jej mieszkańcy zginęli.
Tak samo stało się z równie niemoralnymi
i dekadentnymi mieszkańcami starożytnego
miasta Salamis z wyspy Cyprus na Morzu
Śródziemnym - którego los przypomniałem
m.in. w punkcie #H3 ze strony
tapanui_pl.htm
zaś szerzej opisałem w podrozdziale #D3 z
monografii [5/4]
i w podrozdziale V5.2 z tomu 17 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Stąd nie powinno nikogo zdziwić, kiedy potopione
lub unicestwiane (w podobny sposób jak owa społeczność
niemoralnej wyspy-miasta Wineta z okolicy polskiego
Świnoujścia, czy podobnie do zwyrodniałego i
niemoralnego miasta Salamis na Cyprze) będą też
i niektóre dzisiejsze najbardziej niemoralne społeczności,
które albo otwarcie praktykują ową wysoce niemoralną
filozofię pasożytnictwa
(tak jak ma to miejsce w sporej już liczbie krajów
jakie łatwo zidentyfikować po nieustannie trapiących
ich trzęsieniach ziemi, tsunami, tornadach, huraganach,
powodziach, upałach, suszach, pożarach, wojnach,
rewolucjach, terrorze, aktach terroryzmu, itp.),
albo też praktykują "naukową moralność" -
która jednak obecnie drastycznie odeszła
już od moralności wymaganej od ludzi
przez wszechmogącego Boga. Początki tego
zatapiania i unicestwiania już dzisiaj widzimy.
Nie trzeba też specjalnej wyobraźni czy wiedzy,
aby sobie dodedukować, co się stanie dalej jeśli
dane społeczeństwa NIE zaadoptują w porę
tej właściwej "moralności grupowej"
wymaganej od ludzi przez Boga, tj. NIE zaadoptują
"moralności grupowej" opisanej w punkcie #E2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
i rekomendowanej wszystkim do pedantycznego praktykowania przez
filozofię totalizmu,
jakiej formalna definicja przytoczona jest w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm.
Wszakże bez praktykowania właściwej moralności,
takie kataklizmy i katastrofy będą się tam nasilały
aż do poziomu jaki może zupełnie wyniszczyć
społeczności, narody i kraje które najbardziej
uparcie praktykują niewłaściwy rodzaj moralności -
np. praktykują rodzaj "grupowej moralności" zalecany
im przez starą "ateistyczną naukę totaliztyczną"
(zamiast moralności grupowej nakazywanej nam
przez Boga i zalecanej np. przez sumienie czy
przez rekomendacje filozofii totalizmu), a stąd
które są najbardziej uparte w coraz głębszym
niemoralnym prowadzeniu się samemu oraz w
propagowaniu niemoralnych zachowań po reszcie
świata.
Część #J:
Podsumowanie i końcowe informacje tej strony:
#J1.
Podsumowanie tej strony:
Nawet najbardziej ateistycznie nastawieni
badacze muszą przyznać, że analiza materiału
dowodowego zaprezentowanego w "częsci #I"
niniejszej strony, faktycznie potwierdza iż zamieszkiwanie
tzw. "10 sprawiedliwych" w bliskości nowozelandzkiego
miasteczka Petone, wyraźnie chroni to miasteczko
przed furią dzisiejszych kataklizmicznych zjawisk
pogody i natury.
#J2.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
Aktualne adresy emailowe do autora tej
strony, tj. oficjalnie do
dra inż. Jana Pająka,
zaś kurtuazyjnie do Prof. dra inż. Jana Pająka,
podane zostały w punkcie #L3 odrębnej strony autobiograficznej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dalszych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Powodem dla którego czytelnik ma prawo do
kurtuazyjnego adresowania autora tej strony
tytułem profesor wynika z faktu, że
"z profesorami jest tak jak z generałami".
Znaczy, "raz
profesor, zawsze już profesor" -
tj. jeśli ktoś raz był profesorem, wówczas
m.in. grzecznościowo jest tytułowany
profesorem już przez resztę życia.
Autor zaś tej strony był profesorem
aż na 4 odmiennych uniwersytetach,
przez okres około 7 lat. Mianowicie,
na trzech z tych uniwersytetów, w okresie
od 1 września 1992 roku aż do 31
października 1998 roku, autor pracował
jako odpowiednik polskiego "profesora
nadzwyczajnego" - czyli zachodniego
tzw. "Associate Professor" (z angielskiej
uczelnianej hierarchii naukowej). Z kolei
na jednej uczelni, w okresie od 1 marca
2007 roku do 31 grudnia 2007 roku, autor
pracował na stanowisku odpowiadającym
pełnemu polskiemu "profesorowi zwyczajnemu",
tj. na tzw. (Full) "Professor". Tak się też
składało, że tamto zatrudnienie na stanowisku
"Professor" było też ostatnim miejscem
zatrudnienia jego życia zawodowego.
Autor odszedł więc na emeryturę jako
"były profesor".
Po odlocie z Polski w 1982 roku, autor nieustannie
ponawiał wysiłki i inicjatywy aby móc powrócić
do kraju i aby jego wiedza i doświadczenie mogły
też służyć ojczyźnie w której się urodził. Wszakże
wiedział doskonale, że skoro poza granicami kraju
zdołał przełamać przeszkody językowe, uprzedzenia
jakie często mają tam wobec Polaków, wymogi
odmiennych metod nauczania, różnice kulturowe,
itp., osiągając tam pozycję pełnego profesora,
wówczas z całą pewnością miał też wiele do zaoferowania
uczelniom w swojej własnej ojczyźnie. Niestety,
wszystkie te inicjatywy i wysiłki autora były niweczone
przez najróżniejszych rodaków którzy najwyraźniej
zadedykowali swoje życie służeniu zjawisku jakie w punkcie #G1 strony
eco_cars_pl.htm
opisywane jest pod nazwą "przekleństwo
wynalazców". Najbliższe sukcesu były dwie
z takich inicjatyw autora tej strony. Pierwsza z nich
miała miejsce w 1986 roku, tj. zaraz po opublikowaniu
w Nowej Zelandii monografii naukowej [1] "Teoria
Magnokraftu - monografia o dyskoidalnym statku
kosmicznym napędzanym pulsującym polem
magnetycznym" (wydanie I, polskojęzyczne, marzec
1986, Invercargill, Nowa Zelandia, ISBN 0-9597698-5-4,
136 stron, 58 rysunków) - której treść była pierwowzorem
dla obecnej treści tomów 3 i 2 najnowszej jego
monografii [1/5].
Tamta monografia [1] opisywała wynaleziony
przez autora statek kosmiczny nazywany
magnokraftem
oraz urządzenie napędowe dla owego statku zwane
komorą oscylacyjną.
Po opublikowaniu monografii [1] autor zwrócił się oficjalnie
do Rady Naukowej Instytutu TBM Politechniki Wrocławskiej
o pozwolenie mu na otwarcie przewodu habilitacyjnego
i na obronienie rozprawy habilitacyjnej o owym statku -
tak jak to wyjaśniam w punkcie #J1 strony
magnocraft_pl.htm
oraz w #69 z części #D strony
rok.htm.
Niestety, Rana Naukowa I-TBM odmówiła mu wówczas
tego pozwolenia, wymawiając się że NIE ma w swoim
gronie specjalistów którzy zajmowaliby się badaniami
magnokraftu (chciaż autor wyraźnie zaznaczył w swoim
wniosku-prośbie o otwarcie przewodu habilitacyjnego,
że magnokraft jest jego wynalazkiem i że nikt przedtem
na całym świecie NIE badal i NIE rozwijał tego rodzaju
napędu dla statków kosmicznych). Wielka szkoda, że
tamta inicjatywa autora została ustrzelona, bowiem gdyby
wówczas udało się połączyć wynalazcze i inżynierskie
zdolności autora z możliwościami wykonawczymi i badawczymi
owego Instytutu TBM, wówczas do dzisiaj "magnokrat"
i "komora oscylacyjna" byłyby zapewne już zbudowane
i efektywnie służyłyby Polsce, zaś autor prawdopodobnie
pracowałby teraz nad zbudowaniem jeszcze doskonalszego
wehikułu czasu.
Druga bliska sukcesu inicjatywa autora aby służyć
swemu krajowi pojawiła się kiedy w 2009 roku jedna
z uczelni w Polsce zaoferowała autorowi zatrudnienie
na stanowisku "profesora nadzwyczajnego" w inżynierii
softwarowej. Niestety, polskie Ministerstwo Szkolnictwa
Wyższego, które ma prawo odmówienia zgody na
czyjeś zatrudnienie na stanowisku profesorskim, NIE
wyraziło zgody na to zatrudnienie autora pod wymówką,
że autor NIE posiada wykształcenia informatycznego.
W swojej odmowie ministerstwo to przeoczyło jednak
(lub celowo zignorowało) sporo faktów, przykładowo że
kiedy autor studiował w latach 1964 do 1970, w Polsce
NIE istniały jeszcze studia informatyczne, że doktorat
autora był z pogranicza dzisiejszej informatyki oraz
inżynierii mechanicznej (dotyczył bowiem tego co w
dzisiejszych czasach nazywane jest m.in. "Computer
Aided Design" oraz wersja "Finite Elements Method"),
a także że poza Polską autor wykładał właśnie głównie
informatykę na zachodnich uczelniach i że jedna
pozycja odpowiednika "profesora nadzwyczajnego" oraz jedna
pozycja odpowiednika "profesora zwyczajnego" jakie tam zajmował
były właśnie w informatycznej specjalizacji "Software
Engineering" - tj. "inżynierii softwarowej". (Sprawę tamtej
odmowy pozwolenia polskiego ministerstwa na zatrudnienie
autora w polskiej uczelni na stanowisku profesora nadzwyczajnego
omawiam także w (5) z punktu #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm
oraz w punkcie #D3 strony o nazwie
mozajski.htm.)
Swoją drogą to ciekawe jak tacy oddani "przekleństwu
wynalazców" Polacy wyobrażają sobie awans
cywilizacyjny swego kraju, jeśli systematycznie "podcinają
oni skrzydła" każdemu co bardziej twórczemu rodakowi.
Jeśli więc czytelnik życzy sobie wysłać
mi ewentualne swoje uwagi, informacje,
zdjęcia, opisy własnych przeżyć, itp., wówczas
powinien pisać na adres emailowy podany
w punkcie #L3 w/w stron internetowych
z moimi autobiografiami. Proszę jednak
wówczas odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
If you prefer to read in English
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
Data założenia niniejszej strony: 30 marca 2012 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 23 lipca 2013 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)